Cezary Krysztopa dla "TS": Niedokończona kapliczka
Pomimo tych wszystkich turbulencji łączyła nas nić porozumienia ludzi, którzy trochę w życiu przeszli i owszem, mają trochę żalu do kilku osób, a może raczej do sytuacji, pecha, zakichanego losu, ale jedynymi, którym godność pozwala się wyżalić, jest ten drugi. I tak się sobie żaliliśmy, mając pewność, że co ma zostać między nami, to zostanie. I zostanie.
Robił mi właśnie tę kapliczkę z Maryją, uzgadnialiśmy szczegóły, czy ma mieć daszek powleczony blachą, w końcu będzie drewniana, szkoda byłoby, żeby się zepsuła na deszczu. Czy ma być malowana, czy wystarczy bejca? Ja uważałem, że bejca, on rozważał malowanie. Jakiej ma być wielkości? Do czego będzie mocowana? Powyższe pytania uważałem za zbyt trudne, na działce nie mam jeszcze ani postawionego domu, ani nawet projektu, a ten chce, żebym o takich szczegółach kapliczki decydował. W końcu uzgodniliśmy, że postara się to zrobić w miarę uniwersalnie, żeby pasowało do różnych rozwiązań. Ja z kolei obiecałem, że kiedy skończy, to konieczność odbioru będzie dla mnie doskonałym pretekstem, żeby go odwiedzić.
Nie zdążyłem. W Niedzielę Wielkanocną zadzwoniła jego Żona, że zmarł we śnie. Prawdopodobnie miał zawał. Był pierwszy kwietnia, w pierwszej chwili zrodziła się we mnie idiotyczna myśl, że to jakiś upiorny żart. Niestety nikomu nie było do śmiechu. Zajęło mi kilka godzin, zanim dotarło do mnie, że mój stryjeczny brat Andrzej, wprawdzie tych kilka lat starszy, ale nie tak znów dużo, nie żyje. Dziwne to uczucie, kiedy kostucha bierze z mojej półki.
Andrzejku, przepraszam, że zostało między nami tych kilka niezałatwionych spraw. Taki to chyba ludzki los, że nigdy nie zdąży się załatwić wszystkiego i do końca. Wierzę jednak, że zanim do Ciebie dołączę, by znów się wyżalić, zdążysz mi tam, gdzie jesteś, skończyć tę kapliczkę. A ja znajdę dla niej godne miejsce.
Cezary Krysztopa
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (15/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.