[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Koniec status quo. Potrzebna nowa polityka solidarności
Wiele wskazuje na to, że obecnie może być podobnie. Nadchodzi koniec świata jaki znamy, upada globalne status quo. Ludzie, nie tylko w Polsce, ale także w świecie zachodnim, będą coraz bardziej sfrustrowani, kryzys gospodarczy odbierze wielu z nich środki do życia, a to - szczególnie, że dzieje się to po stosunkowo długim okresie społecznego spokoju, rosnącego dobrobytu i stabilności, rodzi potencjał rewolucyjny i umożliwia dojście do władzy populistów, przy których ci, którymi się straszą obecni wieszcze końca „liberalnej demokracji” to będą niewinne przygrywki. Niestety nie widzę w politykach (także polskich, i to niezależnie od tego, czy są w koalicji czy w opozycji) świadomości powagi sytuacji. Klasa polityczna, choć to ona może być zmieciona jako pierwsza, i dotyczy to nie tylko Polski, żyje starymi sporami, wojenkami politycznymi. Silnie plemienne media wspierają zaś swoje obozy, tak jakby nic się nie zmieniło. Tyle, że zmieniło się wiele, a jeszcze więcej się zmieni.
W takiej sytuacji warto odwołać się do proroków, do tych, którzy nie obawiają się mówić rzeczy trudnych do zaakceptowania przez większość. Takim głosem jest obecnie papież Franciszek (i piszę to, choć uchodzę za krytyka Ojca świętego), który w niezwykle mocnym przesłaniu wielkanocnym do członków ruchów ludowych i miejskich wezwał do rozważenia wprowadzenia „bezwarunkowego dochodu podstawowego”, który pomógłby przetrwać najtrudniejszy czas najuboższym. O kim mowa? O tych, którzy jak bardzo wielu w Polsce, z dnia na dzień utracili jedyne źródło dochodu, którym zamknięto miejsca pracy, albo których zwolniono na skutek redukcji zatrudnienia. Mowa o tych na umowach o dzieło i jednoosobowych działalnościach gospodarczych. Liberalni ekonomiści na taką propozycję dostaną piany na ustach, podkreślając, że trzeba wspierać wielki przemysł i poluzować jeszcze rygory zatrudnienia, ale - zachowując znaczenie przemysłu i właścicieli - nie sposób nie zadać pytania, czy nie należy także wspierać pracowników, prekariat (bo on istnieje). Jeśli tego nie zrobimy wielki przemysł nie będzie miał dla kogo produkować, bo straci klientów.
Tak wiem, że wielu uzna te słowa papieskie i moje ich poparcie, za dowód skrajnej lewicowości. Kłopot polega na tym, że jeśli wczytać się w nauczanie św. Jana Pawła II, te wyrażone w encyklikach społecznych, ale także w trakcie pierwszej pielgrzymki do wolnej Polski. Tam znajdziemy podstawy nowej polityki i ekonomii solidarności. Warto do nich obecnie wracać, tak jak warto wracać do niesamowitego dziełka ks. Józefa Tischnera „Etyka solidarności”. Bez prawdziwej rewolucji solidarności, bez takiej polityki czekać nas może rewolucja zupełnie zwyczajna. A ta, warto przypomnieć, nigdy nie kończy się dobrze dla nikogo. Albo więc zaczniemy toczyć nową wojnę z kryzysem, odnajdziemy w sobie siłę i odwagę, a także współczucie, konieczne do tego by wprowadzić nadzwyczajne i z trudem obecnie akceptowalne środki pomocy, albo przyjedzie nam się zmierzyć z niekontrolowanym wybuchem społecznym. I dotyczy to nie tylko Polski. Możemy pójść za Janem Pawłem II i Franciszkiem albo… pozostać wiernymi neoliberalnemu paradygmatowi. Wybór, przynajmniej dla mnie, wydaje się oczywisty.
Tomasz Terlikowski