Syn więźnia Auschwitz: Historią zainteresowałem się kiedy uderzył mnie gestapowiec podczas rewizji
Joanna Płotnicka: Czym jest dla Pana teren Muzeum KL Auschwitz?
Jerzy Klistała: Przyobozowa ziemia byłego KL Auschwitz-Birkenau jest dla mnie świętą, leżą na niej rozsypane prochy mojego ojca, a także innych ofiar różnej narodowości - zamordowanych przez niemieckich hitlerowskich oprawców, zaś Ich zwłoki spalone zostały w obozowym krematorium. Popioły po spalonych zwłokach rozsypywane były w pobliżu owego KL Auschwitz - na polach, wywożone i topione w stawach oraz rzekach, lub wsypywane do dołów spaleniskowych Birkenau.
Skąd wzięło się pojęcie świętości tego miejsca i Pana zainteresowanie utrwalaniem pamięci?
Pojęcie świętości tego miejsca, utrwaliło się w mojej świadomości – od dzieciństwa, gdy 11.02.1943 r. aresztowano ojca za działalność w konspiracyjnej organizacji ZWZ/AK (miałem wówczas 7 lat). W dniu aresztowania ojca, w godzinach wieczornych przyjechali do naszego mieszkania gestapowcy i robiąc rewizję – w poszukiwaniu obciążających materiałów konspiracyjnych oraz broni, jeden z nich uderzył mnie otwartą dłonią w głowę, pytając „gdzie ojciec schował broń”. Chyba to właśnie uderzenie, a potem ciągłe rozmowy o aresztowanych mi bliskich: ojcu, wujku, cioci (siostry mamy), spowodowały „zakorzenienie” się w mózgu tego tematu, by w dorosłym już wieku (po przejściu na emeryturę) zainteresować się, jak w publikacjach o tamtych czasach opisano te wydarzenia. Jaki oddźwięk heroizm tylu ofiar niemieckiego hitlerowskiego barbarzyństwa z lat 1939-1945 r. pozostawił po sobie ślad w opisach i opracowaniach o charakterze historycznym.
Niestety, jest przykrą sprawą wypominanie zaniedbań w tym zakresie, ale i złożoność okoliczności jakie na to miały wpływ była różna. Jest jednak niedopuszczalną rzeczą, by pamięć o ludziach którzy przeszli na ziemi przez piekło więzień, obozów koncentracyjnych, „Polenlagrów” zatarła się wraz z ich odejściem w wieczne odpoczywanie.
Trzeba wpajać w młode pokolenie świadomość skutków okupacji niemieckiej, kiedy to unicestwianie Polaków było zaplanowane w oparciu o wytyczne wygłoszone przez przywódcę III Rzeszy – Adolfa Hitlera dnia 22 sierpnia 1939 r.: [...] ... Wydałem rozkaz zabijania bez litości i bez miłosierdzia mężczyzn, kobiety i dzieci polskiej mowy i polskiego pochodzenia. Tylko w ten sposób zdobędziemy potrzebną nam przestrzeń życiową... Polska będzie wyludniona i zasiedlona Niemcami.
Z takimi to wytycznymi wojska nazistowskich Niemiec wkraczały do Polski i według takich to zaleceń wprowadzane były „porządki” w okupowanej Polsce!
Trzeba więc było mieć wiele hartu ducha by przeciwstawiać się takiemu najeźdźcy, stanąć do jakże nierównej walki o wyzwolenie Ojczyzny – walcząc pod sztandarami różnych organizacji ruchu oporu, w imię wpajanych od pokoleń szczytnych ideałów „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Stąd moje zainteresowanie utrwalaniem pamięci o najbliższych mi osobach – najbliższych z rodziny, tzw. sąsiedztwa, terenu zamieszkiwania, potem powiatu czy województwa.
Co najbardziej uderzyło Pana podczas zbierania informacji?
Podczas zbierania informacji o tych patriotach, uderzała mnie charakterystyczna cecha Ich osobowości: prości ludzie często z tak zwanych miejscowości „zabitych dechami”, rolnicy, robotnicy, byli powstańcy śląscy którzy już w latach 1920-1923 w powstaniach śląskich i plebiscycie dali wzór walki o narodową tożsamość. Ileż szczerego zaangażowania patriotycznego okazali harcerze, i wreszcie bardzo ważna grupa tzw. inteligencji: nauczyciele, lekarze, ludzie nauki, sztuki, artyści.
Gdy zaś przez różne okoliczności dostawali się do więzień, obozów koncentracyjnych, to dowiadywali się o kolejnej selekcji tego akcentu masowego ludobójstwa jak to wygłosił 14.06.1940 r. ówczesny kierownik obozu Lagerführer Fritzsch, przy powitaniu pierwszego transportu więźniów z Tarnowa przybyłego do KL Auschwitz-Birkenau: „Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeżeli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące”.
Od kiedy rozpoczął Pan zbieranie informacji?
Od 1989 r. rozpocząłem więc zbieranie informacji życiorysowych o prześladowanych osobach z okresu okupacji. Z wieloma byłymi więźniami rozmawiałem osobiście, w kilku przypadkach otrzymywałem od Nich spisane wspomnienia, zaś o innych - zbierałem dane życiorysowe od Ich rodzin. W ten oto sposób, po kilkunastu latach pracy (po 14-16 godzin dziennie) nad upamiętnianiem informacji o Tych wyjątkowych bohaterach i patriotach, udało mi się zgromadzić ok. 15000 biogramów. Nie do zaakceptowania jest dla mnie tłumaczenie, że zaniedbania w utrwalaniu historii okresu okupacji, tworzenie opracowań na ten temat było niebezpieczne ze względu na cenzurę UB, gdyż w czasie okupacji, organizacje konspiracyjne wykonywały bardziej karkołomne rzeczy.
Największe Pana rozczarowanie?
Doświadczyłem właśnie rozczarowania w tym zakresie, gdy zebrane przeze mnie materiały w 1990 r. o organizacji ZWZ/AK w Rybniku nie budziły zainteresowania u władz Okręgowego Zarządu Ś.Z.Ż.A.K w Katowicach! Zawód mój był tym boleśniejszy, gdyż dla mnie ZWZ/AK było ideałem. To była organizacja, pod której sztandarami zginął mój ojciec, wujek i ich koledzy, a wujek organizację tą współtworzył w Rybniku.
Były i inne przykre sprawy - Józef Sobik (brat Stanisława) który wrócił z obozu, przeżył mnóstwo bolesnych przeżyć w obozach w jakich przebywał. Gdy odwiedziłem go, całym jego światem było to co widział z okna swojego mieszkania. Był schorowany, miał miażdżycę, niedowidział. Gdy zapytałem czy ktoś ze związku kombatantów go odwiedzał, otrzymałem odpowiedź - nie, nikt. Pozostawiam to bez komentarza.
Dlaczego Pan prowadzi od lat te badania? Proszę o nich opowiedzieć.
To co robię, jedni nazywają pasją, obsesją, misją, a jeszcze inni – o pogłębionej religijności wypełnianiem nakazów niebios (bo i takie e-maile otrzymuję). Ja zaś nazywam to po prostu wypełnianiem moralnego obowiązku pamięci, wobec tych autentycznych patriotów, którzy jak mało kto zasługują na pamięć.
Podkreślam też niezmiennie, że osoby o których pamięć się upominam, poświęciły się, by walczyć o wyzwolenie kraju spod hitlerowskiej okupacji i terroru pod tak szczytnymi ideałami jak BÓG, HONOR, OJCZYZNA. Za ten patriotyczny odruch, osadzeni zostali w obozach koncentracyjnych, doznali cierpień, by i tak w końcu zginąć w różnych okolicznościach z rąk SS-owskich oprawców. Powtarzam więc: „…bohaterowie Ci mieli imiona i nazwiska, podczas gdy w obozach koncentracyjnych stawali się zaledwie numerami. Moralnym nakazem jest czczenie pamięci Tych, którzy z takim oddaniem podjęli walkę z wyjątkowo bezwzględnym okupantem, walkę o wolność ziemi ojczystej”.
Przy przychylnym stosunku do tego co robię, za przyzwoleniem Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, kierownika tego Archiwum, zebrane materiały sprawdzam z zapisami w kartotekach tego archiwum. Żmudna to praca i ciężka przy problemach z kręgosłupem, (wykonywana z konieczności na stojąco lub klęcząco) ale zapewniająca wiarygodność historyczną dokonanego zapisu.
Czasem zdarza się i tak, że ze względu na masowo niszczone dowody zbrodni przez władze obozowe pod koniec 1944 r. – dokumenty o wielu więźniach zostały zniszczone, zaginął ślad o ich pobycie w obozie. Wówczas, odtworzone są na podstawie dowodów jakie ja dostarczam.
Bezcenna jest ta Pana aktywność! Czy spotyka się Pan z wdzięcznością okazywaną przez Muzeum KL Auschwitz?
Różnie z tym bywa. Gdy kilka dni temu kontaktowałem się z Archiwum w Muzeum w Oświęcimiu, jedna z pracownic (przez grzeczność nie wymienię nazwiska), zrobiła mi reprymendę w związku ze szkalowaniem jej zdaniem tegoż Archiwum. Proszę więc ocenić ile było złej woli z mojej strony w propozycji jaką 1.02.2007 r. złożyłem: „Zwracam się z uprzejmą prośbą, o rozważenie zmiany w Internetowej stronie http://www.auschwitz.org.pl a dotyczącej zakresu informacji podawanych w tzw. przeglądarce „Szukaj ... ”.
Zajmując się opracowywaniem biogramów byłych więźniów obozów koncentracyjnych, nie mogę niestety korzystać z tej wyszukiwarki, gdyż posiada bardzo ograniczone informacje o byłych więźniach KL Auschwitz-Birkenau, więc konieczny jest wyjazd do Archiwum Państwowego Muzeum i angażowanie w udzielenie pomocy - pracowników Archiwum. Pomijam już koszty przejazdów i czas na to poświęcany.
Ośmielam się na sugestię zmiany tego stanu rzeczy, gdyż wiem że w bardzo prosty sposób można tego dokonać od natychmiast, na podstawie dostępnych dla Muzeum materiałów. Dodam nieskromnie, że chętnie przekażę swoje materiały (na płycie CD) z wydanego słownika biograficznego (ok. 1300 nazwisk). Kolejne ok. 6000 nazwisk także przekażę po ich opracowaniu.
Przedstawiam przykłady, takich zmienionych danych owej wyszukiwarki:
O byłym więźniu Basista Maksymilian brak jest informacji w wyszukiwarce, mimo że dostarczyłem te dane do Muzeum.
Powinno zatem być:
BASISTA MAKSYMILIAN,
Urodzony 7.08.1883 r. w Górkach pow. raciborski, syn Jana i Franciszki z d. Kałuża. Aresztowany w 1943 r. w Krakowie i przetrzymywany w więzieniu na Montelupich a następnie przekazany do KL Auschwitz, tam zarejestrowany w obozowej ewidencji jako więzień nr 152740. Dnia 11.11.1944 r. transportem zbiorowym przeniesiony do obozu pracy w Bawarii, lecz po likwidacji tego obozu 2.04.1945 r. dostał się do obozu leśnego w Mattenheim gdzie doczekał wyzwolenia przez wojska amerykańskie w dniu 2.05.1945 r.
O więźniu Blachnicki Franciszek jest skromna informacja:
Blachnicki Franciszek,
(24.3.1921 Rybnik), numer obozowy:1201, uwagi:przen. KL Flossenbürg, wyzwol. 22.4.1945 (25.6.1940)
Powinno być:
BLACHNICKI FRANCISZEK,
Urodzony 24.03.1921 r. w Rybniku. Aresztowany 17.04.1940 r. w miejscowości Zawichost. Przewieziony do KL Auschwitz, gdzie 25.06.1940 r. został zarejestrowany w obozowej ewidencji jako więzień nr 1201. W 1944 r. przeniesiono go do KL Flossenbürg (Schwarzwald – Bawaria). Doczekał się wyzwolenia przez wojska alianckie w dniu 22.04.1945 r. Jest zdjęcie obozowe.
Brak jakichkolwiek informacji o byłym więźniu Musiolik Paweł, mimo że dostarczyłem o nim materiały do Archiwum.
Powinno być:
MUSIOLIK PAWEŁ pseud. P.A.T., Paweł, Pieron,
Urodzony 3.12.1914 r. w Niedobczycach k.Rybnika, syn Pawła i Julii z d. Stiel. Żołnierz ZWZ/AK, aresztowany 11 02.1943 r. wraz z żoną Józefą. Z grupą 36 więźniów przewieziony z Montelupich w Krakowie do KL Auschwitz gdzie został zarejestrowany w obozowej ewidencji jako więzień nr 124745. W listopadzie, w transporcie zbiorowym przewieziony do KL Neuengamme i tam zarejestrowany jako więzień nr 24814. W okresie 22 – 30.04.1945 r. ewakuowany wraz z 2800 więźniami na statku Thielbeck. Statek ten jak i dwa inne wypełnione więźniami, zostały zatopione w zatoce Lubeckiej. Ze statku Thielbeck uratowało się z 2800 zaledwie 28 więźniów, a między uratowanymi był właśnie Paweł. Brak zdjęcia obozowego.
O byłym więźniu Wójtowicz Kazimierz jest skromna informacja:
Wójtowicz, Kazimierzur.6.4.1919 (Strumień), numer obozowy:67173, zawód:maturzysta
Wójtowicz Kazimierz, (6.4.1919 Strumień), numer obozowy:67173, uwagi:przen. KL Buchenwald (61794), KL Flossenbürg, wyzwol. 22.4.1945 (9.10.1942)
Powinno być:
WÓJTOWICZ KAZIMIERZ,
Urodzony 6.04.1919 r. w Strumieniu, gimnazjalista z Żor – zdał maturę w 1939 r. Aresztowany 29.07.1942 r. w Krakowie i więziony na Montelupich, a po jakimś czasie przekazany do KL Auschwitz, gdzie 9.10.1942 r. zarejestrowany został jako więzień nr 67173. Z tego obozu w czerwcu 1944 r. przekazany do KL Buchenwald i tam zarejestrowany jako więzień nr 61794. Z Buchenwaldu w kwietniu 1945 r. przeniesiono go do KL Flossenbürg. Wyzwolenia doczekał się 23.04.1945 r. – przez wojska amerykańskie. Jest zdjęcie obozowe.
O byłej więźniarce Wróbel Stefania jest skromna informacja:
Wróbel Stefania,
(16.9.1906 Ślemień), numer obozowy:29296, uwagi:zm. 21.2.1943 w Au (15.1.1943)
Powinno być:
WRÓBEL STEFANIA z d. POCHOPIEŃ,
Urodzona 16.09.1906 r. w Ślemieniu, córka Józefa i Anny z d. Bonk. Po aresztowaniu przekazana do KL Auschwitz i 15.01.1943 r. zarejestrowana w obozowej ewidencji jako więźniarka nr 29296. Zginęła 21.02.1943 r. Według wystawionego aktu zgonu nr 9365/1943 – potwierdzonego przez lekarza obozowego, zmarła o godz. 11:35, określenie przyczyny zgonu to „akuter Magendarmkatarrh” (ostry nieżyt/katar żołądkowo-jelitowy). Jest zdjęcie obozowe.
O byłej więźniarce Wojciechowska-Oleś Maria jest skromna informacja:
Wojciechowska-Oleś Maria,
(9.10.1902 Chorzów), numer obozowy:27565, uwagi:zb. 1945 z tansportu ewak. (18.12.1942)
Powinno być:
WOJCIECHOWSKA MARIA po zamążpójściu GRZESIEWSKA,
Urodzona 9.10.1902 r. w Bismarck koło Krefeld Westfalia, była mieszkanką Biertułtów k.Radlina pow. rybnicki. Gdy rozpoczęła się okupacja hitlerowska, została 15.09.1939 r. aresztowana wraz z mężem, ale po krótkim czasie zwolniono ją z więzienia. Drugi raz aresztowana 5.06.1942 r. pod zarzutem udziału w organizacji konspiracyjnej. Przetrzymywana była przez czternaście dni w więzieniu w Rybniku, dzień w więzieniu w Katowicach i przez pół roku w więzieniu we Wrocławiu. Z Wrocławia została przekazana 18.12.1942 r. do KL Auschwitz-Birkenau i zarejestrowana w obozowej ewidencji jako więźniarka nr 27565. Przeżyła w tym obozie do końca jego funkcjonowania, a następnie uczestniczyła w ewakuacji obozu 18.01.1945 r. Z pochodu ewakuacyjnego, w okolicach Pawłowic razem ze współwięźniarką Marią Weismanową udało się jej uciec. Brak zdjęcia obozowego.
Proszę także o rozważenie, czy można przy danym biogramie przedstawić zdjęcie obozowe więźnia lub tzw. cywilne – jeśli takie jest dostępne.
Będę wdzięczny za odpowiedź.”
Na pismo to nie otrzymałem odpowiedzi. Tak wiarygodne są dobre intencje Dyrektora – w usprawnianiu pracy tegoż muzeum.
Pismem z dnia 15.10.2013 r. zwróciłem się Dyrektora Cywińskiego z prośbą o opracowanie Księgi Pamięci poświęconej Polakom deportowanym do KL Auschwitz z Prowincji Górnośląskiej – do której to księgi można by wykorzystać moje opracowania na ten temat. Nie otrzymałem na to pismo odpowiedzi, więc pismem z dnia 9.12.2013 r. przypomniałem się Dyrektorowi w tej sprawie. Otrzymałem e-mail z dn. 15.01.2014 r., w którym dr Piotr Setkiewicz przyznaje mi rację o konieczności powstania Księgi i że podjęte będą prace w tym temacie. Niestety – prace nie zostały podjęte do dnia dzisiejszego – dlaczego? Czy dlatego, że nie dotyczą Holokaustu tylko Polaków z Górnego Śląska?
Dla pana Piotra Cywińskiego Dyrektora Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, mój dorobek i moja skromna osoba są niezauważalne.
Czy udało się Panu opublikować wyniki badań?
Od 2000 roku, rok w rok udało mi się opracować i wydać drukiem jedną książkę o zawartości ok. 500 stron, a więc nie jakąś tam broszurkę. W sumie książek tych ukazało się 18, z czego 6 opracowań to poszerzone opisy życiorysowe o poszczególnych byłych więźniach, na podstawie pamiętników, zaś 12 opracowań to słowniki biograficzne.
Imponujące! Jak udało się Panu uzyskać fundusze na publikacje tych bezcennych materiałów?
Na cztery opracowania otrzymałem stypendium Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Wyjątkowo wdzięczny jestem Fundacji Oświęcimskiej za wsparcie druku większości wydanych książek. Resztę środków na druk wymienionych wyżej ilości książek musiałem wyżebrać u pojedynczych darczyńców, gdyż jako „osoba prywatna”, takiego wsparcia z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego otrzymać nie mogłem. Nie mogłem też liczyć na wsparcie wydania takich opracowań ze związków kombatanckich – które tłumaczyły się brakiem funduszy i egzystowaniem na „dotacjach”. Taka jest więc wdzięczność Instytucji Państwowych i wspieranie opracowań upamiętniających heroizm tych, którzy cierpieli lub zginęli w okresie okupacji hitlerowskiej – w hitlerowskich więzieniach, obozach koncentracyjnych, „Polenlagrach”, robotach przymusowych!
Czy Pana działalność jest doceniana?
W ramach docenienia tego co robię, w 2011 r. otrzymałem bardzo miły list z dowodami wdzięczności od Prof. dr hab. inż. Jerzego Buzka, od Doradcy Prezydenta RP ds. historii – Prof. Tomasza Nałęcza. W uznaniu zasług za opracowanie Martyrologium Mieszkańców żywiecczyzny, uhonorowani zostałem wpisem do Złotej Księgi Zasłużonych dla Miasta Żywca.
Jest sprawą oczywistą, że nie po to zajmuję się upamiętnianiem bliskich mi osób – licząc na gratyfikacje. Największą nagrodą są listy od byłych więźniów i ich rodzin:
„...Dopóki są tacy ludzie jak Pan, to umarli nie milczą...”,
„...Chciałem Panu podziękować za ogrom pracy jaki Pan włożył w ocalenie od zapomnienia heroicznych czynów naszych rodziców, w czasach, w których patriotyzm i wolność szczególnie była w cenie. Bibliografie, które Pan zamieszcza w swoich pracach są spłaceniem długów jakie mamy wobec naszych ojców...”.
„...Jestem Panu bardzo wdzięczny i podziwiam Pana pracę. Biogram z książki pokazałem mojemu Ojcu, był tym bardzo wzruszony, ponieważ nie znał swego ojca – dziadkowie rozstali się niedługo po jego urodzeniu. Prosił aby przekazać Panu podziękowania...”
15 tysięcy biogramów byłych polskich więźniów niemieckich obozów! Dopóki są wśród nas tacy Polacy jak Pan Jerzy Klistała – to zaiste nasi umarli nie milczą. Jest Pan prawdziwym kustoszem, strażnikiem pamięci narodowej. I mam nadzieję, że ten wywiad przeczytają panowie z władz IPN i w imieniu Polaków, którzy dzięki Panu pozostaną nie tylko numerami, uhonorują godnym tytułem Kustosza Pamięci. Dziękuję za rozmowę.
Z Panem Jerzym Klistała rozmawiała Joanna Płotnicka