Jan Wróbel: Słabczyk, generał - patron siły edukacji
Generała Służby Bezpieczeństwa. Ta daaam...
Patron
Nie wiem, kto i dlaczego doprowadził do decyzji o nadaniu szkole imienia generała, o którym naprawdę nikt nie słyszał, może poza podwładnymi i ofiarami. Jak PRL-owska szkoła kiepsko już działała, świadczy fakt, że patronowi nie poświęcono za moich czasów ani jednej akademii, ani jednej melorecytacji („I kiedy w sercu zabraknie ci zapału do akcji, stań! Pomyśl! Bądź silny jak Słabczyk”. Wymyśliłem na poczekaniu. Można? Można). Żadnej nawet wystawy, tym bardziej wieczornicy z dawnymi towarzyszami broni. Rezultat? Człowiek się nie dowiedział, że PRL jest dobra – i absolwenci szkół imienia Słabczyków tamtego świata równie mało przydali się w obronie przed CIA i Solidarnością, jak robotnicy z zakładów imienia Lenina i Komuny Paryskiej.
Szkoła XXI wieku
W zasadzie wszyscy wiemy, że szkoły w wieku XXI mają jeszcze mniejszy wpływ na ukształtowanie postaw politycznych młodzieży niż za socjalizmu.
1. Jak zawsze bardziej liczy się, co powiedzą rówieśnicy, co wyznaje ceniona nauczycielka (bo prawie w każdej szkole takie ważne dla młodzieży postacie się znajdą), wreszcie – co mówią w domu.
2. Nieporównanie bardziej niż kiedyś liczą się za to bodźce zupełnie ze szkołą niezwiązane i nie mam tu na myśli Oazy. Załamywania rąk nad pokoleniem zadaniowanym przez TikTok i Instagram nie ma końca. A przecież ledwo, ledwo ustępuje im popularności darknet. I tak dalej.
3. Jest nieokiełznane parcie na tzw. kulturę młodzieżową, w całości pozostającą w rękach wytrawnych ekspertów od zarządzania... wolnym rynkiem.
Zarówno jednak władze obozu Prawa i Sprawiedliwości, jak i obozu Koalicji Obywatelskiej zarządzają polską edukacją tak, jakby był rok – powiedzmy – 1880. I rozporządzenia, nowe przedmioty, nowe i słuszne podstawy programowe mogły skierować masy polskiej młodzieży z lewa na prawo albo odwrotnie. Wykonawcą marzeń o sprawnym jak maszyna systemie oświatowym zgniatającym to, co harde, a wynoszącym to, co warte, jest na końcu polska nauczycielka z zarobkami, które lepiej byłoby nazywać małorobkami. Właśnie ona, pozostawiając na boku własne przekonania, uniesiona oczywistym szacunkiem dla kolejnego ministra oświaty narodowej, nie zważając na opór materii – ma realizować marzenia władz, zaciskając z wysiłku wargi.
No, ciekawe. Nie było tak, nie jest i nigdy nie będzie, a jednak wszyscy po kolei tego samego próbują.
CZYTAJ TAKŻE: