[Tylko u nas] Marek Budzisz: Rosja. Białoruś. Łukaszenka za władzę będzie bić się twardo, bez sentymentów
![[Tylko u nas] Marek Budzisz: Rosja. Białoruś. Łukaszenka za władzę będzie bić się twardo, bez sentymentów](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/51657.jpg)
Jak napisał znany białoruski komentator i politolog Aleksandr Klauskoski napisał, że przemówienie Łukaszenki utrzymane było w tonie wojowniczym, przesłanie było klarowne i przejrzyste – obecna ekipa ma zamiar bić się za władzę twardo, bez sentymentów. To zapewne dlatego Łukaszenka przypomniał, jak to w latach dziewięćdziesiątych jego ludzie w tym wymieniony z nazwiska Wiktor Szejman, który znów wrócił na świecznik białoruskiej polityki, z pistoletem w ręku walczyli z gangami i bandytami, którzy chcieli kontrolować kraj. Aby nie było wątpliwości, że tak nie tylko może być i teraz ale i, że tak będzie jeśli opozycja „nie odpuści”, od kilku dni oficjalne media podają informacje na temat z jednej strony mobilizacji sił zbrojnych, ruchach wojsk a z drugiej poparciu dla Łukaszenki i jego ekipy jakie otrzymuje on ze strony armii oraz milicji. Tylko dzisiaj można było w przeczytać o manewrach lotniczych, powołaniu rezerwistów wojsk wewnętrznych na 35 dniowe ćwiczenia oraz liście poparcia organizacji byłych i aktualnych żołnierzy dla Łukaszenki.
Łukaszenka wiele też mówił, iż przyczyną kłopotów gospodarczych kraju była polityka Rosji, która zdecydowała się zamienić bratnie wcześniej relacje między obydwoma państwami na partnerskie. Przy okazji warto też odnotować, że zapewniał o stabilnej, prorosyjskiej geostrategicznej orientacji Białorusi na Rosję, choć jednocześnie deklarował wolę współpracy z Zachodem.
Władimir Żyrinowski, znany ze swego niewyparzonego języka i z tego, iż często mówi głośno to co w elitach rosyjskiej władzy szepcze się po kątach w następujący sposób w wypowiedzi dla agencji RIA Novosti opisał to co może stać się w najbliższych dniach w Mińsku: „Jeśli Łukaszenka ogłosi zwycięstwo – dowodził Żyrinowski - to Białoruś może się z tym nie zgodzić. I będą się sprzeciwiać. Sytuacja szybko ulegnie eskalacji. Może to spowodować, że (Łukaszenka) będzie musiał opuścić Białoruś, aby uniknąć ofiar. Ktoś z jednostek wojskowych lub policji może odmówić mu posłuszeństwa. Nie spodziewaliśmy się tego, jak będą się rozwijać wydarzenia z 14 lutego w nocy 15 (2014) w Kijowie. Wszyscy myśleli, że będzie spokojnie, jest tylu gwarantów - Francja, Polska, Niemcy. Okazało się jednak, że w ciągu kilku godzin wszystko się zawaliło, a Janukowycz musiał uciekać, bo mogli go zabić.”
Informacja o drugiej grupie dywersantów, która ma znajdować się na południu kraju jest kolejną w ciągu kilku dni wersją władz. Pierwotnie mówiło się o tym, że pojmanych 33 w sanatorium pod Mińskiem i jeden w pobliżu granicy z Rosją, to jedynie część z 200 osobowego „pierwszego rzutu”. Kolejne dwie grupy miały się znajdować pod Pskowem i Newlem po rosyjskiej stronie granicy. Kilkanaście godzin później ta narracja uległa zmianie. Podczas kolejnego spotkanie z szefem białoruskiego KGB Wakulczikiem i kierującym Komitetem Śledczym Iwanem Noskiewiczem, Łukaszenka ogłosił, że na Białorusi jest jedynie 33 Wagnerowców, a pozostali nie zostali przerzuceni. Ta trzecia, w ciągu kilku dni, wersja wydarzeń nie dodaje narracji białoruskiego prezydenta wiarygodności. Tym bardziej, że już w czerwcu kanał NEXTA na platformie Telegram opublikował relację, w którym informowano, że miejscowe KGB przystąpiło do organizowania „grubej prowokacji”. O tym, że władze wiedziały o przybyciu Wagnerowców na Białoruś mają tez świadczyć słowa samego Aleksandra Łukaszenki, który w trakcie odwiedzin Brygady Specjalnego Przeznaczenia w Mirnoj Górce, tego samego dnia, ale zanim zostali zatrzymani, powiedział, że „wszystkie wojny zaczynają się od ulicznych protestów, demonstracji, a potem następują majdany. Na Majdan, jeśli naszych brak (u nas mało „majdanowców”), przywozi się ich z zewnątrz. To profesjonalni żołnierze, bandyci, którzy są specjalnie w tym celu szkoleni, szczególnie w ramach prywatnych firm wojskowych”.
Wydaje się zatem, że opowieść białoruskich władz na temat rosyjskich najemników, którzy znaleźli się na terenie kraju jest dość labilna i związana z szybko zmieniającą się sytuacją. Do 9 sierpnia, kiedy odbędą się wybory (mimo, że głosować można już od dzisiaj) ta narracja może się jeszcze zmienić. W zależności jak potoczą się wydarzenia możemy mieć do czynienia z dalszą eskalacją napięcia, albo z cichym zamknięciem sprawy.
Marek Budzisz