Marcin Bąk: Jaka Lewica, jaka Prawica?

Zawsze potrzebna jest jakaś uciemiężona ofiara
Gdy chodziłem do szkoły a były to jeszcze czasy PRL-u, wkładano nam w głowy obraz świata podzielonego na dwie strefy, czarno białego. Po jednej, tej pozytywnej były siły postępu, szeroko rozumiana Lewica, która ujmowała się za ciemiężonym Ludem a po drugiej siły Reakcji, wyzyskiwacze, klasy posiadające, konserwatyzm, zaprzaństwo, wstecznictwo. W tym podziale przedstawiciele nurtu postępowego zawsze solidaryzowali się z biednymi, mniej zaradnymi życiowo, poszkodowanymi przez los czy okoliczności. Obraz taki, dobrej, współczującej tym biednym i poszkodowanym ludziom Lewicy, wciąż jeszcze gdzieniegdzie pokutuje. Zastanówmy się, ile on ma wspólnego z rzeczywistością?
Szeroko rozumiana Lewica zawsze musiała mieć kogoś, kogo trzeba wyzwalać z opresji, nad kim się można użalać, za kim można się ujmować. Najczęściej zresztą nie chodzi o konkretne ofiary jakiejś niesprawiedliwości lecz o pewne pojęcia wylęgłe w zaciszu uniwersyteckich bibliotek, lub modnych kawiarni, które stanowią naturalne środowiska życiowe lewicowych działaczy. Jak pisał o tym przed laty Janusz Szpotański „Kochają Ludzkość i Człowieka ale Człowieka przez „C” duże, abstrakcję która buja w chmurze.” I tak to mniej więcej do dzisiaj wygląda. Karol Marks dużo pisał na temat uciemiężonego Proletariatu, z realnym Ludem pracującym nie zawarł jak się zdaje nigdy bliższej znajomości. Tą wyznaczoną przez Marska drogą podążały przez dziesięciolecia pokolenia kolejnych lewicowych działaczy. Zmieniał się jednak i to nieraz dość radykalnie, obiekt lewicowej troski. O ile w wieku XIX był to wspomniany Proletariat, to już w następnym stulecia sprawy nie wyglądały tak jednoznacznie. Już w początkach wieku Lenin zauważał, że o ile robotnicy, Proletariat wielkomiejski są jak najbardziej postępowi, to już chłop ma dwie duszę – dusze proletariacką i drugą, reakcyjną. Potem poszło to jeszcze dalej – po drugiej wojnie światowej zachodnia Lewica zdominowana została przez wpływy szkoły frankfurckiej i tam troska nad ludźmi pracy zniknęła zupełnie. Ofiarą, którą trzeba było wyzwalać z opresji, tym razem już nie ekonomicznej a kulturowej, stały się mniejszości etniczne, kobiety (tu akurat pewien paradoks, kobiety stanowią większość w społeczeństwie) no i najważniejsza, kolektywna ofiara patriarchatu – mniejszości seksualne. To nimi zajmuje się już od wielu dziesięcioleci progresywna, zachodnioeuropejska Lewica.
- Nie żyje były reprezentant Polski
- Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa
- IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka
- Miliony baryłek ropy. Polska odkryła nowe złoże
- Komunikat dla mieszkańców Łodzi
- Komunikat dla mieszkańców Warszawy
Fenomen konserwatywnej Solidarności
Prawie pół wieku temu w komunistycznej części Europy zrodził się autentyczny ruch społeczny, powstały w obronie ludzi pracy. Chodzi rzecz jasna o polską Solidarność. Był to i pozostaje nadal wielki fenomen na skalę światową. Związek zawodowy a zarazem ruch społeczny, autentycznie zaangażowany po stronie ludzi pracy, nie tego mitycznego Proletariatu, lecz prawdziwych ludzi, ich problemów i trosk. Zarazem ruch wyrastający z polskiej tradycji, stawiający na wartości jakie były przez wieki bliskie tym wszystkim, którzy mienili się Polakami. Nie bez znaczenia był manifestowany od początku, silny związek ludzi Solidarności z wiarą katolicką. Doszło to swoistego paradoksu. Lewicowa, komunistyczna partia rządziła Polską a pracowniczy związek zawodowy, oparty o prawicowe, konserwatywne wartości, był w opozycji. Historia w pewien sposób przyznała rację tym myślicielom lewicowym, którzy tak jak frankfurtczycy zarzucali robotnikom zdradę ideałów Rewolucji.
Dzisiejsza polska Lewica jest w potężnej rozterce. Jej część, której przedstawicieli możemy znaleźć miedzy innymi w szeregach partii Razem, usiłuje nawiązywać do tej pierwotnej narracji lewicowej, ujmować się za „ludem pracującym miast i wsi”. Jak im to wychodzi, to już inna sprawa, no ale przynajmniej próbują. Jest też jednak inna Lewica, dobrze odkarmiona, zakotwiczona w biznesie i instytucjach kultury czy mediach. Ta Lewica często nie próbuje nawet ukryć swojej bezbrzeżnej pogardy, jaką żywi wobec „osób starszych, gorzej wykształconych, z mniejszych miejscowości, wykonujących nieskomplikowane prace fizyczne, beneficjentów systemu socjalnego, ....” - listę tych określeń można by ciągnąc długo. Po ogłoszeniu wyników I tury wyborów prezydenckich przedstawiciele tego drugiego, gardzącego oblicza Lewicy, dali wyraz swojej frustracji. O ile jeszcze politycy Koalicji 13 Grudnia starali się ważyć słowa, to już publicyści wylewali swoją frustrację w sposób nieskrepowany a wtórowali im w połajankach, stanowiący od dawna silne zaplecze wizerunkowe -artyści, pisarze i pisarki. Znowu dostało się ciemnemu polskiemu ludowi, nienawidzącemu obcych, siedzącemu w katolickiej piwnicy, którego światowcy musza się potem wstydzić na salonach.
Jak na tym tle wygląda polska Prawica? Ano wygląda bardzo ciekawie. Prawo i Sprawiedliwość już od dawna zagospodarowało, by tak rzec, znaczną część polskiej wsi, wypierając stamtąd wpływy PSL, o wpływach wielkomiejskiej Lewicy nie ma nawet co wspominać. Również wśród ludzi pracujących w fabrykach, sklepach czy magazynach popularność PiS jest znacznie większa, niż wszystkich odmian Lewicy razem wziętych. Inne partie prawicowe plasują się tutaj różnie – sama Konfederacja jest pod tym względem zróżnicowana ale nigdzie, ani u wyborców Sławomira Mentzena ani u wyborców Grzegorza Brauna, nie znajdziemy śladu tej pogardy wobec pracowników, jaka cechuje naszą kawiorową lewicę.
Zmieniło się wiele od czasów, gdy rewolucjoniści usiłowali prowadzić lud na barykady.