Wybory w Niemczech. Agenda 2030 - niemieccy chadecy "mają plan"

Agenda 2030 – tak nazywa się chadeckie panaceum na postępującą zapaść niemieckiej gospodarki. A sytuacja jest na tyle poważna, że Friedrich Merz ściąga na pomoc autorytet samego Konrada Adenauera porównując przełom roku 1949 do tego, który ma nastąpić jego zdaniem w 2025 r. wraz z wyborami parlamentarnymi. I w istocie, ta krótka kampania wyborcza w Niemczech jest jakaś inna. Nie jednak za sprawą patosu Merza czy nieporadności kampanijnej Olafa Scholza a na skutek dość bezpardonowych ukąszeń zza Oceanu.
Friedrich Merz Wybory w Niemczech. Agenda 2030 - niemieccy chadecy
Friedrich Merz / Wikipedia CC BY-SA 3,0 de Olaf Kosinsky

Na zakończenie sobotniego spotkania kierownictwa CDU w Hamburgu, Friedrich Merz odnosząc się do rychłego zaprzysiężenia Donalda Trumpa, stwierdził, że „nie patrzy na to jak królik na węża”. Merz jest zdania, co zresztą wielokrotnie powtarzał w ostatnich tygodniach prekampanii i on i ludzie z jego otoczenia, że przyszłe kontakty z nową administracją w Waszyngtonie powinny się odbywać bardziej na zasadzie Europa-Trump niż bilateralnie. I w sumie nie ma się co Merzowi dziwić. Samym Niemcom nie będzie łatwo gładko wejść w relacje z Trumpem, w grupie będzie raźniej. „Nie pomoże wygrażanie palcem, tu trzeba koordynacji, współpracy i własnej strategii” – dodał lider CDU w Hamburgu w kontekście możliwego wstrzymania amerykańskiej pomocy dla Ukrainy przez administrację Trumpa. Według Merza Europa jest w stanie zbudować partnerskie stosunki z nowym-starym prezydentem USA, ale tylko wtedy, gdy będzie mówiła jednym głosem. Choć nie do końca, ponieważ jak podkreślił Merz:

- Jeżeli Europa połączy swoje siły, będzie silna a, jeżeli Niemcy – tak jak to jest aktualnie – nie przejmą roli wiodącej w Unii Europejskiej – będzie słaba

Czyli jedność jednością, ale rola wiodąca ma przypaść Niemcom, nawet jeżeli walczą z rozległym i wielopoziomowym kryzysem a ich relacje z Trumpem najlepiej oddaje szarża Elona Muska namaszczającego AfD na X na jedynego obrońcę Niemiec przed ich własną biurokracją, błędami politycznymi i wokeizmem. 

Tak czy inaczej Friedrich Merz jeszcze próbuje lawirować między „konstruktywną krytyką” zabiegów Muska na rzecz wsparcia AfD uprawianego również na niemieckim podwórku medialnym, a złośliwościami pod adresem kanclerza Scholza, który postanowił publicznie skrytykować Trumpa za jego ostatnie podchody do Grenlandii.

- Nie sądzę by prezydent USA w jakimkolwiek stopniu był pod wrażeniem kilkuminutowego przemówienia Olafa Scholza

– skwitował Merz. 

Scholz kandydatem

W ten sam weekend socjaldemokraci oficjalnie zatwierdzili Scholza na swojego kandydata na kanclerza. Bez wyraźnego entuzjazmu, ale jednak. Do tej pory było tak, że ten, kto walczył o drugą kadencję miał zapewniony tzw. Kanzlerbonus, czyli przewagę wynikającą z faktu, że już stał na czele rządu. W przypadku Scholza jego kanclerstwo działa na niekorzyść kandydata, bo i bilans marny i poparcie społeczne topniejące. Według sondażu przeprowadzonego przez Barometr Polityczny Grupy Badawczej ds. Wyborów (źródło: Statista.de) na początku stycznia 2025 r. około 33 proc. respondentów było zadowolonych z pracy kanclerza Olafa Scholza. 62 procent oceniło jego pracę jako kanclerza jako złą. I fakty (przynajmniej na poziomie sondaży) wyglądają dziś tak, że w rankingach popularności prowadzi minister obrony, Boris Pistorius (a nie Merz czy Scholz), największe szanse na utworzenie kolejnego rządu federalnego mają chadecy a 85 proc. respondentów źle ocenia prace rządu, nie tylko samego kanclerza.

Co ciekawe, jak spojrzymy na wspomniany ranking popularności polityków (źródło: ZDF Politbarometer) w którym pierwsze miejsce zajmuje Pistorius, to na drugim miejscu jest Henrik Wüst, chadek od 2021 r. piastujący urząd premiera Nadrenii – Północnej Westfalii, największego landu Niemiec, na trzecim miejscu plasuje się Markus Söder, jowialny szef CSU i premier Bawarii, tuż za nim zielony minister gospodarki Robert Habeck a dopiero za nim Friedrich Merz…Annalena Baerbock i Olaf Scholz. Już po samym rankingu widać jak dalece kandydaci na kanclerza rozjeżdżają się ze społecznymi gustami. Tylko, że nikt siłą Scholza nie zamieni na Pistoriusa a Merz tak długo czekał na to by zająć miejsce po Angeli Merkel, że nie da sobie wydrzeć szansy przez Södera. I tak to się kręci. 

Musk i Alice

Alice Weidel zamyka wspomniany ranking, co nie znaczy, że nie cieszy się poparciem. Również ona została w sobotę oficjalnie ogłoszona jako kandydatka AfD na kanclerza Niemiec i jest tym samym pierwszą kobietą na tzw. skrajnej prawicy wytypowaną do walki o Kanzleramt. I tu ciekawostka ukazująca złożoność kampanii wyborczej. Nawet jeżeli Weidel jest ostatnia w rankingu ZDF to już w zestawieniu najbardziej popularnych polityków na Facebooku Weidel zajmuje miejsce drugie (539 tys. polubień profilu) tuż po Sahrze Wagenknecht z BSW, której profil lubi 748 tys. użytkowników Fb. Dane zostały zebrane w październiku 2024 r, ale wskazują na pewien trend. Skrajna lewica i skrajna prawica zdecydowanie lepiej niż pozostałe partie radzi sobie w mediach społecznościowych, na Tiktoku i na X. A ta ostatnia platforma stała się również areną dla Alice Weidel.
150 urzędników unijnych miało wedle informacji z Brukseli przysłuchiwać się rozmowie liderki AfD i Elona Muska na Platformie X. Po tym jak Musk poparł AfD w swoim felietonie opublikowanym dwa tygodnie temu w „Welt am Sonntag”, następnym krokiem miała być rozmowa na żywo Weidel i Muska. Zanim doszło do tego spotkania przez media niemieckie przetoczył się tabun ekspertów lamentujących nad ingerencją amerykańskiego krezusa w niemiecką kampanię wyborczą i nagle się okazało, że w Niemczech i w ogóle w UE takich rzeczy robić nie wolno. To znaczy nie wolno każdemu.

Jak w 2020 r. George Soros radził brukselskim instytucjom by wyemitować wieczyste obligacje i tym samym „obejść polskie i węgierskie veto”, nikt się nie oburzał, że oto nastąpiła „ingerencja z zewnątrz”. Muskowi jednak nie wolno. A jak wypadła sama rozmowa? Zdecydowanie poniżej możliwości Alice Weidel, która zazwyczaj jest sprawna retorycznie i potrafi wprawić w zakłopotanie swoich oponentów. Tu zmysł retoryczny Alice nie oczarował chyba nikogo. Jeszcze pierwsze dwa kwadranse rozmowy były w miarę ciekawe. Poruszono temat rozbuchanej do granic niemieckiej biurokracji, błędów polityki imigracyjnej i transformacji energetycznej, Musk opowiadał, jak kazano mu przy okazji zakładania fabryki Tesli w Brandenburgii drukować tysiące stron z pozwoleniami, Weidel narzekała na długi czas oczekiwania na załatwienie podstawowych spraw w urzędach etc. Kiedy jednak zeszło na opowieści o dinozaurach, lotach na Marsa, gnostycyzmie Weidel i tego, że jej zdaniem „Hitler był komunistą”, rozmowa się posypała. Weidel coraz częściej mówiła „Yes. Yes” ewidentnie szukając frazy po angielsku, Musk wydawał się być nieco już znudzony a słuchacze mogli się poczuć miejscami zażenowani nerwowym śmiechem liderki AfD, która z twardej zawodniczki spadła do poziomu początkującej influencerki. Komu ta rozmowa zaszkodziła? Nikomu. AfD wykorzysta migawki z konwersacji, w których Musk namawia do głosowania na AfD a Musk zagrał na nosie niemieckiemu establishmentowi. I o to chodziło.

Swoją drogą, warto już będąc przy temacie AfD i USA wspomnieć o wniosku złożonym w Bundestagu przez klub parlamentarny AfD w listopadzie tego roku, bo pojawił się tam również watek Polski. Otóż w tym dokumencie posłowie AfD żądali zaprzestania finansowania niemiecko-amerykańskich organizacji pozarządowych ze środków niemieckiego MSZ-u powołując się np. na to, że te organizacje m.in. organizowały wydarzenia (prawdopodobnie panele) lub publikowały artykuły związane „z rzekomą erozją praworządności na Węgrzech i w Polsce za rządów narodowokonserwatywnych” lub „ingerujące w wybory do Parlamentu Europejskiego poprzez ostrzeganie przed partiami prawicowymi”. To ciekawy wątek, bo pokazuje dwie strony medalu. Niemiecki mainstream medialny oburzony na Muska za ingerowanie w kampanię wyborczą w Niemczech i partię Weidel oburzoną na NGOsy amerykańsko-niemieckie za…ingerencję w sprawy europejskie.  A żeby jednak przypomnieć sobie, że Niemcy to zawsze Niemcy, zauważmy deklarację Pani Weidel o konieczności powrotu do użytkowania Nord Streamu. Ciekawe co na to Amerykanie od Trumpa, którzy chcą zalać Europę gazem „made in USA”?


 

POLECANE
PKP Intercity wydał pilny komunikat. Chodzi o długi weekend z ostatniej chwili
PKP Intercity wydał pilny komunikat. Chodzi o długi weekend

PKP Intercity przygotowało dodatkowe miejsca dla nawet 70 tys. pasażerów w nadchodzący długi weekend. Przewoźnik planuje uruchomić ponad 500 połączeń dziennie, wydłużając 320 składów o blisko 500 dodatkowych wagonów – poinformowała spółka we wtorkowym komunikacie.

Deportacje po koncercie na Narodowym. Postępowanie wobec 63 Ukraińców i Białorusinów z ostatniej chwili
Deportacje po koncercie na Narodowym. Postępowanie wobec 63 Ukraińców i Białorusinów

Po koncercie białoruskiego rapera na Stadionie Narodowym wobec 63 osób wszczęte zostało postępowanie o opuszczeniu kraju - poinformował we wtorek przed posiedzeniem rządu premier Donald Tusk.

Jednak się rozstaną. Roksana Węgiel i Kevin Mglej ogłosili smutne wieści gorące
Jednak się rozstaną. Roksana Węgiel i Kevin Mglej ogłosili smutne wieści

Przed Roksaną Węgiel nowe wyzwania. Niestety nie będzie ich mogła dzielić z mężem. Parę czeka bolesne rozstanie.

Niemieckie media uderzają w Ukraińców: ''Socjal ich rozleniwia'' z ostatniej chwili
Niemieckie media uderzają w Ukraińców: ''Socjal ich rozleniwia''

Niemcy przyjęły ponad 1,2 mln ukraińskich uchodźców, z których większość korzysta z pomocy socjalnej. Świadczenia sięgające 563 euro miesięcznie plus pokrycie kosztów mieszkania wzbudzają krytykę chadeków (CDU/CSU). Niemieckie media pokazują, jak inne kraje, w tym Polska, radzą sobie z aktywnością zawodową Ukraińców.

Manewry na Białorusi. Zełenski: Rosja „szykuje coś” z ostatniej chwili
Manewry na Białorusi. Zełenski: Rosja „szykuje coś”

Ministerstwo obrony w Mińsku poinformowało we wtorek, że siły zbrojne Białorusi i Rosji przeprowadzą wspólne ćwiczenia w dniach 12–16 września. Manewry odbędą się na terytorium Białorusi.

Wstrząsające znalezisko na plaży. Dramat wciąż wisi w powietrzu Wiadomości
Wstrząsające znalezisko na plaży. Dramat wciąż wisi w powietrzu

Do niecodziennego znaleziska doszło na plaży niedaleko Lizbony. Omal nie doszło do dramatu. Do akcji wkroczyły służby.

Wiadomości
Justyna Steczkowska wystąpi na Forum Ekonomicznym w Karpaczu

We wtorek 2 września, w południe, w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu rozpocznie się XXXIV Forum Ekonomiczne – jedno z najważniejszych wydarzeń gospodarczo-politycznych Europy Środkowo-Wschodniej. Oprócz ponad 500 debat, sesji plenarnych i wydarzeń specjalnych uczestnicy Forum będą mogli wziąć udział w bogatym programie kulturalnym, którego kulminacją będzie koncert Justyny Steczkowskiej – jednej z największych gwiazd polskiej sceny muzycznej.

Machał banderowską flagą podczas koncertu Korża w Warszawie. Teraz przeprasza Wiadomości
Machał banderowską flagą podczas koncertu Korża w Warszawie. Teraz przeprasza

Wraca sprawa sobotniego koncertu białoruskiego rapera Maxa Korża. Zjechało się na niego wielu fanów, w dużej mierze Białorusinów i Ukraińców. Część z nich zachowywała się skandalicznie, wdając się w szarpaniny z ochroną i eksponując zakazane banderowskie flagi. Nagranie jednego z ukraińskich fanów obiegło media społecznościowe, wzbudzając oburzenie komentatorów. Dziś Ukrainiec postanowił  przeprosić. 

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy pilne
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Warszawscy tramwajarze poinformowali, że od piątku rozpoczynają remont torów na skrzyżowaniu Wolskiej i Skierniewickiej. W związku z tym tramwaje nie będą kursowały Wolską i Skierniewicką. Remont ma potrwać 4 tygodnie.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Prawie w całym kraju będzie cieplej niż w poniedziałek. Spokojna wyżowa pogoda ze słabym wiatrem i dużym usłonecznieniem przez większość dnia będzie sprzyjała rekreacji na świeżym powietrzu.

REKLAMA

Wybory w Niemczech. Agenda 2030 - niemieccy chadecy "mają plan"

Agenda 2030 – tak nazywa się chadeckie panaceum na postępującą zapaść niemieckiej gospodarki. A sytuacja jest na tyle poważna, że Friedrich Merz ściąga na pomoc autorytet samego Konrada Adenauera porównując przełom roku 1949 do tego, który ma nastąpić jego zdaniem w 2025 r. wraz z wyborami parlamentarnymi. I w istocie, ta krótka kampania wyborcza w Niemczech jest jakaś inna. Nie jednak za sprawą patosu Merza czy nieporadności kampanijnej Olafa Scholza a na skutek dość bezpardonowych ukąszeń zza Oceanu.
Friedrich Merz Wybory w Niemczech. Agenda 2030 - niemieccy chadecy
Friedrich Merz / Wikipedia CC BY-SA 3,0 de Olaf Kosinsky

Na zakończenie sobotniego spotkania kierownictwa CDU w Hamburgu, Friedrich Merz odnosząc się do rychłego zaprzysiężenia Donalda Trumpa, stwierdził, że „nie patrzy na to jak królik na węża”. Merz jest zdania, co zresztą wielokrotnie powtarzał w ostatnich tygodniach prekampanii i on i ludzie z jego otoczenia, że przyszłe kontakty z nową administracją w Waszyngtonie powinny się odbywać bardziej na zasadzie Europa-Trump niż bilateralnie. I w sumie nie ma się co Merzowi dziwić. Samym Niemcom nie będzie łatwo gładko wejść w relacje z Trumpem, w grupie będzie raźniej. „Nie pomoże wygrażanie palcem, tu trzeba koordynacji, współpracy i własnej strategii” – dodał lider CDU w Hamburgu w kontekście możliwego wstrzymania amerykańskiej pomocy dla Ukrainy przez administrację Trumpa. Według Merza Europa jest w stanie zbudować partnerskie stosunki z nowym-starym prezydentem USA, ale tylko wtedy, gdy będzie mówiła jednym głosem. Choć nie do końca, ponieważ jak podkreślił Merz:

- Jeżeli Europa połączy swoje siły, będzie silna a, jeżeli Niemcy – tak jak to jest aktualnie – nie przejmą roli wiodącej w Unii Europejskiej – będzie słaba

Czyli jedność jednością, ale rola wiodąca ma przypaść Niemcom, nawet jeżeli walczą z rozległym i wielopoziomowym kryzysem a ich relacje z Trumpem najlepiej oddaje szarża Elona Muska namaszczającego AfD na X na jedynego obrońcę Niemiec przed ich własną biurokracją, błędami politycznymi i wokeizmem. 

Tak czy inaczej Friedrich Merz jeszcze próbuje lawirować między „konstruktywną krytyką” zabiegów Muska na rzecz wsparcia AfD uprawianego również na niemieckim podwórku medialnym, a złośliwościami pod adresem kanclerza Scholza, który postanowił publicznie skrytykować Trumpa za jego ostatnie podchody do Grenlandii.

- Nie sądzę by prezydent USA w jakimkolwiek stopniu był pod wrażeniem kilkuminutowego przemówienia Olafa Scholza

– skwitował Merz. 

Scholz kandydatem

W ten sam weekend socjaldemokraci oficjalnie zatwierdzili Scholza na swojego kandydata na kanclerza. Bez wyraźnego entuzjazmu, ale jednak. Do tej pory było tak, że ten, kto walczył o drugą kadencję miał zapewniony tzw. Kanzlerbonus, czyli przewagę wynikającą z faktu, że już stał na czele rządu. W przypadku Scholza jego kanclerstwo działa na niekorzyść kandydata, bo i bilans marny i poparcie społeczne topniejące. Według sondażu przeprowadzonego przez Barometr Polityczny Grupy Badawczej ds. Wyborów (źródło: Statista.de) na początku stycznia 2025 r. około 33 proc. respondentów było zadowolonych z pracy kanclerza Olafa Scholza. 62 procent oceniło jego pracę jako kanclerza jako złą. I fakty (przynajmniej na poziomie sondaży) wyglądają dziś tak, że w rankingach popularności prowadzi minister obrony, Boris Pistorius (a nie Merz czy Scholz), największe szanse na utworzenie kolejnego rządu federalnego mają chadecy a 85 proc. respondentów źle ocenia prace rządu, nie tylko samego kanclerza.

Co ciekawe, jak spojrzymy na wspomniany ranking popularności polityków (źródło: ZDF Politbarometer) w którym pierwsze miejsce zajmuje Pistorius, to na drugim miejscu jest Henrik Wüst, chadek od 2021 r. piastujący urząd premiera Nadrenii – Północnej Westfalii, największego landu Niemiec, na trzecim miejscu plasuje się Markus Söder, jowialny szef CSU i premier Bawarii, tuż za nim zielony minister gospodarki Robert Habeck a dopiero za nim Friedrich Merz…Annalena Baerbock i Olaf Scholz. Już po samym rankingu widać jak dalece kandydaci na kanclerza rozjeżdżają się ze społecznymi gustami. Tylko, że nikt siłą Scholza nie zamieni na Pistoriusa a Merz tak długo czekał na to by zająć miejsce po Angeli Merkel, że nie da sobie wydrzeć szansy przez Södera. I tak to się kręci. 

Musk i Alice

Alice Weidel zamyka wspomniany ranking, co nie znaczy, że nie cieszy się poparciem. Również ona została w sobotę oficjalnie ogłoszona jako kandydatka AfD na kanclerza Niemiec i jest tym samym pierwszą kobietą na tzw. skrajnej prawicy wytypowaną do walki o Kanzleramt. I tu ciekawostka ukazująca złożoność kampanii wyborczej. Nawet jeżeli Weidel jest ostatnia w rankingu ZDF to już w zestawieniu najbardziej popularnych polityków na Facebooku Weidel zajmuje miejsce drugie (539 tys. polubień profilu) tuż po Sahrze Wagenknecht z BSW, której profil lubi 748 tys. użytkowników Fb. Dane zostały zebrane w październiku 2024 r, ale wskazują na pewien trend. Skrajna lewica i skrajna prawica zdecydowanie lepiej niż pozostałe partie radzi sobie w mediach społecznościowych, na Tiktoku i na X. A ta ostatnia platforma stała się również areną dla Alice Weidel.
150 urzędników unijnych miało wedle informacji z Brukseli przysłuchiwać się rozmowie liderki AfD i Elona Muska na Platformie X. Po tym jak Musk poparł AfD w swoim felietonie opublikowanym dwa tygodnie temu w „Welt am Sonntag”, następnym krokiem miała być rozmowa na żywo Weidel i Muska. Zanim doszło do tego spotkania przez media niemieckie przetoczył się tabun ekspertów lamentujących nad ingerencją amerykańskiego krezusa w niemiecką kampanię wyborczą i nagle się okazało, że w Niemczech i w ogóle w UE takich rzeczy robić nie wolno. To znaczy nie wolno każdemu.

Jak w 2020 r. George Soros radził brukselskim instytucjom by wyemitować wieczyste obligacje i tym samym „obejść polskie i węgierskie veto”, nikt się nie oburzał, że oto nastąpiła „ingerencja z zewnątrz”. Muskowi jednak nie wolno. A jak wypadła sama rozmowa? Zdecydowanie poniżej możliwości Alice Weidel, która zazwyczaj jest sprawna retorycznie i potrafi wprawić w zakłopotanie swoich oponentów. Tu zmysł retoryczny Alice nie oczarował chyba nikogo. Jeszcze pierwsze dwa kwadranse rozmowy były w miarę ciekawe. Poruszono temat rozbuchanej do granic niemieckiej biurokracji, błędów polityki imigracyjnej i transformacji energetycznej, Musk opowiadał, jak kazano mu przy okazji zakładania fabryki Tesli w Brandenburgii drukować tysiące stron z pozwoleniami, Weidel narzekała na długi czas oczekiwania na załatwienie podstawowych spraw w urzędach etc. Kiedy jednak zeszło na opowieści o dinozaurach, lotach na Marsa, gnostycyzmie Weidel i tego, że jej zdaniem „Hitler był komunistą”, rozmowa się posypała. Weidel coraz częściej mówiła „Yes. Yes” ewidentnie szukając frazy po angielsku, Musk wydawał się być nieco już znudzony a słuchacze mogli się poczuć miejscami zażenowani nerwowym śmiechem liderki AfD, która z twardej zawodniczki spadła do poziomu początkującej influencerki. Komu ta rozmowa zaszkodziła? Nikomu. AfD wykorzysta migawki z konwersacji, w których Musk namawia do głosowania na AfD a Musk zagrał na nosie niemieckiemu establishmentowi. I o to chodziło.

Swoją drogą, warto już będąc przy temacie AfD i USA wspomnieć o wniosku złożonym w Bundestagu przez klub parlamentarny AfD w listopadzie tego roku, bo pojawił się tam również watek Polski. Otóż w tym dokumencie posłowie AfD żądali zaprzestania finansowania niemiecko-amerykańskich organizacji pozarządowych ze środków niemieckiego MSZ-u powołując się np. na to, że te organizacje m.in. organizowały wydarzenia (prawdopodobnie panele) lub publikowały artykuły związane „z rzekomą erozją praworządności na Węgrzech i w Polsce za rządów narodowokonserwatywnych” lub „ingerujące w wybory do Parlamentu Europejskiego poprzez ostrzeganie przed partiami prawicowymi”. To ciekawy wątek, bo pokazuje dwie strony medalu. Niemiecki mainstream medialny oburzony na Muska za ingerowanie w kampanię wyborczą w Niemczech i partię Weidel oburzoną na NGOsy amerykańsko-niemieckie za…ingerencję w sprawy europejskie.  A żeby jednak przypomnieć sobie, że Niemcy to zawsze Niemcy, zauważmy deklarację Pani Weidel o konieczności powrotu do użytkowania Nord Streamu. Ciekawe co na to Amerykanie od Trumpa, którzy chcą zalać Europę gazem „made in USA”?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe