Kali z Komisji
Brukseli nie podoba się polska Tarcza Antyinflacyjna. Aha. Ta sama Bruksela zaakceptowała tylko w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2022 roku prawie 100 programów pomocy publicznej na kwotę 435 miliardów, z czego dla Niemiec przypadło 226 miliardów, czyli 52%, a na Francję 160 miliardów, a więc prawie 37%. Pozostałe 11% przypada na pozostałe kraje członkowskie UE (skorzystały z tej formy pomocy 24 na 27 państwa Unii). Dla Włoch zostawiono - 3,8%, dla Hiszpanii - 2,1%,dla Polski wreszcie - 1,7%! Jeżeli Berlin bierze ponad połowę tych środków, na które zielone światło zapala Bruksela, a Paryż blisko dwie piąte to - mówiąc językiem giełdowym - w korporacji zwanej Komisją Europejską pakiet kontrolny w postaci niemal 90% ma tandem niemiecko-francuski. Później ta sama Komisja (Korporacja) Europejska atakuje Polskę. Rozumiem, że wsparcie gospodarki dwóch „motorów” integracji unijnej jest „cacy”, a wsparcie gospodarki polskiej – „be”. Jak Kali załatwi sobie dwie krowy - to dobrze, ale jak uboższy sąsiad Kalego zdobędzie choćby jedną - to „be”. Od Sienkiewicza przechodząc do von der Leyen (kłania się zasada Kopernika, że lepszy pieniądz wypiera gorszy): jeżeli Tarcza Inflacyjna polskiego rządu jest kwestionowana przez Brukselę, to trzeba powiedzieć wprost, iż dzieje się to w interesie naszych bliższych i dalszych zachodnich sąsiadów. Komisja Europejska jako zakładnik Niemiec i Francji? Nie: KE jest po prostu instrumentem Berlina i Paryża. Miejmy więc pretensje - mówiąc Kornelem Ujejskim - nie do miecza, a nie do ręki...
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (09.11.2022)