Marcin Królik: Niezauważone dramaty dzieci

Zabiegani za codziennymi sprawami, zajęci tym całym szambem, jakie serwują nam politycy oraz ich akolici, nie widzimy, że tuż obok, czasem nawet za ścianą, nasze dzieci obcują z dziwną, kompletnie dla nas niezrozumiałą rzeczywistością.

Chwila zastanowienia... Co ja właściwie robiłem w nocy z 10 na 11 sierpnia? Ach tak, już wiem. W sobotę wpadł do mnie przyjaciel. Jak zwykle trochę popolitykowaliśmy, zjedliśmy coś w jednej z moich ulubionych knajp, a potem on pojechał, a my z Lubą postanowiliśmy się zdrzemnąć. Cały dzień pobolewała mnie głowa, bo powietrze było jakieś takie ciężkie i po prostu musiałem się na chwile wyłączyć. Obudziliśmy się gdzieś około dziesiątej i przez większość nocy szykowaliśmy obiad na niedzielę, słuchając zaciętej polemiki Wielomskich z Krzysztofem Karoniem. Położyliśmy się koło czwartej lub piątej.

W tym samym czasie w podkarpackiej wsi Lipnica Dolna 13-letnia Emilka, pożegnawszy się wieczorem z domownikami, wdrapała się na strych, wzięła skakankę, którą bawiła się w dzieciństwie, związała ją w pętle i... powiesiła się. Ciało znaleźli rodzice nazajutrz po powrocie z kościoła. Ojciec odciął sznur i zaczął reanimować córkę, lecz zwłoki były już sine i zimne. Tak historię tę opisały media kilka dni temu. Jest to jedna z wielu podobnych tragedii, o jakich zapewne niejednokrotnie słyszeliśmy. Pojawiają się w niej również pewne bardzo typowe elementy, jakie zazwyczaj w tego rodzaju relacjach występują.

Na portalu „Faktu” czytam, że według zrozpaczonych rodziców Emilka nie miała żadnych kłopotów w domu ani w szkole. Gdyby coś ją trapiło, na pewno by o tym wiedzieli i tak tego nie zostawili. Była lubiana, towarzyska, dobrze się uczyła – świadectwa miała zawsze z czerwonym paskiem. Moją uwagę mimowolnie przykuwa fragment o tym, że interesowała się literaturą fantasy i sama pisała opowiadania o tej tematyce. Podobno właśnie szukała zakończenia do swojej drugiej powieści. Do swojej drugiej powieści – mój Boże, serce się od tego łamie.

Podobno jedyną dziwną rzeczą, jaką zauważyli domownicy, było to, że zaczęła zbliżać się do psa, którego wcześniej się bała. Rodzice podejrzewają, że mogło to być jedno z zadań w grze, która w te wakacje zajmowała jej dużo czasu. I to jest właśnie kolejny mrożący krew w żyłach wątek tej sprawy. Istnieją bowiem podejrzenia, że dziewczynka mogła być nakłaniana – właśnie poprzez grę – do zrobienia sobie krzywdy, a nawet do popełnienia samobójstwa. Policjanci zabezpieczyli do badań jej komputer oraz komórkę, którą zabrała ze sobą na strych, idąc się zabić.

Wiem, że w tym samym czasie na świecie wydarzyło się wiele innych tragedii. Być może nawet kilkoro innych dzieci odebrało sobie życie. Zdaję sobie też sprawę, że gdyby o tym przypadku nie trąbiły media, nigdy bym się o nim nie dowiedział. Ba, prawdopodobnie w chwili, gdy wystukuję te słowa, dzieją się potworne rzeczy, o których również nigdy się nie dowiem. A nawet jeśli, to zapewne nie obejdą mnie aż tak bardzo. A jednak sprawa Emilki wyjątkowo mocno mnie uderzyła z kilku powodów.

Przede wszystkim dlatego, że trochę widzę w niej siebie z czasów, gdy miałem tyle lat co ona. Też miałem własny świat, który niekiedy wydawał mi się realniejszy od tego wokół. Też zmagałem się z problemami, o których nikomu nie mówiłem. Właściwie był to chyba najmroczniejszy okres mojego życia. Gdybym znalazł moje zeszyty z wtedy, zapewne odkryłbym w nich sporo rysunków przedstawiających odwrócone krzyże, pentagramy, potworne twarze itp. I od razu taka myśl: Jezu, co by ze mną było, gdyby wtedy istniał internet, a ja potrafiłbym dotrzeć w nim do rzeczy, które mnie interesowały? Pofarciło mi się.

No właśnie, internet. Może nie najlepiej to o mnie świadczy, ale muszę się przyznać, że po przeczytaniu kilku artykułów o Emilce nieomal oczekiwałem, że pojawią się tweety różnych mędrców w rodzaju Moniki Płatek czy Jana Hartmana o tym, jak to na ciemnym, katolickim i pisowskim Podkarpaciu dzieci przeżywają ciche dramaty, a zajęci wielbieniem Kaczora rodzice to ignorują. Po ludziach, którzy nawet tragedię na Giewoncie potrafią wykorzystać do politycznego szczucia, wszystkiego można się spodziewać. Na szczęście tym razem się pohamowali.

Ale jest coś ważniejszego – te gry, o których wspominałem powyżej. Krążą informacje głównie o dwóch – Niebieskim Wielorybie oraz Momo Challenge. Sam poruszałem ten temat w zeszłym roku w radiu. Kwestią sporną jest, czy rzeczywiście krzywdzą dzieci, aczkolwiek istnieją co do tego poważne przesłanki. Wystarczy popatrzeć na upiorną twarz wirtualnej laleczki Momo. Nawet dorosłego może ona przerazić, a co dopiero nadwrażliwe, introwertyczne dziecko. Byłem takim dzieckiem. Emilka chyba też.

Nie będę się tu wdawał w szczegóły działania tej gry, bo w sieci można znaleźć o tym sporo. Polecam tekst na portalu „Dziennika Zachodniego”. Powiem tylko tyle: naprawdę nie wiem, jakim skończonym bydlakiem trzeba być i w imię jakiej zboczonej ideologii działać, żeby wymyślać gry, które nakłaniają dzieci do okaleczania się lub samobójstw. Jeśli to nie cuchnie diabłem, to już, cholera, nie wiem co. A piszę to jako wciąż agnostyk. Wciąż – pamiętaj! Oczywiście nie ma – na razie – dowodów na to, że Emilka padła ofiarą Momo lub wieloryba w kolorze blue, ale z całą pewnością ofiarą czegoś jest.

I to właśnie najbardziej mnie zasmuca. Zabiegani za codziennymi sprawami, zajęci tym całym szambem, jakie serwują nam politycy oraz ich akolici, nie widzimy, że tuż obok, czasem nawet za ścianą, nasze dzieci obcują z dziwną, kompletnie dla nas niezrozumiałą rzeczywistością. Czy należy zwalać winę na rodziców? Nie, chyba nie zawsze. Rodzice nie na wszystko mają wpływ. Zwłaszcza że świat dzięki rewolucji technologicznej ostatnich dekad zmienił się w o wiele większym stopniu, niż większość z nas jest w stanie ogarnąć. Być może dzieci są najbardziej narażone na jej negatywne skutki.

Dużo się teraz mówi o ataku na rodzinę, o podmywaniu jej fundamentów. Różni ludzie na prawicy ostrzegają, że tęczowi ideolodzy tak zaciekle walczą o możliwość indoktrynowania dzieci, bo doskonale wiedzą, że w ten sposób najskuteczniej przeprowadzi się społeczną pierekowkę. Coraz częściej dochodzą też niepokojące informacje o próbach redefinicji pedofilii. Ale być może istnieje jeszcze inny, dotąd słabo rozpoznany front walki o dusze i serca najmłodszych. I może jest on równie groźny jak seksedukacja czy pokrzykiwania, że pedofile też mają swoje prawa.

Walka na tym froncie odbywa się w kompletnej ciszy. Jej jedynym widocznym śladem jest migotliwa poświata smartfona na twarzy dziecka. Może czasem warto zajrzeć mu przez ramię? Zapytać, co robi i dlaczego to robi? Nie wściekać się, po prostu zapytać. Schetynie i Kaczyńskiemu od tego nie ubędzie.

Marcin Królik

 

POLECANE
W związku z zabójstwem lekarza Bodnar odwołuje szefa Służby Więziennej z ostatniej chwili
W związku z zabójstwem lekarza Bodnar odwołuje szefa Służby Więziennej

- 35-latek zatrzymany ws. zabójstwa lekarza okazał się funkcjonariuszem Służby Więziennej – poinformował minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Jako początek "głębszych zmian" w SW zapowiedział wniosek o odwołanie dyrektora generalnego płk. Andrzeja Pecki.

Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego z ostatniej chwili
Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego

We wtorek po południu na Zamku Królewskim w Warszawie rozpoczęło się spotkanie liderów państw Inicjatywy Trójmorza, podczas którego wykonano niezwykle symboliczną fotografię.

Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać? Wiadomości
Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać?

Coraz więcej Polaków otrzymuje połączenia z nieznanych, zagranicznych numerów – najczęściej z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Portugalii. Choć na pierwszy rzut oka mogą wyglądać jak oferta pracy lub kontakt od znajomego, to w rzeczywistości mamy do czynienia z próbą oszustwa.

Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną z ostatniej chwili
Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną

Ministerstwo klimatu i środowiska tworzy serwis poświęcony walce z dezinformacją klimatyczną – poinformowała we wtorek minister Paulina Hennig-Kloska. Zjawisko dezinformacji klimatycznej było jednym z tematów nieformalnego spotkania ministrów środowiska i klimatu w Warszawie.

To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii tylko u nas
To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii

Od 12 godzin pod pełną parą pracuja hiszpańscy śledczy i analitycy rynku energii, aby ustalić, co było faktycznym powodem pierwszego tak dużego w Europie blackoutu. Wstępnie wykluczono atak terrorystyczny. Niemal na pewno nie był to sabotaż pracownika lub pracowników spółek energetycznych. Czy za problemem stoi miks energetyczny kraju Cervantesa? Liczby i eksperci sugerują, że to najbardziej prawdopodobne.

Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz tylko u nas
Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz

To nie strachy na Lachy, ale bardzo realny scenariusz. Wojnę z NATO – zapewne początkowo na jak najniższym poziomie eskalacji, by dać pretekst USA i „starej Europie” do wstrzymania się od pełnej odpowiedzi – Rosja rozpocznie nad Bałtykiem.

Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy z ostatniej chwili
Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy

W rozmowie z RatujŻycie.pl siostra zatrzymanego ks. Grzegorza opisała, w jaki sposób jej brat został zatrzymany przez służby w związku z mailem, jakiego wysłał do dr Gizeli Jagielskiej.

Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie

Popierany przez PiS kandydat Karol Nawrocki stwierdził we wtorek w Nowej Dębie, że Polska potrzebuje zwierzchnika sił zbrojnych, "który będzie stabilny emocjonalnie i stabilny pod względem swoich poglądów". Wskazał, że chodzi o osobę, która m.in. zadba o nasz sojusz z USA i o pozycję Polski w NATO.

Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego z ostatniej chwili
Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego

Zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego ws. bezpieczeństwa energetycznego Polski zapowiedział prezydent Andrzej Duda po spotkaniu liderów Trójmorza. Jak powiedział, wydarzenia w Hiszpanii i Portugalii to "sygnał alarmowy", aby zadbać o stan sieci energetycznych regionu.

Dariusz Matecki wskazuje: Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw polityka
Dariusz Matecki wskazuje: "Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw"

"Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw wyborczych" – pisze na platformie X poseł PiS Dariusz Matecki o parlamentarzyście PO Sławomirze Nitrasie. W opublikowanym komentarzu Matecki opisał sytuację z 2006 roku, gdy Nitras był szefem sztabu wyborczego kandydata PO Piotr Krzystka na prezydenta Szczecina.

REKLAMA

Marcin Królik: Niezauważone dramaty dzieci

Zabiegani za codziennymi sprawami, zajęci tym całym szambem, jakie serwują nam politycy oraz ich akolici, nie widzimy, że tuż obok, czasem nawet za ścianą, nasze dzieci obcują z dziwną, kompletnie dla nas niezrozumiałą rzeczywistością.

Chwila zastanowienia... Co ja właściwie robiłem w nocy z 10 na 11 sierpnia? Ach tak, już wiem. W sobotę wpadł do mnie przyjaciel. Jak zwykle trochę popolitykowaliśmy, zjedliśmy coś w jednej z moich ulubionych knajp, a potem on pojechał, a my z Lubą postanowiliśmy się zdrzemnąć. Cały dzień pobolewała mnie głowa, bo powietrze było jakieś takie ciężkie i po prostu musiałem się na chwile wyłączyć. Obudziliśmy się gdzieś około dziesiątej i przez większość nocy szykowaliśmy obiad na niedzielę, słuchając zaciętej polemiki Wielomskich z Krzysztofem Karoniem. Położyliśmy się koło czwartej lub piątej.

W tym samym czasie w podkarpackiej wsi Lipnica Dolna 13-letnia Emilka, pożegnawszy się wieczorem z domownikami, wdrapała się na strych, wzięła skakankę, którą bawiła się w dzieciństwie, związała ją w pętle i... powiesiła się. Ciało znaleźli rodzice nazajutrz po powrocie z kościoła. Ojciec odciął sznur i zaczął reanimować córkę, lecz zwłoki były już sine i zimne. Tak historię tę opisały media kilka dni temu. Jest to jedna z wielu podobnych tragedii, o jakich zapewne niejednokrotnie słyszeliśmy. Pojawiają się w niej również pewne bardzo typowe elementy, jakie zazwyczaj w tego rodzaju relacjach występują.

Na portalu „Faktu” czytam, że według zrozpaczonych rodziców Emilka nie miała żadnych kłopotów w domu ani w szkole. Gdyby coś ją trapiło, na pewno by o tym wiedzieli i tak tego nie zostawili. Była lubiana, towarzyska, dobrze się uczyła – świadectwa miała zawsze z czerwonym paskiem. Moją uwagę mimowolnie przykuwa fragment o tym, że interesowała się literaturą fantasy i sama pisała opowiadania o tej tematyce. Podobno właśnie szukała zakończenia do swojej drugiej powieści. Do swojej drugiej powieści – mój Boże, serce się od tego łamie.

Podobno jedyną dziwną rzeczą, jaką zauważyli domownicy, było to, że zaczęła zbliżać się do psa, którego wcześniej się bała. Rodzice podejrzewają, że mogło to być jedno z zadań w grze, która w te wakacje zajmowała jej dużo czasu. I to jest właśnie kolejny mrożący krew w żyłach wątek tej sprawy. Istnieją bowiem podejrzenia, że dziewczynka mogła być nakłaniana – właśnie poprzez grę – do zrobienia sobie krzywdy, a nawet do popełnienia samobójstwa. Policjanci zabezpieczyli do badań jej komputer oraz komórkę, którą zabrała ze sobą na strych, idąc się zabić.

Wiem, że w tym samym czasie na świecie wydarzyło się wiele innych tragedii. Być może nawet kilkoro innych dzieci odebrało sobie życie. Zdaję sobie też sprawę, że gdyby o tym przypadku nie trąbiły media, nigdy bym się o nim nie dowiedział. Ba, prawdopodobnie w chwili, gdy wystukuję te słowa, dzieją się potworne rzeczy, o których również nigdy się nie dowiem. A nawet jeśli, to zapewne nie obejdą mnie aż tak bardzo. A jednak sprawa Emilki wyjątkowo mocno mnie uderzyła z kilku powodów.

Przede wszystkim dlatego, że trochę widzę w niej siebie z czasów, gdy miałem tyle lat co ona. Też miałem własny świat, który niekiedy wydawał mi się realniejszy od tego wokół. Też zmagałem się z problemami, o których nikomu nie mówiłem. Właściwie był to chyba najmroczniejszy okres mojego życia. Gdybym znalazł moje zeszyty z wtedy, zapewne odkryłbym w nich sporo rysunków przedstawiających odwrócone krzyże, pentagramy, potworne twarze itp. I od razu taka myśl: Jezu, co by ze mną było, gdyby wtedy istniał internet, a ja potrafiłbym dotrzeć w nim do rzeczy, które mnie interesowały? Pofarciło mi się.

No właśnie, internet. Może nie najlepiej to o mnie świadczy, ale muszę się przyznać, że po przeczytaniu kilku artykułów o Emilce nieomal oczekiwałem, że pojawią się tweety różnych mędrców w rodzaju Moniki Płatek czy Jana Hartmana o tym, jak to na ciemnym, katolickim i pisowskim Podkarpaciu dzieci przeżywają ciche dramaty, a zajęci wielbieniem Kaczora rodzice to ignorują. Po ludziach, którzy nawet tragedię na Giewoncie potrafią wykorzystać do politycznego szczucia, wszystkiego można się spodziewać. Na szczęście tym razem się pohamowali.

Ale jest coś ważniejszego – te gry, o których wspominałem powyżej. Krążą informacje głównie o dwóch – Niebieskim Wielorybie oraz Momo Challenge. Sam poruszałem ten temat w zeszłym roku w radiu. Kwestią sporną jest, czy rzeczywiście krzywdzą dzieci, aczkolwiek istnieją co do tego poważne przesłanki. Wystarczy popatrzeć na upiorną twarz wirtualnej laleczki Momo. Nawet dorosłego może ona przerazić, a co dopiero nadwrażliwe, introwertyczne dziecko. Byłem takim dzieckiem. Emilka chyba też.

Nie będę się tu wdawał w szczegóły działania tej gry, bo w sieci można znaleźć o tym sporo. Polecam tekst na portalu „Dziennika Zachodniego”. Powiem tylko tyle: naprawdę nie wiem, jakim skończonym bydlakiem trzeba być i w imię jakiej zboczonej ideologii działać, żeby wymyślać gry, które nakłaniają dzieci do okaleczania się lub samobójstw. Jeśli to nie cuchnie diabłem, to już, cholera, nie wiem co. A piszę to jako wciąż agnostyk. Wciąż – pamiętaj! Oczywiście nie ma – na razie – dowodów na to, że Emilka padła ofiarą Momo lub wieloryba w kolorze blue, ale z całą pewnością ofiarą czegoś jest.

I to właśnie najbardziej mnie zasmuca. Zabiegani za codziennymi sprawami, zajęci tym całym szambem, jakie serwują nam politycy oraz ich akolici, nie widzimy, że tuż obok, czasem nawet za ścianą, nasze dzieci obcują z dziwną, kompletnie dla nas niezrozumiałą rzeczywistością. Czy należy zwalać winę na rodziców? Nie, chyba nie zawsze. Rodzice nie na wszystko mają wpływ. Zwłaszcza że świat dzięki rewolucji technologicznej ostatnich dekad zmienił się w o wiele większym stopniu, niż większość z nas jest w stanie ogarnąć. Być może dzieci są najbardziej narażone na jej negatywne skutki.

Dużo się teraz mówi o ataku na rodzinę, o podmywaniu jej fundamentów. Różni ludzie na prawicy ostrzegają, że tęczowi ideolodzy tak zaciekle walczą o możliwość indoktrynowania dzieci, bo doskonale wiedzą, że w ten sposób najskuteczniej przeprowadzi się społeczną pierekowkę. Coraz częściej dochodzą też niepokojące informacje o próbach redefinicji pedofilii. Ale być może istnieje jeszcze inny, dotąd słabo rozpoznany front walki o dusze i serca najmłodszych. I może jest on równie groźny jak seksedukacja czy pokrzykiwania, że pedofile też mają swoje prawa.

Walka na tym froncie odbywa się w kompletnej ciszy. Jej jedynym widocznym śladem jest migotliwa poświata smartfona na twarzy dziecka. Może czasem warto zajrzeć mu przez ramię? Zapytać, co robi i dlaczego to robi? Nie wściekać się, po prostu zapytać. Schetynie i Kaczyńskiemu od tego nie ubędzie.

Marcin Królik


 

Polecane
Emerytury
Stażowe