NIESPODZIANKA(?)W MOŁDAWII
Wybory prezydenckie w Mołdawii oraz referendum odnośnie przynależności tego kraju do Unii Europejskiej, które równolegle odbyły się wczoraj zakończyły się zdecydowanie poniżej oczekiwań Zachodu oraz- co oczywiste- opcji prozachodniej w tym jednym z dwóch ( obok Albanii) najbiedniejszych krajów kandydujących do UE. Obóz rządowy w Kiszyniowie oraz szeroko rozumiany Zachód byli przekonani, że o ile urzędująca prezydent Maia Sandu wygra wybory- może nawet w I turze, a jeśli nawet nie znokautuje rywali w I turze to zdecydowanie pokona ich w II- o tyle referendum zakończy się olbrzymią wiktorią opcji prozachodniej i klęską Rosji.
Tak się nie stało. Referendum zostało wygrane przez zwolenników Unii na styku- a jeśli by wziąć pod uwagę głosy wyłącznie Mołdawian mieszkających w kraju, a nie emigrantów to opcja prozachodnia… przegrała je zdecydowanie! Zagłosowało bowiem niemal ćwierć miliona obywateli Mołdawii mieszkających poza ojczyzną- w przygniatającej większości poparli oni, co naturalne, akces swojego kraju do Unii. Bez tych głosów referendum zakończyłoby się równie niespodziewaną, co miażdżącą wiktorią obozu prorosyjskiego!
O formalnym sukcesie referendum- które jednak politycznie było porażką, bo pokazało skalę niechęci do Unii Europejskiej i Zachodu - zdecydowała, uwaga ( skąd my to znamy?) totalna kampania pro -frekwencyjna, która przyniosła rezultat. Oto bowiem w ostatnich wyborach prezydenckich, które wygrała Doamna ( po rumuńsku: Pani) Sandu zagłosowało tylko 140 tysięcy Mołdawian żyjących poza krajem. Teraz aż 100 tysięcy więcej. Do owej kampanii pro -frekwencyjnej czyli de facto prozachodniej użyto na niespotykaną nigdy wcześniej w historii Mołdawii Instagrama, Facebooka, X ( dawniej Twittera) oraz armii blogerów z najbardziej znanymi lubianymi w tym kraju ludźmi spoza świata polityki. Oczywiście kosztowało to niemało i oczywiście nie płaciła za to Rosja , o której ingerencjach mogliśmy przeczytać na każdym polskim portalu( co oczywiście było prawdą). Na prorosyjską kampanię w mediach społecznościowych Zachód ( a właściwie : Stany Zjednoczone Ameryki) odpowiedziały kampanią, jak się wydaje, jeszcze większą. Świadczy o tym choćby liczba 1,5 miliona postów na Instagramie – a mówimy tu o kraju liczącym oficjalnie - bez Nadniestrza - 2,4 miliona mieszkańców(w praktyce jednak dużo mniej ze względu na kolosalną emigrację).
Druga tura wyborów wcale nie musi zakończyć się zwycięstwem prozachodniej Mai Sandu,której zresztą rządząca partia należy do Europejskiej Partii Ludowej. To,co stało się na części dawnego terytorium I Rzeczypospolitej (Wołoszczyzna była przecież polskim lennem ,w Moldawii osadzalismy na tronie polskich władców ,jak Jeremiego Mohyle w końcu XVI wieku)jest dzwonkiem alarmowym i kubłem zimnej wody dla Zachodu,który to państwo zapisał już był do swojej strefy wpływów...
*tekst ukazał się na portalu tematypolityczne.pl (22.10.2024)