Zwolnienia w policji po tragicznej śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie
Młody mężczyzna został położony na ziemię, skuty kajdankami, a w chwili stawiania oporu, policjanci razili go paralizatorem. Po całym widowisku na wrocławskim rynku, które zgromadziło niemałe zbiorowisko gapiów, odjechali radiowozem w stronę komisariatu. Całe wydarzenie zostało nagrane przez kamery miejskie i dwóch świadków zdarzenia, którzy później trafiają na policję bez podania powodu zatrzymania.
Na komisariacie Igor Stachowiak jest dwukrotnie badany alkomatem. Każde z badań wykazuje brak zawartości alkoholu w organizmie zatrzymanego. Po drugim badaniu mężczyzna zostaje zaprowadzony do toalety, wciąż mając zapięte na nadgarstkach kajdanki. Trwa przesłuchanie w czasie, którego jeden z policjantów razi Stachowiaka kilkukrotnie prądem. Skąd to wiadomo? W urządzenie tasera wbudowana jest kamera. Włącza się przy każdym użyciu urządzenia. Mężczyzna umiera, a jako powód zgonu policja podaje działanie środków psychoaktywnych. Następnie próbowano zatuszować użycie paralizatora. Pytani o niego funkcjonariusze zastrzegali, iż Stachowiak był nim rażony tylko na rynku w czasie zatrzymania.
Sprawę śmierci 25- latka od roku bada poznańska Prokuratura Okręgowa. Jak do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów. W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał w poniedziałek komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Dzień wcześniej rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka poinformował o trwającej procedurze zwolnienia policjanta, który raził paralizatorem Igora Stachowiaka.
Aleksandra Żarkiewicz