Niemiecka tv o Polsce: "Tolerują radykalnych nacjonalistów". Występują: Lupa, Rottenberg, Pieronek i inni
Film zaczyna się od dość długiej sekwencji z zeszłorocznego Marszu Niepodległości. Co prawda nie powiedziano, iż przemaszerowało 60 tys. faszystów - przyznano, że szli również ludzie "umiarkowani" (w zdecydowanej jednak większości wyborcy PiS) - ale wybór scen i ich montaż nie mógł nie pozostawić na niemieckim widzu innych skojarzeń jak tylko tych najgorszych, znanych mu z kronik filmowych. Scenom towarzyszą słowa spikera o tym, że w Polsce ma obecnie miejsce "rewolucja kulturalna", walka o ustanawianie jedynie obowiązującej narracji (Deutungshoheit) w dziedzinie historii i w kulturze.
Następnie "akcja" filmu przenosi się na deski teatralne - na adaptację "Procesu" Kafki w reżyserii Krystiana Lupy w warszawskim Nowym Teatrze. Dodam od razu, że scenami z tego kontrowersyjnego spektaklu reportaż ten także się kończy. Przesłanie filmu jest zatem oczywiste, co ma dodatkowo podkreślać finałowa seria z karabinu maszynowego i ścielące się trupy ludzi (jedna ze scen spektaklu Lupy). Chociaż nie, nie jest to scena końcowa, ostatnie słowo w filmie należy bowiem do... no właśnie, aż nie chce się wierzyć, choć w sumie wydaje się to bardzo konsekwentne z punktu widzenia intencji realizatorów. Otóż ostatnie, bardzo "pouczające" słowa pod adresem nas Polaków wygłosił w tym filmie niejaki Martin Pollack - syn SS-Sturmbannführera Gerharda Basta - austriackiego zbrodniarza wojennego, odpowiedzialnego m. in. za zbrodnie na cywilnej ludności Warszawy.
Film obfituje w wiele dramatycznych scen (nie tylko teatralnych) i równie dramatycznych wypowiedzi. Na przykład reżysera Krystiana Lupy, nazwanego w reportażu największym współczesnym polskim reżyserem teatralnym, czy też innego słynnego reżysera Jana Klaty, który przedstawiony jest z kolei jako jedna z najbardziej rozpoznawalnych ofiar polityki kulturalnej prowadzonej przez reżim PiS-u. Wypowiada się również historyk sztuki pani Anda Rottenberg, mówiąca o powrocie cenzury w Polsce. Dla pewnej równowagi poproszono co prawda o głos Antoniego Liberę, starającego się objaśniać niemiecko-austraickim widzom "fenomen polskości", ale wypada to dość blado i mało przekonywająco. Pojawia się też Antoni Krause, mówiący pełnym rozgoryczenia głosem o swoim filmie Smoleńsk, na który posypała się - jak sam przyznał - lawina krytyki. Oczywiście wypowiedź Krausego i sceny z filmu Smoleńsk pojawiają się wyłącznie po to, aby uzasadnić isnienie owej "teorii spiskowej" stanowiącej jakoby główną tezę założycielską całej polityki PiS.
Pojawia się też temat sojuszu "tronu z ołtarzem" i coraz bardziej narastającej krytyki tegoż niezdrowego aliansu między kościołem katolickim i partią PiS. Jednak o wypowiedzi poproszono jedynie ks. Andrzeja Lutra i biskupa Tadeusza Pieronka, uzasadniając to tym, że wywiadu odmówili im zarówno przedstawiciele Konferencji Biskupów jak i partii PiS.
W każdym razie ogólna wymowa reportażu jest jednoznaczna: w Polsce rodzi się - a w zasadzie już panuje - totalitaryzm i klerykalno-nacjonalistyczna dyktatura, szaleje strach i cenzura, a ludzie są prześladowani za swoje przekonania. Zaś niedługo to pewnie zaczną się nawet rozstrzeliwania, bo chyba temu służyć miała owa scena ze spektaklu.
Przytoczę kilka wypowiedzi z filmu w porządku chronologicznym:
Krystian Lupa: Nie było moim zamiarem ani intencją robić spektakl polityczny. Ale "Proces" Kafki to książka, która w jakimś przerażającym tempie zyskuje dzisiaj u nas na aktualności. Polityczna sztuka jest odpowiedzią na nadzwyczajnie niebezpieczne sytuacje i zagrożenia, a z takimi mamy obecnie do czynienia w Polsce.
Demagogia i kłamstwo, głuchota na argumenty drugiej strony to elementy dzisiejszej Polski. (...) Kafka pyta jak może człowiek być winny, ale my możemy odwrócić pytanie i zapytać jak może człowiek w dzisiejszym świecie pozostać niewinny?
Zaś moderator wyjaśnia:
Nie jest to oryginalny tekst Franza Kafki. Są to aluzje do napadów wściekłości najpotężniejszego obecnie człowieka w Polsce, Jarosława Kaczyńskiego. Nowi władcy w Warszawie wiedzą dokładnie jakie polityczne znaczenie ma teatr w Polsce.
Anda Rottenberg: Nie ma dzisiaj formalnej cenzury, takiej jaka była w komunizmie. Dzisiaj cenzura jest nieformalna i ona nie funkcjonuje tak, że się czegoś zabrania, tylko w ten sposób, że się odmawia finansowania i wymienia się dyrektorów. Dotyczy to w pierwszej kolejności teatru. Teatr stał się głównym celem ataku partii PiS. Nagle się okazało, że teatr jest tym miejscem gdzie można prowadzić ostry polityczny dyskurs.
Ksiądz Andrzej Luter: Niestety on (ojciec Tadeusz Rydzyk) ma zbyt wielkie wpływy w polskim kościele. Ale nie jest to tylko problem ojca Rydzyka, tylko w ogóle problem polskiego kościoła. Musimy się bardziej otworzyć. A widzimy też, jak bardzo problematyczne jest nasze podejście do nauk papieża Franciszka. Wielu Polaków ma problemy z percepcją tego papieża, gdyż szokuje ich jego otwartość. I to pokazuje jak bardzo musimy się zmienić, żeby kościół papieża Franciszka mógł się w Polsce w pełni zaszczepić i rozwinąć.
Biskup Tadeusz Pieronek: To że PiS odwołuje się do katolicyzmu jest błędem. Jest to jedynie próbą opatrzenia tego wszystkiego złego, co czyni partia, jakąś etykietą, która by ich chroniła przed zarzutami.
O wypowiedź poproszono też przedstawicielkę opozycji, panią Katarzynę Lubnaer z Nowoczesnej. W swej wypowiedzi odniosła się do protestów obywatelskich, w szczególności do tak zwanych "czarnych marszów". Mówi:
To była zmiana jakościowa. Pokazało to, że budzi się u nas nowe, bardzo politycznie aktywne tspołeczeństwo obywatelskie, które gotowe jest wyjść na ulicę, gdy ich prawa są zagrożone. Jest to bardzo ważne, bo czekają nas dalsze ograniczenia swobód obywatelskich.
No i oczywiście w tym momencie nie mogło zabraknąć nieszczęsnego samobójcy Szczęsnego, który obrał najbardziej radykalną formę owego protestu obywatelskiego. Spiker mówi:
"Najbardziej radykalną formę oporu wobec polityki PiS wybrał pewien obywatel z prowincji, Piotr Szczęsny. 29 października 2017 dokonał samospalenia w samym sercu Warszawy. Kraj był w szoku. Piotr Szczęsny pozostawił po sobie manifest skierowany przeciwko nowym władcom.
W filmie pojawia się również kwestia uchodźców i wzrostu nastrojów ksenofobicznych i antysemickich. Tutaj wypowiada się przedstawiciel gminy żydowskiej w Kielcach, który głosem pełnym emocji potępia ekscesy neonazistów w Polsce. Oczywiście i tu nie mogło się obejść bez manipulacji: prokuratorowi generalnemu przypisane zostały słowa, których nigdy nie wypowiedział. A głos spikera komentuje:
"Rządząca Polską partia PiS toleruje jednak radykalnych nacjonalistów. Polska prawica pracuje nad nową wersją historii, ignorując wielokulturową przeszłość Polski dawnych wieków.
Głos zabiera również bardzo podobno znany artysta performer, Rafał Betlejewski. Ze swoją "ciemnoskórą" przyjaciółką dziennikarką pukają oni do mieszkań dwóch przeciwległych warszawskch kamienic, w celu rozwieszenia nad ulicą baneru z napisem: "Witamy uchodźców". Jak się okazało nie wszyscy mieszkańcy odmówili i baner rzeczywiście zawisł, choć konkluzje artysty są bardzo gorzkie. Mówi między innymi:
Druga obserwacja jest taka, że w zasadzie całe polskie społeczeństwo jest przeciwko uchodźcom i odrzuca kategorycznie myśl, że moglibyśmy otworzyć swoje granice i choćby tylko jednego uchodźcę wpuścić. Temat wydaje całkowicie pozamiatany. Jesteśmy do gruntu lękliwym społeczeństwem z bardzo niskim poczuciem wartości.
Jak zatem powinna się w takiej sytuacji zachowywać sztuka? - pyta moderator, a reżyser Lupa wyjaśnia:
Kto otwarcie występuje przeciwko rządowi ten sam sadza siebie na ławie oskarżonych. Można powiedzieć, że takiego oskarżonego łatwiej kontrolować, manipulować nim, aby powolne systemowi społeczeństwo mogło trzymać taką jednostkę w uścisku oskarżenia. Taki rodzaj manipulacji znany jest z totalitarnych systemów, z komunizmu, faszyzmu, z niemieckiego narodowego socjalizmu, a teraz mamy to u nas.
I jeszcze raz Anda Rottenberg:
Zapomnieliśmy po komunizmie jak to jest, gdy władza państwowa nadzoruje kulturą, gdy ta zaczyna pełnić rolę propagandową, tak jak było to zadaniem kultury w czasach stalinowskich. Co prawda dzisiaj nie ma tak szybkiego przełożenia, bo te 27 lat niepodległości przyzwyczaiło artystów do tego, że mogą się swobodnie wypowiadać, tak że dziś przychodzi im bardzo trudno trzymać język za zębami"
No i na koniec ta anonsowana przeze mnie wypowiedź Martina Pollacka - syna SS-Sturmbannführera Gerharda Basta.
"Ja widzę problem w tym, że się Polska zaczyna bardzo oddalać od liberalnej Europy. I myślę, że w którymś momencie dla Europy musi nastać ten moment, kiedy powie stop, tutaj jest granica. Dotąd i ani kroku dalej. I w tym momencie musicie się zdecydować: chcecie być w środku, albo na zewnątrz. I uważam, że trzeba to bardzo jasno polskim przyjaciołom, polskim politykom powiedzieć".
Film kończy się słowami moderatora:
Marian PanicWraz z ruchem Solidarności Polacy mieli wizję rozwoju wolnego od przemocy i solidarnego społeczeństwa. Dzisiaj Polska jest społeczeństwem głęboko podzielonym i ściąga na siebie krytykę swych partnerów w Unii Europejskiej. Powrót (Rückgesinnung) do demokratycznych tradycji będzie zatem pytaniem o przyszłość tego kraju.
http://www.3sat.de/mediathek/?mode=play&obj=71125