Krzysztof Karnkowski: Karol Nawrocki staje się ikoną popkultury

Pisząc w poprzednim numerze „TS” o wszystkich, którym Karol Nawrocki zawdzięcza swoją prezydenturę, wspomniałem również o kilku jego zdeklarowanych przeciwnikach, których szarże na wyborczym boisku zakończyły się spektakularnym samobójem. Spektakularna inauguracja nowego prezydenta RP bardzo wiele zawdzięcza tym, którzy do ostatniej chwili nie chcieli do niej dopuścić. Przecież większość tłumów, które tego dnia dotarły na ulice Warszawy, jeszcze o 8 rano nie mogła być pewna, czy wybiera się na radosne święto, czy przepychankę.
/ fot. PAP / Darek Delmanowicz

Co musisz wiedzieć:

  • Wystąpienie Karola Nawrockiego było być może najmocniejszym z wygłoszonych w polskim parlamencie.
  • Staromiejska część inauguracji miała bardzo wiele z koronacji.
  • Nawrocki staje się na naszych oczach nie tylko liderem sondaży zaufania, lecz i ikoną popkultury.

 

Teoretycznie wszystko było już pewne, pozamiatane. Donald Tusk i posłowie KO zapowiedzieli, że pojawią się w Sejmie (choć w gronie obecnych nie było Romana Giertycha, który wciąż – jako jedyny – walczy), a jeszcze wcześniej premier na spotkaniu z wyborcami przedstawił miłą im wizję państwa, w którym głosy liczą prokuratorzy i policjanci, jako dla niego samego nieakceptowalną. Być może momentem zwrotnym była wypowiedź Szymona Hołowni o nakłanianiu go do zamachu stanu. Kilku osobom mogła ona otworzyć oczy na potencjalną odpowiedzialność prawną, która mogłaby nad nimi zaciążyć. Pojawiły się też sygnały ze Stanów Zjednoczonych w postaci dość niespodziewanych gratulacji Donalda Trumpa dla Karola Nawrockiego i zapowiedzi udziału jego wysłanników w sejmowej uroczystości. Naturalna nieufność wobec rządu wielu kazała jednak do ostatniej chwili podejrzewać, że coś jeszcze może się wydarzyć, w to samo zdawali się zresztą do ostatniej chwili wierzyć też pracownicy TVP w likwidacji. Ci ostatni dzień inauguracji uczcili po swojemu, rano zapraszając na rozmowę Lecha Wałęsę, a w ciągu dnia nie nadając na głównych antenach państwowych uroczystości, które zobaczyli jedynie widzowie TVP Info.

 

Sejm radosny, rząd niemy

6 sierpnia rano Wałęsa odmawiał Nawrockiemu przyzwoitego życiorysu, a Tusk wydał specjalne orędzie dla swoich zwolenników, w którym apelował, by mimo wszystko nie tracić wiary w zwycięstwo, dobro i przyzwoitość. Do wypowiedzi byłego prezydenta wszyscy się przyzwyczaili. Do dziwnych wystąpień obecnego premiera też, jednak to zostało przez wielu uznane za politycznie niezrozumiałe, a po ludzku po prostu słabe. W Warszawie tymczasem na ulicach i placach rozpoczął się wyjątkowy, patriotyczny karnawał. Tłumy ludzi witały prezydenta Karola Nawrockiego pod Sejmem, a w Sejmie… Strona przegrana nagle jakby straciła cały zapał i dość biernie przyjmowała swój los. Nie było wycia, buczenia czy wyzwisk, których można było się spodziewać. Prawa strona sali witała Karola Nawrockiego z entuzjazmem, a centrolewica po prostu była obecna. I tylko Donald Tusk z pomocą czujnych operatorów kradł show swoimi coraz bardziej niewyraźnymi minami podczas wystąpienia obejmującego urząd prezydenta.

Trudno dziwić się pogarszającemu się samopoczuciu Tuska, ponieważ wystąpienie Nawrockiego było być może najmocniejszym z wygłoszonych w polskim parlamencie. Pojawiły się w nim elementy charakterystyczne dla gatunku, równocześnie jednak kilka razy Karol Nawrocki zdecydowanie wyszedł z roli – i zrobił to w taki sposób, jakiego oczekiwali po nim Polacy, którzy zdecydowali się oddać na niego swój głos. Obok więc cytatów z wielu postaci historycznych ważnych dla zasiadających w Sejmie stronnictw (Daszyński, Dmowski, Korfanty, Paderewski, Piłsudski, Witos, ale też Łupaszka), które można potraktować jako sygnały możliwej współpracy wokół propaństwowych idei i konkretnych spraw, Nawrocki zdecydował się na bardzo mocną krytykę stanu wymiaru sprawiedliwości i kasty sędziowskiej. Granice współpracy i wyrozumiałości zostały nakreślone bardzo wyraźnie. Padły też istotne słowa o roli Polski, która powinna mieć status podmiotowy, a nie pomocniczy wobec większych gospodarek. A którą tak właśnie widzi duża część dzisiejszej klasy politycznej.

Mogliśmy w wystąpieniu Karola Nawrockiego usłyszeć patriotyzm i wiarę, lecz także determinację i świadomość odpowiedzialności. Można było przy tym odczuć, że uszyty przez konstytucję Aleksandra Kwaśniewskiego kostium jest dla nowej głowy państwa za ciasny i choć póki obowiązuje, Karol Nawrocki będzie jej strzegł, planuje doprowadzić jednak do powstania i uchwalenia nowej ustawy zasadniczej. Mamy więc wyraźnie nakreślone cele prezydentury na najbliższe pięć lat, mamy ofertę współpracy w ważnych dla kraju sprawach, mamy wreszcie wielką moc bijącą z człowieka będącego nowym, wciąż jeszcze chyba nie do końca rozpoznanym i oszacowanym zagrożeniem dla obozu mikromanii i poddańczości. Można też było odnieść wrażenie, że świadom obecności swoich wyborców tuż obok budynku Sejmu Nawrocki czerpie z niej siłę tak, jak artysta na scenie zostaje uskrzydlony przez żywiołowo reagującą publiczność. Działało to również w drugą stronę, czego doświadczył chyba każdy obecny tego dnia w stolicy. Tłum wspierający obejmującego urząd prezydenta przydał mocy nie tylko jemu, ale i samemu aktowi. Nim jednak wraz z Karolem Nawrockim opuścimy gmach Sejmu, zauważmy po raz pierwszy i nie ostatni tego dnia: państwo polskie zadziałało. Znany z pajacowania i histeryzowania marszałek Hołownia w chwili próby zachował się godnie, zarówno nie ulegając kosztownym dla niego podszeptom złych doradców, jak i przyjmując w należyty sposób ślubowanie od Karola Nawrockiego. Słabiej wypadła towarzysząca mu Małgorzata Kidawa-Błońska, nie za bardzo nadążająca za ceremoniałem, nie ma jednak co zbytnio rozwodzić się nad tą wpadką.

 

Wobec Boga i historii

Gdy prezydent dotarł już do katedry, tłum zajmował nie tylko pobliskie uliczki Starego Miasta i plac Zamkowy, gdzie tradycyjnie zainstalowano telebim transmitujący Mszę Świętą, lecz również Trakt Królewski aż do placu Trzech Krzyży. Według dziennikarki Elizy Olczyk, na miejscu obecnych było ok. 100 tysięcy osób, co porównać można z frekwencją na imprezach w rodzaju Marszu Niepodległości. Być może jednak ludzi było nawet więcej, tego typu wydarzenia pod względem frekwencji są niepoliczalne – jedni docierają spóźnieni, inni rezygnują z poszczególnych elementów planu dnia, uczestnicy przemieszczają się z miejsca na miejsce, ich liczba jest więc płynna, jednak wizualnie robiąca olbrzymie wrażenie.

Pomiędzy tłumem przemieszczały się ubrane na galowo oddziały formacji wojskowych, harcerze i policja, tym razem nie nastawiona konfrontacyjnie wobec obywateli, co było zresztą doceniane życzliwymi uwagami i skandowaniem podziękowań. Elementy rytuału stanowiące wizualny i symboliczny wymiar istnienia państwa zadziałały i tutaj. Jednak najpewniej można to było dostrzec w katedrze. Dzięki oprawie muzycznej, w której uwzględniono i „Bogurodzicę”, i obecny hymn, i „Rotę”, Karol Nawrocki stał się nie tylko prezydentem rozpoczynającym pierwszą kadencję po zakończeniu dziesięciolatki poprzednika, lecz władcą obejmującym dziedzictwo ponad tysiącletniej historii. Nie umknęło to uwadze komentatorów, którzy głównie dzięki temu segmentowi mówić zaczęli o „koronacji” – bo i z koronacji faktycznie ta staromiejska część inauguracji miała bardzo wiele. Bardzo ważne było w niej również uczestnictwo najważniejszych hierarchów polskiego Kościoła.

Mszę Świętą celebrował prymas Wojciech Polak, jednak najważniejszym jej momentem było kazanie wygłoszone przez metropolitę warszawskiego. Arcybiskup Adrian Galbas, nie uciekając od współczesnych cytatów i nawiązań popkulturowych, lecz traktując je jako uzupełnienie biblijnych odniesień (chwała Przemienienia na górze Tabor i męczeństwo Kalwarii, dwa krańcowo różne momenty mające swoje odpowiedniki w życiu każdego z nas), dokonał moralnego i duchowego podbudowania prezydentury, mocno korespondującego i z historią Polski, i z religijnymi deklaracjami samego Nawrockiego, który bardzo mocno odwoływał się do Boga i wiary w sejmowym wystąpieniu. Wszystkiemu towarzyszyły oczywiście wojskowy chór i orkiestra. Po uznaniu politycznym przyszła więc duchowa, religijna afirmacja nowego prezydenta, zarazem mogliśmy doświadczyć tej niesamowitej jedności i splecenia się dziejów państwa, narodu i Kościoła w jednym miejscu i czasie, a Karol Nawrocki stał się zarazem adresatem i depozytariuszem tego fenomenu. Sam fakt, jak łatwo wpaść w patos, opisując te wydarzenia, pokazuje, jak mocne były one dla uczestników. Zarówno tych będących biernymi obserwatorami, jak i bohaterów tamtego dnia. Tu na wysokości zadania, a nawet powyżej oczekiwań stanęło już nie tylko państwo w wymiarze politycznym, ale i wspólnotowym – z Kościołem, instytucjami, politykami i obywatelami. Byle jakiej, zakompleksionej Polski Donalda Tuska tego dnia po prostu nie było – nawet w postawie tych jej przedstawicieli, których udział nie ograniczał się do biernej obecności.

 

Państwo działa

Uprzedziłem wcześniej, że zdanie „państwo działa” będzie się w tym tekście powtarzać. Zobaczyliśmy to na pl. Piłsudskiego, gdzie prezydent przejmował zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi i gdzie chyba jedyny raz – gdy tłum wygwizdał Władysława Kosiniaka-Kamysza jako przedstawiciela rządu, krzycząc w jego stronę groźne: „Do Berlina!” – ukazało się nam polskie pęknięcie. Ale jeszcze intensywniej poczuć można to było na niesłusznie chyba najmniej medialnie wyeksploatowanej uroczystości, podczas której na Zamku Królewskim prezydent brał w pieczę najstarsze polskie odznaczenia. W skromniejszym, lecz wciąż bardzo znacznym gronie gospodarze witali kolejne głowy Kościołów, prezesów instytucji, sędziów i rzeczników. I nawet wywodząca się przecież z twardego jądra Platformy prof. Małgorzata Omilanowska godnie i życzliwie oprowadzała Karola Nawrockiego po zamkowych korytarzach. I tylko Marian Banaś, jako jedyny z uczestników praktycznie nienagrodzony oklaskami, mógł poczuć, że coś jest nie tak. Z nim, nie z uroczystością.

 

Przed wielką szansą

Ostatnią odsłoną tej historii jest mecz Lechii Gdańsk, na którym w poniedziałek pojawił się prezydent. Powitało go skandowanie jego imienia i nazwiska i transparent głoszący, że był, jest i będzie kibicem tego klubu. To nawiązanie do głośnego przed laty banneru kibicowskiego tej samej tożsamości odmawiającego Donaldowi Tuskowi. Na stadion swojego klubu Nawrocki przybył więc jako jeden z wielu, a zarazem jako ktoś, kto pokazuje, że nie zapomina o swoich korzeniach. Oczywiście spotkało się to z bardzo złym przyjęciem liberalnych mediów i niesprzyjających mu internautów, tylko co z tego?

W ciągu kilku dni, które Karol Nawrocki spędził w Pałacu Prezydenckim, już spotkaliśmy się z krytyką kreacji jego żony, zachowania córeczki, obecności rodziny na balkonie czy samego prezydenta w oknie – a więc ze stałym repertuarem salonowych mediów, które nie dostrzegają, że na nikim spoza, przyznamy, wciąż jeszcze licznego kółka wzajemnej adoracji, tego typu uwagi nie robią już żadnego wrażenia. Jak będzie z pozostałymi?

Karol Nawrocki, któremu początkowo odmawiano nie tylko prezydenckich, ale i medialnych kompetencji staje się na naszych oczach nie tylko liderem sondaży zaufania, lecz i ikoną popkultury. Próby ośmieszania prezydenta, które podejmuje Telewizja Polska, są coraz bardziej żałosne, ostatnio porównywano go z zupełnie nieprzypominającą go maskotką, ilustrując program wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję grafikami przedstawiającymi niepodobną do niego postać. Zapewne wszelkie te działania odniosą skutek odwrotny do oczekiwanego. Nawrocki daje się poznać jako silny, a zarazem wierny swoim wartościom facet, który dobrze czuje się z ludźmi i pozostaje świadom faktu, że to dla ludzi i dzięki ludziom znalazł się tam, gdzie jest. Jeśli nie zmarnuje tego potencjału, a praktyka władzy okaże się w jego przypadku przedłużeniem i odbiciem głoszonych przez siebie wartości, może przyciągnąć do nich te osoby, dla których stanie się pozytywnym punktem odniesienia. Już teraz wielu, również młodszych, komentatorów dostrzega w nim potencjalnego męża stanu. Czy więc wraz ze zmianą polityki Nawrocki przyniesie renesans patriotyzmu, a może nawet tożsamości katolickiej wśród młodych? Jeśli jednak uda się utrzymać tę niesamowitą, objawioną 6 sierpnia łączność prezydenta i idącego z nim tłumu Polaków, i ten cud może się wydarzyć.


 

POLECANE
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego tylko u nas
Ambasador PRL w USA uciekł Jaruzelskiemu osiem dni po wprowadzeniu stanu wojennego

Po wprowadzeniu stanu wojennego jeden z najwyższych rangą dyplomatów PRL poprosił w USA o azyl polityczny. Historia Romualda Spasowskiego pokazuje, jak osobiste decyzje, dramatyczne wydarzenia w kraju i spotkanie z Janem Pawłem II doprowadziły do zerwania z komunistycznym reżimem.

Potężny karambol na S19. Są ranni z ostatniej chwili
Potężny karambol na S19. Są ranni

26 samochodów zderzyło się w karambolu, do którego doszło w piątek wieczorem na drodze ekspresowej S19 niedaleko węzła Modliborzyce, w okolicach wsi Stojeszyn (Lubelskie). 10 osób jest rannych. Droga w kierunku Rzeszowa jest zablokowana.

Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2 gorące
Anna Kwiecień: Umowa UE-Mercosur to rolniczy Nord Stream 2

„Umowa Mercosur to rolniczy NS2” - napisała na platformie X poseł PiS Anna Kwiecień.

Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską gorące
Zełenski: Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską

Gdybyśmy byli nieostrożni, moglibyśmy doprowadzić do zrujnowania sojuszu z Polską, a Rosja pragnie, aby ten sojusz został zrujnowany – powiedział w piątek prezydent Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla PAP, TVP i Polskiego Radia.

Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany z ostatniej chwili
Nawrocki pojedzie do Kijowa? Prezydencki minister zdradza plany

„Na pewno doszło do pewnego otwarcia w relacjach dwustronnych; o ewentualnej rewizycie będziemy myśleć, gdy będzie ku temu powód” – powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz, pytany o wizytę prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie i o to, kiedy prezydent Karol Nawrocki odwiedzi Ukrainę.

Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Sapog w drzwiach wolnego świata

Amerykanie – niestety, z dużą dozą dezynwoltury – wzięli na siebie ciężar bycia rozjemcą w rozmowach, mających wymusić zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Paktowanie owo trwa już grubo ponad pół roku, a jego efekty są żadne, bowiem Kremlowi wcale nie zależy na wygaszeniu śmiertelnych zapasów.

Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły z ostatniej chwili
Jak będzie wyglądać wspólna unijna pożyczka na rzecz Ukrainy? Znamy szczegóły

Zaciągnięcie długu w wysokości 90 mld euro przez Unię Europejską, by wesprzeć Ukrainę, będzie oznaczało, że państwa będą wspólnie spłacać co roku odsetki w wysokości około 3 mld euro. Biorąc pod uwagę, że PKB Unii wynosi 18 bln euro, będzie to oznaczać wzrost deficytu UE o 0,02 proc.

Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina polityka
Radosław Sikorski wysłał Viktorowi Orbanowi wirtualny order Lenina

Order Lenina znajduje się w komentarzu, który szef polskiego MSZ Radosław Sikorski umieścił pod wpisem premiera Węgier Viktora Orbana na platformie X poświęconego negocjacjom w sprawie pomocy finansowej dla Ukrainy, które odbyły się w Brukseli.

Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość” z ostatniej chwili
Sikorski po rozmowach z szefem ukraińskiego MSZ: „Jesteśmy zjednoczeni w walce o bezpieczną przyszłość”

Współpraca Warszawy i Kijowa w obszarze bezpieczeństwa i droga Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej - to najważniejsze tematy, które omówili dzisiaj w Warszawie wicepremier Radosław Sikorski i minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha. Szef ukraińskiej dyplomacji towarzyszył Prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu podczas oficjalnej wizyty w Polsce.

Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi z ostatniej chwili
Chiny protestują przeciwko planom USA sprzedaży broni Tajwanowi

Ministerstwo obrony Chin zaprotestowało w piątek przeciw planom władz USA sprzedaży Tajwanowi uzbrojenia o wartości ponad 11 mld dolarów. Pekin zagroził „stanowczymi działaniami”, jeśli uzna, że zagrożone są suwerenność oraz terytorialna integralność Chińskiej Republiki Ludowej.

REKLAMA

Krzysztof Karnkowski: Karol Nawrocki staje się ikoną popkultury

Pisząc w poprzednim numerze „TS” o wszystkich, którym Karol Nawrocki zawdzięcza swoją prezydenturę, wspomniałem również o kilku jego zdeklarowanych przeciwnikach, których szarże na wyborczym boisku zakończyły się spektakularnym samobójem. Spektakularna inauguracja nowego prezydenta RP bardzo wiele zawdzięcza tym, którzy do ostatniej chwili nie chcieli do niej dopuścić. Przecież większość tłumów, które tego dnia dotarły na ulice Warszawy, jeszcze o 8 rano nie mogła być pewna, czy wybiera się na radosne święto, czy przepychankę.
/ fot. PAP / Darek Delmanowicz

Co musisz wiedzieć:

  • Wystąpienie Karola Nawrockiego było być może najmocniejszym z wygłoszonych w polskim parlamencie.
  • Staromiejska część inauguracji miała bardzo wiele z koronacji.
  • Nawrocki staje się na naszych oczach nie tylko liderem sondaży zaufania, lecz i ikoną popkultury.

 

Teoretycznie wszystko było już pewne, pozamiatane. Donald Tusk i posłowie KO zapowiedzieli, że pojawią się w Sejmie (choć w gronie obecnych nie było Romana Giertycha, który wciąż – jako jedyny – walczy), a jeszcze wcześniej premier na spotkaniu z wyborcami przedstawił miłą im wizję państwa, w którym głosy liczą prokuratorzy i policjanci, jako dla niego samego nieakceptowalną. Być może momentem zwrotnym była wypowiedź Szymona Hołowni o nakłanianiu go do zamachu stanu. Kilku osobom mogła ona otworzyć oczy na potencjalną odpowiedzialność prawną, która mogłaby nad nimi zaciążyć. Pojawiły się też sygnały ze Stanów Zjednoczonych w postaci dość niespodziewanych gratulacji Donalda Trumpa dla Karola Nawrockiego i zapowiedzi udziału jego wysłanników w sejmowej uroczystości. Naturalna nieufność wobec rządu wielu kazała jednak do ostatniej chwili podejrzewać, że coś jeszcze może się wydarzyć, w to samo zdawali się zresztą do ostatniej chwili wierzyć też pracownicy TVP w likwidacji. Ci ostatni dzień inauguracji uczcili po swojemu, rano zapraszając na rozmowę Lecha Wałęsę, a w ciągu dnia nie nadając na głównych antenach państwowych uroczystości, które zobaczyli jedynie widzowie TVP Info.

 

Sejm radosny, rząd niemy

6 sierpnia rano Wałęsa odmawiał Nawrockiemu przyzwoitego życiorysu, a Tusk wydał specjalne orędzie dla swoich zwolenników, w którym apelował, by mimo wszystko nie tracić wiary w zwycięstwo, dobro i przyzwoitość. Do wypowiedzi byłego prezydenta wszyscy się przyzwyczaili. Do dziwnych wystąpień obecnego premiera też, jednak to zostało przez wielu uznane za politycznie niezrozumiałe, a po ludzku po prostu słabe. W Warszawie tymczasem na ulicach i placach rozpoczął się wyjątkowy, patriotyczny karnawał. Tłumy ludzi witały prezydenta Karola Nawrockiego pod Sejmem, a w Sejmie… Strona przegrana nagle jakby straciła cały zapał i dość biernie przyjmowała swój los. Nie było wycia, buczenia czy wyzwisk, których można było się spodziewać. Prawa strona sali witała Karola Nawrockiego z entuzjazmem, a centrolewica po prostu była obecna. I tylko Donald Tusk z pomocą czujnych operatorów kradł show swoimi coraz bardziej niewyraźnymi minami podczas wystąpienia obejmującego urząd prezydenta.

Trudno dziwić się pogarszającemu się samopoczuciu Tuska, ponieważ wystąpienie Nawrockiego było być może najmocniejszym z wygłoszonych w polskim parlamencie. Pojawiły się w nim elementy charakterystyczne dla gatunku, równocześnie jednak kilka razy Karol Nawrocki zdecydowanie wyszedł z roli – i zrobił to w taki sposób, jakiego oczekiwali po nim Polacy, którzy zdecydowali się oddać na niego swój głos. Obok więc cytatów z wielu postaci historycznych ważnych dla zasiadających w Sejmie stronnictw (Daszyński, Dmowski, Korfanty, Paderewski, Piłsudski, Witos, ale też Łupaszka), które można potraktować jako sygnały możliwej współpracy wokół propaństwowych idei i konkretnych spraw, Nawrocki zdecydował się na bardzo mocną krytykę stanu wymiaru sprawiedliwości i kasty sędziowskiej. Granice współpracy i wyrozumiałości zostały nakreślone bardzo wyraźnie. Padły też istotne słowa o roli Polski, która powinna mieć status podmiotowy, a nie pomocniczy wobec większych gospodarek. A którą tak właśnie widzi duża część dzisiejszej klasy politycznej.

Mogliśmy w wystąpieniu Karola Nawrockiego usłyszeć patriotyzm i wiarę, lecz także determinację i świadomość odpowiedzialności. Można było przy tym odczuć, że uszyty przez konstytucję Aleksandra Kwaśniewskiego kostium jest dla nowej głowy państwa za ciasny i choć póki obowiązuje, Karol Nawrocki będzie jej strzegł, planuje doprowadzić jednak do powstania i uchwalenia nowej ustawy zasadniczej. Mamy więc wyraźnie nakreślone cele prezydentury na najbliższe pięć lat, mamy ofertę współpracy w ważnych dla kraju sprawach, mamy wreszcie wielką moc bijącą z człowieka będącego nowym, wciąż jeszcze chyba nie do końca rozpoznanym i oszacowanym zagrożeniem dla obozu mikromanii i poddańczości. Można też było odnieść wrażenie, że świadom obecności swoich wyborców tuż obok budynku Sejmu Nawrocki czerpie z niej siłę tak, jak artysta na scenie zostaje uskrzydlony przez żywiołowo reagującą publiczność. Działało to również w drugą stronę, czego doświadczył chyba każdy obecny tego dnia w stolicy. Tłum wspierający obejmującego urząd prezydenta przydał mocy nie tylko jemu, ale i samemu aktowi. Nim jednak wraz z Karolem Nawrockim opuścimy gmach Sejmu, zauważmy po raz pierwszy i nie ostatni tego dnia: państwo polskie zadziałało. Znany z pajacowania i histeryzowania marszałek Hołownia w chwili próby zachował się godnie, zarówno nie ulegając kosztownym dla niego podszeptom złych doradców, jak i przyjmując w należyty sposób ślubowanie od Karola Nawrockiego. Słabiej wypadła towarzysząca mu Małgorzata Kidawa-Błońska, nie za bardzo nadążająca za ceremoniałem, nie ma jednak co zbytnio rozwodzić się nad tą wpadką.

 

Wobec Boga i historii

Gdy prezydent dotarł już do katedry, tłum zajmował nie tylko pobliskie uliczki Starego Miasta i plac Zamkowy, gdzie tradycyjnie zainstalowano telebim transmitujący Mszę Świętą, lecz również Trakt Królewski aż do placu Trzech Krzyży. Według dziennikarki Elizy Olczyk, na miejscu obecnych było ok. 100 tysięcy osób, co porównać można z frekwencją na imprezach w rodzaju Marszu Niepodległości. Być może jednak ludzi było nawet więcej, tego typu wydarzenia pod względem frekwencji są niepoliczalne – jedni docierają spóźnieni, inni rezygnują z poszczególnych elementów planu dnia, uczestnicy przemieszczają się z miejsca na miejsce, ich liczba jest więc płynna, jednak wizualnie robiąca olbrzymie wrażenie.

Pomiędzy tłumem przemieszczały się ubrane na galowo oddziały formacji wojskowych, harcerze i policja, tym razem nie nastawiona konfrontacyjnie wobec obywateli, co było zresztą doceniane życzliwymi uwagami i skandowaniem podziękowań. Elementy rytuału stanowiące wizualny i symboliczny wymiar istnienia państwa zadziałały i tutaj. Jednak najpewniej można to było dostrzec w katedrze. Dzięki oprawie muzycznej, w której uwzględniono i „Bogurodzicę”, i obecny hymn, i „Rotę”, Karol Nawrocki stał się nie tylko prezydentem rozpoczynającym pierwszą kadencję po zakończeniu dziesięciolatki poprzednika, lecz władcą obejmującym dziedzictwo ponad tysiącletniej historii. Nie umknęło to uwadze komentatorów, którzy głównie dzięki temu segmentowi mówić zaczęli o „koronacji” – bo i z koronacji faktycznie ta staromiejska część inauguracji miała bardzo wiele. Bardzo ważne było w niej również uczestnictwo najważniejszych hierarchów polskiego Kościoła.

Mszę Świętą celebrował prymas Wojciech Polak, jednak najważniejszym jej momentem było kazanie wygłoszone przez metropolitę warszawskiego. Arcybiskup Adrian Galbas, nie uciekając od współczesnych cytatów i nawiązań popkulturowych, lecz traktując je jako uzupełnienie biblijnych odniesień (chwała Przemienienia na górze Tabor i męczeństwo Kalwarii, dwa krańcowo różne momenty mające swoje odpowiedniki w życiu każdego z nas), dokonał moralnego i duchowego podbudowania prezydentury, mocno korespondującego i z historią Polski, i z religijnymi deklaracjami samego Nawrockiego, który bardzo mocno odwoływał się do Boga i wiary w sejmowym wystąpieniu. Wszystkiemu towarzyszyły oczywiście wojskowy chór i orkiestra. Po uznaniu politycznym przyszła więc duchowa, religijna afirmacja nowego prezydenta, zarazem mogliśmy doświadczyć tej niesamowitej jedności i splecenia się dziejów państwa, narodu i Kościoła w jednym miejscu i czasie, a Karol Nawrocki stał się zarazem adresatem i depozytariuszem tego fenomenu. Sam fakt, jak łatwo wpaść w patos, opisując te wydarzenia, pokazuje, jak mocne były one dla uczestników. Zarówno tych będących biernymi obserwatorami, jak i bohaterów tamtego dnia. Tu na wysokości zadania, a nawet powyżej oczekiwań stanęło już nie tylko państwo w wymiarze politycznym, ale i wspólnotowym – z Kościołem, instytucjami, politykami i obywatelami. Byle jakiej, zakompleksionej Polski Donalda Tuska tego dnia po prostu nie było – nawet w postawie tych jej przedstawicieli, których udział nie ograniczał się do biernej obecności.

 

Państwo działa

Uprzedziłem wcześniej, że zdanie „państwo działa” będzie się w tym tekście powtarzać. Zobaczyliśmy to na pl. Piłsudskiego, gdzie prezydent przejmował zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi i gdzie chyba jedyny raz – gdy tłum wygwizdał Władysława Kosiniaka-Kamysza jako przedstawiciela rządu, krzycząc w jego stronę groźne: „Do Berlina!” – ukazało się nam polskie pęknięcie. Ale jeszcze intensywniej poczuć można to było na niesłusznie chyba najmniej medialnie wyeksploatowanej uroczystości, podczas której na Zamku Królewskim prezydent brał w pieczę najstarsze polskie odznaczenia. W skromniejszym, lecz wciąż bardzo znacznym gronie gospodarze witali kolejne głowy Kościołów, prezesów instytucji, sędziów i rzeczników. I nawet wywodząca się przecież z twardego jądra Platformy prof. Małgorzata Omilanowska godnie i życzliwie oprowadzała Karola Nawrockiego po zamkowych korytarzach. I tylko Marian Banaś, jako jedyny z uczestników praktycznie nienagrodzony oklaskami, mógł poczuć, że coś jest nie tak. Z nim, nie z uroczystością.

 

Przed wielką szansą

Ostatnią odsłoną tej historii jest mecz Lechii Gdańsk, na którym w poniedziałek pojawił się prezydent. Powitało go skandowanie jego imienia i nazwiska i transparent głoszący, że był, jest i będzie kibicem tego klubu. To nawiązanie do głośnego przed laty banneru kibicowskiego tej samej tożsamości odmawiającego Donaldowi Tuskowi. Na stadion swojego klubu Nawrocki przybył więc jako jeden z wielu, a zarazem jako ktoś, kto pokazuje, że nie zapomina o swoich korzeniach. Oczywiście spotkało się to z bardzo złym przyjęciem liberalnych mediów i niesprzyjających mu internautów, tylko co z tego?

W ciągu kilku dni, które Karol Nawrocki spędził w Pałacu Prezydenckim, już spotkaliśmy się z krytyką kreacji jego żony, zachowania córeczki, obecności rodziny na balkonie czy samego prezydenta w oknie – a więc ze stałym repertuarem salonowych mediów, które nie dostrzegają, że na nikim spoza, przyznamy, wciąż jeszcze licznego kółka wzajemnej adoracji, tego typu uwagi nie robią już żadnego wrażenia. Jak będzie z pozostałymi?

Karol Nawrocki, któremu początkowo odmawiano nie tylko prezydenckich, ale i medialnych kompetencji staje się na naszych oczach nie tylko liderem sondaży zaufania, lecz i ikoną popkultury. Próby ośmieszania prezydenta, które podejmuje Telewizja Polska, są coraz bardziej żałosne, ostatnio porównywano go z zupełnie nieprzypominającą go maskotką, ilustrując program wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję grafikami przedstawiającymi niepodobną do niego postać. Zapewne wszelkie te działania odniosą skutek odwrotny do oczekiwanego. Nawrocki daje się poznać jako silny, a zarazem wierny swoim wartościom facet, który dobrze czuje się z ludźmi i pozostaje świadom faktu, że to dla ludzi i dzięki ludziom znalazł się tam, gdzie jest. Jeśli nie zmarnuje tego potencjału, a praktyka władzy okaże się w jego przypadku przedłużeniem i odbiciem głoszonych przez siebie wartości, może przyciągnąć do nich te osoby, dla których stanie się pozytywnym punktem odniesienia. Już teraz wielu, również młodszych, komentatorów dostrzega w nim potencjalnego męża stanu. Czy więc wraz ze zmianą polityki Nawrocki przyniesie renesans patriotyzmu, a może nawet tożsamości katolickiej wśród młodych? Jeśli jednak uda się utrzymać tę niesamowitą, objawioną 6 sierpnia łączność prezydenta i idącego z nim tłumu Polaków, i ten cud może się wydarzyć.



 

Polecane