[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: „Metodologia” afirmacyjna

Jan Tomasz Gross i jego akolici – czyli szkoła neostalinowska, jak to nazwał profesor John Radziłowski – wyznają „metodologię” afirmacyjną. Na długi etap jest to w istocie część składowa lewackiej ideologii urągającej logice, a mającej służyć do negowania prawdy, dekonstruowania modelu opartego na logice, i zastąpienia go systemem wiodącym w prostej drodze do zdobycia rządu dusz na podstawie zohydzenia tradycyjnego modelu historii, a zastąpienia go groteskowo-makabrycznym obrazem wywołującym u indoktrynowanej publiczności repulsję i wymioty oraz odrzucenie własnej spuścizny historycznej. W Polsce znacie to Państwo jako pedagogikę wstydu.
/ Jedwabne, Fot. T. Gutry
W teorii – na krótki dystans – „metodologia” afirmacyjna oznacza rzekome uprzywilejowanie przekazów ustnych pochodzących od świadków żydowskich. Zatrzymajmy się nad tym postulatem.

Podnosiły się sprzeciwy, że uprzywilejowanie przekazu ustnego urąga tradycyjnej metodologii logocentrycznej i empirycznej. Zasadą pracy specjalisty w zakresie tzw. nauk społecznych – historyka, politologa czy socjologa – jest sprawdzanie i weryfikacja wszelkich materiałów i dokumentów (checking and crosschecking). Stosuje się wiele kryteriów. Po pierwsze, dyskryminuje się przekaz według relatywnej pozycji przekazującego. Czy był świadkiem bezpośrednim? Czy był na miejscu? Czy widział to, co opisuje? Czy też jego przekaz pochodzi z drugiej czy z trzeciej ręki. W „metodologii” afirmacyjnej nie widać śladów takiego dochodzenia. Po wtóre, zwykle wcześniejsze świadectwa są preferowane od późniejszych. Na przykład o wybuchu I wojny światowej wolimy czytać w świadectwie z 1914 r. raczej niż z 2014 r. Chociaż nie jest tak zawsze. Okoliczności bowiem wcześniejsze mogły dyktować klimat wrogi w stosunku do zasady wolności słowa. I relacje czy raporty wytworzone w takim klimacie są sparaliżowane strachem oraz przepojone zatrutą ezopową esencją, pełną barokowych aluzji czy wręcz sztywniackich formuł i wymownych przemilczeń, których osoby nieznające kontekstu historycznego nie pojmują. W każdym razie, aby odrabiać ten ugór, trzeba być wszechstronnie przygotowanym. Po prostu trzeba potrafić rozróżniać między rozmaitymi świadectwami.

Innym zarzutem wobec „metodologii” afirmatywnej jest jej uprzywilejowanie świadectw żydowskich wobec innych. To jest po części prawda. O tym za chwilę. W tej chwili skupmy się na zwyczaju przypisywaniu kolektywistycznie zła czy dobra jakiejś szeroko określonej grupie. Dla szkoły neostalinowskiej taką grupą posiadającą wszystkie atrybuty dobra i prawdy są rzekomo Żydzi. To jest naturalnie bzdura. Żydzi to ludzie, a więc są i dobrzy, i źli. Jest poważnym błędem metodologicznym uprzywilejować zeznania tylko członków społeczności żydowskiej. 

Z taką dętą metodologią załatwił się już dawno temu Ludwig von Mises w swojej pracy „Sozialismus”. Żydowskiego zresztą pochodzenia autor śmiał się, że Marx i jego zwolennicy zawiesili prawa logiki. Otóż przypisali wszelkie cnoty tzw. klasie robotniczej. Ponieważ proletariat był jedyną słuszną i postępową klasą, zawsze miał rację. Naturalnie była to autoprojekcja Marksa. Uważał się za jedynego politycznie poprawnego przedstawiciela interesów robotników. I też zawsze miał rację. A potem już bez żenady wypowiadał się o „dobrobycie” klasy robotniczej i jej aspiracjach komunistyczny areopag geniuszy – Politbiuro. 

Co to jest szampan? Ulubiony napój klasy robotniczej smakowany ustami jej wiodących przedstawicieli z Politbiura, jak żartowano w PRL. Jest to po prostu herezja gnostycka wywodząca się z antyku. Polega ona na przekonaniu, że jest się w posiadaniu tajemnicy do jakiejś prawdy, która zawiedzie ludzkość świetlanym szlakiem do raju na ziemi. Nawet wbrew woli zwykłych ludzi. Gnostycy wiedzą bowiem lepiej, co jest dla nas dobre. I to jest klucz do „metodologii” afirmacyjnej. To jest po prostu wersja gnostyckich fanaberii. 

Ale tutaj należy jeszcze jedną sprawę naświetlić. W praktyce jednak dla gnostycznej szkoły neostalinowskiej afirmacja dotyczy jedynie osób, których afirmacja afirmuje uprzedzenia tej orientacji. Otóż zasadą u Grossa i jego epigonów jest omijanie dokumentów i relacji, które nie pasują do ich gnostyckiej narracji pedagogiki wstydu. Dotyczy to również nagminnego wykluczania świadków żydowskich. Notabene dotyczy to też naśladowców szkoły neostalinowskiej, którzy sklecili głęboko skażoną brakiem samodzielnego myślenia dwutomową pracę „Wokół Jedwabnego” wydaną przez Instytut Pamięci Narodowej.

Oto, co środowisko to zignorowało i nadal ignoruje, nie pasuje to bowiem ani do „metodologii” afirmacyjnej, ani do narracji o braku udziału Niemców w zbrodni popełnionej rzekomo przez Polaków w Jedwabnem. Podkreślmy, że wszystko poniżej pochodzi ze świadectw żydowskich zaprzeczających dominującej na Zachodzie narracji o rzekomej „polskiej winie” za masakrę w Jedwabnem.

W 2004 r. Michael Malik napisał w swoich wspomnieniach: „uchodźcy z Jedwabnego i Radziłowa zjawili się [w Sokołach]. Przypadkowo ocalali od śmierci i widzieli na własne oczy piekło i doświadczyli je na swojej skórze. Z pomocą miejscowych rolników, Niemcy zgromadzili Żydów na rynku w tamtych miejscowościach, na czele z rabinem oraz przywódcami społeczności. Na początku bili ich okrutnie i zmusili, aby obwinęli się w swoje tality [szale modlitewne], aby skakali i tańczyli, przy akompaniamencie śpiewu. To odbywało się przy gradzie ciosów pałami i gumowymi batami. W końcu wepchnęli Żydów, bijąc i kopiąc ich, do długiej stodoły i podpalili ją wraz z ludźmi” (Michael Maik, Deliverance: The Diary of Michael Maik. A True Story, Israel 2004, s. 38-39).

Podkreślmy, że redaktorzy i autorzy pracy „Wokół Jedwabnego” zupełnie zignorowali rewelację Michaela Malika. Dostępna jest ona w Żydowskim Instytucie Historycznym, zespół 302, sygn. 92. A jak im się nie chciało grzebać w archiwach, to mogli to podobną relację przeczytać w: Michael Malik, „Khurbn Sokoli”, [w:] Mosheh Grosman (red.), Sefer zikaron li-kedoshei Sokoli: Sokoler yisker-bukh, Tel Aviv 1962, s. 64. Przetłumaczyłem to w mojej pracy „The Massacre in Jedwabne” (s. 128). Jednak w księdze pamięci Jedwabnego pod redakcją rabinów Bakerów relacja Malika została wykastrowana. Usunięto fragment o udziale Niemców (zob. Julius L. Baker i Jacob L. Baker (red.), Sefer Jedwabne; Historiya ve-zikaron, Jerusalem and New York 1980, s. 88-89).

W 1963 r. jedna z relantek w księdze pamięci Ostrołęki podała po hebrajsku, że: „Żydzi, którzy przybyli z tych miast, opowiedzieli nam straszliwe rzeczy. Rywka Kurc (obecnie w Australii) przekazała nam, że w Jedwabnem SS zamknęło wszystkich Żydów w stodole: mężczyzn, kobiety, dzieci i starców, a wśród nich jej męża i dwójkę dzieci. Podpalili budynek. Wszyscy spłonęli żywcem” (zob. Hone Holcman, „My Sisters Tell”, [w:] Yitzchak Ivri (red.), Book of Kehilat Ostrolenka: Yizkor Book of the Jewish Community of Ostrolenka, Tel Aviv 2009, s. 384). Naukowcy z prawdziwego zdarzenia porównaliby (zamiast automatycznie wykluczać bądź jednostronnie afirmować) to zeznanie z opowieściami Rywki Kaizer i Rywki Fogiel (zamężna z Kurcem) w Baker i Baker, Jedwabne, s. 88-89, 101.

Podobny scenariusz nakreślili żydowscy świadkowie z Jedwabnego, którym udało się uciec do Dereczyna. Jak odnotował Harold Zissman: „Później niektórzy Żydzi, którzy uciekli z Jedwabnego, powiedzieli nam, że gdy Niemcy na początku wkroczyli do ich miasta, spędzili wszystkich Żydów do stodoły i podpalili ją. Wszyscy, którzy chcieli z niej uciec, zostali zmieceni ogniem karabinów maszynowych” (zob. Harold Zissman, „The Warriors: My Life As a Jewish Soviet Partisan”, Syracuse, NY 2005, s. 42). W 1995 r. autor, urodzony w Ostrołęce, a zamieszkały w Jedwabnem do chwili swojej ucieczki do Dereczyna, nagrał wspomnienia, które stanowią podstawę jego opublikowanych pamiętników. Nagrania są zdeponowane w United States Holocaust Memorial Museum (zob. collections.ushmm.org/oh_findingaids/RG-50.030.0318_trs_en.pdf). Redaktorzy „Wokół Jedwabnego” naturalnie ominęli to źródło.

Ekipa, która wyprodukowała „Wokół Jedwabnego”, nie była zainteresowana takimi materiałami, podważały one bowiem z góry narzuconą tezę o Polakach jako sprawcach mordu w Jedwabnem. „Zapomniano” nawet przywołać materiały, które wpadły im w rękę, na przykład zeznanie Janka Neumarka, który również nadmienia, że Niemcy byli przy stodole, w której palono Żydów (zob. Itzchak Yaacov (Yanek) Neumark w Baker i Baker, Yedwabne, 116.)

Piszemy o tych sprawach metodologicznych od dekad. Rodacy w kraju nie chcieli nam wierzyć, nawet po 1989 r. No, ale teraz niektórzy niezależni historycy zaczynają się ruszać. Obudził się nawet IPN. Może następnym razem uda się IPN-owi antycypować tego typu szaleństwa, zachęcając do badań nad stosunkami polsko-żydowskimi według paradygmatu wielokrotnie proponowanego tej instytucji. 

W każdym razie proszę poczekać do maja. Będzie w tym temacie kolejna salwa kompromitująca szkołę neostalinowską. Zapowiada się bomba.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 22 marca 2019 r.
www.iwp.edu

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (14/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

 

POLECANE
Polska dostała zgodę na kolejne ekshumacje w Puźnikach z ostatniej chwili
Polska dostała zgodę na kolejne ekshumacje w Puźnikach

Jak informuje RMF, Polska otrzymała zgodę na kontynuację prac ekshumacyjnych w Puźnikach na Wołyniu. Według szacunków w kolejnych dołach mogą znajdować się szczątki około 80 osób. Archeolodzy planują rozpoczęcie działań wiosną.

Prezydent postanowił o przedłużeniu PKW w operacji wojskowej UE na Morzu Śródziemnym z ostatniej chwili
Prezydent postanowił o przedłużeniu PKW w operacji wojskowej UE na Morzu Śródziemnym

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Zwierzchnik Sił Zbrojnych Karol Nawrocki podpisał postanowienie z 22 grudnia 2025 r. o przedłużeniu okresu użycia Polskiego Kontyngentu Wojskowego w operacji wojskowej Unii Europejskiej na Morzu Śródziemnym – poinformowało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

Pilny komunikat IMGW dla Wybrzeża z ostatniej chwili
Pilny komunikat IMGW dla Wybrzeża

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia III stopnia przed wzrostem poziomów wody m.in. wzdłuż Wybrzeża, na Zatoce Gdańskiej i Zalewie Wiślanym.

Ideologiczne sformułowania wykreślone z rezolucji ONZ z ostatniej chwili
Ideologiczne sformułowania wykreślone z rezolucji ONZ

W środę 17 grudnia bieżącego roku Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło przedstawiony przez działający w ramach tego gremium Trzeci Komitet projekt rezolucji zatytułowany „Wdrożenie Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych i protokołu fakultatywnego do niej: zwiększone bariery w różnych kontekstach”.

Uwaga na zamiecie śnieżne i silny wiatr. Komunikat IMGW z ostatniej chwili
Uwaga na zamiecie śnieżne i silny wiatr. Komunikat IMGW

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia I i II stopnia przed silnym wiatrem i zamieciami śnieżnymi dla północno-wschodniej i południowej Polski. Obowiązują one do sylwestrowego południa.

Największa farma owadów w Europie zbankrutowała, mimo 600 mln euro z publicznych pieniędzy gorące
Największa farma owadów w Europie zbankrutowała, mimo 600 mln euro z publicznych pieniędzy

"Nowy cios dla planów elit globalistycznych. Przy tej okazji, pomimo zainwestowanych milionów, największa w Europie farma owadów, Ÿnsect, została uznana za niewypłacalną i postawiona w stan likwidacji sądowej, kończąc jeden z najbardziej ambitnych i kosztownych projektów alternatywnego przemysłu spożywczego na kontynencie" – poinformował hiszpański portal La Gaceta.

Weterynarz: W sylwestra nie ogłuszajmy zwierząt. Źle dobrane leki mogą pogłębić ich cierpienie Wiadomości
Weterynarz: W sylwestra nie ogłuszajmy zwierząt. Źle dobrane leki mogą pogłębić ich cierpienie

Huk petard i fajerwerków, który dla ludzi jest symbolem zabawy i świętowania Nowego Roku, dla wielu zwierząt domowych i dzikich oznacza silny stres, a nierzadko panikę – powiedziała PAP weterynarz Karolina Świtakowska. Ekspert ostrzegła przed pochopnym podawaniem zwierzętom leków uspokajających.

Zbigniew Ziobro: Polska powinna natychmiast wyjść z systemu ETS gorące
Zbigniew Ziobro: Polska powinna natychmiast wyjść z systemu ETS

„Polska powinna natychmiast wyjść z systemu ETS” – napisał na platformie X były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

21 proc. Polaków nie ma żadnych oszczędności z ostatniej chwili
21 proc. Polaków nie ma żadnych oszczędności

Brak jakichkolwiek oszczędności deklaruje 21 proc. Polaków; kolejne 17 proc. ocenia, że po utracie dochodu utrzymałoby się najwyżej miesiąc – wynika z opublikowanego we wtorek badania zrealizowanego na zlecenie KRD. Jak dodano, ustabilizowało się z kolei łączne zadłużenie Polaków – na 42,5 mld zł.

Afera korupcyjna w ukraińskim parlamencie. Zarzuty wobec grupy deputowanych z ostatniej chwili
Afera korupcyjna w ukraińskim parlamencie. Zarzuty wobec grupy deputowanych

Organy antykorupcyjne Ukrainy poinformowały w poniedziałek o zarzutach wobec uczestników zorganizowanej grupy przestępczej, która działała w Radzie Najwyższej (parlamencie) tego kraju. Wśród podejrzanych jest pięciu deputowanych.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: „Metodologia” afirmacyjna

Jan Tomasz Gross i jego akolici – czyli szkoła neostalinowska, jak to nazwał profesor John Radziłowski – wyznają „metodologię” afirmacyjną. Na długi etap jest to w istocie część składowa lewackiej ideologii urągającej logice, a mającej służyć do negowania prawdy, dekonstruowania modelu opartego na logice, i zastąpienia go systemem wiodącym w prostej drodze do zdobycia rządu dusz na podstawie zohydzenia tradycyjnego modelu historii, a zastąpienia go groteskowo-makabrycznym obrazem wywołującym u indoktrynowanej publiczności repulsję i wymioty oraz odrzucenie własnej spuścizny historycznej. W Polsce znacie to Państwo jako pedagogikę wstydu.
/ Jedwabne, Fot. T. Gutry
W teorii – na krótki dystans – „metodologia” afirmacyjna oznacza rzekome uprzywilejowanie przekazów ustnych pochodzących od świadków żydowskich. Zatrzymajmy się nad tym postulatem.

Podnosiły się sprzeciwy, że uprzywilejowanie przekazu ustnego urąga tradycyjnej metodologii logocentrycznej i empirycznej. Zasadą pracy specjalisty w zakresie tzw. nauk społecznych – historyka, politologa czy socjologa – jest sprawdzanie i weryfikacja wszelkich materiałów i dokumentów (checking and crosschecking). Stosuje się wiele kryteriów. Po pierwsze, dyskryminuje się przekaz według relatywnej pozycji przekazującego. Czy był świadkiem bezpośrednim? Czy był na miejscu? Czy widział to, co opisuje? Czy też jego przekaz pochodzi z drugiej czy z trzeciej ręki. W „metodologii” afirmacyjnej nie widać śladów takiego dochodzenia. Po wtóre, zwykle wcześniejsze świadectwa są preferowane od późniejszych. Na przykład o wybuchu I wojny światowej wolimy czytać w świadectwie z 1914 r. raczej niż z 2014 r. Chociaż nie jest tak zawsze. Okoliczności bowiem wcześniejsze mogły dyktować klimat wrogi w stosunku do zasady wolności słowa. I relacje czy raporty wytworzone w takim klimacie są sparaliżowane strachem oraz przepojone zatrutą ezopową esencją, pełną barokowych aluzji czy wręcz sztywniackich formuł i wymownych przemilczeń, których osoby nieznające kontekstu historycznego nie pojmują. W każdym razie, aby odrabiać ten ugór, trzeba być wszechstronnie przygotowanym. Po prostu trzeba potrafić rozróżniać między rozmaitymi świadectwami.

Innym zarzutem wobec „metodologii” afirmatywnej jest jej uprzywilejowanie świadectw żydowskich wobec innych. To jest po części prawda. O tym za chwilę. W tej chwili skupmy się na zwyczaju przypisywaniu kolektywistycznie zła czy dobra jakiejś szeroko określonej grupie. Dla szkoły neostalinowskiej taką grupą posiadającą wszystkie atrybuty dobra i prawdy są rzekomo Żydzi. To jest naturalnie bzdura. Żydzi to ludzie, a więc są i dobrzy, i źli. Jest poważnym błędem metodologicznym uprzywilejować zeznania tylko członków społeczności żydowskiej. 

Z taką dętą metodologią załatwił się już dawno temu Ludwig von Mises w swojej pracy „Sozialismus”. Żydowskiego zresztą pochodzenia autor śmiał się, że Marx i jego zwolennicy zawiesili prawa logiki. Otóż przypisali wszelkie cnoty tzw. klasie robotniczej. Ponieważ proletariat był jedyną słuszną i postępową klasą, zawsze miał rację. Naturalnie była to autoprojekcja Marksa. Uważał się za jedynego politycznie poprawnego przedstawiciela interesów robotników. I też zawsze miał rację. A potem już bez żenady wypowiadał się o „dobrobycie” klasy robotniczej i jej aspiracjach komunistyczny areopag geniuszy – Politbiuro. 

Co to jest szampan? Ulubiony napój klasy robotniczej smakowany ustami jej wiodących przedstawicieli z Politbiura, jak żartowano w PRL. Jest to po prostu herezja gnostycka wywodząca się z antyku. Polega ona na przekonaniu, że jest się w posiadaniu tajemnicy do jakiejś prawdy, która zawiedzie ludzkość świetlanym szlakiem do raju na ziemi. Nawet wbrew woli zwykłych ludzi. Gnostycy wiedzą bowiem lepiej, co jest dla nas dobre. I to jest klucz do „metodologii” afirmacyjnej. To jest po prostu wersja gnostyckich fanaberii. 

Ale tutaj należy jeszcze jedną sprawę naświetlić. W praktyce jednak dla gnostycznej szkoły neostalinowskiej afirmacja dotyczy jedynie osób, których afirmacja afirmuje uprzedzenia tej orientacji. Otóż zasadą u Grossa i jego epigonów jest omijanie dokumentów i relacji, które nie pasują do ich gnostyckiej narracji pedagogiki wstydu. Dotyczy to również nagminnego wykluczania świadków żydowskich. Notabene dotyczy to też naśladowców szkoły neostalinowskiej, którzy sklecili głęboko skażoną brakiem samodzielnego myślenia dwutomową pracę „Wokół Jedwabnego” wydaną przez Instytut Pamięci Narodowej.

Oto, co środowisko to zignorowało i nadal ignoruje, nie pasuje to bowiem ani do „metodologii” afirmacyjnej, ani do narracji o braku udziału Niemców w zbrodni popełnionej rzekomo przez Polaków w Jedwabnem. Podkreślmy, że wszystko poniżej pochodzi ze świadectw żydowskich zaprzeczających dominującej na Zachodzie narracji o rzekomej „polskiej winie” za masakrę w Jedwabnem.

W 2004 r. Michael Malik napisał w swoich wspomnieniach: „uchodźcy z Jedwabnego i Radziłowa zjawili się [w Sokołach]. Przypadkowo ocalali od śmierci i widzieli na własne oczy piekło i doświadczyli je na swojej skórze. Z pomocą miejscowych rolników, Niemcy zgromadzili Żydów na rynku w tamtych miejscowościach, na czele z rabinem oraz przywódcami społeczności. Na początku bili ich okrutnie i zmusili, aby obwinęli się w swoje tality [szale modlitewne], aby skakali i tańczyli, przy akompaniamencie śpiewu. To odbywało się przy gradzie ciosów pałami i gumowymi batami. W końcu wepchnęli Żydów, bijąc i kopiąc ich, do długiej stodoły i podpalili ją wraz z ludźmi” (Michael Maik, Deliverance: The Diary of Michael Maik. A True Story, Israel 2004, s. 38-39).

Podkreślmy, że redaktorzy i autorzy pracy „Wokół Jedwabnego” zupełnie zignorowali rewelację Michaela Malika. Dostępna jest ona w Żydowskim Instytucie Historycznym, zespół 302, sygn. 92. A jak im się nie chciało grzebać w archiwach, to mogli to podobną relację przeczytać w: Michael Malik, „Khurbn Sokoli”, [w:] Mosheh Grosman (red.), Sefer zikaron li-kedoshei Sokoli: Sokoler yisker-bukh, Tel Aviv 1962, s. 64. Przetłumaczyłem to w mojej pracy „The Massacre in Jedwabne” (s. 128). Jednak w księdze pamięci Jedwabnego pod redakcją rabinów Bakerów relacja Malika została wykastrowana. Usunięto fragment o udziale Niemców (zob. Julius L. Baker i Jacob L. Baker (red.), Sefer Jedwabne; Historiya ve-zikaron, Jerusalem and New York 1980, s. 88-89).

W 1963 r. jedna z relantek w księdze pamięci Ostrołęki podała po hebrajsku, że: „Żydzi, którzy przybyli z tych miast, opowiedzieli nam straszliwe rzeczy. Rywka Kurc (obecnie w Australii) przekazała nam, że w Jedwabnem SS zamknęło wszystkich Żydów w stodole: mężczyzn, kobiety, dzieci i starców, a wśród nich jej męża i dwójkę dzieci. Podpalili budynek. Wszyscy spłonęli żywcem” (zob. Hone Holcman, „My Sisters Tell”, [w:] Yitzchak Ivri (red.), Book of Kehilat Ostrolenka: Yizkor Book of the Jewish Community of Ostrolenka, Tel Aviv 2009, s. 384). Naukowcy z prawdziwego zdarzenia porównaliby (zamiast automatycznie wykluczać bądź jednostronnie afirmować) to zeznanie z opowieściami Rywki Kaizer i Rywki Fogiel (zamężna z Kurcem) w Baker i Baker, Jedwabne, s. 88-89, 101.

Podobny scenariusz nakreślili żydowscy świadkowie z Jedwabnego, którym udało się uciec do Dereczyna. Jak odnotował Harold Zissman: „Później niektórzy Żydzi, którzy uciekli z Jedwabnego, powiedzieli nam, że gdy Niemcy na początku wkroczyli do ich miasta, spędzili wszystkich Żydów do stodoły i podpalili ją. Wszyscy, którzy chcieli z niej uciec, zostali zmieceni ogniem karabinów maszynowych” (zob. Harold Zissman, „The Warriors: My Life As a Jewish Soviet Partisan”, Syracuse, NY 2005, s. 42). W 1995 r. autor, urodzony w Ostrołęce, a zamieszkały w Jedwabnem do chwili swojej ucieczki do Dereczyna, nagrał wspomnienia, które stanowią podstawę jego opublikowanych pamiętników. Nagrania są zdeponowane w United States Holocaust Memorial Museum (zob. collections.ushmm.org/oh_findingaids/RG-50.030.0318_trs_en.pdf). Redaktorzy „Wokół Jedwabnego” naturalnie ominęli to źródło.

Ekipa, która wyprodukowała „Wokół Jedwabnego”, nie była zainteresowana takimi materiałami, podważały one bowiem z góry narzuconą tezę o Polakach jako sprawcach mordu w Jedwabnem. „Zapomniano” nawet przywołać materiały, które wpadły im w rękę, na przykład zeznanie Janka Neumarka, który również nadmienia, że Niemcy byli przy stodole, w której palono Żydów (zob. Itzchak Yaacov (Yanek) Neumark w Baker i Baker, Yedwabne, 116.)

Piszemy o tych sprawach metodologicznych od dekad. Rodacy w kraju nie chcieli nam wierzyć, nawet po 1989 r. No, ale teraz niektórzy niezależni historycy zaczynają się ruszać. Obudził się nawet IPN. Może następnym razem uda się IPN-owi antycypować tego typu szaleństwa, zachęcając do badań nad stosunkami polsko-żydowskimi według paradygmatu wielokrotnie proponowanego tej instytucji. 

W każdym razie proszę poczekać do maja. Będzie w tym temacie kolejna salwa kompromitująca szkołę neostalinowską. Zapowiada się bomba.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 22 marca 2019 r.
www.iwp.edu

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (14/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


 

Polecane