Profesor Pingwin zinwigilował grupy Romana Giertycha na platformie X. Opowiedział nam, co tam znalazł
Cezary Krysztopa: – Inwigilując środowisko użytkowników X animowane przez Romana Giertycha, zawstydził Pan dziennikarzy. Jak Pan mógł?
Profesor Pingwin: – Bardzo przepraszam, zupełnie nie było to moim celem (śmiech). Tym, co zmotywowało mnie do podjęcia akcji przeciwko Sieci na Wybory, był jej rosnący wpływ na to, co się dzieje na polskim Twitterze: manipulowanie opinią publiczną, narzucanie trendów czy akcje uderzające w osoby – na przykład dziennikarzy właśnie, które poruszały niewygodne dla Romana Giertycha, a szerzej Koalicji Obywatelskiej tematy. Po prawdzie, to poza chęcią napsucia odrobinę krwi Romanowi Giertychowi najzwyczajniej w świecie byłem ciekaw, jak jest zorganizowana ta działająca prężnie grupa, jaki jest jej rozmiar etc.
– A jak jest zorganizowana?
Nad wszystkim stoi oczywiście Giertych (jest w każdej z grup), pod nim są koordynatorzy (liczba nieznana, ale co najmniej kilkunastu), którzy mają pod sobą wiele grupowych czatów (od kilkudziesięciu do kilkuset osób).
Każdy czat ma w nazwie imię/nick koordynatora i numerek, np. Emi 19, Ten_Psycholog 2 etc.
Mamy też informację, że istnieje oddzielny czat administracyjny, na którym jest tylko Giertych i koordynatorzy.
Czytaj również: Pocztowcy zdecydowali. Są wyniki referendum strajkowego w Poczcie Polskiej
Ogromne zaskoczenie w danych GUS. Ekonomiści: "Konsument umarł"
"Trollowanie"
– A co jest właściwie złego w takim organizowaniu wpływu na trendy na X?
– W moim odczuciu wiąże się to z kilkoma zagrożeniami: duża, dobrze zorganizowana grupa może wybijać do trendów wygodne dla danej opcji politycznej czy danego polityka tematy i jednocześnie tworzyć w ten sposób "zasłonę dymną" dla tematów innych, które do świadomości publicznej przebiją się gorzej lub wcale. Osoba bardzo zainteresowana polityką oczywiście i tak dowie się prawdopodobnie o wszystkim, ale przeciętny użytkownik sieci, który wchodzi np. na Twittera raz dziennie, żeby sobie przejrzeć najważniejsze tematy lub zwyczajnie interesuje się polityką jedynie powierzchownie, już może zostać w ten sposób zmanipulowany.
Drugą kwestią jest wpływ, jaki ma sam Roman Giertych: może kierować uwagę swojej grupy na konkretne osoby, które przykładowo chce "hejtem" zniechęcić do zajmowania się pewnymi tematami czy narzucać swojej partii narrację – jak ostatnio widzieliśmy przy okazji hasztaga #DudaBredzi – rzekomo organicznie wypromowany hashtag był stworzony właśnie w Sieci na Wybory, a oficjalne profile w social mediach KO podchwyciły go, mimo iż jest on radykalny nawet jak na ostry poziom "oficjalnej" debaty publicznej. Żaden inny szeregowy poseł KO nie byłby w stanie w tak łatwy sposób wypromować swojej narracji i wpłynąć na to, jak będzie wyglądać narracja partii w danym temacie.
– No ale nielegalne to nie jest. To dlaczego, w Pana odczuciu, kiedy ujawnił Pan materiały z zamkniętych grup powiązanych z Giertychem, wystąpiła taka panika, żeby nie powiedzieć paranoja?
Myślę, że chodzi tu o kilka rzeczy: ujawnienie (oczywiście w przybliżeniu), o jakich rozmiarów organizacji mówimy, tego, jak dobrze i karnie jest zorganizowana, jak proces "trollowania" jest zautomatyzowany – cała struktura organizacji z koordynatorami, podziałem na grupy, codzienne hasztagi, memy przygotowywane przez "górę".
Pokazaliśmy też, że wiele osób powiela te treści bezmyślnie, zwyczajnie ślepo podążając za tym, co mówią liderzy. Także prywatne rozmowy na czatach są często kompromitujące, przepełnione nienawiścią. Inną kwestią jest też to, jakie treści są akceptowane do promowania: często z kont udających dziennikarzy, które nie stronią od powielania fejków, mitomanii i zwykłego hejtu właśnie.
Myślę też, że zwyczajnie przestraszyli się tego, że jesteśmy na większej ilości grup, także tych starszych i "ważniejszych", a nie tylko tych świeżo założonych. Nie mogą być pewni, gdzie dokładnie jesteśmy – i słusznie, bo nie ujawnialiśmy się ze wszystkimi grupami. Nie znają dnia ani godziny i teraz muszą się pilnować
Nazwiska
– Może Pan podać najbardziej gorące nazwiska, jakie uczestniczyły w rozmowach, czy padały w rozmowach jako uczestnicy sieci animowanej przez Giertycha?
– Na grupach są w większości aktywne konta zwykłych użytkowników: czy anonimowe, czy pod nazwiskiem. Kontaktują się z nimi albo sam Roman Giertych, albo koordynatorzy grup (są to zaufani ludzie Romana Giertycha sprzed lat: jedną z koordynatorek jest była działaczka LPR i wiceministra w rządzie PiS-Samoobrona-LPR, inną współzałożycielka KOD lub duże konta tzw. Silnych Razem). Koordynatorzy zarządzają "pracą" na grupach, wskazują, jakie treści mają być promowane, wyznaczają też kierunek, w jakim w ciągu dnia ma iść narracja – sam byłem świadkiem sytuacji, że jeden z dziennikarzy zaczepił Romana Giertycha, a chwilę później zaczęły pojawiać się tweety atakujące tego dziennikarza. Roman Giertych jest na każdej z grup i zazwyczaj ogranicza się do udostępniania w nich tych postów, które mają być podbijane i promowane przez jego ludzi – czasem kontaktuje się w w innych sprawach, ale to raczej pozostawia koordynatorom.
W grupach, do których się dostaliśmy, członkami są nie tylko zwykli twitterowicze – są też niektórzy politycy KO, parlamentarzystki: Agnieszka Kołacz-Leszczyńska, Aleksandra Wiśniewska, Dorota Marek, lokalni działacze KO etc.
W jednej z instrukcji, które otrzymywali jeszcze przed wyborami nowi członkowie Sieci na Wybory, a do której udało nam się dotrzeć, przewija się nazwisko Radosława Sikorskiego zaraz obok Romana Giertycha, natomiast obecnie na żadnej z grup, do których mamy dostęp, go nie ma. Nie jest jednak tajemnicą, że przed wyborami był zaangażowany w promocję całego projektu, m.in. na platformie X.
Nienawiść
– A jakie treści, spośród tych, do których Pan dotarł, najbardziej Pana zszokowały?
– Jak już wspomniałem wcześniej, nawet nie same treści (bo te widzimy codziennie na X, kiedy mierzymy się z tym, co produkują farmy – same hasztagi starają się nie być wulgarne wprost, choć grają na bardzo niskich emocjach, jak: #FujaraZiobro czy wspomniane już #DudaBredzi – ale treść samych tweetów to już oczywiście inna bajka: są często wulgarne, zupełnie niemerytoryczne lub nawet nie mają zbytniego sensu, bo są wypuszczane jedynie w celu podbicia hasztagu, a raczej rozmiar całego przedsięwzięcia i jego skoordynowanie.
Również czytając zwykłe wymiany zdań miedzy członkami grup, uzyskuje się pełen obraz tego, jak bardzo są to zaślepieni i pogrążeni w nienawiści ludzie: grupy są trochę jak quasi-sekta – choć to oczywiście w tym wypadku może za mocne słowo, ale chodzi mi o sam mechanizm: członkowie są dla siebie jak najlepsi przyjaciele, ale gdy przychodzi do rozmów o "tych innych": pisowcach, Razem czy wybranych dziennikarzach etc. wylewa się z nich czysta nienawiść, podsycana wzajemnie.
Członkowie między sobą zachęcają się do jeszcze aktywniejszego działania, do pisania jeszcze większej liczby postów, dają sobie instrukcje, jak robić to skutecznie. Wszystko moderuje koordynator grupy będący wyrocznią np. w tym, jakie tematy się porusza, a jakie odpuszcza. Jest nacisk na wysoką aktywność: użytkownicy, którzy mają z jakiegoś powodu przerwę, piszą wiadomości, w których przykładowo przepraszają, że nie będą aktywni przez kilka dni, bo są chorzy. Konta dłużej nieaktywne są usuwane z czatów – to dodatkowa motywacja dla członków do wykazywania się i jednocześnie wykorzystanie ich leku przed wykluczeniem ze środowiska, przed utratą kontaktu ze "znajomymi" z grupy.
– W czym się ta "czysta nienawiść" objawia?
W wymienianych na grupach wiadomościach często padają wulgaryzmy, najgorsze określenia pod adresem oponentów politycznych, nieprzychylnych władzy dziennikarzy – członkowie grup dehumanizują i wyszydzają tych, których nie lubią, i wzajemnie utwierdzają się w niechęci do danych partii, grup społecznych czy konkretnych osób.
Działania w grupach bardzo często nie są motywowane chęcią wypromowania czegoś dobrego (np. poparcia dla danej ustawy), a właśnie ogólną chęcią pognębienia oponentów czy zgnojenia danego polityka, czy dziennikarza. Ciężko znaleźć w tym coś pozytywnego.
Co widzą w Giertychu?
– Czy podczas inwigilacji grup animowanych przez Giertycha zauważył Pan jakieś sygnały, że za tego typu działalność ktoś może otrzymywać pieniądze?
– Nie, warto to podkreślić, bo pojawiają się różne sugestie. Na żadnej z grup nie znaleźliśmy poszlak, aby członkowie grup byli za swoje działania wynagradzani. Ktoś mógłby nawet pozazdrościć Romanowi Giertychowi, że to, za co inni muszą płacić, on ma za darmo, dzięki tysiącom zradykalizowanych, zapatrzonych w niego osób.
– Co oni takiego widzą w Giertychu, że to dla niego robią?
– Nie wiem, choć się domyślam (śmiech).
Gdybym miał odpowiadać intuicyjnie, to postawiłbym tezę, że jest dla nich autorytetem z racji na to, że jest wyjątkowym radykałem w swoim "antypisizmie", nawet jak na standardy Koalicji Obywatelskiej.
Tam gdzie inni parlamentarzyści dwa razy pomyślą, czy coś powiedzieć, i najpewniej ugryzą się w język, on czuje się jak ryba w wodzie. To pogrążonym w absolutnej nienawiści do Jarosława Kaczyńskiego i jego formacji osobom może imponować.
Nastroje
– Jakie nastroje zapanowały w grupach Giertycha po tym, jak zaczęli przegrywać ze swoimi hasztagami w trendach X?
Po tym, jak zaczęliśmy ujawniać kolejne materiały, użytkownicy X z "prawej" strony sporu politycznego zaczęli się organizować, żeby "strollować" trolli Romana Giertycha ich własną bronią, czyli hasztagami.
Na grupkach początkowo była ogromna mobilizacja, Roman Giertych udzielał się w nich bardzo często. Po tym jednak jak kilka dni z rzędu ich działania nie przynosiły oczekiwanego skutku, a dodatkowo coraz więcej materiałów pojawiało się w sieci, entuzjazm przerodził się w marazm, zniechęcenie i polowanie na "kreta".
– I co, znaleźli jakieś krety?
– Jednego – po trzech dniach.
– I jaki efekt to wywołało?
– Na jednej z grup myślą, że już są bezpieczni – na szczęście mamy więcej kont niż jedno (śmiech).
– Ale padły jakieś grube słowa, czy po prostu wyrzucili z grupy?
– Wyrzucili z grupy, a później rozsyłali screen z tym kontem po innych grupach, żeby wszyscy ich członkowie na pewno je zbanowali i wiedzieli, że to był kret.
– Klęska grup Giertycha w trendach trochę już trwa. Jakie obecnie panują tam nastroje?
–Jak wspomniałem, po pierwszych klęskach zapanowała apatia, spadła też aktywność poszczególnych kont – koordynatorzy starają si, jak mogą, "animować" grupy, ale daleko im do dawnej "świetności".