Waldemar Żyszkiewicz: Pawlikowski. Zimny prysznic

Warto obejrzeć „Zimną wojnę” do końca. Imponująca lista płac, producentów, sponsorów i patronatów, których logotypy idą w dziesiątki pozycji. I pouczająca znikomość samego dzieła.
 Waldemar Żyszkiewicz: Pawlikowski. Zimny prysznic
/ P. Pawlikowski - screen yt
Osławionej „Idy”, która jest autorskim fantazmatem na temat relacji polsko-żydowskich, nie widziałem i oglądać nie będę, bo szkoda mi czasu na antypolską hagadę, która ma za nic kategorię prawdy. Natomiast znajomość dokonań Felicji Danielak-Wolińskiej i wiedza o strukturze etnicznej Amerykańskiej Akademii Filmowej wyklucza zdziwienie, że Pawlikowskiego za ten film nagrodzono Oskarem.

Ale z „Zimną wojną” rzecz wyglądała odmiennie. Film zachwalano jeszcze zanim zawitał do kin, swoisty magnes stanowiła Joanna Kulig, a sam reżyser reklamował nową produkcję dając w wywiadach do zrozumienia, że to sfabularyzowana historia powikłanej historii miłosnej jego rodziców. Jeżeli zapewnienia Pawlikowskiego przyjąć za dobrą monetę, to zauważę, że prezentacja własnej matki w ostrych scenach seksu na siedząco, o innych transgresjach moralnych już nie wspominając,  narusza nie tylko granice dobrego smaku, ale i polskiego idiomu kultury. Po prostu.

Nawiasem mówiąc, opowieść zafundowana widzom „Zimnej wojny” wcale nie klei się w całość, nie tylko dlatego że w krótkim przecież, bo trwającym niespełna półtorej godziny filmie irytująco częstym elementem całości są przydługie ściemnienia. Tak, właściwie nie oglądamy filmu, lecz serię wyrwanych z kontekstu dość statycznych scen, jakbyśmy oglądali album niezłych, lecz mocno manierycznych czarno-białych fotografii. A wyłaniająca się z nich historia, w założeniu więcej niż dramatyczna, z wolna przeradza się w komiks, choć nie sądzę, by Pawłowi Pawlikowskiemu o to właśnie szło.

Perypetii, rzuconych na tzw. tło historyczne, jest zwyczajnie za dużo. Jeśli tak istotnie zdarzyło się w życiu jego rodziców, to należało poprosić o pomoc script-doctora i z części atrakcji zrezygnować. Dla dobra filmu i pożytku widzów. Trudno jednak uwierzyć, że rodzice Pawlikowskiego byli zarazem Sygietyńskim i Zimińską, ale również Witkacym i Oknińską. Gdyby Pawlikowski robił film o rodzicach, nie potrzebowałby pewnie dwóch dodatkowych scenarzystów, w tym Janusza Głowackiego, specjalisty od wymyślnych anegdot. Donosy, zdrady, uczuciowe miotanie się ze służbami specjalnymi kilku państw w tle, wreszcie urodzenie dziecka komuś innemu po to, by pomóc ukochanemu (podobno) człowiekowi...

Dużo tego, dużo, ale trudno się czymkolwiek przejąć, bo jedyną postacią, która przez cały film niesie jakąś własną prawdę, budując wiarygodność postaci nie jest ani Tomasz Kot, ani nawet Joanna Kulig, lecz... Borys Szyc. Sztafażu wyciętym z papieru bohaterom użycza propagandowa wizja ciemnej i chamskiej Polski, której negatywem ma być artystycznie wysublimowana stolica Francji. Niestety, nawet ten Paryż Pawlikowskiego nie jest prawdziwy, lecz podobnie umowny, jak w opowieści o „pakietce i szprotkach”, którą Wiesiek Dymny snuł przed laty w filmie Wajdy.

Reżyser „Zimnej wojny” wykorzystuje zaskakująco tanie efekty, jakby nie rozumiał, że zderzenie biedy powojennej polskiej wsi z paryskim kabaretem smakuje tak samo jak skontrastowanie np. nędzy nadsekwańskich kloszardów z obyczajami bywalców „Kameralnej”, Spatifu czy  „Kamieniołomów”. A zasłuchana w „Dwa serduszka, cztery oczy” publiczność paryskiego klubu utwierdza jedynie w przemożnym wrażeniu nierzeczywistości.

Zły scenariusz, epatowanie powierzchownymi grepsami, zero montażu i kardynalny grzech hollyłódzkiego kina, czyli fatalny dźwięk utrudniający rozumienie rażących anachronizmami i fatalną dykcją dialogów – dopełniają całości. Bronią się, owszem utwory Mazowsza, muzyka Marcina Maseckiego i szorstka zmysłowość Joanny Kulig, ale to wszystko. Paweł Pawlikowski jest reżyserem zdecydowanie przechwalonym. Czy da się to jakoś racjonalnie wytłumaczyć? Ależ da się, da się. Jednym krótkim słowem. „Ida”.
 
Waldemar Żyszkiewicz

 

POLECANE
W związku z niebezpieczną pogodą zwołano sztab kryzysowy. Ewakuowano obozy harcerskie pilne
W związku z niebezpieczną pogodą zwołano sztab kryzysowy. Ewakuowano obozy harcerskie

W związku ze zbliżającym się załamaniem pogody, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało alerty do mieszkańców aż 12 województw. Min. Marcin Kierwiński zdecydował o zwołaniu sztabu kryzysowego w siedzibie Rządowego Centrum Bezpieczeństwa — poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Spłonęła hala pod Warszawą. Trwa dogaszanie pilne
Spłonęła hala pod Warszawą. Trwa dogaszanie

W nocy z soboty na niedzielę doszło do pożaru w miejscowości Kałuszyn, położonej niedaleko Mińska Mazowieckiego na Mazowszu. Ogień pojawił się w budynku dawnej hali produkcyjnej. Akcja gaśnicza wymagała zaangażowania znacznych sił i środków – do walki z żywiołem skierowano aż 23 zastępy straży pożarnej.

Tragiczny finał poszukiwań Polaka w Słowenii Wiadomości
Tragiczny finał poszukiwań Polaka w Słowenii

W słoweńskich Alpach Julijskich, w rejonie góry Triglav, odnaleziono ciało 34-letniego obywatela Polski, który zaginął w piątek 25 lipca. Informację o tragicznym zdarzeniu podała słoweńska agencja prasowa STA.

Sondaż w USA. Prezydent Trump ma powody do radości z ostatniej chwili
Sondaż w USA. Prezydent Trump ma powody do radości

Partia Demokratyczna odnotowuje najniższy od 35 lat wskaźnik poparcia wyborców w USA; większość z nich uważa, że to Republikanie lepiej radzą sobie z większością zagadnień, które wpływają na wyborcze preferencje - wynika z sondażu dziennika „Wall Street Journal”.

Setne urodziny bohatera spod Monte Cassino. Prezydent dziękuje za „świadectwo patriotyzmu” z ostatniej chwili
Setne urodziny bohatera spod Monte Cassino. Prezydent dziękuje za „świadectwo patriotyzmu”

Z okazji setnych urodzin jednego z ostatnich żyjących uczestników bitwy o Monte Cassino, prezydent Rzeczypospolitej Polskiej skierował specjalny list gratulacyjny do Edwarda Moczulskiego, weterana mieszkającego w Kanadzie. W liście podkreślił wyjątkowe zasługi jubilata dla Polski oraz wyraził wdzięczność „w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej” za jego „inspirujące świadectwo patriotyzmu, żołnierskiego męstwa, ofiarności i wierności sprawie narodowej”.

Chaos na lotniskach w Portugalii: polscy turyści wśród poszkodowanych Wiadomości
Chaos na lotniskach w Portugalii: polscy turyści wśród poszkodowanych

Silny wiatr na Maderze i strajk personelu naziemnego w Lizbonie sparaliżowały w sobotę ruch lotniczy w Portugalii, utrudniając powrót tysiącom turystów. Kłopotów doświadczyło też wielu Polaków.

Tragedia na S7. Osobowe auto z rodziną wjechało w parkującą ciężarówkę z ostatniej chwili
Tragedia na S7. Osobowe auto z rodziną wjechało w parkującą ciężarówkę

Trzy osoby zginęły w wypadku, jaki wydarzył się w niedzielę rano na drodze S7 koło Nidzicy, gdy samochód którym podróżowały najechał na stojącą na pasie awaryjnym naczepę ciężarówki. Droga jest zablokowana. Wyznaczono objazdy - przekazała nidzicka policja.

RCB wydało pilne komunikaty. Alert dla 12 województw z ostatniej chwili
RCB wydało pilne komunikaty. Alert dla 12 województw

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB) wydało alert dla 12 województw. Ostrzeżenie obowiązuje od 27 do 28 lipca 2025 r. i dotyczy silnych burz, intensywnych opadów deszczu oraz zagrożenia powodziowego. RCB apeluje o zachowanie szczególnej ostrożności.

Niech spie.dala. Silni Razem wściekli na Donalda Tuska gorące
"Niech spie.dala". "Silni Razem" wściekli na Donalda Tuska

Hasztag #SilniRazem po wielokrotnej kompromitacji nie jest już tak popularny na "X". Jednak stał się symbolem najbardziej zajadłej postawy "antypis". I potocznie tak są dziś nazywani najbardziej zajadli zwolennicy Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej, czy Romana Giertycha. A dzisiaj nie są z Donalda Tuska, mówić bardzo oględnie, zadowoleni.

Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów Wiadomości
Niemcy zazdroszczą polskim producentom kamperów

Polskie marki kamperów zdobywają coraz większe uznanie na niemieckim rynku. Affinity, Freedo, Masuria i Vannado nie tylko przekonują klientów wysoką jakością, ale także zyskują lojalność dealerów.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Pawlikowski. Zimny prysznic

Warto obejrzeć „Zimną wojnę” do końca. Imponująca lista płac, producentów, sponsorów i patronatów, których logotypy idą w dziesiątki pozycji. I pouczająca znikomość samego dzieła.
 Waldemar Żyszkiewicz: Pawlikowski. Zimny prysznic
/ P. Pawlikowski - screen yt
Osławionej „Idy”, która jest autorskim fantazmatem na temat relacji polsko-żydowskich, nie widziałem i oglądać nie będę, bo szkoda mi czasu na antypolską hagadę, która ma za nic kategorię prawdy. Natomiast znajomość dokonań Felicji Danielak-Wolińskiej i wiedza o strukturze etnicznej Amerykańskiej Akademii Filmowej wyklucza zdziwienie, że Pawlikowskiego za ten film nagrodzono Oskarem.

Ale z „Zimną wojną” rzecz wyglądała odmiennie. Film zachwalano jeszcze zanim zawitał do kin, swoisty magnes stanowiła Joanna Kulig, a sam reżyser reklamował nową produkcję dając w wywiadach do zrozumienia, że to sfabularyzowana historia powikłanej historii miłosnej jego rodziców. Jeżeli zapewnienia Pawlikowskiego przyjąć za dobrą monetę, to zauważę, że prezentacja własnej matki w ostrych scenach seksu na siedząco, o innych transgresjach moralnych już nie wspominając,  narusza nie tylko granice dobrego smaku, ale i polskiego idiomu kultury. Po prostu.

Nawiasem mówiąc, opowieść zafundowana widzom „Zimnej wojny” wcale nie klei się w całość, nie tylko dlatego że w krótkim przecież, bo trwającym niespełna półtorej godziny filmie irytująco częstym elementem całości są przydługie ściemnienia. Tak, właściwie nie oglądamy filmu, lecz serię wyrwanych z kontekstu dość statycznych scen, jakbyśmy oglądali album niezłych, lecz mocno manierycznych czarno-białych fotografii. A wyłaniająca się z nich historia, w założeniu więcej niż dramatyczna, z wolna przeradza się w komiks, choć nie sądzę, by Pawłowi Pawlikowskiemu o to właśnie szło.

Perypetii, rzuconych na tzw. tło historyczne, jest zwyczajnie za dużo. Jeśli tak istotnie zdarzyło się w życiu jego rodziców, to należało poprosić o pomoc script-doctora i z części atrakcji zrezygnować. Dla dobra filmu i pożytku widzów. Trudno jednak uwierzyć, że rodzice Pawlikowskiego byli zarazem Sygietyńskim i Zimińską, ale również Witkacym i Oknińską. Gdyby Pawlikowski robił film o rodzicach, nie potrzebowałby pewnie dwóch dodatkowych scenarzystów, w tym Janusza Głowackiego, specjalisty od wymyślnych anegdot. Donosy, zdrady, uczuciowe miotanie się ze służbami specjalnymi kilku państw w tle, wreszcie urodzenie dziecka komuś innemu po to, by pomóc ukochanemu (podobno) człowiekowi...

Dużo tego, dużo, ale trudno się czymkolwiek przejąć, bo jedyną postacią, która przez cały film niesie jakąś własną prawdę, budując wiarygodność postaci nie jest ani Tomasz Kot, ani nawet Joanna Kulig, lecz... Borys Szyc. Sztafażu wyciętym z papieru bohaterom użycza propagandowa wizja ciemnej i chamskiej Polski, której negatywem ma być artystycznie wysublimowana stolica Francji. Niestety, nawet ten Paryż Pawlikowskiego nie jest prawdziwy, lecz podobnie umowny, jak w opowieści o „pakietce i szprotkach”, którą Wiesiek Dymny snuł przed laty w filmie Wajdy.

Reżyser „Zimnej wojny” wykorzystuje zaskakująco tanie efekty, jakby nie rozumiał, że zderzenie biedy powojennej polskiej wsi z paryskim kabaretem smakuje tak samo jak skontrastowanie np. nędzy nadsekwańskich kloszardów z obyczajami bywalców „Kameralnej”, Spatifu czy  „Kamieniołomów”. A zasłuchana w „Dwa serduszka, cztery oczy” publiczność paryskiego klubu utwierdza jedynie w przemożnym wrażeniu nierzeczywistości.

Zły scenariusz, epatowanie powierzchownymi grepsami, zero montażu i kardynalny grzech hollyłódzkiego kina, czyli fatalny dźwięk utrudniający rozumienie rażących anachronizmami i fatalną dykcją dialogów – dopełniają całości. Bronią się, owszem utwory Mazowsza, muzyka Marcina Maseckiego i szorstka zmysłowość Joanny Kulig, ale to wszystko. Paweł Pawlikowski jest reżyserem zdecydowanie przechwalonym. Czy da się to jakoś racjonalnie wytłumaczyć? Ależ da się, da się. Jednym krótkim słowem. „Ida”.
 
Waldemar Żyszkiewicz


 

Polecane
Emerytury
Stażowe