Marek Budzisz: Moskiewskie kryterium uliczne trwa

W minioną sobotę miały miejsce kolejne protesty w Moskwie związane z decyzją tamtejszych władz aby nie dopuścić opozycji do jesiennych wyborów, pod pretekstem braku wymaganej liczby podpisów pod ich listami poparcia (część podpisów władze unieważniły). Tym razem opozycja, której liderzy w większości przebywają w aresztach (wyroki od kilku do 30 dni) wezwała mieszkańców rosyjskiej stolicy nie do wiecu czy demonstracji, ale do „spacerów po bulwarach moskiewskich”.
 Marek Budzisz: Moskiewskie kryterium uliczne trwa
/ tass-commons - wikimedia commons
Nie dopisała pogoda, dlatego frekwencja tych „spacerów” była niższa, niźli można było oczekiwać, tym nie mniej władze zmobilizowały ogromne siły Gwardii Narodowej i policji i aresztowały demonstrujących. Ostatnie dane opublikowane w niedzielę wieczorem przez obserwatorów społecznych mówią o tym, że zatrzymano ponad 1000 osób, władze informowały o 600. Przy czym, na co zwracają uwagę obserwatorzy, służby porządkowe niezbyt skrupulatnie starały się oddzielić spacerujących od demonstrantów i brały wszystkich „jak leci”. W sieci kolportowany jest film przedstawiający zatrzymanie mężczyzny, którego z rąk Gwardii Narodowej próbuje „odbić” zdesperowana żona. Wyciągnęła ona legitymacje partii Jedna Rosja i krzyczy, że jest jej aktywistką, popiera władze a z mężem wracała do domu i żadne demonstracje im nie w głowie. Ale niewieście nie udało się wiele wskórać i małżonka powieźli do jednej z 51 moskiewskich komend, gdzie wywożono zatrzymanych.

Warto dostrzec nie tylko nie malejącą determinację opozycji, która już wystąpiła do merostwa o zgodę na kolejne, w przyszłą sobotę, demonstracje, ale również determinację władz oraz wtrącenie się do całej historii Kremla. Ma to istotne znaczenie, bo władze Moskwy i jej mer – Sobianin, uchodzący zresztą w obozie władzy za liberała, mieli do tej pory sporą polityczną autonomię. Jednak po wydarzeniach ubiegłego tygodnia, wiele na to wskazuje, wice-szef kremlowskiej administracji Sergiej Kirijenko, odpowiadający za sferę polityki, postanowił interweniować. W połowie tygodnia zastepca przewodniczącego Prokuratury Generalne Aleksandr Buksman poinformował, że teraz prowadzone będą dochodzenia zmierzające do udowodnienia, iż zamiarem organizatorów demonstracji na które władza nie dała zgody było nie złamanie prawa o zgromadzeniach ale wywołanie masowych nieporządków. A tego rodzaju kwalifikacja prawna oznacza, że można będzie przedstawicieli opozycji posadzić na kilka, a nawet kilkanaście lat do więzienia. Moskiewscy adwokaci już informują, że zatrzymanych w trakcie sobotnich demonstracji przesłuchuje się w taki sposób, aby gromadzić dokumentację dowodową na wypadek procesów tego rodzaju. W tym samym czasie publicznie wystąpił mer Moskwy Sobianin, który z jednej strony podziękował zuchom z Gwardii Narodowej Zołotowa za to, że dzielnie bronili porządku, z drugiej zaś uzasadniał, że jego zdaniem celem organizatorów protestów wcale nie jest „dobro mieszkańców Moskwy”. Ta wypowiedź koresponduje z doniesieniami służb porządkowych, że spora część z zatrzymanych w trakcie demonstracji 27 lipca to nie byli mieszkańcy Moskwy. W ubiegłym tygodniu rosyjskie władze poinformowały, że rozpoczynają dochodzenie przeciwko Funduszowi Walki z Korupcją (Navalny) w sprawie o podejrzenia związane z „praniem brudnych pieniędzy”. Jak poinformowano chodzi o miliard rubli, czyli według ostatniego kursu z piątku (pod koniec tygodnia rubel sporo stracił) trochę ponad 14 mln euro. Ta ewidentna próba zastraszenia związana jest z wyraźnym zamiarem władzy doprowadzenia do podziału w rosyjskiej opozycji oraz ma też na celu zniechęcenie mieszkańców rosyjskiej stolicy do uczestnictwa w kolejnych protestach.

Z jednej strony taktyka rosyjski władz polega na zastraszeniu, z drugiej na wyciagnięciu ręki w stronę umiarkowanych odłamów rosyjskiej opozycji. W ubiegłym tygodniu Centralna Komisja Wyborcza uwzględniła odwołanie niezarejestrowanego kandydata z liberalnej partii Jabłoko (Sergiej Mitrochin), a w tym tygodniu, odbędą się posiedzenia w sprawie odwołań innych kandydatów. Ella Panfiłowa, kierująca komisja powiedziała też publicznie, że przygotowane są już i można je w każdej chwili wprowadzić w życie, ale oczywiście nie będą one dotyczyły jesiennych wyborów, tylko następnych, nowe zasady rejestracji kandydatów. Miałyby one uniemożliwić machinacje urzędnicze i generalnie ułatwić życie opozycji chcącej uczestniczyć w wyborach. To tylko jedna z „marchewek” które rosyjskie władze w ostatnich dniach pokazały. Inną jest zgoda na odbycie demonstracji opozycji na placu im. Sacharowa. Obecnie w moskiewskim merostwie leży 6 wniosków na wydanie zgody na odbycie wiecu i demonstracji. Spór między przedstawicielami opozycji a władzami sprowadza się do tego, że ta pierwsza chce demonstrować i wiecować w centrum miasta, zaś władze Moskwy chciałyby aby przedsięwzięcia opozycji odbywały się na Placu Sacharowa, który traktowany jest trochę w kategoriach stołecznego Hyde Parku. Celem władz jest po pierwsze podzielenie opozycji na umiarkowaną i bardziej radykalną, po drugie zastraszenie ludzi i odwiedzenie ich od myśli o uczestnictwie w protestach, po trzecie wreszcie skanalizowanie ewentualnych wystąpień w miejscach peryferyjnych.

Zasadniczym pytaniem jest to czy strategia ta może okazać się skuteczną. W krótszej perspektywie wydaje się, że tak. Jak się wydaje dynamika wystąpień i zgromadzeń opozycji nie jest z gatunku narastającej. Pytanie tylko, czy w dłuższej perspektywie stan tego „uspokojenia” nie okaże się przejściowym.

I tutaj odwołać się trzeba do ostatnich informacji ze światowej gospodarki. Fiasko ostatnich rozmów amerykańsko – chińskich i zapowiedź prezydenta Trumpa o tym, że wprowadzi kolejne cła (300 mld dolarów) na towary z Państwa Środka doprowadziła, pod koniec ubiegłego tygodnia, do istotnego jednorazowego (6,5 %) spadku cen ropy naftowej do poziomu 60 dolarów za baryłkę. Chiny nie zamierzają ustępować, tym bardziej, że jak informują japońskie media pozycja wewnętrzna prezydenta Xi Jingpinga nieco słabnie. Spowodowały to protesty w Hong-Kongu oraz słabnąca dynamika tamtejszej gospodarki. Oznacza to, że Xi nie może „poddać się Amerykanom”, musi twardo negocjować, a to oznacza, że do ewentualnego rozwiązania problemu wojny handlowej jeszcze dość daleko. Na razie Pekin uzupełnił skład swojej delegacji na negocjacje z Amerykanami. Zasilił ją wicepremier Liu He, jeden z najbliższych, jeszcze od czasów gdy obecny prezydent był gubernatorem jednej z chińskich prowincji, współpracownik Xi Jingpinga. To, że krok ten nastąpił po 11 rundach negocjacji chińsko – amerykańskich odczytywane jest jako usztywnienie stanowiska Pekinu.

Osłabienie światowej koniunktury musi oznaczać spadek popytu i w efekcie cen na rosyjskie surowce. Z drugiej strony Biały Dom poinformował o kolejnych „chemicznych sankcjach” przeciw Moskwie za próbę otrucia Skripaja. Ich wprowadzenie utrudni Rosji plasowanie rządowych papierów dłużnych na międzynarodowych rynkach. Dziś Moskwa ma rekordowe nadwyżki środków rezerwowych. Obecnie w kręgach rosyjskiej elity trwa ożywiona dyskusja w jaki sposób doprowadzić do przyspieszenia dziś rachitycznego wzrostu gospodarczego (w tym roku wg. różnych szacunków wyniesie on od 0,5 do 0,8 %). Jeden z ostatnich pomysłów sprowadza się do idei dofinansowywania przez państwo rosyjskiego eksportu. Spodziewana dewaluacja rubla ma rosyjskie przewagi konkurencyjne dodatkowo wzmocnić. Sceptycy są zdania, że realia są delikatnie sprawę nazywając odmienne niźli optymistyczne rachunki władz. I podają za przykład realizację tzw. projektów narodowych, zapowiedzianych przez Putina, po jego zwycięstwie w zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Ich celem ma być modernizacja Rosji, wzrost inwestycji i w rezultacie doprowadzenie do wzrostu gospodarczego. Tylko, że z wykonaniem jest znacznie gorzej. W ubiegłym tygodniu, po spotkaniu premiera Miedwiediewa z nowym gubernatorem Krymu, jak by nie było „oknem wizytowym” Rosji Sergiejem Aksenowem, poinformowano, że w pierwszym półroczu na projekty modernizacyjne wydano 19 % zaplanowanych środków. Pieniądze są, ale nie ma firm, które chciałyby podjąć się realizacji inwestycji publicznych.

I tak sprawy się mają w całej Rosji. Pieniądze są, ale ludzie ich raczej nie zobaczą i gospodarka raczej nie wybudzi się z letargu. Czy w związku z tym władze represjami będą w stanie odwieść ludzi od protestów. Wydaje się, że jest to założenie bardzo optymistyczne.
 
 

 

POLECANE
Podpalenia w Polsce. ABW: Kolumbijczyk usłyszał zarzuty z ostatniej chwili
Podpalenia w Polsce. ABW: Kolumbijczyk usłyszał zarzuty

Funkcjonariusze ABW ustalili, że za dwoma podpaleniami, które miały miejsce w 2024 roku w Polsce stoi 27-letni Kolumbijczyk działający na zlecenie rosyjskiego wywiadu – poinformował we wtorek rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński.

Ulewy nad Polską. Szef MSWiA: Wydaje się, że dwie najgorsze noce za nami z ostatniej chwili
Ulewy nad Polską. Szef MSWiA: Wydaje się, że dwie najgorsze noce za nami

– Wydaje się, że te dwie noce o największym zagrożeniu już poza nami – ocenił we wtorek rano minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński, zastrzegając, że czeka jeszcze na pełne informacje. Dodał, że w poniedziałek straż pożarna interweniowała blisko trzy tysiące razy.

Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka pilne
Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka

Pogoda się stabilizuje, są prognozowane przejaśnienia, choć na wschodzie utrzyma się deszczowa aura. Nadal jednak obowiązują ostrzeżenia hydrologiczne 1. i 2. stopnia dla ponad 10 województw. Sprawdź na mapie, jak wygląda aktualna sytuacja.

Przewrót w KRRiT. Maciej Świrski podjął decyzję z ostatniej chwili
Przewrót w KRRiT. Maciej Świrski podjął decyzję

Maciej Świrski poinformował we wtorek rano, że nie będzie "podejmował działań zmierzających do odwrócenia poniedziałkowej decyzji członków KRRiT" o odwołaniu go z funkcji przewodniczącego Rady.

Złe wieści dla Tuska. Polacy nie mają złudzeń z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Polacy nie mają złudzeń

Blisko 80 proc. Polaków uważa, że rekonstrukcja nie wpłynęła na to, jak postrzegają rząd Donalda Tuska – wynika z badania IBRiS dla "Rzeczpospolitej".

Tolkmicko zalane. Dramatyczna sytuacja nad Zalewem Wiślanym z ostatniej chwili
Tolkmicko zalane. Dramatyczna sytuacja nad Zalewem Wiślanym

W poniedziałek w Tolkmicku w powiecie elbląskim wylała rzeka Stradanka. Strażacy i mieszkańcy wspólnie walczą ze skutkami żywiołu.

Szymon Hołownia nie ma wyjścia tylko u nas
Szymon Hołownia nie ma wyjścia

Marszałek Sejmu powinien powiedzieć całą prawdę o okolicznościach wywierania na niego nacisku. Kto, jak i kiedy.

Wiceminister odchodzi z MSWiA z ostatniej chwili
Wiceminister odchodzi z MSWiA

Maciej Duszczyk potwierdził odejście z MSWiA. Zapowiada, że pozostanie przy sprawach migracyjnych, ale nie będzie już pełnił funkcji wiceministra.

Komisja Europejska zajęła się Temu. Chińskiej platformie grozi wysoka kara z ostatniej chwili
Komisja Europejska zajęła się Temu. Chińskiej platformie grozi wysoka kara

Chińska platforma Temu naruszyła unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA) dotyczący rozpowszechniania nielegalnych produktów – poinformowała w poniedziałek Komisja Europejska. Jeśli dalsze dochodzenie potwierdzi te wstępne ustalenia, Temu może zapłacić karę stanowiącą do 6 proc. jej rocznego obrotu.

Komunikat dla mieszkańców Gdańska z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Gdańska

W niedzielę w Gdańsku obserwuje się intensywne opady deszczu. Prezydent Gdańska zwołała posiedzenie Miejskiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, a IMGW podwyższyło ostrzeżenie do stopnia III.

REKLAMA

Marek Budzisz: Moskiewskie kryterium uliczne trwa

W minioną sobotę miały miejsce kolejne protesty w Moskwie związane z decyzją tamtejszych władz aby nie dopuścić opozycji do jesiennych wyborów, pod pretekstem braku wymaganej liczby podpisów pod ich listami poparcia (część podpisów władze unieważniły). Tym razem opozycja, której liderzy w większości przebywają w aresztach (wyroki od kilku do 30 dni) wezwała mieszkańców rosyjskiej stolicy nie do wiecu czy demonstracji, ale do „spacerów po bulwarach moskiewskich”.
 Marek Budzisz: Moskiewskie kryterium uliczne trwa
/ tass-commons - wikimedia commons
Nie dopisała pogoda, dlatego frekwencja tych „spacerów” była niższa, niźli można było oczekiwać, tym nie mniej władze zmobilizowały ogromne siły Gwardii Narodowej i policji i aresztowały demonstrujących. Ostatnie dane opublikowane w niedzielę wieczorem przez obserwatorów społecznych mówią o tym, że zatrzymano ponad 1000 osób, władze informowały o 600. Przy czym, na co zwracają uwagę obserwatorzy, służby porządkowe niezbyt skrupulatnie starały się oddzielić spacerujących od demonstrantów i brały wszystkich „jak leci”. W sieci kolportowany jest film przedstawiający zatrzymanie mężczyzny, którego z rąk Gwardii Narodowej próbuje „odbić” zdesperowana żona. Wyciągnęła ona legitymacje partii Jedna Rosja i krzyczy, że jest jej aktywistką, popiera władze a z mężem wracała do domu i żadne demonstracje im nie w głowie. Ale niewieście nie udało się wiele wskórać i małżonka powieźli do jednej z 51 moskiewskich komend, gdzie wywożono zatrzymanych.

Warto dostrzec nie tylko nie malejącą determinację opozycji, która już wystąpiła do merostwa o zgodę na kolejne, w przyszłą sobotę, demonstracje, ale również determinację władz oraz wtrącenie się do całej historii Kremla. Ma to istotne znaczenie, bo władze Moskwy i jej mer – Sobianin, uchodzący zresztą w obozie władzy za liberała, mieli do tej pory sporą polityczną autonomię. Jednak po wydarzeniach ubiegłego tygodnia, wiele na to wskazuje, wice-szef kremlowskiej administracji Sergiej Kirijenko, odpowiadający za sferę polityki, postanowił interweniować. W połowie tygodnia zastepca przewodniczącego Prokuratury Generalne Aleksandr Buksman poinformował, że teraz prowadzone będą dochodzenia zmierzające do udowodnienia, iż zamiarem organizatorów demonstracji na które władza nie dała zgody było nie złamanie prawa o zgromadzeniach ale wywołanie masowych nieporządków. A tego rodzaju kwalifikacja prawna oznacza, że można będzie przedstawicieli opozycji posadzić na kilka, a nawet kilkanaście lat do więzienia. Moskiewscy adwokaci już informują, że zatrzymanych w trakcie sobotnich demonstracji przesłuchuje się w taki sposób, aby gromadzić dokumentację dowodową na wypadek procesów tego rodzaju. W tym samym czasie publicznie wystąpił mer Moskwy Sobianin, który z jednej strony podziękował zuchom z Gwardii Narodowej Zołotowa za to, że dzielnie bronili porządku, z drugiej zaś uzasadniał, że jego zdaniem celem organizatorów protestów wcale nie jest „dobro mieszkańców Moskwy”. Ta wypowiedź koresponduje z doniesieniami służb porządkowych, że spora część z zatrzymanych w trakcie demonstracji 27 lipca to nie byli mieszkańcy Moskwy. W ubiegłym tygodniu rosyjskie władze poinformowały, że rozpoczynają dochodzenie przeciwko Funduszowi Walki z Korupcją (Navalny) w sprawie o podejrzenia związane z „praniem brudnych pieniędzy”. Jak poinformowano chodzi o miliard rubli, czyli według ostatniego kursu z piątku (pod koniec tygodnia rubel sporo stracił) trochę ponad 14 mln euro. Ta ewidentna próba zastraszenia związana jest z wyraźnym zamiarem władzy doprowadzenia do podziału w rosyjskiej opozycji oraz ma też na celu zniechęcenie mieszkańców rosyjskiej stolicy do uczestnictwa w kolejnych protestach.

Z jednej strony taktyka rosyjski władz polega na zastraszeniu, z drugiej na wyciagnięciu ręki w stronę umiarkowanych odłamów rosyjskiej opozycji. W ubiegłym tygodniu Centralna Komisja Wyborcza uwzględniła odwołanie niezarejestrowanego kandydata z liberalnej partii Jabłoko (Sergiej Mitrochin), a w tym tygodniu, odbędą się posiedzenia w sprawie odwołań innych kandydatów. Ella Panfiłowa, kierująca komisja powiedziała też publicznie, że przygotowane są już i można je w każdej chwili wprowadzić w życie, ale oczywiście nie będą one dotyczyły jesiennych wyborów, tylko następnych, nowe zasady rejestracji kandydatów. Miałyby one uniemożliwić machinacje urzędnicze i generalnie ułatwić życie opozycji chcącej uczestniczyć w wyborach. To tylko jedna z „marchewek” które rosyjskie władze w ostatnich dniach pokazały. Inną jest zgoda na odbycie demonstracji opozycji na placu im. Sacharowa. Obecnie w moskiewskim merostwie leży 6 wniosków na wydanie zgody na odbycie wiecu i demonstracji. Spór między przedstawicielami opozycji a władzami sprowadza się do tego, że ta pierwsza chce demonstrować i wiecować w centrum miasta, zaś władze Moskwy chciałyby aby przedsięwzięcia opozycji odbywały się na Placu Sacharowa, który traktowany jest trochę w kategoriach stołecznego Hyde Parku. Celem władz jest po pierwsze podzielenie opozycji na umiarkowaną i bardziej radykalną, po drugie zastraszenie ludzi i odwiedzenie ich od myśli o uczestnictwie w protestach, po trzecie wreszcie skanalizowanie ewentualnych wystąpień w miejscach peryferyjnych.

Zasadniczym pytaniem jest to czy strategia ta może okazać się skuteczną. W krótszej perspektywie wydaje się, że tak. Jak się wydaje dynamika wystąpień i zgromadzeń opozycji nie jest z gatunku narastającej. Pytanie tylko, czy w dłuższej perspektywie stan tego „uspokojenia” nie okaże się przejściowym.

I tutaj odwołać się trzeba do ostatnich informacji ze światowej gospodarki. Fiasko ostatnich rozmów amerykańsko – chińskich i zapowiedź prezydenta Trumpa o tym, że wprowadzi kolejne cła (300 mld dolarów) na towary z Państwa Środka doprowadziła, pod koniec ubiegłego tygodnia, do istotnego jednorazowego (6,5 %) spadku cen ropy naftowej do poziomu 60 dolarów za baryłkę. Chiny nie zamierzają ustępować, tym bardziej, że jak informują japońskie media pozycja wewnętrzna prezydenta Xi Jingpinga nieco słabnie. Spowodowały to protesty w Hong-Kongu oraz słabnąca dynamika tamtejszej gospodarki. Oznacza to, że Xi nie może „poddać się Amerykanom”, musi twardo negocjować, a to oznacza, że do ewentualnego rozwiązania problemu wojny handlowej jeszcze dość daleko. Na razie Pekin uzupełnił skład swojej delegacji na negocjacje z Amerykanami. Zasilił ją wicepremier Liu He, jeden z najbliższych, jeszcze od czasów gdy obecny prezydent był gubernatorem jednej z chińskich prowincji, współpracownik Xi Jingpinga. To, że krok ten nastąpił po 11 rundach negocjacji chińsko – amerykańskich odczytywane jest jako usztywnienie stanowiska Pekinu.

Osłabienie światowej koniunktury musi oznaczać spadek popytu i w efekcie cen na rosyjskie surowce. Z drugiej strony Biały Dom poinformował o kolejnych „chemicznych sankcjach” przeciw Moskwie za próbę otrucia Skripaja. Ich wprowadzenie utrudni Rosji plasowanie rządowych papierów dłużnych na międzynarodowych rynkach. Dziś Moskwa ma rekordowe nadwyżki środków rezerwowych. Obecnie w kręgach rosyjskiej elity trwa ożywiona dyskusja w jaki sposób doprowadzić do przyspieszenia dziś rachitycznego wzrostu gospodarczego (w tym roku wg. różnych szacunków wyniesie on od 0,5 do 0,8 %). Jeden z ostatnich pomysłów sprowadza się do idei dofinansowywania przez państwo rosyjskiego eksportu. Spodziewana dewaluacja rubla ma rosyjskie przewagi konkurencyjne dodatkowo wzmocnić. Sceptycy są zdania, że realia są delikatnie sprawę nazywając odmienne niźli optymistyczne rachunki władz. I podają za przykład realizację tzw. projektów narodowych, zapowiedzianych przez Putina, po jego zwycięstwie w zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Ich celem ma być modernizacja Rosji, wzrost inwestycji i w rezultacie doprowadzenie do wzrostu gospodarczego. Tylko, że z wykonaniem jest znacznie gorzej. W ubiegłym tygodniu, po spotkaniu premiera Miedwiediewa z nowym gubernatorem Krymu, jak by nie było „oknem wizytowym” Rosji Sergiejem Aksenowem, poinformowano, że w pierwszym półroczu na projekty modernizacyjne wydano 19 % zaplanowanych środków. Pieniądze są, ale nie ma firm, które chciałyby podjąć się realizacji inwestycji publicznych.

I tak sprawy się mają w całej Rosji. Pieniądze są, ale ludzie ich raczej nie zobaczą i gospodarka raczej nie wybudzi się z letargu. Czy w związku z tym władze represjami będą w stanie odwieść ludzi od protestów. Wydaje się, że jest to założenie bardzo optymistyczne.
 
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe