[Felieton "TS"] Grzegorz „GrzechG” Gołębiewski: Pełzający koniec historii

Oczywiście, chodzi ostatecznie o obalenie obecnego rządu, ale o wiele ważniejsze jest wywołanie permanentnego chaosu, poczucia niepewności i frustracji. Odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy to tylko część planu, ważniejszy jest demontaż całego porządku społecznego i kulturowego w Polsce, zbudowanego na fundamentach tradycji chrześcijańskiej. Na Zachodzie powstała już swoista hybryda: nowe, całkowicie zsekularyzowane państwo oderwane od swoich korzeni i oparte na moralnym liberalizmie, i gdzieś na peryferiach jeszcze – zanikający katolicyzm, tak jak we Francji. Widoczny, buntujący się jeszcze, ale już dogasający. Na ile jest to proces nieodwracalny, nikt tak naprawdę nie wie. Trudno jednak sobie wyobrazić powrót do korzeni w takim wymiarze, jak oczekiwał tego św. Jan Paweł II. Świat został wywrócony i to już się stało, ale co gorsza, epidemia koronawirusa dostarczyła nowych narzędzi do jeszcze większej globalizacji, oczywiście w imię demokracji i powszechnego dobra. Jesteśmy jako kraj w samym epicentrum tych zdarzeń, poddawani permanentnie naciskom, by oddać nasze państwo nowej filozofii władzy, nazywanej demokracją liberalną.
Znów mamy jeden wzór rządów, tym razem z tego lepszego świata, bo zachodniego. Jest to nieporównywalne z systemem komunistycznym, ale obawy i zagrożenia są wcale nie mniejsze. A Polaków – bezrefleksyjnych wyznawców tak zwanej europejskości – jest całkiem sporo, więc obrona suwerenności będzie niezwykle trudna i nazywana nacjonalizmem. Zwycięstwo jakiejkolwiek opozycji w wyborach (być może z wyjątkiem Konfederacji) zakończy się po prostu rezygnacją Polski z umacniania swojej podmiotowości na arenie międzynarodowej i przyjęciem kursu, który ma nas połączyć z liberalną demokracją na trwałe, na zawsze. Bo też tam istnieje nadal takie przekonanie, że właśnie ów model demokracji (z klasycznym niemający nic wspólnego) będzie trwał już niemal wiecznie, że jest on fundamentem nowego świata, nowego ładu, jaki powstanie po epoce koronawirusa. Przypomina to filozoficzne i polityczne marzenie o końcu historii Francisa Fukuyamy. Ale tak naprawdę chodzi tu jedynie o zbudowanie centralistycznie zarządzanego globalnego świata, w którym wolność jednostki zostanie globalnie ograniczona do wymiaru, jaki wyznaczy jej nowa liberalna demokracja. Historia potoczy się oczywiście dalej. Tymczasem cieszmy się jeszcze swojską, tradycyjną rzeczywistością, która w Polsce ma się całkiem mocno. Dzięki nam.