Henryk Troszczyński: "To ja powiedziałem Niemcom o grobach naszych żołnierzy w Katyniu"
To nie tylko ja odkryłem Katyń. Dużo osób było, które miały kontakt z miejscowymi. Niemcy też wcześniej od innych słyszeli, ale ich to nie obchodziło.
My byliśmy najbliżej, po przeciwnej stronie szosy. Chłopi z dokładnością wiedzieli, jak nas prowadzili. Powiedzieli: „tu kopcie”. Pamiętam jak dzisiaj. Trzeba było dać dużego, wysokiego kroka z szosy, żeby wejść na polankę. Na tej polance rosły brzózki i sosenki, sięgające mi do pasa. I pierwsze groby były. Liczyłem krokami – 50 metrów. Już wtedy myślałem, żeby zapamiętać to dla historii.
O tym, że odkryliśmy groby katyńskie, powiedziałem Niemcowi, z którym piec budowałem. Prowadził mnie do koszar, na łóżku jego siadałem, zdjęcia oglądałem. Tak się trochę zaprzyjaźniliśmy. On powiedział innemu, inny innemu i tak się rozeszło, aż do komendanta, por. Slovenzika. Jemu powiadomić Berlin było na rękę. I tak powołali specjalną komisję, która składała się z jeńców – Amerykanów, Anglików, Polaków. Zagadywałem nawet polską delegację, ale nie chcieli rozmawiać, byli zbyt zajęci.
- opowiada Truszczyński
W grobach katyńskich widziałem chłopca. Krótkie spodenki, sandałki na nogach, jasne skarpetki, garniturek. Akurat się stało, że leżał obok Janiny Lewandowskiej. Początkowo myślałem, że to matka i syn. Tej pani patrzyłem w twarz. Ukucnąłem i się przyglądałem. Była w butach, całym umundurowaniu. Obmulała, obślizgła. Płaszcz miała rozpięty, rozłożony, z gołą głową była, bo czapka jej spadła. Od razu było poznać, że to jest kobieta.
A chłopiec? W Muzeum Katyńskim doszli do wniosku, że był miejscowy. Po prostu podglądał. Zauważyli go i zastrzelili. Miał najwyżej 13-14 lat.
(...)
Czasem tak myślałem, że Bóg mnie uchował, żeby dać świadectwo temu wszystkiemu.
Źródło: Aleteia.org