Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Śrubka, sprężynka i szalik z jedwabiu

I może właśnie dlatego, przez te płaszcze i szaliki, oni staja się tacy nieokreśleni, niedotykalni. Zamieniają się w plazmę. A nam się każe na nich patrzeć, słuchać ich słów, a przede wszystkim akceptować, jako stały element tego naszego życia. Niekiedy nawet, przy odpowiednim podmuchu wiatru, któryś z nich doczeka miana autorytetu, mędrca, głosu pokolenia. I wtedy dopiero robi się zamieszanie.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Śrubka, sprężynka i szalik z jedwabiu
/ screen YouTube
      Nie wiem, czy Państwo zauważyli, ale ostatnie tygodnie przyniosły nam coś, co ja nazywam patriotycznym wzmożeniem, a co, jak każde wzmożenie, ma swoje źródło przede wszystkim w przekazie popkulturowym. Jako że mam swoje lata i naprawdę wiele widziałem, wobec tego rodzaju prowokacji – bo są to jak najbardziej prowokacje – pozostaję doskonale obojętny. Niestety, tak jak to zwykle bywa, moja obojętność jest w najlepszym wypadku traktowana jako gapstwo, a jeszcze częściej niestety, jako małostkowość, a wszyscy wokół z coraz większym zapamiętaniem, trzymając się za ręce, kręcą triumfalne kółka. Bogu dzięki, że mamy wciąż jeszcze Jarosława Kaczyńskiego, który – daję słowo, jeszcze jakimś niepojętym cudem – potrafi przyjść, walnąć pięścią w stół i rozpędzić tę kolonie pająków na cztery wiatry. Bardzo proszę poczytać sobie mój stary tekst, jeszcze z roku 2008, kiedy starałem się pokazać, jak bardzo powinniśmy być czujni. I niech nikomu się nie wydaje, że to wszystko jest już historią.
 
      Czas podsumowań nie chce minąć. Dziwne. Celebrowanie końca roku i początku roku nowego na takim poziomie emocji śmierdzi na odległość najgorszym pogaństwem, a my – jakby nam kompletnie odbiło. Nawet Toyahówna z młodym Toyahem postanowili pojechać jutro do Krakowa, żeby postać sobie przez całą noc na mrozie, posłuchać jak grają zespoły, a w międzyczasie wrzasnąć, że oto zmieniła się data. Ja rozumiem, ktoś taki stary jak ja może przynajmniej się cieszyć, że udało mu się pociągnąć jeszcze rok. Ale dzieci? Co za satysfakcja? Ale jest jak jest, więc niech im będzie. Byle tylko trafili jakiś osobowy do Katowic, co się wydaje mało prawdopodobne. Od czasu jak otworzyli tę niby autostradę między Katowicami a Krakowem, jak nie masz samochodu, możesz najwyżej poczekać, aż będzie coś jechało ze Szczecina do Przemyśla, albo z powrotem.
      My zostajemy w domu. Będziemy jeść bigos, wypijemy resztę jesiennych nalewek, pani Toyahowa będzie czytała kolejne wspomnienia o polskich Żydach, a ja pewnie będę się zastanawiał, jak bardzo trzeba zgłupieć, żeby ten fakt został uznany i poświadczony oficjalnie. Od razu mam przy tym wiadomość dla przedstawicieli tzw. rozsądnej części społeczeństwa, która przychodzi tu wciąż, na ten mój blog, żeby się poczuć lepiej, że nie chodzi mi o to, co im się wydaje. Więc proszę się wstrzymać z żartami, bo i tak będą niecelne.
      Zresztą żeby pić nalewki (albo co tam jest pod ręką), czytać o Żydach i dumać nad sytuacją w jaką wpędziły nas te dziwne czasy, wcale nie trzeba czekać do tej pojutrzejszej nocy. Toyahowa i dziś jest obstawiona tymi książkami, a ja i tak, jak widzicie, oczywiście coś wytropiłem i już nie mogę spokojnie się zająć oglądaniem TVN24, dopóki nie wywalę całej mojej goryczy na ten monitor. Poszło tym razem o dwie rzeczy. W Rzepie ukazał się cytat z Andrzeja Wajdy. Jedno zdanie. Ale za to jakie! Pan Artysta, zapytany przez Newsweek o przyczyny upadku komuny, odpowiedział co następuje: „Ten ustrój upadł także dlatego, ze ja robiłem filmy, a Wałęsa i ludzie przyszłej ‘Solidarności’ je oglądali”. To jedno. Parę stron dalej dwie rzepowe panie redaktorki gawędzą sobie o wszystkim z Arturem Zawiszą.
       Tu musi nastąpić dłuższa dygresja. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, skąd nagle pomysł, żeby o cokolwiek pytać akurat Zawiszę, to wyjaśnienie pada zaraz na początku. Okazuje się, że środowisko pana Artura dokonało skutecznego przejęcia władzy w publicznej telewizji i w publicznym radio, więc tym samym pan Artur znalazł się ponownie w kręgu o popularnej nazwie establishment. A tu, jak wiadomo, żartów nie ma. Jest szansa, że przy najbliższej okazji, jak Artur Zawisza pojawi się na ciasteczkach u Rymanowskiego to nie będzie wyłącznie stroił min, ale nawet zabierze głos, a poseł Wenderlich raczy na niego spojrzeć przychylnym wzrokiem. W końcu władza to władza.
      Więc tu, w tym pięknym wywiadzie – który z pewnością Zawisza już od rana ma wywieszony w antyramie nad swoim biurkiem – panie wywiadowczynie pytają rzeczonego Zawiszę, jak on ocenia fakt, że pobożni ludzie dokonali inwazji na TVP, odpowiada, że jest dobrze, bo jeden z nich jest „doborowym wydawcą”, a drugi „cenionym intelektualistą i pełnokrwistym publicystą”. Ale to by może nie było aż tak ważne (w końcu doborowych wydawców i pełnokrwistych publicystów, nie wspominając już o cenionych intelektualistach, my ludzie starsi poznaliśmy już zbyt wielu), gdyby nie to, że „nominacja redaktora naczelnego szanowanego periodyku [‘świetnie rozpoznawalnego w świecie kultury chrześcijańskiej’] na dyrektora najbardziej intelektualnej anteny radia to znak zmian na lepsze w mediach publicznych”. Więc wreszcie idzie ku lepszemu. Po 18 latach bezbożnych, głupich i nieprofesjonalnie zarządzanych mediów, nastała jutrzenka „ładu” prawdziwie „narodowego”. I oto zwiastun tego ładu przemawia na łamach Rzeczpospolitej.
      Ale to była, jak zapowiedziałem, jedynie bardzo rozbudowana dygresja. Tu również – podobnie jak w wypadku Pana Artysty – chodziło mi o jedną, i tylko jedną, myśl. Otóż, skoro już Artur Zawisza – dzięki niezwykle wyrafinowanej zagrywce bohatera moich zimowych dni, Piotra Farfała – powstał jak Feniks z popiołów politycznego niebytu, Rzeczpospolita, w konkluzji wywiadu, zwraca się do niego z pytaniem dziś już podstawowym: „A chce pan wrócić do Sejmu?”
      Oto odpowiedź:
      „SKUPIAM SIĘ NA WIELOPŁASZCZYZNOWEJ DZIAŁALNOŚCI BIZNESOWEJ. ZDARZA SIĘ, ŻE OJCZYZNA WOŁA, ALE MUSIAŁABY BARDZO GŁOŚNO KRZYCZEĆ”.
      Od momentu, gdy po raz pierwszy zapoznałem się z tą bufonadą Andrzeja Wajdy z Newsweeka i tym czymś – nie umiem znaleźć odpowiedniego słowa; może ktoś mi pomoże – w wykonaniu Artura Zawiszy, minęło parę dobrych godzin. Ale teraz, zacytowałem te słowa, dałem je w kursywie, pogrubiłem, wyodrębniłem do osobnego akapitu, i gdybym mógł jeszcze coś z nimi zrobić, to pewnie by zrobił, ale nie przychodzi mi nic do głowy. Więc siedzę i gapię się w monitor i… pustka. Chyba sobie zrobię przerwę.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       No i już jestem. I myślę sobie, że może i ja jakoś spróbuję podsumować ten rok. A może – żeby się nie tak do końca angażować w ten pogański obyczaj – nie koniecznie nawet rok. Może w ogóle podsumować coś bardziej rozlazłego w czasie. Pisałem tu kiedyś o plazmie. Plazmie, czyli czymś czego ani nie sposób dotknąć, ani opisać, ani nawet pewnie umiejscowić. A co jest, bo się ją czuje od momentu jak człowiek otworzy rano oczy, aż po tę chwilę, kiedy zacznie czuć nadejście snu. Oto zdarzyło mi się dziś ujrzeć to coś w dwóch kompletnie różnych, wręcz biegunowych miejscach. Z jednej strony mamy Andrzeja Wajdę, kiedyś reżysera – zdolnego bardzo reżysera, autora jednego, dwóch, czy nawet trzech wybitnych filmów – a z drugiej Artura Zawiszę, polityka – dziś, jak sam się przedstawia, „wielopłaszczyznowego” biznesmena. Dwoje ludzi, tak z pozoru całkowicie politycznie i kulturowo i ideowo innych, a w rzeczywistości dokładnie identycznych. Ludzi, którzy po prostu, w pewnym momencie, nie wytrzymali tego, zwykłego przecież w naszym życiu, napięcia i zwariowali.
      Ale nie zwariowali tak, jak to się przydarzyło wielu innym osobom, których los, czy nawet talent, rzucił w światła reflektorów. Nie spotkał ich los tych pierwszych bohaterów Solidarności, których i ja spotykam niekiedy na ulicy mojego miasta i wiem, że z każdym dniem jest z nimi coraz gorzej, bo tak jakoś to życie okazało się dla nich okrutne. Nie. Oni są wciąż na widoku, wciąż jeszcze noszą porządne garnitury i porządne szaliki do bardzo porządnych płaszczy. Ale są faktycznie w tym samym miejscu, gdzie tamci, i podobnie jak tamci snują się po okolicy i coś plotą o Ojczyźnie, która już raz ich wezwała i być może wezwie ich znów, z tym zastrzeżeniem, że oni akurat są bardzo zajęci. Jak ten Piotrek ze Ścianki. Tyle że on się błąkał po ulicach i klatkach schodowych, a oni po redakcjach poważnych dzienników i tygodników.
      I może właśnie dlatego, przez te płaszcze i szaliki, oni staja się tacy nieokreśleni, niedotykalni. Zamieniają się w plazmę. A nam się każe na nich patrzeć, słuchać ich słów, a przede wszystkim akceptować, jako stały element tego naszego życia. Niekiedy nawet, przy odpowiednim podmuchu wiatru, któryś z nich doczeka miana autorytetu, mędrca, głosu pokolenia. I wtedy dopiero robi się zamieszanie. Do siego roku!
 
Przypominam, że moje książki, w tym najnowsze, z listami od Zyty Gilowskiej, są do nabycia wyłącznie w księgarni na stronie www.coryllus.pl
 

 

POLECANE
W Norwegii dla mordercy śpiewają kolorowe ptaki tylko u nas
W Norwegii dla mordercy śpiewają kolorowe ptaki

To, co dzieje się w Norwegii w sprawie Andersa Breivika - masowego mordercy, który przed 13 laty pozbawił życia siedemdziesięciu siedmiu niewinnych ludzi i zranił trzystu dziewiętnastu, powinno wykluczyć Norwegię z grona cywilizowanych krajów.

Zawieszenie broni w Libanie. Biden i Macron mają ogłosić je w ciągu 36 godzin z ostatniej chwili
Zawieszenie broni w Libanie. Biden i Macron mają ogłosić je w ciągu 36 godzin

Jak podaje agencja Reutera, prezydenci USA i Francji Joe Biden i Emmanuel Macron mają w przeciągu 36 godzin ogłosić zawieszenie broni w wojnie, którą Izrael toczy przeciwko Hezbollahowi w Libanie.

MSZ Francji o decyzji MTK ws. Netanjahu: Respektujemy prawo międzynarodowe polityka
MSZ Francji o decyzji MTK ws. Netanjahu: Respektujemy prawo międzynarodowe

Rzecznik francuskiego MSZ Christophe Lemoine, komentując w poniedziałek nakaz aresztowania premiera Izraela Benjamina Netanjahu wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny, oznajmił, że Francja respektuje prawo międzynarodowe.

Nawrocki kandydatem na prezydenta. Błaszczak: Nigdy nie był w partii polityka
Nawrocki kandydatem na prezydenta. Błaszczak: Nigdy nie był w partii

W poniedziałek gościem Przemysława Szubartowicza w programie "Punkt Widzenia" w Polsacie News był Mariusz Błaszczak. Przewodniczący klubu parlamentarnego PiS został zapytany o kwestię bezpartyjności Karola Nawrockiego.

Biały Dom: Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie z ostatniej chwili
Biały Dom: Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie

Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie, ale robimy wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo naszym żołnierzom w Europie - powiedział w poniedziałek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. W sposób zawoalowany przyznał, że USA zezwoliły Ukrainie na używanie ATACMS wewnątrz Rosji.

Niemcy przygotowują się na ewentualny atak. Berlin wzoruje się na Polsce z ostatniej chwili
Niemcy przygotowują się na ewentualny atak. Berlin wzoruje się na Polsce

Niemiecka gazeta „Bild” poinformowała, że Berlin jest zaniepokojony ewentualnym atakiem Rosji na NATO. W tym celu niemieckie władze mają opracowywać plan budowy bunkrów.

KE egzekwuje prawo unijne. Platforma społecznościowa dla liberałów ma kłopoty z ostatniej chwili
KE egzekwuje prawo unijne. Platforma społecznościowa dla liberałów ma kłopoty

Rzecznik Komisji Europejskiej Thomas Regnier powiedział dziennikarzom w poniedziałek podczas briefingu w Brukseli, że platforma Bluesky narusza unijne przepisy dotyczące m.in. nakazu ujawniania informacji o liczbie użytkowników.

Protesty rolników w Europie. Ardanowski: los rolnictwa europejskiego leży w polskich rękach tylko u nas
Protesty rolników w Europie. Ardanowski: los rolnictwa europejskiego leży w polskich rękach

- Protesty rolnicze moim zdaniem będą się rozszerzały i będą miały coraz większy wpływ na rządy, jeżeli już nie na Komisję Europejską, to na rządy krajów członkowskich, żeby ratowały rolnictwo europejskie - mówi Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z Moniką Rutke.

Serbia dalej od członkostwa w UE. Porażka dyplomatyczna Węgier polityka
Serbia dalej od członkostwa w UE. Porażka dyplomatyczna Węgier

Węgry zamierzały zorganizować unijną konferencję międzyrządową. Budapeszt liczył na otwarcie przez Serbię kolejnych rozdziałów negocjacyjnych z Unią Europejską. 

Polscy uczniowie niepokonani w Zawodach Matematycznych Państw Bałtyckich pilne
Polscy uczniowie niepokonani w Zawodach Matematycznych Państw Bałtyckich

Od 14 do 18 listopada w Tartu (Estonia) odbywały się XXXV Zawody Matematyczne Państw Bałtyckich (Baltic Way). Polska reprezentacja zajęła w nich pierwsze miejsce, pozostawiając konkurentów w tyle.

REKLAMA

Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Śrubka, sprężynka i szalik z jedwabiu

I może właśnie dlatego, przez te płaszcze i szaliki, oni staja się tacy nieokreśleni, niedotykalni. Zamieniają się w plazmę. A nam się każe na nich patrzeć, słuchać ich słów, a przede wszystkim akceptować, jako stały element tego naszego życia. Niekiedy nawet, przy odpowiednim podmuchu wiatru, któryś z nich doczeka miana autorytetu, mędrca, głosu pokolenia. I wtedy dopiero robi się zamieszanie.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Śrubka, sprężynka i szalik z jedwabiu
/ screen YouTube
      Nie wiem, czy Państwo zauważyli, ale ostatnie tygodnie przyniosły nam coś, co ja nazywam patriotycznym wzmożeniem, a co, jak każde wzmożenie, ma swoje źródło przede wszystkim w przekazie popkulturowym. Jako że mam swoje lata i naprawdę wiele widziałem, wobec tego rodzaju prowokacji – bo są to jak najbardziej prowokacje – pozostaję doskonale obojętny. Niestety, tak jak to zwykle bywa, moja obojętność jest w najlepszym wypadku traktowana jako gapstwo, a jeszcze częściej niestety, jako małostkowość, a wszyscy wokół z coraz większym zapamiętaniem, trzymając się za ręce, kręcą triumfalne kółka. Bogu dzięki, że mamy wciąż jeszcze Jarosława Kaczyńskiego, który – daję słowo, jeszcze jakimś niepojętym cudem – potrafi przyjść, walnąć pięścią w stół i rozpędzić tę kolonie pająków na cztery wiatry. Bardzo proszę poczytać sobie mój stary tekst, jeszcze z roku 2008, kiedy starałem się pokazać, jak bardzo powinniśmy być czujni. I niech nikomu się nie wydaje, że to wszystko jest już historią.
 
      Czas podsumowań nie chce minąć. Dziwne. Celebrowanie końca roku i początku roku nowego na takim poziomie emocji śmierdzi na odległość najgorszym pogaństwem, a my – jakby nam kompletnie odbiło. Nawet Toyahówna z młodym Toyahem postanowili pojechać jutro do Krakowa, żeby postać sobie przez całą noc na mrozie, posłuchać jak grają zespoły, a w międzyczasie wrzasnąć, że oto zmieniła się data. Ja rozumiem, ktoś taki stary jak ja może przynajmniej się cieszyć, że udało mu się pociągnąć jeszcze rok. Ale dzieci? Co za satysfakcja? Ale jest jak jest, więc niech im będzie. Byle tylko trafili jakiś osobowy do Katowic, co się wydaje mało prawdopodobne. Od czasu jak otworzyli tę niby autostradę między Katowicami a Krakowem, jak nie masz samochodu, możesz najwyżej poczekać, aż będzie coś jechało ze Szczecina do Przemyśla, albo z powrotem.
      My zostajemy w domu. Będziemy jeść bigos, wypijemy resztę jesiennych nalewek, pani Toyahowa będzie czytała kolejne wspomnienia o polskich Żydach, a ja pewnie będę się zastanawiał, jak bardzo trzeba zgłupieć, żeby ten fakt został uznany i poświadczony oficjalnie. Od razu mam przy tym wiadomość dla przedstawicieli tzw. rozsądnej części społeczeństwa, która przychodzi tu wciąż, na ten mój blog, żeby się poczuć lepiej, że nie chodzi mi o to, co im się wydaje. Więc proszę się wstrzymać z żartami, bo i tak będą niecelne.
      Zresztą żeby pić nalewki (albo co tam jest pod ręką), czytać o Żydach i dumać nad sytuacją w jaką wpędziły nas te dziwne czasy, wcale nie trzeba czekać do tej pojutrzejszej nocy. Toyahowa i dziś jest obstawiona tymi książkami, a ja i tak, jak widzicie, oczywiście coś wytropiłem i już nie mogę spokojnie się zająć oglądaniem TVN24, dopóki nie wywalę całej mojej goryczy na ten monitor. Poszło tym razem o dwie rzeczy. W Rzepie ukazał się cytat z Andrzeja Wajdy. Jedno zdanie. Ale za to jakie! Pan Artysta, zapytany przez Newsweek o przyczyny upadku komuny, odpowiedział co następuje: „Ten ustrój upadł także dlatego, ze ja robiłem filmy, a Wałęsa i ludzie przyszłej ‘Solidarności’ je oglądali”. To jedno. Parę stron dalej dwie rzepowe panie redaktorki gawędzą sobie o wszystkim z Arturem Zawiszą.
       Tu musi nastąpić dłuższa dygresja. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, skąd nagle pomysł, żeby o cokolwiek pytać akurat Zawiszę, to wyjaśnienie pada zaraz na początku. Okazuje się, że środowisko pana Artura dokonało skutecznego przejęcia władzy w publicznej telewizji i w publicznym radio, więc tym samym pan Artur znalazł się ponownie w kręgu o popularnej nazwie establishment. A tu, jak wiadomo, żartów nie ma. Jest szansa, że przy najbliższej okazji, jak Artur Zawisza pojawi się na ciasteczkach u Rymanowskiego to nie będzie wyłącznie stroił min, ale nawet zabierze głos, a poseł Wenderlich raczy na niego spojrzeć przychylnym wzrokiem. W końcu władza to władza.
      Więc tu, w tym pięknym wywiadzie – który z pewnością Zawisza już od rana ma wywieszony w antyramie nad swoim biurkiem – panie wywiadowczynie pytają rzeczonego Zawiszę, jak on ocenia fakt, że pobożni ludzie dokonali inwazji na TVP, odpowiada, że jest dobrze, bo jeden z nich jest „doborowym wydawcą”, a drugi „cenionym intelektualistą i pełnokrwistym publicystą”. Ale to by może nie było aż tak ważne (w końcu doborowych wydawców i pełnokrwistych publicystów, nie wspominając już o cenionych intelektualistach, my ludzie starsi poznaliśmy już zbyt wielu), gdyby nie to, że „nominacja redaktora naczelnego szanowanego periodyku [‘świetnie rozpoznawalnego w świecie kultury chrześcijańskiej’] na dyrektora najbardziej intelektualnej anteny radia to znak zmian na lepsze w mediach publicznych”. Więc wreszcie idzie ku lepszemu. Po 18 latach bezbożnych, głupich i nieprofesjonalnie zarządzanych mediów, nastała jutrzenka „ładu” prawdziwie „narodowego”. I oto zwiastun tego ładu przemawia na łamach Rzeczpospolitej.
      Ale to była, jak zapowiedziałem, jedynie bardzo rozbudowana dygresja. Tu również – podobnie jak w wypadku Pana Artysty – chodziło mi o jedną, i tylko jedną, myśl. Otóż, skoro już Artur Zawisza – dzięki niezwykle wyrafinowanej zagrywce bohatera moich zimowych dni, Piotra Farfała – powstał jak Feniks z popiołów politycznego niebytu, Rzeczpospolita, w konkluzji wywiadu, zwraca się do niego z pytaniem dziś już podstawowym: „A chce pan wrócić do Sejmu?”
      Oto odpowiedź:
      „SKUPIAM SIĘ NA WIELOPŁASZCZYZNOWEJ DZIAŁALNOŚCI BIZNESOWEJ. ZDARZA SIĘ, ŻE OJCZYZNA WOŁA, ALE MUSIAŁABY BARDZO GŁOŚNO KRZYCZEĆ”.
      Od momentu, gdy po raz pierwszy zapoznałem się z tą bufonadą Andrzeja Wajdy z Newsweeka i tym czymś – nie umiem znaleźć odpowiedniego słowa; może ktoś mi pomoże – w wykonaniu Artura Zawiszy, minęło parę dobrych godzin. Ale teraz, zacytowałem te słowa, dałem je w kursywie, pogrubiłem, wyodrębniłem do osobnego akapitu, i gdybym mógł jeszcze coś z nimi zrobić, to pewnie by zrobił, ale nie przychodzi mi nic do głowy. Więc siedzę i gapię się w monitor i… pustka. Chyba sobie zrobię przerwę.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
       No i już jestem. I myślę sobie, że może i ja jakoś spróbuję podsumować ten rok. A może – żeby się nie tak do końca angażować w ten pogański obyczaj – nie koniecznie nawet rok. Może w ogóle podsumować coś bardziej rozlazłego w czasie. Pisałem tu kiedyś o plazmie. Plazmie, czyli czymś czego ani nie sposób dotknąć, ani opisać, ani nawet pewnie umiejscowić. A co jest, bo się ją czuje od momentu jak człowiek otworzy rano oczy, aż po tę chwilę, kiedy zacznie czuć nadejście snu. Oto zdarzyło mi się dziś ujrzeć to coś w dwóch kompletnie różnych, wręcz biegunowych miejscach. Z jednej strony mamy Andrzeja Wajdę, kiedyś reżysera – zdolnego bardzo reżysera, autora jednego, dwóch, czy nawet trzech wybitnych filmów – a z drugiej Artura Zawiszę, polityka – dziś, jak sam się przedstawia, „wielopłaszczyznowego” biznesmena. Dwoje ludzi, tak z pozoru całkowicie politycznie i kulturowo i ideowo innych, a w rzeczywistości dokładnie identycznych. Ludzi, którzy po prostu, w pewnym momencie, nie wytrzymali tego, zwykłego przecież w naszym życiu, napięcia i zwariowali.
      Ale nie zwariowali tak, jak to się przydarzyło wielu innym osobom, których los, czy nawet talent, rzucił w światła reflektorów. Nie spotkał ich los tych pierwszych bohaterów Solidarności, których i ja spotykam niekiedy na ulicy mojego miasta i wiem, że z każdym dniem jest z nimi coraz gorzej, bo tak jakoś to życie okazało się dla nich okrutne. Nie. Oni są wciąż na widoku, wciąż jeszcze noszą porządne garnitury i porządne szaliki do bardzo porządnych płaszczy. Ale są faktycznie w tym samym miejscu, gdzie tamci, i podobnie jak tamci snują się po okolicy i coś plotą o Ojczyźnie, która już raz ich wezwała i być może wezwie ich znów, z tym zastrzeżeniem, że oni akurat są bardzo zajęci. Jak ten Piotrek ze Ścianki. Tyle że on się błąkał po ulicach i klatkach schodowych, a oni po redakcjach poważnych dzienników i tygodników.
      I może właśnie dlatego, przez te płaszcze i szaliki, oni staja się tacy nieokreśleni, niedotykalni. Zamieniają się w plazmę. A nam się każe na nich patrzeć, słuchać ich słów, a przede wszystkim akceptować, jako stały element tego naszego życia. Niekiedy nawet, przy odpowiednim podmuchu wiatru, któryś z nich doczeka miana autorytetu, mędrca, głosu pokolenia. I wtedy dopiero robi się zamieszanie. Do siego roku!
 
Przypominam, że moje książki, w tym najnowsze, z listami od Zyty Gilowskiej, są do nabycia wyłącznie w księgarni na stronie www.coryllus.pl
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe