Wiktor Bater jako pierwszy podał informację o katastrofie. "Usłyszałem: Wiktor, nie ma co zbierać"

- O 8:45 zadzwonił do mnie jeden z dyplomatów z polskiego MSZ, który był w delegacji oczekującej na naszą delegację na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Powiedział tylko: "Wiktor, jeżeli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz. Samolot miał jakąś awarię, coś się stało, ale o nic mnie nie pytaj. Oddzwonię". Rozłączył się. - wspomina reporter Wiktor Bater, który jako pierwszy poinformował świat o tym, że doszło do katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.
zrzut ekranu Wiktor Bater jako pierwszy podał informację o katastrofie. "Usłyszałem: Wiktor, nie ma co zbierać"
zrzut ekranu / Youtube.com

Dziennikarz Polsat News wspomina, że 10 kwietnia 2010 roku był zwykłym dniem i nic nie zapowiadało tragedii.

- Trzy dni wcześniej był wizyta premiera Donalda Tuska, która przebiegła bez żadnych problemów. 10 kwietnia czekaliśmy na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Od rana byłem z operatorem na cmentarzu w Katyniu, gdzie miał się pojawić Lech Kaczyński. Staliśmy w kolejce po herbatę, którą rozdawali harcerze. Trwały przygotowania do rozpoczęcia uroczystości i powitania prezydenta. Wszyscy na niego czekali. O 8:45 zadzwonił do mnie jeden z dyplomatów z polskiego MSZ, który był w delegacji oczekującej na naszą delegację na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Powiedział tylko: "Wiktor, jeżeli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz. Samolot miał jakąś awarię, coś się stało, ale o nic mnie nie pytaj. Oddzwonię". Rozłączył się.



Bater pomyślał wtedy, że doszło do jakiejś awarii na Okęciu, ale przeraził go poważny ton głosu przyjaciela. Nikt jeszcze nic nie wiedział wtedy.

- Podszedłem do pani konsul z ambasady w Moskwie. Była zszokowana moimi informacjami. Poleciła, bym zadzwonił do jednego z dyplomatów, którzy są w Smoleńsku na lotnisku. Zrobiłem to przy niej. Gdy odebrał, usłyszałem tylko krzyki, przekleństwa. Ten mężczyzna biegł i krzyczał: nie dzwoń do mnie! Wtedy byłem już pewien, że stało się coś nieodwracalnego. Tak wytrawny dyplomata nie zachowywałby się w ten sposób, gdyby chodziło o zwykłą awarię. W tym czasie moja koleżanka rozmawiała z funkcjonariuszami BOR. Nagle jeden z nich odebrał telefon, odsunął ja na bok. Wszyscy oficerowie się zebrali i pobiegli do samochodu. Jeden z nich pokazał dziennikarce Reutersa kciuk skierowany w dół.

- wspomina dziennikarz Polsat News.
Opisuje, ze natychmiast ruszyli na lotnisko. wtedy zadzwonił przyjaciel:

- Powiedział jedno zdanie: "Wiktor, nie ma co zbierać. Samolot się rozbił". Prowadziłem samochód i nie mogłem z nim rozmawiać, przekazałem telefon koleżance. Dyplomata powiedział jej, że samolot jest kompletnie roztrzaskany, wokół są porozwalane szczątki. Chwilę później z taką relacją na żywo wszedłem na antenę telewizji. (...) Podałem to jako pierwszy.


- opisuje.
 

- Podjechaliśmy do bramy lotniska. To obiekt wojskowy i nie można wjechać bez zezwolenia. Akurat od strony pasa startowego nadjeżdżał sznur karetek pogotowia. Poczekaliśmy aż wyjadą i szybko przejechałem przez otwarty szlaban. Mój operator wtedy powiedział: "Jadą bez sygnałów, to oznacza, że nie ma akcji ratunkowej, że wszyscy zginęli".

- mówi i wspomina, że zapamiętał ogromną mgłę, która wtedy panowała.

- Była taka mgła, że nie widziałem pasa startowego, który był kilkadziesiąt metrów od nas. Tam był totalny chaos. Biegający w panice, amoku polscy dyplomaci i funkcjonariusze rosyjskiej służby bezpieczeństwa. Rosjanie z ogromną agresją zaczęli przeganiać nas z lotniska. Jeden z naszych konsuli poprosił, bym nie zaogniał sytuacji, żebyśmy odjechali, bo nie wiadomo, co się będzie działo, mogą nas aresztować. Wtedy podeszło dwóch funkcjonariuszy FSB. Kazali natychmiast odjechać. Jeden z nich poprosił mnie o papierosa. Poczęstowałem go, emocje trochę opadły i przyznał, że doszło do katastrofy. Wyjaśnił mi też, jak objechać lotnisko i dojechać tam, gdzie rozbił się samolot.

 

Batorowi udało sie dojechać bardzo blisko wraku. Widział tylko zczątku samolotu i unoszący się nad nimi dym. Jak opowiada - ognia nie było.

Dziennikarz opowiada też, jak po kilku godzinach zjawił się jarosław Kaczyński, który był w fatalnym stanie.

- Widać było, że prezes Kaczyński jest w fatalnym stanie i najprawdopodobniej na silnych lekach, co w tej sytuacji było naturalne. Po tym jak zidentyfikował ciało brata, przyszedł do pobliskiego hotelu na herbatę. Poproszono nas, żebyśmy nie zadawali żadnych pytań i by nie robić zbliżeń twarzy Jarosława Kaczyńskiego. Wszyscy dziennikarze posłuchali.

- relacjonuje tamte wydarzenia.


/ Źródło: wp.pl

#REKLAMA_POZIOMA#


 

POLECANE
Jest decyzja prokuratury ws. Zbigniewa Ziobry i Edwarda Siarki Wiadomości
Jest decyzja prokuratury ws. Zbigniewa Ziobry i Edwarda Siarki

Jak informuje RMF FM, prokuratura podjęła decyzję, że nie będzie rozpatrywać sprawy posła Zbigniewa Ziobry i Edwarda Siarki.

Prezydent Andrzej Duda powołał niemal 100 nowych sędziów Wiadomości
Prezydent Andrzej Duda powołał niemal 100 nowych sędziów

We wtorek prezydent Andrzej Duda powołał niemal 100 nowych sędziów oraz asesora sądowego. Nowi sędziowie i asesor złożyli wobec prezydenta RP ślubowanie.

Bruksela: KE zaproponowała zakaz importu gazu z Rosji ze skutkiem natychmiastowym z ostatniej chwili
Bruksela: KE zaproponowała zakaz importu gazu z Rosji ze skutkiem natychmiastowym

Komisja Europejska przedstawiła we wtorek projekt rozporządzenia, na mocy którego 1 stycznia 2026 r. wejdzie w życie ze skutkiem natychmiastowym zakaz importu do UE rosyjskiego gazu, także LNG. Wyjątkiem od zakazu objęci mają być sygnatariusze umów długoterminowych oraz kraje otoczone lądem.

Berlin w ogniu. Lewicowi ekstremiści przyznali się do podpaleń z ostatniej chwili
Berlin w ogniu. Lewicowi ekstremiści przyznali się do podpaleń

Berlin stał się w ostatnich dniach sceną serii brutalnych ataków wymierzonych w globalne korporacje. Anonimowa grupa lewicowych ekstremistów podpaliła niemal 40 samochodów należących do Amazon i Deutsche Telekom. Sprawcy tłumaczą swoje działania "antymilitarystycznym sprzeciwem" wobec domniemanej współpracy firm z izraelskimi służbami.

Ekshumacje ofiar Rzezi Wołyńskiej w Ugłach. Dlaczego nie rozpoczęto prac? Wiadomości
Ekshumacje ofiar Rzezi Wołyńskiej w Ugłach. "Dlaczego nie rozpoczęto prac?"

Jak podaje portal Wirtualna Polska, pomimo uzyskania zgody ze strony Ukrainy na ekshumacje ofiar Rzezi Wołyńskiej w Ugłach, prace nie zostały rozpoczęte.

Zbigniew Ziobro: Dziś Karol Nawrocki to dla Niemiec wróg numer jeden Wiadomości
Zbigniew Ziobro: Dziś Karol Nawrocki to dla Niemiec wróg numer jeden

''Dziś Karol Nawrocki to dla Niemiec wróg numer jeden'' – stwierdził poseł Zbigniew Ziobro. Przypomniał też o roli polskiego przywódcy ws. ustanawiania traktatów unijnych.

Wielki dziki kot. Trwają poszukiwania groźnego zwierzęcia [WIDEO] z ostatniej chwili
"Wielki dziki kot". Trwają poszukiwania groźnego zwierzęcia [WIDEO]

Trwają poszukiwania wielkiego dzikiego kota, którego widziano nieopodal Lipska. Prawdopodobnie chodzi o pumę, choć pewności nie ma. Władze apelują, by zachować ostrożność.

Ukraińcy nie chcą zostawać w Polsce. Przeszkadza im brak akceptacji Wiadomości
Ukraińcy nie chcą zostawać w Polsce. Przeszkadza im "brak akceptacji"

Autorzy raportu Gremi Personal przepytali 1560 Ukraińców z największych miast w Polsce (Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Gdańska, Poznania, Łodzi i Szczecina) o ich dalsze plany. Odpowiedzi wskazują, że 13,2 proc. łączy swoją przyszłość z Polską i ma zamiar zostać tutaj na stałe.

Nitras wolałby zapomnieć o wpisie nt. Kubicy. Obajtek mu przypomniał Wiadomości
Nitras wolałby zapomnieć o wpisie nt. Kubicy. Obajtek mu przypomniał

Sławomir Nitras prawdopodobnie żałuje dziś wpisu na platformie X z marca 2021 r. Drwił wówczas z polskiego mistrza Roberta Kubicy. Teraz, po gigantycznym sukcesie kierowcy, europoseł Daniel Obajtek przypomina obecnemu ministrowi sportu tamte słowa z odpowiednim komentarzem. 

KPRM Tuska paraliżuje śledztwo ws. Gonzaleza/Rubcowa Wiadomości
KPRM Tuska paraliżuje śledztwo ws. Gonzaleza/Rubcowa

Według doniesień "Rzeczpospolitej" trwa spór między Kancelarią Premiera, a sądem okręgowym w Warszawie ws. tajnych dokumentów dotyczących Pablo Gonzaleza vel Rubcowa.

REKLAMA

Wiktor Bater jako pierwszy podał informację o katastrofie. "Usłyszałem: Wiktor, nie ma co zbierać"

- O 8:45 zadzwonił do mnie jeden z dyplomatów z polskiego MSZ, który był w delegacji oczekującej na naszą delegację na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Powiedział tylko: "Wiktor, jeżeli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz. Samolot miał jakąś awarię, coś się stało, ale o nic mnie nie pytaj. Oddzwonię". Rozłączył się. - wspomina reporter Wiktor Bater, który jako pierwszy poinformował świat o tym, że doszło do katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.
zrzut ekranu Wiktor Bater jako pierwszy podał informację o katastrofie. "Usłyszałem: Wiktor, nie ma co zbierać"
zrzut ekranu / Youtube.com

Dziennikarz Polsat News wspomina, że 10 kwietnia 2010 roku był zwykłym dniem i nic nie zapowiadało tragedii.

- Trzy dni wcześniej był wizyta premiera Donalda Tuska, która przebiegła bez żadnych problemów. 10 kwietnia czekaliśmy na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Od rana byłem z operatorem na cmentarzu w Katyniu, gdzie miał się pojawić Lech Kaczyński. Staliśmy w kolejce po herbatę, którą rozdawali harcerze. Trwały przygotowania do rozpoczęcia uroczystości i powitania prezydenta. Wszyscy na niego czekali. O 8:45 zadzwonił do mnie jeden z dyplomatów z polskiego MSZ, który był w delegacji oczekującej na naszą delegację na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku. Powiedział tylko: "Wiktor, jeżeli czekasz na prezydenta, to się nie doczekasz. Samolot miał jakąś awarię, coś się stało, ale o nic mnie nie pytaj. Oddzwonię". Rozłączył się.



Bater pomyślał wtedy, że doszło do jakiejś awarii na Okęciu, ale przeraził go poważny ton głosu przyjaciela. Nikt jeszcze nic nie wiedział wtedy.

- Podszedłem do pani konsul z ambasady w Moskwie. Była zszokowana moimi informacjami. Poleciła, bym zadzwonił do jednego z dyplomatów, którzy są w Smoleńsku na lotnisku. Zrobiłem to przy niej. Gdy odebrał, usłyszałem tylko krzyki, przekleństwa. Ten mężczyzna biegł i krzyczał: nie dzwoń do mnie! Wtedy byłem już pewien, że stało się coś nieodwracalnego. Tak wytrawny dyplomata nie zachowywałby się w ten sposób, gdyby chodziło o zwykłą awarię. W tym czasie moja koleżanka rozmawiała z funkcjonariuszami BOR. Nagle jeden z nich odebrał telefon, odsunął ja na bok. Wszyscy oficerowie się zebrali i pobiegli do samochodu. Jeden z nich pokazał dziennikarce Reutersa kciuk skierowany w dół.

- wspomina dziennikarz Polsat News.
Opisuje, ze natychmiast ruszyli na lotnisko. wtedy zadzwonił przyjaciel:

- Powiedział jedno zdanie: "Wiktor, nie ma co zbierać. Samolot się rozbił". Prowadziłem samochód i nie mogłem z nim rozmawiać, przekazałem telefon koleżance. Dyplomata powiedział jej, że samolot jest kompletnie roztrzaskany, wokół są porozwalane szczątki. Chwilę później z taką relacją na żywo wszedłem na antenę telewizji. (...) Podałem to jako pierwszy.


- opisuje.
 

- Podjechaliśmy do bramy lotniska. To obiekt wojskowy i nie można wjechać bez zezwolenia. Akurat od strony pasa startowego nadjeżdżał sznur karetek pogotowia. Poczekaliśmy aż wyjadą i szybko przejechałem przez otwarty szlaban. Mój operator wtedy powiedział: "Jadą bez sygnałów, to oznacza, że nie ma akcji ratunkowej, że wszyscy zginęli".

- mówi i wspomina, że zapamiętał ogromną mgłę, która wtedy panowała.

- Była taka mgła, że nie widziałem pasa startowego, który był kilkadziesiąt metrów od nas. Tam był totalny chaos. Biegający w panice, amoku polscy dyplomaci i funkcjonariusze rosyjskiej służby bezpieczeństwa. Rosjanie z ogromną agresją zaczęli przeganiać nas z lotniska. Jeden z naszych konsuli poprosił, bym nie zaogniał sytuacji, żebyśmy odjechali, bo nie wiadomo, co się będzie działo, mogą nas aresztować. Wtedy podeszło dwóch funkcjonariuszy FSB. Kazali natychmiast odjechać. Jeden z nich poprosił mnie o papierosa. Poczęstowałem go, emocje trochę opadły i przyznał, że doszło do katastrofy. Wyjaśnił mi też, jak objechać lotnisko i dojechać tam, gdzie rozbił się samolot.

 

Batorowi udało sie dojechać bardzo blisko wraku. Widział tylko zczątku samolotu i unoszący się nad nimi dym. Jak opowiada - ognia nie było.

Dziennikarz opowiada też, jak po kilku godzinach zjawił się jarosław Kaczyński, który był w fatalnym stanie.

- Widać było, że prezes Kaczyński jest w fatalnym stanie i najprawdopodobniej na silnych lekach, co w tej sytuacji było naturalne. Po tym jak zidentyfikował ciało brata, przyszedł do pobliskiego hotelu na herbatę. Poproszono nas, żebyśmy nie zadawali żadnych pytań i by nie robić zbliżeń twarzy Jarosława Kaczyńskiego. Wszyscy dziennikarze posłuchali.

- relacjonuje tamte wydarzenia.


/ Źródło: wp.pl

#REKLAMA_POZIOMA#



 

Polecane
Emerytury
Stażowe