[Tylko u nas] Bruszewski: Jaka geopolityka stoi za Trzaskowskim? "Westernizacja polskich Papuasów"?

Gdy Rafał Trzaskowski twierdził, iż za Nord Stream II stoi porozumienie prywatnych firm, a nie rządów i państw oraz we własnym programie zapomniał jak koalicja PO-PSL likwidowała Dowództwo Wojsk Lądowych pojawia się pytanie o poglądy kandydata na sprawy bezpieczeństwa. Jeżeli za poglądy geopolityczne prezydenta Warszawy uznać sumę jego punktów widzenia na obronność, sprawy międzynarodowe oraz kwestie cywilizacyjne to Rafał Trzaskowski jawi się w tym aspekcie jako kandydat skrajnej lewicy. Nie wiadomo czy ma kłopoty z pamięcią, ale warto mu przypomnieć jak stał za europejską rezolucją potępiającą polskie reformy i negocjował ściąganie imigrantów nad Wisłę.
 [Tylko u nas] Bruszewski: Jaka geopolityka stoi za Trzaskowskim? "Westernizacja polskich Papuasów"?
/ PAP/Grzegorz Michałowski
Spinoza – tak bardzo ceniony przez Rafała Trzaskowskiego – mawiał, że „dobro” i „zło” to pojęcia względne, które różnie można reinterpretować. Postanowiłem przeanalizować wypowiedzi, poglądy i postulaty programowe pana Trzaskowskiego związane ze sprawami międzynarodowymi. Powoli rozumiem fascynację Spinozą bo niełatwo owe poglądy ocenić jako „dobre” dla interesu narodowego. Pisząc o geopolityce nie można wszelako pominąć wybitnego teoretyka geostrategii jakim jest dr Jacek Bartosiak. Ze zdziwieniem odnotowałem dychotomię, którą stosuje dr Bartosiak dzieląc partie i ich poglądy na sprawy geopolityczne, szeregując główny polski podział, na stronnictwo neoatlantyckie (pro-amerykańskie) i stronnictwo kontynentalne (proniemieckie). To jest zdaniem pana doktora oś dyskusji na widzenie świata w polskiej polityce (przynajmniej często do niej wraca w swoich wypowiedziach). To zaskakujące o tyle, iż nobilituje część politycznego sporu uznając, że stoi za tym jakakolwiek myśl geopolityczna. Uważam, że to błąd i za pomysłami na sprawy międzynarodowe szeroko pojmowanej lewicy nie stoi nic więcej niż zbiór frazesów pt. „by było tak jak w zachodniej Europie”. A skrajna lewica tym się różni od zwykłej lewicy, iż to kopiowanie zachodnich rozwiązań postuluje z jeszcze większą intensywniejszością. Warto zaznaczyć, że ten dzisiejszy paradygmat Zachodu dla europejskich elit nie oznacza już USA, ponieważ obraziła się ona tupiąc na rządy Donalda Trumpa. Ameryka dla skrajnej lewicy jest więc tam gdzie Orban i Kaczyński. Ad rem. Czym innym jest manifestowanie pewnego świadomego geopolitycznego światopoglądu z którym możemy się nie zgadzać (np. pomysł na proniemiecką politykę Władysława Studnickiego), a zgoła odmiennym przypisywanie cech geopolitycznego makiawielizmu osobom, które forsują przywileje dla środowisk LGBT bo tak samo jest w Berlinie. Nawet jeżeli faktycznie jest tak jak uznaje to dr Bartosiak, że stronnictwo kontynentalne rządzi lewicowymi duszami, to program tego stronnictwa można ocenić jako przypadkowy zbiór zachodnioeuropejskich kalek – od Sasa do Lasa - od imigrantów, przez Klub Bilderberg, po LGBT. Wiemy, że dzisiaj wszystko jest geopolityką i nic nie jest geopolityką, ale nie traktowałbym tego jako pomysł na sprawy międzynarodowe równorzędny do innych geostrategicznych koncepcji, choćby do silnych bilateralnych relacji z USA czy regionu w ramach Międzymorza lub Trójmorza. Widzimy to świetnie na przykładzie II tury wyborów prezydenckich w zwarciu Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy. Nie ma tutaj moim zdaniem starcia dwóch wizji Polski w świecie, ponieważ ta lewicowa to tylko falsyfikat zachodnich rozwiązań, które o zgrozo na naszych oczach zaliczają kolejną kompromitację (burzone kościoły, arabskie gangi, wulgarne parady). To nie jest nawet plan z którego ruchami się nie zgadzamy światopoglądowo, plan blokowych sojuszy – to raczej kontrolowany chaos i nie ma pewności kto ten chaos ostatecznie kontroluje.  

W czasach post-polityki i ogromnej polaryzacji społecznej zobaczymy na skrajnej lewicy ten magnetyzm, „buzujące” polityczne emocje i dostrzeżemy zatem poglądy, bo dzisiaj emocjonalne odpowiedzi polityka na dany temat uważa się za jego poglądy. Ale nawet jeśli przyjmiemy, że faktycznie z percepcji świata jaką ma pan Trzaskowski pójdziemy dalej i zakwalifikujemy to jako pewien program kandydata to od tego momentu, do realizacji polskiej racji stanu jest bardzo daleka droga. Po pierwsze trudno mi sobie wyobrazić Rafała Trzaskowskiego jako twardego negocjatora na arenie międzynarodowej, nietuzinkowego gracza, który będzie reprezentował polski interes narodowy w zwarciu z innymi państwami. Wbrew obiegowej opinii Fukuyamy o „końcu historii” i globalno-wioskowym nastawieniu do świata, czasy mamy iście trudne, a międzynarodowe kuluary aż kotłują się od intryg. W obozie Rafała Trzaskowskiego „trynd” w stosunku do dyplomacji jest raczej odwrotny, co widzieliśmy za czasów jego urzędowania przy ulicy Szucha [siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP – przyp.red] oraz w polityce jego mentora Donalda Tuska. Spokojnie można tutaj użyć terminu dyplomatycznego imposybilizmu. Po drugie ta „wizja świata” Rafała Trzaskowskiego - nie tylko w mojej opinii - jest oparta na systemowym błędzie w postaci myśli o scedowaniu własnej suwerenności kulturowej, religijnej i obyczajowej na ręce „mądrzejszych” elit. Pytanie o szacunek do suwerenności państwowej niechaj pozostanie pytaniem retorycznym. To też ciekawe, że skrajna lewica nie ma problemu z optowaniem za narzucaniem Polakom obcych kulturowo rozwiązań. Czyżby pozostałość po wolterowskiej koncepcji kolonialnej westernizacji „polskich Papuasów”?

Probierzem niezależności Rafała Trzaskowskiego w polityce międzynarodowej była dyskusja o narzucaniu Polsce imigrantów. W swojej fatalnej decyzji by ich przyjmować pan Trzaskowski nie był osamotniony. Frontem za ówczesnym wiceministrem spraw zagranicznych stanął cały chór kawiarnianej lewicy. Feministyczna pisarka Kinga Dunin pisała nawet: „orientalna uroda to jednak coś innego niż karki z kartoflanymi nosami i ze świńskimi głowami na kiju”. Cóż za lewicowa wrażliwość w podziale świata na wstrętnych Polaków oraz wspaniałych imigrantów. A ten pogląd - po leninowsku - jest wiecznie żywy i wybrzmiał ostatnio w żarciku prof. Magdaleny Środy o islamskich imigrantach, którzy nie jedząc wieprzowiny, są niskoemisyjni i nie zagrażają klimatowi. Za główne atuty kandydata Trzaskowskiego inna pisarka feministyczna Manuela Gretkowska uznaje m.in.: brak okularów i wąsów. Na lewicy z trudem szukać analiz dotyczących polskiego interesu narodowego, bo gdzieżby „polski” i „narodowy” to brzmi tak staroświecko, prawda? II tura wyborów nie będzie więc pojedynkiem dwóch geopolityk, ale z pewnością będzie starciem myślenia niezależnego z myśleniem zachodniej inżynierii społecznej, którą poniosła cywilizacyjne fiasko. W tym rozumieniu podział na Prawicę i Lewicę wcale się nie zatarł, a moim zdaniem tylko uwypuklił. 

Skoro piszę o geopolitycznej pustce to śpieszę wyjaśnić - dlaczego. Jak wspominałem wcześniej „geopolityka” jest dzisiaj wszystkim, więc postaram się ją w toku kampanii zdefiniować jako sumę poglądów kandydata na obronność, sprawy międzynarodowe oraz bezpieczeństwo, ale rozumiane także w kontekście cywilizacyjnym – o czym dzisiejsza polska szkoła geopolityki woli milczeć. Rafał Trzaskowski niczym w hollywoodzkim dreszczowcu budował napięcie do samego końca i swój program polityczny opublikował tuż przed ciszą wyborczą. Oczywiście nie po to, by ukryć jego mankamenty – a jakże. Problem tylko w tym, iż we fragmencie o obronności postulował on – „zostaną zachowane Wojska Obrony Terytorialnej, które będą podporządkowane Dowódcy Wojsk Lądowych”. DWL o którym pisał dr Trzaskowski zostało zlikwidowane w roku 2013 w czasach rządu PO-PSL, a jeszcze do niedawna politycy Platformy Obywatelskiej używali żołnierzy WOT jako podręcznych chłopców do bicia w dyskusjach na temat bezpieczeństwa. Służba WOT na wałach przeciwpowodziowych czy w czasie pandemii zamknęła usta krytykom. A zatem to nie tylko błąd, ale i brak konsekwencji. Część programu Rafała Trzaskowskiego „Polska w Europie i świecie” znajduje się na samym krańcu całej listy kandydackich postulatów, a „Obronność i bezpieczeństwo” jest przedostatnim punktem tuż nad „Podsumowaniem”. To zadanie tylko dla cierpliwych analityków. A warto przebrnąć przez cały program ponieważ znajdziemy tam takie wiekopomne zdania jak: „po 30 latach od pierwszych demokratycznych wyborów Polska jest państwem bezpiecznym, które korzysta z bycia częścią globalnej wioski. Polacy podróżują po całym świecie, szukając wypoczynku, wiedzy i pracy”. 

I pewnie z taką wizją świata patrzenia przez różowe okulary można by się zgodzić, ale wynikało to z pacyfistycznego ukąszenia społeczeństw przed rokiem 2014, kiedy nastanie tzw. Państwa Islamskiego i wojny na Ukrainie, a teraz także pandemii koronawirusa, wybudziło ludzi z matrixu o absolutnym braku zagrożeń. Zwłaszcza ułudę i podróżowanie po całym świecie widać na przykładzie trwającego jeszcze w okrojonym trybie lockdown’u. Używam tego cytatu ponieważ w swoich felietonach krytykuję termin „globalna wioska” i tenże fragment spod ręki Rafała Trzaskowskiego udowadnia, że nawet na poziomie semantycznym operuje on lewicowym definicjami – o ironio – które już lata temu do kosza wyrzuciło gro publicystów z lewej strony światopoglądu. Jak widać zwalczanie słownego potworka „globalna wioska” nie jest batalią z widmami, ale z żywym językiem. Kolejny ciekawy fragment programu brzmi tak: „słyszymy, że mimo członkostwa w Unii Europejskiej i NATO Polska wciąż znajduje się między Niemcami a Rosją, między dwoma potęgami, które nie chcą Polski silnej i suwerennej. Takie myślenie jest dzisiaj dowodem na niezrozumienie sukcesu naszej transformacji. Na zachodzie Polska sąsiaduje z silnymi Niemcami, które włożyły ogromny wysiłek w przezwyciężanie historii i promowanie rozszerzenia NATO i Unii Europejskiej. Robiły to zarówno w swoim, jak i naszym interesie” – kontynuuje Rafał Trzaskowski. Niezaprzeczalność geograficznego położenia Polski chyba nie jest polem do dyskusji, ale także w politycznych konkretach dostrzegam spory problem. Nawet wśród niemieckich publicystów znajdziemy bardziej trzeźwy osąd. Przypomnę, że w 20. rocznicę akcesji Polski, Czech i Węgier do NATO Christoph von Marshall na łamach Tagesspiegel opublikował artykuł pełen gorzkich zarzutów wobec Berlina, który nie tylko członkostwo polskie w NATO ignoruje, ale niszczy relacje z USA i wzmacnia więzi z Rosją. Koronnym dowodem na to jest projekt Nord Stream II, który Rafał Trzaskowski wbrew oczywistym faktom nazwał swego czasu „porozumieniem prywatnych firm”. „Nie stoją za tym, dzięki Bogu, rządy” – dodawał. Nie wiem czy chodziło znowu o Boga Spinozy, ale na półmetku kampanii Rafał Trzaskowski potępił inwestycję Nord Stream II potwierdzając tym samym słuszność tego felietonu – za taką ekspiację szefowi warszawskiego ratusza należy podziękować – jak powiadają lepiej późno niż wcale. Nie pytam o „wiarygodność”, bo to nie czas na sarkazm.   

Warto także podkreślić, iż Rafał Trzaskowski z wielką emfazą używa słowa „gigantomania” określając w tenże sposób projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. „Będziemy mieli w ciągu dwóch lat lotnisko w Berlinie” – dodawał pan Trzaskowski w nieszczęsnym wywiadzie udzielonym redaktorowi Piotrowi Kraśko, w którym polityk potępił polską logistyczną inwestycję. W pokrewnej sprawie również dostrzegam zawiłość meandrów geopolitycznych Platformy Obywatelskiej. Do sfery bezpieczeństwa państwa zaliczyłbym suwerenność w decydowaniu o swoich wodach terytorialnych – papierkiem lakmusowym w tym aspekcie jest stosunek polityków do przekopu Mierzei Wiślanej. Przypomnijmy, inwestycji o której myślano już w czasach króla Stefana Batorego. Prezydent Warszawy w tym aspekcie przedstawił zaskakujący dualizm poglądów, bo jako poseł głosował co prawda za tzw. ustawą mierzejową, ale pod naciskiem partii Zieloni ogłosił, iż życzy sobie opóźnienia tej inwestycji. Zakładając, iż jest ona opóźniona od czasów jednego z pierwszych królów elekcyjnych boję się zapytać na jak długo. Kolejną sprawą omijaną przez polskich geopolityków, a będącą fundamentem bezpieczeństwa jest narodowa gospodarka i ekonomiczny patriotyzm. Dzisiaj już nikt nie ma wątpliwości, że hasło „kapitał nie ma narodowości” okazało się ponurym żartem. Gdy teatr międzypaństwowej rywalizacji przeniósł się z pól bitew na notowania giełdowe warto dokładnie spojrzeć na właścicieli kapitału. Na bazie tragicznego wypadku w Warszawie, w którym kierowca autobusu wraz z pasażerami wypadł z wiaduktu mogliśmy się dowiedzieć, iż był on pracownikiem spółki Arriva powiązanej z niemieckim państwowym przewoźnikiem Deutsche Bahn. Arriva przewozi warszawskich pasażerów w ramach umowy opiewającej na 291 milionów złotych, którą prezes Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie podpisał w roku 2019. Kolejny „trynd”. Nie powinno to dziwić osób, które pamiętają, że w latach 2008-2014 rząd dokonał wyprzedaży majątku należącego do Skarbu Państwa na kwotę ok. 58 mld zł, a słynny inwestor z Kataru, który miał zainwestować w polskie stocznie do dzisiaj nie dotarł nad Wisłę. Pewnie został zatrzymany na lotnisku z powodu epidemii, a gdy ktoś zapyta, iż nie było wtedy COVID-19? Ale były inne choroby, wszak epidemie nie narodziły się wczoraj. W dyskusji zawsze warto wracać do samych definicji. Konfucjusz twierdził, iż naprawę państwa zaczyna się od naprawy pojęć – a cytat jest tym bardziej nieprzypadkowy, iż Chiny to najwdzięczniejszy temat polskiej współczesnej geopolityki. Wracając do polskich Konfucjuszy kto dzisiaj pamięta jak słowo „prywatyzacja” rozgrzewało do czerwoności polską scenę polityczną? Jest to najlepszy przykład jak w III RP wymyślono na nowo definicje słów i tak „prywatyzacją” nazywano odsprzedaż po niskiej cenie majątku państwowego innym firmom państwowym, tyle że obcym – i to była, szanowni państwo, nie nacjonalizacja przez obcy kraj, ale właśnie „prywatyzacja”. Kiedyś do przejmowania aktywów państwa ościennego potrzebne były zagony pancerne i nurkujące bombowce, dzisiaj wystarczą dobre układy z maklerami. Podsumowując tak wiele poglądów, wypowiedzi i działań Rafała Trzaskowskiego i jego obozu z trudem nazwać to „myślą geopolityczną”. 

Michał Bruszewski
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Problem w Pałacu Buckingham. Dramatyczne doniesienia w sprawie księcia Williama z ostatniej chwili
Problem w Pałacu Buckingham. Dramatyczne doniesienia w sprawie księcia Williama

Księżna Kate, żona brytyjskiego następcy tronu, księcia Williama, poinformowała w piątek, że jej styczniowy pobyt w szpitalu i przebyta operacja jamy brzusznej, była związana z wykrytym u niej rakiem. Tabloid „In Touch” przekazał niepokojące informacje w sprawie księcia Williama.

Wypadek w Szczecinie: Czworo dzieci trafiło do szpitala z ostatniej chwili
Wypadek w Szczecinie: Czworo dzieci trafiło do szpitala

Czworo dzieci trafiło do szpitala po tym, jak grupę przedszkolaków podczas spaceru w Puszczy Bukowej przygniótł ok. pięciometrowy konar leżący na wzniesieniu. Jeden z chłopców i przedszkolanka nie wymagali hospitalizacji.

Tabletka dzień po. Jest weto prezydenta Dudy z ostatniej chwili
Tabletka "dzień po". Jest weto prezydenta Dudy

Prezydent RP Andrzej Duda, na podstawie art. 122 ust. 5 Konstytucji RP, zdecydował o skierowaniu nowelizacji Prawa farmaceutycznego do Sejmu RP z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie ustawy (tzw. weto) - poinformowano na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP.

Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata

Nie żyje Marek Cender, który przez ponad 30 lat związany był z Polskim Radiem Kielce. Zajmował się sportem, a dokładnie piłką ręczną. Miał 54 lata.

Migranci zaatakowali patrol Straży Granicznej z ostatniej chwili
Migranci zaatakowali patrol Straży Granicznej

Straż Graniczna opublikowała nowe nagranie z granicy polsko-białoruskiej.

Morawiecki odpowiada Tuskowi: Wszedł Pan na ostatnią minutę z ostatniej chwili
Morawiecki odpowiada Tuskowi: "Wszedł Pan na ostatnią minutę"

Donald Tusk pochwalił się danymi z polskiej gospodarki przedstawionymi przez ministra finansów, Andrzeja Domańskiego. Jest odpowiedź Mateusza Morawieckiego.

Nie żyje polska mistrzyni świata. Miała zaledwie 20 lat z ostatniej chwili
Nie żyje polska mistrzyni świata. Miała zaledwie 20 lat

Nie żyje polska mistrzyni świata i Europy Wiktoria Sieczka. Utalentowana trójboistka siłowa miała zaledwie 20 lat.

KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce. Ogromne kwoty z ostatniej chwili
KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce. Ogromne kwoty

1,3 mld zł uwolnionych spod sankcji – Krajowa Administracja Skarbowa odmraża środki rosyjskich firm w Polsce, które zablokowano im w 2022 r. – podaje w piątkowym wydaniu "Rzeczpospolita".

Katarzyna Cichopek: Jestem po kolejnych badaniach z ostatniej chwili
Katarzyna Cichopek: "Jestem po kolejnych badaniach"

Katarzyna Cichopek podzieliła się w mediach społecznościowych ze swoimi obserwatorami ważną wiadomością.

Inflacja w marcu ostro w dół. Najniższy poziom od pięciu lat z ostatniej chwili
Inflacja w marcu ostro w dół. Najniższy poziom od pięciu lat

Inflacja w marcu wyniosła w Polsce 1,9 proc. rok do roku – podał Główny Urząd Statystyczny. To najniższy poziom inflacji od pięciu lat.

REKLAMA

[Tylko u nas] Bruszewski: Jaka geopolityka stoi za Trzaskowskim? "Westernizacja polskich Papuasów"?

Gdy Rafał Trzaskowski twierdził, iż za Nord Stream II stoi porozumienie prywatnych firm, a nie rządów i państw oraz we własnym programie zapomniał jak koalicja PO-PSL likwidowała Dowództwo Wojsk Lądowych pojawia się pytanie o poglądy kandydata na sprawy bezpieczeństwa. Jeżeli za poglądy geopolityczne prezydenta Warszawy uznać sumę jego punktów widzenia na obronność, sprawy międzynarodowe oraz kwestie cywilizacyjne to Rafał Trzaskowski jawi się w tym aspekcie jako kandydat skrajnej lewicy. Nie wiadomo czy ma kłopoty z pamięcią, ale warto mu przypomnieć jak stał za europejską rezolucją potępiającą polskie reformy i negocjował ściąganie imigrantów nad Wisłę.
 [Tylko u nas] Bruszewski: Jaka geopolityka stoi za Trzaskowskim? "Westernizacja polskich Papuasów"?
/ PAP/Grzegorz Michałowski
Spinoza – tak bardzo ceniony przez Rafała Trzaskowskiego – mawiał, że „dobro” i „zło” to pojęcia względne, które różnie można reinterpretować. Postanowiłem przeanalizować wypowiedzi, poglądy i postulaty programowe pana Trzaskowskiego związane ze sprawami międzynarodowymi. Powoli rozumiem fascynację Spinozą bo niełatwo owe poglądy ocenić jako „dobre” dla interesu narodowego. Pisząc o geopolityce nie można wszelako pominąć wybitnego teoretyka geostrategii jakim jest dr Jacek Bartosiak. Ze zdziwieniem odnotowałem dychotomię, którą stosuje dr Bartosiak dzieląc partie i ich poglądy na sprawy geopolityczne, szeregując główny polski podział, na stronnictwo neoatlantyckie (pro-amerykańskie) i stronnictwo kontynentalne (proniemieckie). To jest zdaniem pana doktora oś dyskusji na widzenie świata w polskiej polityce (przynajmniej często do niej wraca w swoich wypowiedziach). To zaskakujące o tyle, iż nobilituje część politycznego sporu uznając, że stoi za tym jakakolwiek myśl geopolityczna. Uważam, że to błąd i za pomysłami na sprawy międzynarodowe szeroko pojmowanej lewicy nie stoi nic więcej niż zbiór frazesów pt. „by było tak jak w zachodniej Europie”. A skrajna lewica tym się różni od zwykłej lewicy, iż to kopiowanie zachodnich rozwiązań postuluje z jeszcze większą intensywniejszością. Warto zaznaczyć, że ten dzisiejszy paradygmat Zachodu dla europejskich elit nie oznacza już USA, ponieważ obraziła się ona tupiąc na rządy Donalda Trumpa. Ameryka dla skrajnej lewicy jest więc tam gdzie Orban i Kaczyński. Ad rem. Czym innym jest manifestowanie pewnego świadomego geopolitycznego światopoglądu z którym możemy się nie zgadzać (np. pomysł na proniemiecką politykę Władysława Studnickiego), a zgoła odmiennym przypisywanie cech geopolitycznego makiawielizmu osobom, które forsują przywileje dla środowisk LGBT bo tak samo jest w Berlinie. Nawet jeżeli faktycznie jest tak jak uznaje to dr Bartosiak, że stronnictwo kontynentalne rządzi lewicowymi duszami, to program tego stronnictwa można ocenić jako przypadkowy zbiór zachodnioeuropejskich kalek – od Sasa do Lasa - od imigrantów, przez Klub Bilderberg, po LGBT. Wiemy, że dzisiaj wszystko jest geopolityką i nic nie jest geopolityką, ale nie traktowałbym tego jako pomysł na sprawy międzynarodowe równorzędny do innych geostrategicznych koncepcji, choćby do silnych bilateralnych relacji z USA czy regionu w ramach Międzymorza lub Trójmorza. Widzimy to świetnie na przykładzie II tury wyborów prezydenckich w zwarciu Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy. Nie ma tutaj moim zdaniem starcia dwóch wizji Polski w świecie, ponieważ ta lewicowa to tylko falsyfikat zachodnich rozwiązań, które o zgrozo na naszych oczach zaliczają kolejną kompromitację (burzone kościoły, arabskie gangi, wulgarne parady). To nie jest nawet plan z którego ruchami się nie zgadzamy światopoglądowo, plan blokowych sojuszy – to raczej kontrolowany chaos i nie ma pewności kto ten chaos ostatecznie kontroluje.  

W czasach post-polityki i ogromnej polaryzacji społecznej zobaczymy na skrajnej lewicy ten magnetyzm, „buzujące” polityczne emocje i dostrzeżemy zatem poglądy, bo dzisiaj emocjonalne odpowiedzi polityka na dany temat uważa się za jego poglądy. Ale nawet jeśli przyjmiemy, że faktycznie z percepcji świata jaką ma pan Trzaskowski pójdziemy dalej i zakwalifikujemy to jako pewien program kandydata to od tego momentu, do realizacji polskiej racji stanu jest bardzo daleka droga. Po pierwsze trudno mi sobie wyobrazić Rafała Trzaskowskiego jako twardego negocjatora na arenie międzynarodowej, nietuzinkowego gracza, który będzie reprezentował polski interes narodowy w zwarciu z innymi państwami. Wbrew obiegowej opinii Fukuyamy o „końcu historii” i globalno-wioskowym nastawieniu do świata, czasy mamy iście trudne, a międzynarodowe kuluary aż kotłują się od intryg. W obozie Rafała Trzaskowskiego „trynd” w stosunku do dyplomacji jest raczej odwrotny, co widzieliśmy za czasów jego urzędowania przy ulicy Szucha [siedziba Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP – przyp.red] oraz w polityce jego mentora Donalda Tuska. Spokojnie można tutaj użyć terminu dyplomatycznego imposybilizmu. Po drugie ta „wizja świata” Rafała Trzaskowskiego - nie tylko w mojej opinii - jest oparta na systemowym błędzie w postaci myśli o scedowaniu własnej suwerenności kulturowej, religijnej i obyczajowej na ręce „mądrzejszych” elit. Pytanie o szacunek do suwerenności państwowej niechaj pozostanie pytaniem retorycznym. To też ciekawe, że skrajna lewica nie ma problemu z optowaniem za narzucaniem Polakom obcych kulturowo rozwiązań. Czyżby pozostałość po wolterowskiej koncepcji kolonialnej westernizacji „polskich Papuasów”?

Probierzem niezależności Rafała Trzaskowskiego w polityce międzynarodowej była dyskusja o narzucaniu Polsce imigrantów. W swojej fatalnej decyzji by ich przyjmować pan Trzaskowski nie był osamotniony. Frontem za ówczesnym wiceministrem spraw zagranicznych stanął cały chór kawiarnianej lewicy. Feministyczna pisarka Kinga Dunin pisała nawet: „orientalna uroda to jednak coś innego niż karki z kartoflanymi nosami i ze świńskimi głowami na kiju”. Cóż za lewicowa wrażliwość w podziale świata na wstrętnych Polaków oraz wspaniałych imigrantów. A ten pogląd - po leninowsku - jest wiecznie żywy i wybrzmiał ostatnio w żarciku prof. Magdaleny Środy o islamskich imigrantach, którzy nie jedząc wieprzowiny, są niskoemisyjni i nie zagrażają klimatowi. Za główne atuty kandydata Trzaskowskiego inna pisarka feministyczna Manuela Gretkowska uznaje m.in.: brak okularów i wąsów. Na lewicy z trudem szukać analiz dotyczących polskiego interesu narodowego, bo gdzieżby „polski” i „narodowy” to brzmi tak staroświecko, prawda? II tura wyborów nie będzie więc pojedynkiem dwóch geopolityk, ale z pewnością będzie starciem myślenia niezależnego z myśleniem zachodniej inżynierii społecznej, którą poniosła cywilizacyjne fiasko. W tym rozumieniu podział na Prawicę i Lewicę wcale się nie zatarł, a moim zdaniem tylko uwypuklił. 

Skoro piszę o geopolitycznej pustce to śpieszę wyjaśnić - dlaczego. Jak wspominałem wcześniej „geopolityka” jest dzisiaj wszystkim, więc postaram się ją w toku kampanii zdefiniować jako sumę poglądów kandydata na obronność, sprawy międzynarodowe oraz bezpieczeństwo, ale rozumiane także w kontekście cywilizacyjnym – o czym dzisiejsza polska szkoła geopolityki woli milczeć. Rafał Trzaskowski niczym w hollywoodzkim dreszczowcu budował napięcie do samego końca i swój program polityczny opublikował tuż przed ciszą wyborczą. Oczywiście nie po to, by ukryć jego mankamenty – a jakże. Problem tylko w tym, iż we fragmencie o obronności postulował on – „zostaną zachowane Wojska Obrony Terytorialnej, które będą podporządkowane Dowódcy Wojsk Lądowych”. DWL o którym pisał dr Trzaskowski zostało zlikwidowane w roku 2013 w czasach rządu PO-PSL, a jeszcze do niedawna politycy Platformy Obywatelskiej używali żołnierzy WOT jako podręcznych chłopców do bicia w dyskusjach na temat bezpieczeństwa. Służba WOT na wałach przeciwpowodziowych czy w czasie pandemii zamknęła usta krytykom. A zatem to nie tylko błąd, ale i brak konsekwencji. Część programu Rafała Trzaskowskiego „Polska w Europie i świecie” znajduje się na samym krańcu całej listy kandydackich postulatów, a „Obronność i bezpieczeństwo” jest przedostatnim punktem tuż nad „Podsumowaniem”. To zadanie tylko dla cierpliwych analityków. A warto przebrnąć przez cały program ponieważ znajdziemy tam takie wiekopomne zdania jak: „po 30 latach od pierwszych demokratycznych wyborów Polska jest państwem bezpiecznym, które korzysta z bycia częścią globalnej wioski. Polacy podróżują po całym świecie, szukając wypoczynku, wiedzy i pracy”. 

I pewnie z taką wizją świata patrzenia przez różowe okulary można by się zgodzić, ale wynikało to z pacyfistycznego ukąszenia społeczeństw przed rokiem 2014, kiedy nastanie tzw. Państwa Islamskiego i wojny na Ukrainie, a teraz także pandemii koronawirusa, wybudziło ludzi z matrixu o absolutnym braku zagrożeń. Zwłaszcza ułudę i podróżowanie po całym świecie widać na przykładzie trwającego jeszcze w okrojonym trybie lockdown’u. Używam tego cytatu ponieważ w swoich felietonach krytykuję termin „globalna wioska” i tenże fragment spod ręki Rafała Trzaskowskiego udowadnia, że nawet na poziomie semantycznym operuje on lewicowym definicjami – o ironio – które już lata temu do kosza wyrzuciło gro publicystów z lewej strony światopoglądu. Jak widać zwalczanie słownego potworka „globalna wioska” nie jest batalią z widmami, ale z żywym językiem. Kolejny ciekawy fragment programu brzmi tak: „słyszymy, że mimo członkostwa w Unii Europejskiej i NATO Polska wciąż znajduje się między Niemcami a Rosją, między dwoma potęgami, które nie chcą Polski silnej i suwerennej. Takie myślenie jest dzisiaj dowodem na niezrozumienie sukcesu naszej transformacji. Na zachodzie Polska sąsiaduje z silnymi Niemcami, które włożyły ogromny wysiłek w przezwyciężanie historii i promowanie rozszerzenia NATO i Unii Europejskiej. Robiły to zarówno w swoim, jak i naszym interesie” – kontynuuje Rafał Trzaskowski. Niezaprzeczalność geograficznego położenia Polski chyba nie jest polem do dyskusji, ale także w politycznych konkretach dostrzegam spory problem. Nawet wśród niemieckich publicystów znajdziemy bardziej trzeźwy osąd. Przypomnę, że w 20. rocznicę akcesji Polski, Czech i Węgier do NATO Christoph von Marshall na łamach Tagesspiegel opublikował artykuł pełen gorzkich zarzutów wobec Berlina, który nie tylko członkostwo polskie w NATO ignoruje, ale niszczy relacje z USA i wzmacnia więzi z Rosją. Koronnym dowodem na to jest projekt Nord Stream II, który Rafał Trzaskowski wbrew oczywistym faktom nazwał swego czasu „porozumieniem prywatnych firm”. „Nie stoją za tym, dzięki Bogu, rządy” – dodawał. Nie wiem czy chodziło znowu o Boga Spinozy, ale na półmetku kampanii Rafał Trzaskowski potępił inwestycję Nord Stream II potwierdzając tym samym słuszność tego felietonu – za taką ekspiację szefowi warszawskiego ratusza należy podziękować – jak powiadają lepiej późno niż wcale. Nie pytam o „wiarygodność”, bo to nie czas na sarkazm.   

Warto także podkreślić, iż Rafał Trzaskowski z wielką emfazą używa słowa „gigantomania” określając w tenże sposób projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. „Będziemy mieli w ciągu dwóch lat lotnisko w Berlinie” – dodawał pan Trzaskowski w nieszczęsnym wywiadzie udzielonym redaktorowi Piotrowi Kraśko, w którym polityk potępił polską logistyczną inwestycję. W pokrewnej sprawie również dostrzegam zawiłość meandrów geopolitycznych Platformy Obywatelskiej. Do sfery bezpieczeństwa państwa zaliczyłbym suwerenność w decydowaniu o swoich wodach terytorialnych – papierkiem lakmusowym w tym aspekcie jest stosunek polityków do przekopu Mierzei Wiślanej. Przypomnijmy, inwestycji o której myślano już w czasach króla Stefana Batorego. Prezydent Warszawy w tym aspekcie przedstawił zaskakujący dualizm poglądów, bo jako poseł głosował co prawda za tzw. ustawą mierzejową, ale pod naciskiem partii Zieloni ogłosił, iż życzy sobie opóźnienia tej inwestycji. Zakładając, iż jest ona opóźniona od czasów jednego z pierwszych królów elekcyjnych boję się zapytać na jak długo. Kolejną sprawą omijaną przez polskich geopolityków, a będącą fundamentem bezpieczeństwa jest narodowa gospodarka i ekonomiczny patriotyzm. Dzisiaj już nikt nie ma wątpliwości, że hasło „kapitał nie ma narodowości” okazało się ponurym żartem. Gdy teatr międzypaństwowej rywalizacji przeniósł się z pól bitew na notowania giełdowe warto dokładnie spojrzeć na właścicieli kapitału. Na bazie tragicznego wypadku w Warszawie, w którym kierowca autobusu wraz z pasażerami wypadł z wiaduktu mogliśmy się dowiedzieć, iż był on pracownikiem spółki Arriva powiązanej z niemieckim państwowym przewoźnikiem Deutsche Bahn. Arriva przewozi warszawskich pasażerów w ramach umowy opiewającej na 291 milionów złotych, którą prezes Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie podpisał w roku 2019. Kolejny „trynd”. Nie powinno to dziwić osób, które pamiętają, że w latach 2008-2014 rząd dokonał wyprzedaży majątku należącego do Skarbu Państwa na kwotę ok. 58 mld zł, a słynny inwestor z Kataru, który miał zainwestować w polskie stocznie do dzisiaj nie dotarł nad Wisłę. Pewnie został zatrzymany na lotnisku z powodu epidemii, a gdy ktoś zapyta, iż nie było wtedy COVID-19? Ale były inne choroby, wszak epidemie nie narodziły się wczoraj. W dyskusji zawsze warto wracać do samych definicji. Konfucjusz twierdził, iż naprawę państwa zaczyna się od naprawy pojęć – a cytat jest tym bardziej nieprzypadkowy, iż Chiny to najwdzięczniejszy temat polskiej współczesnej geopolityki. Wracając do polskich Konfucjuszy kto dzisiaj pamięta jak słowo „prywatyzacja” rozgrzewało do czerwoności polską scenę polityczną? Jest to najlepszy przykład jak w III RP wymyślono na nowo definicje słów i tak „prywatyzacją” nazywano odsprzedaż po niskiej cenie majątku państwowego innym firmom państwowym, tyle że obcym – i to była, szanowni państwo, nie nacjonalizacja przez obcy kraj, ale właśnie „prywatyzacja”. Kiedyś do przejmowania aktywów państwa ościennego potrzebne były zagony pancerne i nurkujące bombowce, dzisiaj wystarczą dobre układy z maklerami. Podsumowując tak wiele poglądów, wypowiedzi i działań Rafała Trzaskowskiego i jego obozu z trudem nazwać to „myślą geopolityczną”. 

Michał Bruszewski
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe