Tomasz Schuchardt: Nie ma potrzeby obawiać się aktorów

– Są 2 procenty aktorek i aktorów, którzy chcą być celebrytami i wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. Oni dają złe świadectwo naszemu środowisku. To jest niepotrzebne, tak samo jak zrażanie ludzi do aktorów. Pamiętajcie, że jest 98 procent aktorów, którzy są normalnymi ludźmi – mówi Tomasz Schuchardt, aktor, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
 Tomasz Schuchardt: Nie ma potrzeby obawiać się aktorów
/ fot. Wikimedia Commons/Fryta73

 – Czujesz, że główna rola w serialu Netflixa „Wielka woda” może być Twoją przełomową kreacją aktorską?

 – Podchodzę do tego z dystansem. Nie czuję, że zrobiłem coś specjalnego. Do każdej roli przygotowuję się w taki sam, profesjonalny sposób. Otrzymałem dużo pozytywnych komentarzy na temat roli w „Wielkiej wodzie” z całego świata. Serial można obejrzeć w 190 państwach.

 – Jakie są Twoje wspomnienia z 1997 roku?

Miałem 11 lat. Dzieci wtedy spędzały czas na podwórku. Przez większość czasu grałem w piłkę nożną. Kiedy wydarzyła się powódź, to byłem na jednej z dwóch kolonii w moim życiu. To były Czechy. Pamiętam, że jak wróciliśmy z siostrą, to mama była przerażona przez powódź. Warto dodać, że wtedy powódź była również w Czechach. A ja wtedy nic nie wiedziałem, bo miałem superkolonie. Dopiero później przypominam sobie listę przebojów 30 Ton, w której dominował teledysk zespołu Hey „Moja i Twoja nadzieja” z gościnnym udziałem wielu muzyków. To był hymn i cegiełka dla powodzian. Natomiast jestem z Pomorza, a dokładniej spod Gdańska, i Dolny Śląsk był daleko, żeby przeżywać to na żywo.

 – Jesteś już w stanie inwestować w nieruchomości?

 – Aktorzy w Polsce nie posiadają takich finansów jak za granicą. To są zupełnie inne pieniądze. A teraz mamy wysoki poziom inflacji, więc nie ma o czym mówić.

 – Dowiedziałem się, że jesteś wielkim fanem piłki nożnej, a wkrótce Mistrzostwa Świata w Katarze. Kibicujesz polskiej reprezentacji?

 – Jak każdy Polak kibicuję naszym piłkarzom. Ekstraklasy już dawno nie oglądałem. Od lat jestem wielkim fanem tylko jednego zespołu – Realu Madryt. A teraz drużyna Królewskich ma dobry okres. Ze zwycięskiego starcia z Barceloną byłem bardzo zadowolony. Bo jak wiesz, Barcelona nie istnieje dla mnie jako klub. Biedny jest Robert Lewandowski, bo stracił jednego kibica (śmiech). Mam na to taki sposób. Życzę, żeby Robert strzelił gola, ale żeby Barcelona przegrała.

 – Coś poza piłką nożną, Tomku?

 – Przede wszystkim piłka nożna. A poza tym lekkoatletyka, dart i snooker. Śmieję się, że mój mózg nie rejestruje nazwisk filmowców, a jakbyś mnie zapytał o biegaczki etiopskie, to wymieniłbym Ci je bez problemu.

 – Przyjąłbyś propozycję zostania ambasadorem snookera w Polsce?

 – Nie jest dobrze, gdy jest za dużo ambasadorów konkretnej dyscypliny sportowej. Lechu Lichota jest już ambasadorem snookera w Polsce. Gra w snookera na bardzo wysokim poziomie i zna polski rynek snookera od podszewki.

 – W „Wielkiej wodzie” jest ciągłe spięcie między bohaterami granymi przez Leszka i Ciebie. Jest satysfakcja, gdy uderzasz kolegę z planu?

 – (śmiech) Jesteśmy profesjonalistami i z Lechem bardzo lubimy się prywatnie. I to jest najlepsza odpowiedź na Twoje pytanie.

 – Jak wyglądały przygotowania do roli wicewojewody Jakuba Marczaka?

 – Nie miałoby to sensu, żebym spotykał się z rzeczywistym wicewojewodą, gdyż moja postać jest fikcyjna. Za scenariusz jest odpowiedzialny Kasper Bajon. Kasper się śmieje, twierdząc, że może być amatorskim hydrologiem. Spotkał się z ponad setką ludzi, którzy doświadczyli powodzi w 1997 roku. Scenarzysta zebrał wszystkie materiały i tak powstał scenariusz.

 – Inscenizacje zalanego Wrocławia robią wrażenie.

 – Dla niektórych ulic to była mała powtórka z rozrywki. Scenografowie pracowali bardzo ciężko. Marek Warszewski odpowiedzialny za scenografię zrobił genialną robotę. Mieliśmy ulicę we Wrocławiu, która grała po trzykroć, ale raz nie we Wrocławiu. Miałem wrażenie, jakbym czuł, że pracuję w Hollywood.

 – Skoro już wspomniałeś o Hollywood, to czy masz już telefony z USA?

 – Bardzo piękny wpis popełnił Marcin Dorociński, który zagra w cyklu „Mission: Impossible” z Tomem Cruise’em. Marcin opisał walkę o to, żeby zagrać za granicą. Nagrał ok. 1200 taśm z pokazem swoich umiejętności.

 – A Ty ile już nagrałeś?

 – Nagrałem parę, ale generalnie nie nagrywam. Uznałem, że jak twórcy filmowi chcą ze mną współpracować, to mogą mnie zaprosić na spotkanie. A jak nie zaproszą, to trudno. Wolę spotkać się z ludźmi na castingu.

 – Wielu aktorów i aktorek nie dostaje propozycji, ponieważ nie mają rozbudowanych profili w mediach społecznościowych. Jak to jest w Twoim przypadku?

 – Mam profile, ale rzadko się udzielam. Raczej obserwuję, niż komentuję.

 – Masz czas na chodzenie na koncerty?

 – Byłem ostatnio na koncercie Zaz, francuskiej artystki, która grała w Tauron Arenie w Krakowie. Bardzo miło wspominam jej koncert.

 – Polskie kino gatunkowe rośnie w siłę? Widzisz tam miejsce dla siebie jako aktor, który jest obecnie w czołówce polskich aktorów?

Widzę. Chociaż kino gatunkowe w Polsce dopiero się rodzi, a nie rośnie. Ty już mu dałeś dalszy etap. Natomiast cieszę się z pierwszych kroków kina gatunkowego w Polsce. Jednak jeszcze dużo czasu musi upłynąć, żeby powstał w Polsce horror z prawdziwego zdarzenia. Pamiętaj, że widz po pandemii nie wrócił do kin. I filmy mają niską frekwencję w porównaniu do tego, co było przed pandemią. Ludzie wykupili subskrypcję do streamingowych platform, których jest mnóstwo. I szybko z nich zrezygnują.

 – Jesteś beneficjentem tego stanu rzeczy (śmiech).

 – (śmiech) Powiem Ci, że ostatnio chciałem iść do kina. Wypisałem sobie filmy, które grane są obecnie w kinach, i nie było tytułu, na który chciałbym pójść. Niedawno zauważyłem jedną rzecz u siebie, że jak jestem w kinie i oglądam film, to około 45-50 minuty mam takie ruchy, jakby coś mnie uwierało. A normalnie około tej minuty kończy się odcinek serialu.

 – Co oglądasz?

 – Oglądając filmy i seriale, lubię się odmóżdżyć.

 – Ja też. Ostatnio oglądałem film „Black Adam” z Dwaynem Johnsonem, byłym zapaśnikiem. Zostając w temacie, przyjąłbyś propozycję walki w federacji freakfightowej?

 – Jeżeli mówimy o The Rocku, który był gwiazdą wrestlingu, to kultura wrestlingu w dużym stopniu nie przeszła do Polski. A wracając do Twojego pytania, gale freakfightowe to olbrzymia bzdura. To jest olbrzymia szkoda dla prawdziwego sportu i rasowych zawodników sportów walki. Wielkie pieniądze w galach freakfightowych są policzkiem dla prawdziwych fighterów, którzy trenują całe życie, żeby coś pokazać. I nagle przychodzi wielokrotnie skompromitowany Najman.

 – Bez problemu byś go pokonał.

 – Myślę, że pokonałoby go własne odbicie w lustrze.

 – Ale to jest jego pomysł na biznes.

 – Zgadza się. On to wymyślił. Trzeba być ćwierćinteligentem, żeby nie wiedzieć, że on w taki sposób zarabia pieniądze. Skompromitowany, były sportowiec na niskim poziomie, który dostaje w trąbę od wszystkich.

 – Wielokrotnie podkreślał, że robi to dla córki, że każda walka to nieruchomość dla dziecka. To można stwierdzić, że córka Najmana jest potentatką w branży budowlanej.

 – To jest najgorsze, że do tej szopki wciąga własną córkę. Tanie chwyty jak u Patryka Vegi, gdy promuje swoje filmy. Reżyser podkreśla, że ma informacje, których nie zna nikt. Po czym oglądasz filmy Vegi i o rzeczach, które przedstawia reżyser, przeczytałeś już wcześniej na portalach internetowych. Jednak ludzie potrzebują różnych propozycji rozrywkowych.

 – Czyli nie zagrasz u Vegi?

 – Nie zagram. Chcę zaznaczyć, że nie mam nic do filmów Vegi, tylko do otoczki, która powstaje wokół nich i jest kłamstwem.

 – Ostatnio zagrałeś z Patrykiem Vegą w filmie „Orzeł. Ostatni patrol” (śmiech).

 – (śmiech) Nazwałem to Vegescepcją. Rafał Zawierucha zagrał Vegę u Vegi. Rafał jest prywatnie normalnym gościem, z którym można porozmawiać, tak jak z każdym aktorem. Nie ma potrzeby obawiać się aktorów. Jednak są 2 procenty aktorek i aktorów, którzy chcą być celebrytami i wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. I oni dają złe świadectwo naszemu środowisku. To jest niepotrzebne tak samo jak zrażanie ludzi do aktorów. Pamiętajcie, że jest 98 procent aktorów, którzy są normalnymi ludźmi. Wpis Marcina Dorocińskiego na Facebooku to potwierdza. Marcina znam prywatnie i jest profesjonalistą przez wielkie P. Ciężko pracuje i ma niesamowite poczucie humoru. Cieszę się, że mu się udaje. Trzeba promować takich ludzi, zamiast promować zawiść i podłość.

 – Ujmuje mnie to, że nie jesteś sztywny i nie narzekasz na zarobki Julii Wieniawy jak Twoi koledzy i koleżanki z branży. Co jest tego przyczyną?

 – Jak nie jesteś w stanie czegoś zmienić, to odpuść to. Dzięki temu nie jestem sfrustrowany. To naprawdę ułatwia życie. A co do Julii Wieniawy, to Julia nie jest aktorką. Jest celebrytką. Przez to, że ma mocno rozbudowane media społecznościowe, to jest chętnie zapraszana do produkcji filmowych. Znam wiele aktorek, które są od niej lepsze i zdolniejsze. Jednak dorabianie do tego myślenia w stylu: dlaczego Julia Wieniawa gra, a ja nie gram, chociaż jestem zdolniejsza, jest bez sensu. To może lepiej niech narzekająca aktorka zainwestuje czas w pracę przy mediach społecznościowych, żeby zdobyć ponad milion odbiorców jak Julka. A to jest ciężka praca, która w przyszłości może przynieść różnego rodzaju profity. Jeśli ktoś zakłada, że świat jest sprawiedliwy, to musi od razu zmienić optykę postrzegania rzeczywistości, bo świat nie jest sprawiedliwy.

 – Popularność Ci doskwiera?

Na szczęście nie jestem mocno rozpoznawalny. Np. Paweł Domagała, mój kolega, ma inaczej. Byliśmy na meczu polskiej reprezentacji w piłce nożnej. To była prywatna sytuacja. Pawła nieustannie ktoś zaczepiał. To było dla mnie wstrząsające. Ludzie szarpali go za ramię i przekręcali jego imię.

 – Dlaczego tak mało w mediach mówisz o życiu prywatnym?

 – Zawsze rozdzielałem życie prywatne od zawodowego. Wiem, że są osoby, które żyją z tego, że dzielą się swoim prywatnym życiem z odbiorcami na Instagramie, pokazując bąbelki.

 – Ty masz bąbelka?

 – Tak, mam. Mam cudowną córeczkę, której nie mam zamiaru pokazywać. Jak już pokażę Tosię, to na pewno nie w kolorowym czasopiśmie. A przez wiele lat mojego życia zawodowego odmawiałem mediom dzielenia się informacjami z mojego życia prywatnego. I te media już się do mnie nie zgłaszają, wiedząc, że i tak odmówię.

 – Twoja żona również jest aktorką. Jak Wy wytrzymujecie ze sobą?

 – Dajemy radę (śmiech). Kama jest wszechstronnie utalentowana. Obecnie zajmuje się architekturą wnętrz. Z żoną wspieramy się wzajemnie. Głównie jesteśmy rodzicami i to jest nasze zadanie. I wolałbym, żeby wychowanie dziecka grało pierwsze skrzypce, a nie praca zawodowa. Wiem, że ta koncepcja życia nie jest lansowana w mediach, ale przestrzega jej wielu moich znajomych.

Tekst pochodzi z 46. (1765) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Czy spotkanie Trump - Xi to pierwszy krok do porozumienia mocarstw? gorące
Czy spotkanie Trump - Xi to pierwszy krok do porozumienia mocarstw?

Spotkanie Donalda Trumpa i Xi Jinpinga w Korei Południowej może stać się początkiem nowego etapu w relacjach między USA a Chinami – dwóch potęg, które od lat rywalizują o dominację gospodarczą i technologiczną. Ale, jak ostrzegają komentatorzy, to dopiero pierwszy, ostrożny krok w stronę globalnego odprężenia.

Rośnie napięcie wokół Wenezueli. Kartele narkotykowe przeniosą się do Europy? tylko u nas
Rośnie napięcie wokół Wenezueli. Kartele narkotykowe przeniosą się do Europy?

W listopadzie 2024 roku, po powrocie do Białego Domu, prezydent USA Donald Trump zapowiedział bezwzględną ofensywę przeciwko kartelom narkotykowym z Wenezueli i Kolumbii. Światowe media informują o wzroście napięcia wokół Wenezueli. Stany Zjednoczone wysyłają okręty, wenezuelski reżim zwraca się o pomoc do Rosji.

Niepozorna galaktyka skrywa sekret. Naukowcy przecierają oczy ze zdumienia Wiadomości
Niepozorna galaktyka skrywa sekret. Naukowcy przecierają oczy ze zdumienia

Niepozorna, niemal niewidoczna na tle kosmosu galaktyka karłowata Segue 1 kryje w sobie tajemnicę, która może zmienić sposób, w jaki rozumiemy ewolucję galaktyk. Zespół naukowców z Uniwersytetu Teksańskiego w San Antonio odkrył w jej centrum potężną czarną dziurę o masie około 450 tys. Słońc.

Komunikat dla mieszkańców Torunia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Torunia

W Toruniu, gdzie doszło w sobotę wieczorem do wycieku gazu i zamknięcia skrzyżowania ul. Lubickiej i Ślaskiego, rozpoczyna się odkopywanie gazociągu, aby ustalić skalę rozszczelnienia i awarii. Na miejscu pracuje pogotowie gazowe; teren zabezpiecza policja - poinformował magistrat.

Kradzież stulecia w Luwrze. Są nowe informacje z ostatniej chwili
Kradzież stulecia w Luwrze. Są nowe informacje

Dwóm osobom zatrzymanych w sprawie kradzieży klejnotów z Luwru postawiono wstępne zarzuty - poinformowała w sobotę paryska prokuratura, na którą powołała się agencja AFP. Zarzuty dotyczą udziału w zorganizowanej kradzieży i w zmowie przestępczej.

Marcin Bąk: Nostalgia, nostalgia tylko u nas
Marcin Bąk: Nostalgia, nostalgia

Dzień Wszystkich Świętych utarło się obchodzić na smutno, ze zwieszonymi na kwintę nosami, ponurymi wyrazami twarzy. Całkiem niesłusznie, jest to bowiem przypomnienie o radosnej perspektywie, która czeka wiernych a którą już poznają Święci.

Nie żyje znany francuski aktor. Przegrał walkę z chorobą Wiadomości
Nie żyje znany francuski aktor. Przegrał walkę z chorobą

Nie żyje Tchéky Karyo, znany francuski aktor i muzyk tureckiego pochodzenia, którego widzowie zapamiętali m.in. z filmów „Nikita” i „Joanna d’Arc”. Artysta zmarł 31 października 2025 roku w wieku 72 lat, po długiej walce z nowotworem.

Niemcy rezygnują z zakupów w Polsce. Podobnie Czesi. Za drogo Wiadomości
Niemcy rezygnują z zakupów w Polsce. Podobnie Czesi. Za drogo

Coraz mniej zagranicznych turystów odwiedza Polskę w celach zakupowych. Jeszcze niedawno przygraniczne sklepy pełne były Niemców i Czechów, dziś jednak coraz częściej wybierają oni inne kierunki. Głównym powodem są rosnące ceny oraz mocny złoty, który sprawił, że zakupy nad Wisłą przestały być opłacalne.

Ekspert ostrzega: reforma Barbary Nowackiej obniży poziom nauczania w polskich szkołach tylko u nas
Ekspert ostrzega: reforma Barbary Nowackiej obniży poziom nauczania w polskich szkołach

Zniesienie obowiązkowych prac domowych, usuwanie treści patriotycznych i promowanie ideologicznych przedmiotów – to, zdaniem eksperta, główne skutki reform minister Barbary Nowackiej. „Chodzi tu o obniżenie poziomu szkolnej edukacji. Chodzi też o zablokowanie rozwoju umiejętności samodzielnej pracy w zdobywaniu wartościowej wiedzy, zablokowanie rozwoju umiejętności samokształcenia” – ostrzega dr Zbigniew Barciński w rozmowie z Álvaro Peñasem.

WTA Finals: Świątek górą w pierwszym meczu grupowym Wiadomości
WTA Finals: Świątek górą w pierwszym meczu grupowym

Rozstawiona z numerem drugim Iga Świątek wygrała z amerykańską tenisistką Madison Keys (7.) 6:1, 6:2 w pierwszym meczu grupowym turnieju WTA Finals w Rijadzie. Spotkanie trwało zaledwie 61 minut.

REKLAMA

Tomasz Schuchardt: Nie ma potrzeby obawiać się aktorów

– Są 2 procenty aktorek i aktorów, którzy chcą być celebrytami i wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. Oni dają złe świadectwo naszemu środowisku. To jest niepotrzebne, tak samo jak zrażanie ludzi do aktorów. Pamiętajcie, że jest 98 procent aktorów, którzy są normalnymi ludźmi – mówi Tomasz Schuchardt, aktor, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
 Tomasz Schuchardt: Nie ma potrzeby obawiać się aktorów
/ fot. Wikimedia Commons/Fryta73

 – Czujesz, że główna rola w serialu Netflixa „Wielka woda” może być Twoją przełomową kreacją aktorską?

 – Podchodzę do tego z dystansem. Nie czuję, że zrobiłem coś specjalnego. Do każdej roli przygotowuję się w taki sam, profesjonalny sposób. Otrzymałem dużo pozytywnych komentarzy na temat roli w „Wielkiej wodzie” z całego świata. Serial można obejrzeć w 190 państwach.

 – Jakie są Twoje wspomnienia z 1997 roku?

Miałem 11 lat. Dzieci wtedy spędzały czas na podwórku. Przez większość czasu grałem w piłkę nożną. Kiedy wydarzyła się powódź, to byłem na jednej z dwóch kolonii w moim życiu. To były Czechy. Pamiętam, że jak wróciliśmy z siostrą, to mama była przerażona przez powódź. Warto dodać, że wtedy powódź była również w Czechach. A ja wtedy nic nie wiedziałem, bo miałem superkolonie. Dopiero później przypominam sobie listę przebojów 30 Ton, w której dominował teledysk zespołu Hey „Moja i Twoja nadzieja” z gościnnym udziałem wielu muzyków. To był hymn i cegiełka dla powodzian. Natomiast jestem z Pomorza, a dokładniej spod Gdańska, i Dolny Śląsk był daleko, żeby przeżywać to na żywo.

 – Jesteś już w stanie inwestować w nieruchomości?

 – Aktorzy w Polsce nie posiadają takich finansów jak za granicą. To są zupełnie inne pieniądze. A teraz mamy wysoki poziom inflacji, więc nie ma o czym mówić.

 – Dowiedziałem się, że jesteś wielkim fanem piłki nożnej, a wkrótce Mistrzostwa Świata w Katarze. Kibicujesz polskiej reprezentacji?

 – Jak każdy Polak kibicuję naszym piłkarzom. Ekstraklasy już dawno nie oglądałem. Od lat jestem wielkim fanem tylko jednego zespołu – Realu Madryt. A teraz drużyna Królewskich ma dobry okres. Ze zwycięskiego starcia z Barceloną byłem bardzo zadowolony. Bo jak wiesz, Barcelona nie istnieje dla mnie jako klub. Biedny jest Robert Lewandowski, bo stracił jednego kibica (śmiech). Mam na to taki sposób. Życzę, żeby Robert strzelił gola, ale żeby Barcelona przegrała.

 – Coś poza piłką nożną, Tomku?

 – Przede wszystkim piłka nożna. A poza tym lekkoatletyka, dart i snooker. Śmieję się, że mój mózg nie rejestruje nazwisk filmowców, a jakbyś mnie zapytał o biegaczki etiopskie, to wymieniłbym Ci je bez problemu.

 – Przyjąłbyś propozycję zostania ambasadorem snookera w Polsce?

 – Nie jest dobrze, gdy jest za dużo ambasadorów konkretnej dyscypliny sportowej. Lechu Lichota jest już ambasadorem snookera w Polsce. Gra w snookera na bardzo wysokim poziomie i zna polski rynek snookera od podszewki.

 – W „Wielkiej wodzie” jest ciągłe spięcie między bohaterami granymi przez Leszka i Ciebie. Jest satysfakcja, gdy uderzasz kolegę z planu?

 – (śmiech) Jesteśmy profesjonalistami i z Lechem bardzo lubimy się prywatnie. I to jest najlepsza odpowiedź na Twoje pytanie.

 – Jak wyglądały przygotowania do roli wicewojewody Jakuba Marczaka?

 – Nie miałoby to sensu, żebym spotykał się z rzeczywistym wicewojewodą, gdyż moja postać jest fikcyjna. Za scenariusz jest odpowiedzialny Kasper Bajon. Kasper się śmieje, twierdząc, że może być amatorskim hydrologiem. Spotkał się z ponad setką ludzi, którzy doświadczyli powodzi w 1997 roku. Scenarzysta zebrał wszystkie materiały i tak powstał scenariusz.

 – Inscenizacje zalanego Wrocławia robią wrażenie.

 – Dla niektórych ulic to była mała powtórka z rozrywki. Scenografowie pracowali bardzo ciężko. Marek Warszewski odpowiedzialny za scenografię zrobił genialną robotę. Mieliśmy ulicę we Wrocławiu, która grała po trzykroć, ale raz nie we Wrocławiu. Miałem wrażenie, jakbym czuł, że pracuję w Hollywood.

 – Skoro już wspomniałeś o Hollywood, to czy masz już telefony z USA?

 – Bardzo piękny wpis popełnił Marcin Dorociński, który zagra w cyklu „Mission: Impossible” z Tomem Cruise’em. Marcin opisał walkę o to, żeby zagrać za granicą. Nagrał ok. 1200 taśm z pokazem swoich umiejętności.

 – A Ty ile już nagrałeś?

 – Nagrałem parę, ale generalnie nie nagrywam. Uznałem, że jak twórcy filmowi chcą ze mną współpracować, to mogą mnie zaprosić na spotkanie. A jak nie zaproszą, to trudno. Wolę spotkać się z ludźmi na castingu.

 – Wielu aktorów i aktorek nie dostaje propozycji, ponieważ nie mają rozbudowanych profili w mediach społecznościowych. Jak to jest w Twoim przypadku?

 – Mam profile, ale rzadko się udzielam. Raczej obserwuję, niż komentuję.

 – Masz czas na chodzenie na koncerty?

 – Byłem ostatnio na koncercie Zaz, francuskiej artystki, która grała w Tauron Arenie w Krakowie. Bardzo miło wspominam jej koncert.

 – Polskie kino gatunkowe rośnie w siłę? Widzisz tam miejsce dla siebie jako aktor, który jest obecnie w czołówce polskich aktorów?

Widzę. Chociaż kino gatunkowe w Polsce dopiero się rodzi, a nie rośnie. Ty już mu dałeś dalszy etap. Natomiast cieszę się z pierwszych kroków kina gatunkowego w Polsce. Jednak jeszcze dużo czasu musi upłynąć, żeby powstał w Polsce horror z prawdziwego zdarzenia. Pamiętaj, że widz po pandemii nie wrócił do kin. I filmy mają niską frekwencję w porównaniu do tego, co było przed pandemią. Ludzie wykupili subskrypcję do streamingowych platform, których jest mnóstwo. I szybko z nich zrezygnują.

 – Jesteś beneficjentem tego stanu rzeczy (śmiech).

 – (śmiech) Powiem Ci, że ostatnio chciałem iść do kina. Wypisałem sobie filmy, które grane są obecnie w kinach, i nie było tytułu, na który chciałbym pójść. Niedawno zauważyłem jedną rzecz u siebie, że jak jestem w kinie i oglądam film, to około 45-50 minuty mam takie ruchy, jakby coś mnie uwierało. A normalnie około tej minuty kończy się odcinek serialu.

 – Co oglądasz?

 – Oglądając filmy i seriale, lubię się odmóżdżyć.

 – Ja też. Ostatnio oglądałem film „Black Adam” z Dwaynem Johnsonem, byłym zapaśnikiem. Zostając w temacie, przyjąłbyś propozycję walki w federacji freakfightowej?

 – Jeżeli mówimy o The Rocku, który był gwiazdą wrestlingu, to kultura wrestlingu w dużym stopniu nie przeszła do Polski. A wracając do Twojego pytania, gale freakfightowe to olbrzymia bzdura. To jest olbrzymia szkoda dla prawdziwego sportu i rasowych zawodników sportów walki. Wielkie pieniądze w galach freakfightowych są policzkiem dla prawdziwych fighterów, którzy trenują całe życie, żeby coś pokazać. I nagle przychodzi wielokrotnie skompromitowany Najman.

 – Bez problemu byś go pokonał.

 – Myślę, że pokonałoby go własne odbicie w lustrze.

 – Ale to jest jego pomysł na biznes.

 – Zgadza się. On to wymyślił. Trzeba być ćwierćinteligentem, żeby nie wiedzieć, że on w taki sposób zarabia pieniądze. Skompromitowany, były sportowiec na niskim poziomie, który dostaje w trąbę od wszystkich.

 – Wielokrotnie podkreślał, że robi to dla córki, że każda walka to nieruchomość dla dziecka. To można stwierdzić, że córka Najmana jest potentatką w branży budowlanej.

 – To jest najgorsze, że do tej szopki wciąga własną córkę. Tanie chwyty jak u Patryka Vegi, gdy promuje swoje filmy. Reżyser podkreśla, że ma informacje, których nie zna nikt. Po czym oglądasz filmy Vegi i o rzeczach, które przedstawia reżyser, przeczytałeś już wcześniej na portalach internetowych. Jednak ludzie potrzebują różnych propozycji rozrywkowych.

 – Czyli nie zagrasz u Vegi?

 – Nie zagram. Chcę zaznaczyć, że nie mam nic do filmów Vegi, tylko do otoczki, która powstaje wokół nich i jest kłamstwem.

 – Ostatnio zagrałeś z Patrykiem Vegą w filmie „Orzeł. Ostatni patrol” (śmiech).

 – (śmiech) Nazwałem to Vegescepcją. Rafał Zawierucha zagrał Vegę u Vegi. Rafał jest prywatnie normalnym gościem, z którym można porozmawiać, tak jak z każdym aktorem. Nie ma potrzeby obawiać się aktorów. Jednak są 2 procenty aktorek i aktorów, którzy chcą być celebrytami i wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. I oni dają złe świadectwo naszemu środowisku. To jest niepotrzebne tak samo jak zrażanie ludzi do aktorów. Pamiętajcie, że jest 98 procent aktorów, którzy są normalnymi ludźmi. Wpis Marcina Dorocińskiego na Facebooku to potwierdza. Marcina znam prywatnie i jest profesjonalistą przez wielkie P. Ciężko pracuje i ma niesamowite poczucie humoru. Cieszę się, że mu się udaje. Trzeba promować takich ludzi, zamiast promować zawiść i podłość.

 – Ujmuje mnie to, że nie jesteś sztywny i nie narzekasz na zarobki Julii Wieniawy jak Twoi koledzy i koleżanki z branży. Co jest tego przyczyną?

 – Jak nie jesteś w stanie czegoś zmienić, to odpuść to. Dzięki temu nie jestem sfrustrowany. To naprawdę ułatwia życie. A co do Julii Wieniawy, to Julia nie jest aktorką. Jest celebrytką. Przez to, że ma mocno rozbudowane media społecznościowe, to jest chętnie zapraszana do produkcji filmowych. Znam wiele aktorek, które są od niej lepsze i zdolniejsze. Jednak dorabianie do tego myślenia w stylu: dlaczego Julia Wieniawa gra, a ja nie gram, chociaż jestem zdolniejsza, jest bez sensu. To może lepiej niech narzekająca aktorka zainwestuje czas w pracę przy mediach społecznościowych, żeby zdobyć ponad milion odbiorców jak Julka. A to jest ciężka praca, która w przyszłości może przynieść różnego rodzaju profity. Jeśli ktoś zakłada, że świat jest sprawiedliwy, to musi od razu zmienić optykę postrzegania rzeczywistości, bo świat nie jest sprawiedliwy.

 – Popularność Ci doskwiera?

Na szczęście nie jestem mocno rozpoznawalny. Np. Paweł Domagała, mój kolega, ma inaczej. Byliśmy na meczu polskiej reprezentacji w piłce nożnej. To była prywatna sytuacja. Pawła nieustannie ktoś zaczepiał. To było dla mnie wstrząsające. Ludzie szarpali go za ramię i przekręcali jego imię.

 – Dlaczego tak mało w mediach mówisz o życiu prywatnym?

 – Zawsze rozdzielałem życie prywatne od zawodowego. Wiem, że są osoby, które żyją z tego, że dzielą się swoim prywatnym życiem z odbiorcami na Instagramie, pokazując bąbelki.

 – Ty masz bąbelka?

 – Tak, mam. Mam cudowną córeczkę, której nie mam zamiaru pokazywać. Jak już pokażę Tosię, to na pewno nie w kolorowym czasopiśmie. A przez wiele lat mojego życia zawodowego odmawiałem mediom dzielenia się informacjami z mojego życia prywatnego. I te media już się do mnie nie zgłaszają, wiedząc, że i tak odmówię.

 – Twoja żona również jest aktorką. Jak Wy wytrzymujecie ze sobą?

 – Dajemy radę (śmiech). Kama jest wszechstronnie utalentowana. Obecnie zajmuje się architekturą wnętrz. Z żoną wspieramy się wzajemnie. Głównie jesteśmy rodzicami i to jest nasze zadanie. I wolałbym, żeby wychowanie dziecka grało pierwsze skrzypce, a nie praca zawodowa. Wiem, że ta koncepcja życia nie jest lansowana w mediach, ale przestrzega jej wielu moich znajomych.

Tekst pochodzi z 46. (1765) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe