Ks. dr hab. Robert Skrzypczak: Nic bardziej człowieka nie upokarza, jak pominięcie w zyskach i odmowa docenienia jego wysiłku
– Czy godność osoby ludzkiej można oddzielić od prawa do godnej płacy i godnego życia?
– Nie da się, ponieważ jednym z najważniejszych elementów życia tutaj, na ziemi, jest aktywność zawodowa, praca, działalność, sprawczość człowieka. To musi się spotykać z godnymi warunkami, ale także godziwym wynagrodzeniem. „Godzien jest robotnik zapłaty swojej” – mówi Chrystus w Ewangelii. Kościół zawsze tej prawdy bronił, od początku był też przy ludziach pracy, gdy tworzyła się Solidarność. Jeśli dzisiaj ludzie domagają się zabezpieczenia ich godziwego życia, to jak najbardziej mieści się to w katolickiej nauce społecznej.
– Solidarność przestrzega rządzących, jak wielkim niebezpieczeństwem jest pauperyzacja społeczeństwa i bezrobocie.
– Przeżywamy kolejny wstrząs, który można by porównać do tego, co świat zachodni przeżywał w 2008 i 2009 roku, kiedy doszło do ogromnego kryzysu ekonomicznego na świecie. Doprowadzona na Zachodzie do skrajności chęć oszczędzania spowodowała wyprowadzenie produkcji z Europy. Tymczasem te obszary produkcji, które niektórym krajom udało się w Europie zachować, m.in. w Polsce, mają być teraz zamknięte przez unijną politykę klimatyczną, bo są zbyt emisyjne. To zupełnie niezrozumiałe.
– Jak mówić o moralnych aspektach pracy, gdy zarobki głowy rodziny to najniższa krajowa? Co o tym mówi Kościół?
– Kościół w aktywny sposób zabiera głos w tej sprawie. Trzeba przywołać słynne encykliki Jana Pawła II, w tym „Laborem exercens”, Katechizm Kościoła Katolickiego, Kompendium nauki społecznej Kościoła oraz inne dokumenty, m.in. Benedykta XVI. W tych pismach jest mowa o tym, że człowiek pracujący powinien być tak wynagradzany, by zapewnić optymalne warunki utrzymania swojej rodziny, by zbyt małe zarobki nie zmuszały mężczyzny do ponadnormatywnego czasu pracy, ponieważ ma też obowiązki ojca rodziny. Tutaj chodzi też o to, by zbyt małe zarobki nie pozbawiały jego dzieci godnego uczestnictwa w normalnym rozwoju społecznym. Godne zarobki służą tak naprawdę dobru całego społeczeństwa. Jasne, że zawsze jesteśmy rozpięci między dwoma biegunami. Z jednej strony jest dobro wspólne, z drugiej dobro osoby. Kościół zawsze bierze pod uwagę te dwa bieguny, jednak bardziej podkreśla godność osoby. To z godności osoby, jej ważności oraz godności rodziny bierze się godność narodu i co za tym idzie – jakość państwa.
– Jarosław Kaczyński podobno zadecydował, że będą wielkie cięcia w budżecie na przyszły rok, ale dwa resorty mają być nieruszone: obrony i polityki społecznej właśnie.
– To jasne, że jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji i jeśli potrzeba cięć, to rządzący muszą umieć umawiać się na cięcia z obywatelami. Myślę, że mają rację ci, choć to jest przykra konieczność, którzy nie żałują pieniędzy na obronność. Oczywiście wolałbym żyć w świecie, w którym nie wydaje się pieniędzy na zbrojenia, ale w tej sytuacji musimy być gotowi na odparcie przeciwnika. Miłość bliźniego domaga się, bym stanął w obronie nie tylko swojej własnej rodziny, ale także osób ode mnie słabszych. Trzeba mieć środki, by obronić naszą infrastrukturę, szpitale, dobra kultury i przede wszystkim ludzi. Ochronę budżetu przeznaczonego na politykę społeczną uważam za bardzo dobry kierunek, który będzie w jakimś stopniu amortyzował skutki kryzysu ekonomicznego. Przede wszystkim człowiek i jego dobro.
– W kryzysach często pierwszymi ofiarami cięć są niepełnosprawni i ich miejsca pracy.
– Bardzo ważnym elementem mądrości narodu jest chronienie rodzin. Osoby chore, upośledzone mają rodziny, należą do rodziny. To rodzina jest pierwszym środowiskiem osobotwórczym, potrzebuje środków i prawnej ochrony w opiekowaniu się takimi osobami. W sytuacji ogromnej inflacji, zbliżającego się kryzysu gospodarczego to właśnie ochrona godności rodzin osób niepełnosprawnych jawi się jako jeden z najważniejszych priorytetów. Oczywiście świat promuje wizję ludzi zdrowych, zadowolonych i ludzi sukcesu, lecz właśnie sposób, w jaki chroni się niepełnosprawnych i pomaga ich rodzinom, świadczy o dojrzałości danego społeczeństwa i sprawności państwa. Z drugiej strony zadaniem Kościoła jest dbanie o sprawność duchową rodzin. Tam, gdzie umierają więzi, więdnie siła osobowa człowieka. Człowiek osłabiony wewnętrznie gorzej radzi sobie w trudnych czasach i łatwiej przejąć nad nim kontrolę przez moce podłości.
– Można powiedzieć z punktu widzenia KNS, że miarą daru wolności jest stosunek pracodawcy do pracownika i kultura pracy?
– Oczywiście tak. To wielki wspaniały sen personalistów pierwszej połowy XX wieku, takich jak Adriano Olivetti czy Ivan Illich. To byli ludzie przejęci ideami Emmanuela Mouniera, Jacques’a Maritaina, ale także nowoczesnego spojrzenia na św. Tomasza z Akwinu. Chodziło o to, by myśląc o dochodzie i o wytwarzaniu dóbr materialnych, nie stracić z pola widzenia tych, którym będzie to w pierwszym rzędzie służyło – żywych ludzi, pracowników i ich rodzin. Personalizm bronił prymatu „być” nad „mieć”, osoby nad rzeczą i wartości duchowych nad sferą materialną. Krótko mówiąc, potrzebujemy pracodawców, którzy nie będą mieć oczu skupionych tylko na słupkach dochodu, ale będą myśleć o tych, którzy im ten dochód wypracowują. Pracownicy winni być zadbani, dowartościowani i, o ile to możliwe, zadowoleni.
– Jan Paweł II i Prymas Wyszyński postrzegali pracę jako siłę etyczną, jak to rozumieć?
– Poczynając od św. Brata Alberta, poprzez ks. Franciszka Blachnickiego, ks. Władysława Korniłowicza aż po kard. Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II – wszyscy oni przekonywali, że praca służy nie tylko wytwarzaniu dóbr i zmienianiu tego świata. Praca ma przede wszystkim wartość personalistyczną. Poprzez nią rozwija się człowiek. W pracy najważniejsze jest dobro osoby. Pięknie pisał o tym Jan Paweł II, twierdząc, że człowiek wyraża siebie samego poprzez czyn, a czyn musi być twórczy, autorski. Człowiek nie może być sprowadzony do nic nieznaczącego elementu anonimowej zbiorowości, trybiku w maszynie. Nie wolno sprowadzić go do roli niewolnika w pracy albo, co równie złe, bezosobowych „zasobów ludzkich”. Do tego potrzebne są godne warunki tej pracy i możliwość zawodowego doskonalenia się.
– Prymas twierdził, że gdy z fabryki wychodzi coraz lepszy towar, to robotnik opuszcza ją w coraz gorszej kondycji. Teraz zamiast fabryk są korporacje.
– Kapitalizm, niewidzialna ręka rynku, patrzenie tylko na rachunki i liczby w excelu – to bardzo niebezpieczne. Z drugiej strony Kościół oraz zdrowa etyka winny nieustannie chronić pracownika przed niepohamowaną, destrukcyjną chciwością, zachłannością na pomnażanie dóbr materialnych. Jezus mówi swoim uczniom: Uważajcie, bo wasze życie nie zależy od tych dóbr, nawet gdyby się mnożyły. Człowiekowi wierzącemu w Ewangelię, biorącemu na serio słowa Chrystusa jest łatwiej poruszać się w tych sprawach. Przyjmuje bowiem jako założenie wstępne swojej aktywności przekonanie o istnieniu Bożej Opatrzności, że Bóg troszczy się o jego życie. Wtedy łatwiej zdobyć się na miłość społeczną, na empatię wobec drugiej osoby, nawet za cenę utraty jakiejś chwilowej materialnej korzyści. Człowiek natomiast owładnięty szaleńczą chęcią zysku zmienia się w kogoś w rodzaju Golluma z „Władcy Pierścieni”. Zniewolenie zyskiem uczyniło z niego potwora. Taki potwór występujący w roli szefa, polityka czy samorządowca nie będzie patrzył na godność podwładnych czy klientów. Gollum jest rozbity wewnętrznie, toteż nie ma w nim przejawów człowieczeństwa, nie potrafi kochać.
– W kryzysie gospodarczym szybko się zapomina, że praca odnosi się nie tylko do ekonomii, ale ma przede wszystkim wymiar wartości osobowych, wartości moralnych.
– Zasada pomocniczości jest w tym wypadku bardzo ważna, czyli pomoc tym, którzy nie dają sobie sami rady i dopóki nie dają sobie rady. Bez jakiejkolwiek filozofii wyręczania, infantylizowania człowieka, wytwarzania w nim wyuczonej bezradności albo uległości wobec patologicznych rewindykacji. W czasach kryzysów ekonomicznych w sposób szczególny potrzebna nam jest umiejętność pielęgnowania zasady osobotwórczości, czyli preferowania tego, co daje ludziom silne poczucie sensu życia pomimo konieczności ofiar i poświęceń, co go uszlachetnia i skłania do społecznej dobroczynności. To perła polskiej myśli katolicko-społecznej, spoglądającej na ludzką pracę nie tylko jako konieczność, warunek utrzymania się, ale i wartość wzmacniającą osobę poczuciem własnej wartości i dobroci. Człowiek w tym względzie potrzebuje możliwości korzystania z dóbr, które wypracował. Nic bardziej człowieka nie upokarza i poniewiera, jak pominięcie w zyskach i odmowa docenienia jego wysiłku.
– Do jakiego stopnia pauperyzacja społeczna i bezrobocie niszczą moralność rodziny?
– To niebezpieczeństwo, jakie niosą ze sobą wszelkie kryzysy gospodarcze i bezrobocie. Strona materialna musi służyć człowiekowi. Nie może być na pierwszym miejscu, ale też nie może być pomijana. Warunkiem zabezpieczenia ludzkiej godności jest godziwa płaca, a nie jej odmowa albo też przyzwolenie na tak zwany nieuczciwy łatwy zarobek, o czym mówiliśmy na początku. Pragnący się rozwijać w dobrym kierunku naród nie może oszczędzać na wychowaniu, edukacji, tworzeniu szlachetnych jednostek, wytwarzaniu zalet. I nie może pozwolić sobie na niszczenie dobrych wzorców, szarganie świętości, zgeneralizowane deprecjonowanie Kościoła. Wiara w Boga, szacunek do przykazań, ochrona ludzkiego sumienia, odwołanie się do nadprzyrodzoności – to zasoby, których żaden mądry naród nigdy nie powinien się pozbywać. Bezbożność nie potrafi wytworzyć szczęśliwych społeczności. Gdzie brakuje kapłanów, tam potrzeba psychiatrów. Gdzie ludzie przestają się modlić i nawracać, zaczynają spiskować, donosić i kraść. Społeczeństwo bez Boga operuje śmierdzącym pieniądzem.
Tekst pochodzi z 46. (1765) numeru „Tygodnika Solidarność”.