Święta samotnych rodziców
Dziecko, którego nie ma
W jednej ręce trzyma reklamówkę - w środku prezenty i opłatek, w drugiej zwinięty w rulon, jakiś dokument. To postanowienie sądu Rzeczypospolitej Polskiej, który w swej łaskawości zasądził owemu rodzicowi tzw. kontakty. W nawiązaniu do tego postanowienia (wyroku), rodzic ów przyszedł na wyznaczony kontakt, by wręczyć dzieciom prezenty, przytulić i połamać się opłatkiem. Pocałował jednak, jak zwykle, nie dzieci a klamkę. Nie zastał w domu nikogo. Drugi rodzic – ten „pierwszoplanowy”, odpowiednio wcześniej wywiózł dzieci do swojej rodziny, tam spędzą Wigilię i Święta. Być może właśnie teraz śpiewają razem kolędy. Opłatkiem z dziećmi połamał się nowy tata. Dzieci mają prawo do taty, nie musi być przecież biologiczny, rzeknie drugi i jednocześnie pierwszoplanowy rodzic, ważne żeby stary tata płacił alimenty, oby na czas. Do niczego innego się ten stary tata nie nadaje; zużył się, stracił pracę, podupadł na zdrowiu, dopadła go chandra czy inna depresja, nie potrafił się pozbierać po być może zdradzie. Kogo to zresztą obchodzi, przecież dzieci mają nowego tatę, dobro dziecka jest przecież zagwarantowane.
Przykładowa rodzina
Gdy Państwo Kowalscy zejdą po schodach, zobaczą człowieka z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie zauważą, że płacze. Bezdomny, pomyślą, pojawią się jakieś wyrzuty sumienia, bo przecież przed chwilą zjedli kolację wigilijną przy stole nakrytym jednym dodatkowym naczyniem. Tradycja, której mogliby zadośćuczynić, gdyby odpowiednio wcześnie go zauważyli. Nie mieli okazji, ale może i lepiej, bo musieliby ugościć wśród rodziny człowieka całkiem obcego , to przecież nie pozostałoby bez wpływu na swobodę zachowania, wypowiedzi, samopoczucie. Nieważne. Ważne, że on miał okazję, słyszał jak Kowalscy śpiewają kolędy. Co prawda głucho i z oddali, ale słyszał. „Bóg się rodzi” niosło się doniośle po klatce i nie było wątpliwości, że to ta kolęda, nawet jeśli nie dało się zrozumieć poszczególnych słów.
Wesołych? świąt
Kowalscy nawet nie przypuszczali, że człowiek ów, rodzic, to do niedawny dyrektor banku a obecnie sponiewierany przez życie pył na wietrze. Kacper, całkiem niedawno król swojego życia, szczęśliwy człowiek. Zdrada i rozwód wszystko zmieniły, zamieniły jego życie w piekło. Na ziemi. Kacper słyszał Kowalskich, gdy przechodzili obok niego, radośni, głośni, roześmiani, szli najpewniej na powigilijny spacer, do pasterki jeszcze dużo czasu, choć już za kilka godzin dokona się cud Bożego Narodzenia. Kowalscy to dobrzy ludzie, przechodząc obok rzucili szczere „Wesołych Świąt”. Zebrał się w sobie, napiął każdy mięsień twarzy, każdą strunę głosową. Zapanował nad głosem, który ani drgnął, choć płakał i w duszy i na ciele. Odpowiedział równie radośnie – „Wesołych Świąt”. Kowalscy poczuli ulgę, początkowe wyrzuty sumienia odeszły w siną, zimową dal, razem z oddalającymi się, rozśpiewanymi Kowalskimi. Nie wiedzieli, że orkiestra, która grała w duszy Kacpra, nie grała niestety żadnych kolęd. To była smutna melodia.
Kacper bił się z myślami, nie wiedział co robić, czy po raz z któryś z kolei dzwonić na policję… Wiedział, że najpewniej przyjadą, zrobią notatkę o uniemożliwionym kontakcie, popatrzą z politowaniem i wrócą na komisariat. Nie byliby w stanie zrobić NIC, nawet gdyby drugi rodzic alienujący dzieci od niego, był w domu. Co najwyżej skończyłoby się na pouczeniach i sugestiach by skierować sprawę do Sądu. Ile razy Kacper już był w sądzie? Cztery ostatnie lata jego życia to sąd. Zasypiając myśli o sądzie, śnią mu się sądy, budzi się z myślą – sąd. To paranoja i Kacper o tym wie. Ma też świadomość tego, że sąd jest nieskuteczny. Cieszy się, że jego sprawa o wyegzekwowanie tzw. kontaktów z dziećmi trwała „jedynie” 10 miesięcy. Nie widział w tym czasie dzieci, ale co mają powiedzieć inni rodzice, będący najczęściej ojcami, którzy egzekwują swe prawa półtora roku, bo i tyle mogą trwać sprawy o egzekucję tzw. kontaktów. Zawsze było mu niedobrze, gdy słyszał takie opowieści od tych kolegów, którzy znają statystyki...
Nowy tata
Przypomniał sobie właśnie samego siebie, gdy myślał, że drugi rodzic ugnie się gdy sąd wyda orzeczenie. Taki jakby wyrok. Powaga sądu – wiadomo. Ponadto - przecież sąd gruntownie rozpoznał sprawę i to dwukrotnie – raz gdy zasądził kontakty i teraz, gdy przyszło mu je egzekwować. Kolega, który zna się na prawie rodzinnym, mówił mu, że sąd ma szereg narzędzi, by skutecznie wyegzekwować swoje orzeczenie. Jakiś artykuł 109 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, tzn. aktu prawnego, którego osią jest dobro dziecka i rodziny. Podobno. Kacper przeczytał go od deski do deski, 184 artykuły. Większości nie rozumiał, ale w oczy rzucił mu się artykuł 58 tegoż kodeksu. Napisano wyraźnie – „…prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców…”. Jak można to rozumieć? Przecież to logiczne. Prawo to prawo. Kacper nie miał żadnych wątpliwości, skoro oboje to oboje. Poszedł do sądu, bo klamkę całował już na tamtą chwilę od 3 miesięcy. Miał co egzekwować, bo sąd w swojej wspaniałości zasądził mu kontakty w pierwszą i trzecią sobotę oraz niedzielę, bez możliwości nocowania dzieci u niego, dodatkowo - 3 godziny w każdą środę. Miał „szczęście”, bo sąd uwzględnił to, że Kacper, podczas gdy do niedawna tworzyli rodzinę, spędzał dużo czasu z dziećmi. Jak sąd jednak uzasadniał na rozprawie, nie mógł zasądzić całych weekendów z noclegami, bo minęło za dużo czasu od rozstania i co prawda nie z jego winy, to jednak miał mocno ograniczony kontakt z dziećmi. Nowy tata przecież zajął jego miejsce…
Z letargu wyrwało go poruszenie na klatce, ktoś wyprowadzał psa na spacer. Dało się słyszeć radosne szczekanie i wołanie właściciela za radośnie biegającym psiakiem; „Mailo, przynieś piłeczkę”. Kacper wyglądał przez okno na klatce schodowej, zaczynał prószyć śnieg, dookoła rozświetlone okna mieszkań, dało się zauważyć domowe krzątanie mieszkańców osiedla. Nie potrafił skupić myśli, wszystko co działo się dookoła niego było jakimś koszmarem, marzył o tym, by się obudzić. Nie potrafił zrozumieć, jego logika nie potrafiła się uporać z tym czego doświadczał. Przecież biegli psychologowie z OZSS (opiniodawczy zespół specjalistów sądowych) napisali o nim, że jest wydolnym wychowawczo i kompetentnym rodzicem. Stwierdzili nawet, że potrafi wskazać postawy drugiego rodzica wymagające korekty. Napisali o nim, że nie jest nastawiony na konflikt, pragnie kompromisu i porozumienia. Wprost przeciwnie o jego niedawnej połówce. Miała manipulować dziećmi, mieszać je w rozgrywki między nimi, wywołując u dzieci konflikt lojalności. Napisano nawet o niej, że stanowi zagrożenie dla dzieci, dla ich funkcjonowania na płaszczyźnie psychiczno-emocjonalnej. Brzmiało strasznie. Kacper nie wierzył gdy czytał tę opinię, spodziewał się, że będzie dla niego negatywna. Na takie wyniki opinii był przygotowany a tu taka niespodzianka. Pamiętał gdy do sądu szedł cały w skowronkach, spodziewając się sprawiedliwości. Szybko się jednak przekonał, że do sądu idzie się po wyrok, nie po sprawiedliwość. Zdziwił się mocno, gdy sąd, niezawisły i niezależny, nie dopatrzył się jednak żadnych podstaw do reakcji. Jak stwierdził podczas ustnego uzasadnienia – nie było potrzeby jakiejś szczególnej reakcji, wystarczyło zasądzić ww. kontakty, których teraz nie jest w stanie wyegzekwować.
Kobieta kobiecie
Wiedział doskonale, że musiało to onieśmielić jego byłą partnerkę. Trzy Sędzie rodzinne, kobiety i zapewne matki jak ona sama, nie mogły się mylić - tak zapewne pomyślała mama dzieci – była partnerka Kacpra, gdy sama z udawanym spokojem słuchała ogłaszanego orzeczenia. Początkowy niepokój został zastąpiony tryumfalnym wyrazem twarzy. Dostała wszak zielone światło. Skoro płazem uszły jej takie „zarzuty” wynikające z opinii, co tam jakieś kontakty. Kacper wciąż nie wierzył, koszmar nie chciał się skończyć i uparcie trwał. Nie docierało do niego to wszystko. To w sumie już nieważne, pomyślał, nikt mi tych straconych lat nie odda, te 15 zł zasądzone przez sąd za każdy uniemożliwiony kontakt wywoływało uśmiech na jego twarzy, za każdym razem, gdy o tym pomyślał. Ironiczno-sarkastyczny, spotęgowany myślą, która nagle do niego dotarła. Zaśmiał się cicho pod nosem, gdy przypomniał sobie orzeczenie sądu cywilnego, zasądzającego na rzecz klientki salonu fryzjerskiego kwotę 10.000 zł (dziesięć tysięcy złotych) - za krzywdy moralne spowodowane nieudaną trwałą ondulacją. Jego miłość do dziecka została wyceniona przez sąd na 15 zł. Miesięcznie Kacper „bogaci się” o całe 90 zł (dziewięćdziesiąt złotych). Sześć kontaktów w miesiącu, łącznie jakieś 30 godzin, każdy kontakt warty według sądu 15 zł, wychodzi równe 3 zł za godzinę…
Kacper się nie podda, ma siłę, doświadczenia i porażki nauczyły go pokory. Będzie czekał i niczym kropla, drążył skałę, beton, który w końcu skruszeje. Dla dobra dzieci, jego i innych. By jego córka za 25 lat nie płakała, gdy jej przyszły mąż odpuści rodzinę, przekonany, że mężczyzna, ojciec, nie liczy się w życiu rodzinnym. By jego syn za 20 lat nie musiał przechodzić tego samego piekła, które przechodzi teraz on sam. By nie wypełnił policyjnych statystyk, zgodnie z którymi 7/8 osób targających się na swoje życie to mężczyźni. Rzekoma silna płeć a bezsilna w konfrontacji z bezdusznym systemem, który żywi się naszym konfliktem. Tak, naszym drodzy Państwo, bardziej jednych niż drugich, szczególnie tych, którzy czerpią z tego konfliktu korzyści.
O co chodzi?
Na koniec trochę bardziej naukowo, czym jest zatem alienacja rodzicielska? To zespół świadomych, bądź nieświadomych zachowań wywołujących zaburzenia w relacji pomiędzy dzieckiem a drugim rodzicem, na skutek niewłaściwych postaw; najczęściej jednego z rodziców, ale też najbliższego otoczenia dziecka i funkcjonowania prawa rodzinnego i jego instytucji, w sytuacji rozstawania się rodziców.
Stosowane metody alienacji rodzicielskiej to manipulowanie strachem i lękami dziecka, szantaż emocjonalny, utrudnianie i uniemożliwianie tzw. kontaktów (przez np. wyjazdy, zapisywanie dzieci na zajęcia dodatkowe w trakcie czasu „kontaktowego”, symulowanie chorób), oraz inne negatywne działania. Podczas niej indukowane są („wtłaczane”) dziecku negatywne emocje, postawy i przekonania wobec drugiego rodzica. Może przyczyniać się (i najczęściej, zgodnie z wynikami badań, przyczynia się) do powstawania zaburzeń emocjonalnych, rozwojowych, osobowościowych i psychicznych u dziecka. Niejednokrotnie stosowana jest przez głównego opiekuna (rodzica) oraz inne osoby i instytucje w działaniach mających doprowadzić do wykluczenia z życia dziecka drugiego rodzica. Alienacja rodzicielska jest formą przemocy emocjonalnej/psychicznej, co wprost przyznaje m.in. Ministerstwo Sprawiedliwości.
Czy alienacja rodzicielska jest faktycznie przemocą? Mówiąc wprost i obrazowo – tak, jest przemocą psychiczną i emocjonalną, jak wyżej, zarówno wobec dziecka, ale też wobec drugiego rodzica. Czy zatem przemoc ma płeć? Wydaje się, że tak. Bezsprzecznie. Przemoc jest dwupłciowa, podobnie jak człowiek. Nieprawdą jest zatem twierdzenie, że przemoc ma wyłącznie męską płeć, o czym dało się ostatnio słyszeć z ust ważnej państwowej urzędniczki.
Wesołych Świąt Drodzy Państwo, oby spędzonych z Waszymi ukochanymi Dziećmi. Jeśli jeszcze nie w tym roku, to za rok. Proszę się nie poddawać i trwać, dla Państwa dzieci, ale też dla siebie. Do skutku.
Chętnych zapraszamy do odwiedzenia strony http://www.opieka-naprzemienna.pl ,gdzie będą Państwo mogli przeczytać na temat modeli opieki nad dziećmi, po rozstaniu się ich rodziców.
Mariusz Kotlarczyk
wiceprezes Stowarzyszenia dzieciakom.org