[Tylko u nas] Dr Rafał Brzeski: Może czas nałożyć Berlinowi kolczatkę?
Organizacja Narodów Zjednoczonych okazała się bezzębna, gdyż agresor, czyli Rosja, jest członkiem Rady Bezpieczeństwa z prawem weta i jest w stanie zablokować każdą rezolucję, którą oceni negatywnie. Unia Europejska jest geograficznie bliska teatru wojennego i mogłaby potężnie wesprzeć Kijów, gdyby nie była impotentna, ponieważ jej administracja w Brukseli jest wykonawczym przedłużeniem ośrodka decyzyjnego mieszczącego się w Berlinie, a Niemcy są powiązane z Rosją pajęczyną więzów gospodarczych, korupcyjnych, agenturalnych oraz wspólną wizją imperialną.
NATO
Pozornie sytuacja wygląda beznadziejnie i wydaje się, że Ukraina, a w ślad za nią Polska oraz państwa bałtyckie skazane są na zniewolenie przez niemiecko-rosyjską spółkę. Istnieje jednak organizacja, w której ani Niemcy, ani Rosja nie mają decydującego głosu – Sojusz Atlantycki. Jego rolą jest obrona państw członkowskich środkami politycznymi i militarnymi, ale w przypadku rosyjskiej agresji na Ukrainę Sojusz jest ograniczony faktem, że Kijów nie jest jego członkiem, zaś szybką ścieżkę przyjęcia Ukrainy do NATO blokują Niemcy. Może jednak warto przezwyciężyć imposybilizm i opierając się na strukturach Sojuszu, zaryzykować drastyczne rozwiązanie, czyli:
- Uznać Rosję za zbrodnicze państwo terrorystyczne ze wszystkimi tego konsekwencjami politycznymi, ekonomicznymi i militarnymi;
- Uznać Republikę Federalną Niemiec za sojusznika aktywnie wspierającego zbrodnicze państwo terrorystyczne, ze wszystkimi tego konsekwencjami politycznymi, ekonomicznymi i militarnymi;
- Zawiesić członkostwo Republiki Federalnej Niemiec w NATO ze wszystkimi konsekwencjami politycznymi i militarnymi w sferze bezpieczeństwa. Wprawdzie w Traktacie Północnoatlantyckim brak konkretnego artykułu określającego warunki zawieszenia członkostwa lub relegacji, ale jednomyślne karne zamrożenie, a nawet usunięcie z NATO jest możliwe, jeśli państwo członkowskie konsekwentnie i rażąco nie przestrzega wartości przyjętych przez Sojusz;
- Obsadzić ponownie zamknięte bazy Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych na terytorium Niemiec. One są zamknięte, a nie zlikwidowane;
- Odtworzyć Brytyjską Armię Renu i obsadzić zamknięte w 2020 roku bazy na terenie byłego brytyjskiego sektora okupacyjnego;
- Wykorzystać istniejące kanały współpracy sojuszniczych służb wywiadowczych oraz kontakty między kooperatywami dziennikarzy śledczych dla zidentyfikowania i ujawnienia powiązań między instytucjami i podmiotami gospodarczymi Niemiec i Rosji;
- Kierując się nadrzędnymi wymogami wspólnego bezpieczeństwa państw NATO i pomijając Komisję Europejską, narzucić Niemcom rygory technologiczne, bankowe, finansowe i gospodarcze, utrzymać nałożone rygory do czasu zerwania przez Niemcy zidentyfikowanych powiązań z Rosją.
Coś trzeba zrobić
Zapewne można dopisać kolejne punkty do tej listy, zapewne można uznać ją za wybryk niepoprawnego germanofoba, nie można jednak dłużej zwlekać, coś trzeba zrobić. Przywódcy NATO mają odruchową tendencję do przeczekiwania, aż rządzący zachowującego się niewłaściwie państwa członkowskiego zostaną w demokratyczny sposób zastąpieni przez ekipę przestrzegającą wartości uznawanych przez Sojusz. Zachowania Kremla sprawiają jednak, że margines czasu kurczy się gwałtownie. Ukraina płaci krwią za każdy dzień zwłoki, zaś Niemcy sabotują każdą inicjatywę szybkiego odparcia rosyjskiej agresji. Przysłowiowe już hełmy, zardzewiałe zestawy rakietowe, zdezelowane haubice, oferty przestarzałych czołgów wyposażonych w działo o kalibrze, do którego nikt, nawet Niemcy, nie mają amunicji itp. Każdy sposób dobry. Równocześnie nie ustają hymny pochwalne na własną cześć za podobno największe dostawy uzbrojenia dla walczącej Ukrainy oraz, co groźniejsze, butne domaganie się dla Niemiec statusu mocarstwa i miejsca w Radzie Bezpieczeństwa z prawem weta w decydowaniu o losach świata. Zdaniem Berlina prawo to jest mu należne w imię „dostosowania” ONZ do „realiów XXI wieku”. Natomiast Europa powinna wreszcie zrozumieć, że „Deutschland über alles” to nie puste hasło, ale cel do szybkiego osiągnięcia.
Imperializm Moskwy i chęć dominacji Berlina to dwie strony karmiące się nawzajem wspólną nienawiścią do narodów, które rozdzielają Niemcy od Rosji. „Żandarm Europy” car Mikołaj I pisał w swym manifeście: „korzcie się narody, albowiem z nami Bóg”. „Żelazny kanclerz” Otto von Bismarck głosił: „nowe prawo to prawo mocniejszego”. Jeśli nie chcemy mieć dywersanta w obozie wspierającym walczącą Ukrainę, to nadszedł czas nałożyć Berlinowi kolczatkę. Może być dyplomatycznie miękka, byle była skuteczna.