Rosja i Białoruś na pewno przegrają walkę z recesją
W przypadku Białorusi trudno sobie wyobrazić czarniejszy scenariusz niż ten, który nakreślił niedawno państwu Aleksandra Łukaszenki Bank Światowy. W połowie października szefowie instytucji poinformowali, że w jednogłośnym głosowaniu zdecydowali o natychmiastowym nadaniu wszystkim międzynarodowym pożyczkom i kredytom, które otrzymała Białoruś od początku swojego istnienia, statusu „niespłacanych i niespłacalnych”. Co to oznacza? Poza oczywistym niepokojem, który mogą czuć państwa, które inwestowały w pomoc Białorusi, również wykupując państwowe obligacje, to sygnał dla wszystkich rynków, że Mińsk nie będzie dostawał już żadnych pożyczek czy kredytów, a jakiekolwiek państwa czy koncerny inwestujące na tym rynku muszą się liczyć z oczywistymi stratami i brakiem gwarancji na to, że pieniądze kiedykolwiek odzyskają. Od połowy października Białoruś może liczyć wyłącznie na pożyczki z Moskwy. Te zaś oznaczają jeszcze silniejsze uzależnienie od reżimu z Kremla.
W przypadku takiej decyzji, choć jednej z tych dwóch instytucji, zwykle wszyscy inwestorzy wycofują się z rynku. Próba pozostania na nim niemal zawsze oznacza kłopoty i konieczność likwidacji biznesu ze stratami, których odrobienie zajmie przynajmniej kilka lat.
Bank Światowy, decydując się na zmianę statusu białoruskich pożyczek, które tylko w przypadku tej instytucji przekraczają 67,43 mln dolarów, poinformował również, że wstrzymane zostało całe finansowanie ze strony innych międzynarodowych kredytodawców, zaś łączny dług tego państwa wobec tych instytucji wynosi 967 mln dolarów.
Mińsk tłumaczył wprawdzie, że dokonywał spłat swojego zadłużenia w euroobligacjach, ale spłat musiał dokonywać w rublach białoruskich, ponieważ zgodnie z zachodnimi sankcjami ten kraj nie ma możliwości handlowania w walutach obcych, więc transakcje nie doszłyby do skutku.
Rosja odczuje najmocniej
Sytuacja Rosji jest na międzynarodowym rynku o wiele gorsza, choć kraj może długo opierać się kryzysowi ze względu na swoje bogate zasoby naturalne, przede wszystkim paliwa kopalne. Problem w tym, że coraz mniej podmiotów chce z Rosją handlować. Na dobrą sprawę już od ponad pół roku Rosja musi swoje nadwyżki ropy naftowej i gazu wylewać w syberyjskich lasach i spalać tuż przy rafineriach. Spółki energetyczne nie mogą bowiem wstrzymać wydobycia surowców, a już od maja nie mają ich gdzie magazynować. Właściwie obecnie największym – w dłużej perspektywie być może jedynym – kupcem będą Chiny, które i tak dyktują już Moskwie wyśrubowane warunki cenowe na granicy opłacalności m.in. dla Gazpromu.
Rosja również – nie tylko z powodu sankcji nałożonych na ten kraj przez cały świat kultury zachodniej – nie może już liczyć na pożyczki i kredyty z międzynarodowych banków. Moskiewska giełda, która po wybuchu wojny na Ukrainie już raz zawieszała swoje notowania, radzi sobie coraz gorzej, notując właściwie tylko i wyłącznie spółki z kapitałem rosyjskim, których wartość maleje z każdym tygodniem wojny, co widać po kolorze notowań tych spółek w Moskwie. Maklerzy giełdowi z Europy coraz częściej mówią, że tablicę notowań w Moskwie trudno dziś odróżnić od flagi Związku Radzieckiego.
Jednak żaden z globalnych graczy nie żałuje Rosji – w końcu to główny powód zbliżającej się wielkimi krokami recesji.
Ogłoszony niedawno wspólny raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego mówi o zaledwie 3,2 proc. wzroście gospodarczym za obecny rok. Następny ma być jeszcze trudniejszy, bo globalne PKB wzrośnie jedynie o 2,7 proc. Tak niewielki wzrost gospodarczy w skali globalnej oznacza stagnację przechodzącą w kryzys.
– Powodów jest wiele, to m.in. zmiana polityki energetycznej w Europie – mówi Pierre-Olivier Gourinchas, główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego. – Zmiana ta będzie głęboka i trwała. Może ujmę to inaczej… Tegoroczna zima będzie trudna, jednak przyszłoroczna może być dla wszystkich znacznie trudniejsza. Wszystkim, nie tylko Europejczykom, drastycznie wzrosły koszty życia. I one już nie spadną, to nie jest przejściowy szok cenowy, tylko poziom wzrostu wydatków, do którego musimy przywyknąć.
Wielkie umorzenie
Według prognozy Funduszu kryzys potrwa przynajmniej przez najbliższe cztery lata. Jeszcze w 2026 roku globalny wzrost gospodarczy ma być o cztery biliony dolarów mniejszy niż notowany sprzed wojny na Ukrainie.
Pomóc w zwalczaniu go – a przypomnijmy, że na obecny kryzys nakładają się pozostałości z poprzednich lat, czyli pandemia COVID-19 oraz wyjątkowa susza, która przetoczyła się przez świat, wpływając na wzrost cen żywności na początku roku – ma decyzja Funduszu o anulowaniu międzynarodowych długów wobec tej instytucji 27 państwom świata. Ale nie tylko.
– Również wszystkie 76 krajów Międzynarodowego Stowarzyszenia Rozwoju Banku Światowego otrzyma pełne umorzenie długów. Długi wszystkich krajów rozwijających się, sklasyfikowanych jako kraje o średnim lub niskim dochodzie, które borykają się z wysokim poziomem podatności na zadłużenie, zostaną w pełni umorzone. W sumie ten nowy proces będzie miał zastosowanie do 111 państw – informuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Tekst pochodzi z 43. (1762) numeru „Tygodnika Solidarność”.