Waldemar Biniecki, Katarzyna Murawska: Marksizm kulturowy, propolski lobbing w Ameryce a ustawa HR 1226
Trwa na dobre wojna marksizmu kulturowego ze światem chrześcijańskim. Dla przypomnienia: istotą marksizmu kulturowego jest stworzenie człowieka nowej generacji. Tak jak w Rosji sowieckiej i krajach satelickich tworzono: homosovieticus, tak według koncepcji grupy Altiero Spinelli w Europie, chodzi o stworzenie nowego kształtowanego i kontrolowanego za pomocą kultury masowej i unijnych dyktatów, multikulturowego społeczeństwa bez granic, państw, religii, historii, a przede wszystkim bez jakiejkolwiek własnej tożsamości i narodowej identyfikacji. Oto fragment deklaracji programowej tej grupy: „Historia Unii Europejskiej udowodniła, że to +więcej Europy+, nie mniej, jest odpowiedzią na problemy, przed którymi stoimy. (…) Nacjonalizm jest ideologią przeszłości. Naszym celem jest federalna i postnarodowa Europa, Europa obywateli”. Podobna sytuacja ma miejsce w Ameryce, gdzie kolejno prezydenci Clinton i Obama, powoli i po cichu wymieniali kadry i wprowadzał politykę multikulti. Kanada z jej „operetkowym premierem” staje się przykładem państwa groteski i slapstiku. Jednym z istotnych elementów światowego marksizmu kulturowego jest zastąpienie wartości wynikających bezpośrednio z dekalogu, kultem pieniądza i wyścigu szczurów, aby jak najwięcej posiadać i zastępować posiadane gadżety ciągle nowszymi. Wyścig trwa. A istota wartości chrześcijańskich, czyli rodzina jest najbardziej atakowana w telewizji, kinie, teatrze, uniwersytecie, szkole, mediach i gdzie tylko można. Cała ta batalia jest doskonale opracowana i finansowana przez prywatne fundacje, poszczególne rządy i inne instytucje.
Wojnę taką toczą też polscy politycy, którzy w batalii o polskie Bóg, Honor, Ojczyzna, polską suwerenność i prawdę historyczną siłują się raczej sami z sobą, z politycznie poprawnymi słupkami popularności i własnym elektoratem, nie do końca świadomym tego, co naprawdę się wokół niego dzieje oraz siłami tajnych służb, które od dawna walczą z polskim modelem patriotyzmu i chrześcijańskich wartości. Mamy wrażenie, że to, co robią nasi reprezentanci, ciągłe ich przepraszania za grzechy przez nas niepopełnione, ciągłe dziękowania za coś, co nie jest wcale wyjątkowe, albo za coś, za co nam – Polakom należą się podziękowania, to wszystko zdumiewa nas, pozbawia nas godności i dalej wpisuje się w politykę wstydu. Przykładem niech będzie wczorajszy marsz żywych i wiele poprzednich wydarzeń, w których zdecydowanie zabrakło zaprezentowania polskiego punktu widzenia.
W okresie wielkanocnym w kwestii obrony polskich wartości wybrzmiały dwa głosy od polskich hierarchów: jeden z samej Jasnej Góry: „Wspomnijmy tutaj bardzo ważne, trudne przesłanie, że dzisiaj w świecie i w Europie robi się wszystko, żeby Polskę osłabić w jedności! I niebudowaniu na prawdzie historycznej, żebyśmy byli ciągle na kolanach, upokarzani złem, kłamstwem, zbrodniami” - Abp. Depo, oraz z Krakowa: „Wobec Piłata zastosowano mechanizmy, które i dzisiaj są nam bardzo dobrze znane: ulica i zagranica.” Abp. Jędraszewski. Trzeciego, świeckiego głosu z Wielkiego Piątku nie skomentujemy ani nie zacytujemy, bo jest nam wstyd.
A co się stało, z naukami Jana Pawła II? O moralności, miłości do Ojczyzny, patriotyzmie, szacunku dla drugiego człowieka? Dlaczego nie wszyscy hierarchowie uczą nowe pokolenia tych uniwersalnych wartości, które wynikają z nauk tego największego Polaka? Wszyscy ciągle pamiętamy kazania w różnych częściach Polski i te setki tysięcy ludzi. Gdzie Oni są, teraz, gdy opętani żądzą nienawiści do życia protestują na ulicach, aby potem wsiąść do luksusowych samochodów i odjechać do domów kupionych za judaszowe srebrniki.
Co się stało z przekazem:” nie lękajcie się” w chwili, gdzie wszystkie możliwe siły występują wspólnie przeciw Polsce. Czy naprawdę brakuje w Polsce wizji komunikacji strategicznej, czy jest to raczej brak woli politycznej odpływającej, gdzieś w siną dal na francuskim jachcie za pieniądze polskich podatników, albo jest to ciągłe oczekiwanie na to co powie i zadecyduje „Naczelnik Państwa”. Celowo używamy cytatu z red. Michalkiewicza, życząc mu rychłego powrotu do zdrowia.
Długo i naiwnie Polonia na całym świecie oczekiwała otwarcia i działań kolejnych rządów III RP, w celu włączenia Polonii w proces zmian struktury politycznej i społecznej III Rzeczpospolitej, tak jak to miało miejsce u zarania II Rzeczpospolitej. Po 1989 roku to Polacy żyjący na emigracji jako pierwsi zostali odepchnięci od udziału w polskim życiu społecznym i politycznym z jednym zastrzeżeniem: pieniądze od rodaków spoza kraju powinny nadal płynąć do Polski wartkim strumieniem. Według danych Banku Światowego z 2015 roku, Polonia amerykańska co roku wysyła do Polski przeszło 900 milionów dolarów; z relacji Polskiego Radia, wynika, że Polacy z Wielkiej Brytanii każdego roku transferują do kraju ok. 3 mld funtów.
Jeżeli teraz nie podejmiemy działań wzmacniających znaczenie polonijnych organizacji na świecie, za 15 lat nie będzie już czego wzmacniać. Od lat bowiem trwa proces asymilacji polskiej diaspory w społeczeństwach, w których ona zamieszkuje. Rządy PO-PSL nie wspierały Polonii jako polskiej diaspory, bo była to grupa narodowa, która według wytycznych Unii Europejskiej miała się wtapiać w społeczeństwo wielokulturowe. Stworzono jednak szczelny system finansowania, dbający o spolegliwość Polonii wobec okrągłostołowego establishmentu, dbając uważnie, aby czasem Polonia nie angażowała się w politykę. Paradoksalnie, efekt działań tych, idących już w dziesiątki, organizacji i fundacji jest taki, że im więcej środków przyznawanych Polonii, tym mniejsze jej zaangażowanie w obronę dobrego imienia Polski. Generał Kiszczak zapewne chichocze w piekle, bo wypełnia się jego słynna doktryna.
Po płomiennych apelach marszałka Senatu Karczewskiego i ministra MSZ Dziedziczaka do Polonii: „o reagowanie na przejawy antypolonizmu" na Wawelu odbył się swoisty hołd lenny w postaci podpisania przez przedstawicieli największych organizacji polonijnych apelu: o wzmacnianie więzi ze wspólnotą budującą Polskę taką, jaką wymarzyli sobie jej przodkowie – wolną, podmiotową, sprawiedliwą i bezpieczną, wyrastającą z chrześcijańskich fundamentów Europy. Hołd lenny miał tylko znaczenie dyplomatyczne, albowiem w licznych listach beneficjentów senackich grantów powiedziano Panu Marszałkowi: "Polskę zawsze wspieraliśmy i wspierać będziemy, ALE ODMAWIAMY wsparcia działań obecnych polskich władz w tej dziedzinie" – to odpowiedź niektórych polonijnych organizacji zwłaszcza tych, które ze swoich misji wykreśliły hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna. Flagowe polonijne projekty w Ameryce i w Europie milczą w momencie, gdy polska racja stanu potrzebuje ich wsparcia.
W chwili obecnej stało się jasne, że jedynym, spektakularnym sukcesem polskich elit w Warszawie wobec Polonii jest 30 tysięcy szkolnych legitymacji, dla polonijnych dzieci z dużych ośrodków miejskich. A jest nas ponoć 20 milionów co stanowi 40% polskiej populacji na świecie. I tyle na temat dobrej zmiany w świecie emigracji.
Nadchodzi jednak taki moment, że nie można już dłużej czekać na sygnały z Warszawy. Jako Polonia patriotyczna głosowaliśmy na idee reformy państwa polskiego w postaci programu wyborczego Prezydenta Dudy i programu dobrej zmiany. Czekamy już dwa lata na jakiekolwiek wspólne przedsięwzięcia, ale albo w wyniku indolencji, braku woli politycznej lub ciągłej akceptacji doktryny okrągłego stołu - trzymania Polonii z dala od wpływu na polską politykę, Polonia pozostaje na marginesie polskiego życia społecznego i politycznego. Proces ten widać jak na dłoni, podczas ciągle trwającej akcji Stop Act H.R 1226, gdzie warszawskie elity stosują wobec Polonii popularną zabawę dla dzieci, „stary niedźwiedź mocno śpi”. Udając, że żydowskie roszczenia bezspadkowe nie istnieją i Polonia też w tej zabawie nie istnieje i wszystko będzie cacy, bo my też jesteśmy narodem wybranym i wszyscy znają i podziwiają naszą historię. Tylko, że to nie zabawa tylko fakty, a zawsze głodny niedźwiedź nie odpuści, bo kiedy polonijni woluntariusze rozmawiali ze stafersami kongresmenów, amerykańscy senatorowie, „w podskokach”, podpisywali list do Premiera Morawieckiego. Ale co się dziwić, z jednej strony mamy polskich woluntariuszy, z drugiej strony wysoko opłacanych żydowskich lobbystów latających tylko biznes klasą, z trzeciej strony profesjonalne głuche milczenie. Nie chcemy już wnikać, z czego ono wynika. Historia rozsądzi, kto bronił polskiej racji stanu. Stało się coś jeszcze: do świadomości wszystkich Polaków dotarła nowa narracja: Polonia amerykańska wraca w polskiej świadomości w krąg liczących się proaktywnych obrońców polskiej racji stanu. Prawie wszyscy w Polsce wiedzą, co to są ustawy s.447 i HR 1226. Stało się to dzięki nagłośnieniu problemu roszczeń bezspadkowych przez Polonię amerykańską i red. Stanisława Michalkiewicza. Pierwszy krok w kierunku odbudowy propolskiego lobbingu w USA został wykonany.
Staje się także coraz bardziej jasne, że Polonia sama musi wypełnić swój patriotyczny obowiązek wobec polskiej racji stanu, Polski i polskiego narodu. Akcja przeprowadzona w Waszyngtonie, była pierwszą tego typu. Kolejne akcje prawdopodobnie będą się odbywały również w Waszyngtonie i w okręgach wyborczych w poszczególnych stanach. Teraz przychodzi czas na edukowanie kongresmenów i senatorów o niekonstytucyjności tych ustaw, ustawie z 1960 roku, oraz nieznanych dla opinii amerykańskiej faktach historycznych.
Polonia na całym świecie musi także posiadać długofalowy program na przetrwanie. Ewentualna wygrana marksizmu kulturowego spowoduje błyskawiczną asymilację polskiej diaspory i utratę dla państwa polskiego możliwości posiadania efektywnego lobbingu polityczno-ekonomicznego. Doskonałym przykładem asymilacji polskiej diaspory jest stan Wisconsin, gdzie co 9 mieszkaniec tego stanu posiada polskie pochodzenie. To w stanie Wisconsin powstał słynny znaczek milenijny z polskim orłem w koronie z krzyżem wydany na 1000-lecie państwa polskiego przez amerykańską pocztę. Tutaj działał charyzmatyczny kongresmen Klemens Zabłocki i wielu innych wielkich Polaków. Tutaj wychodziła liczna polska prasa. Tutaj ksiądz Dąbrowski zakładał drugą w USA polską wieś. Tutaj ksiądz Kruszka napisał pierwszą „Historię Polaków w USA”. Jednak pierwsza rewolucja kulturowa końca lat 60., proces inwigilacji środowisk polonijnych przez komunistyczną bezpiekę, brak kontaktu z krajem i brak charyzmatycznych liderów, położyły kres rozwojowi tej społeczności. Czas więc sięgnąć do źródeł i szkolić młodych liderów, którzy za kilkanaście lat nie dopuszczą do upadku polskiej społeczności na świecie. Jednak to wszystko wymaga profesjonalnych działań, wizji, skutecznej strategii, wykształconych, proaktywnych liderów, którzy znają się na zarządzaniu i umieją współpracować w grupie. Aby dopełnić czary przypomnijmy w tych trudnych, zrelatywizowanych czasach uniwersalną definicję, Jana Pawła II: „Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka czy samego krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również dzieła rodaków i owoce ich geniuszu. Próbą dla tego umiłowania staje się każde zagrożenie tego dobra, jakim jest ojczyzna. Nasze dzieje uczą, że Polacy byli zawsze zdolni do wielkich ofiar dla zachowania tego dobra albo też dla jego odzyskania”.
Nikt nam, Polonii prawa do patriotyzmu tak pojmowanego nie odbierze. Polonia ma w sobie wystarczająco godności, aby bronić polskiej racji stanu.
Waldemar Biniecki, Kansas, [email protected]
Katarzyna Murawska, Wisconsin, [email protected]