Jan Wróbel: Żakowski jako paraprawicowiec
Faktycznie, transmitowane przez media odprawy, podczas których premier „jak Putin” łajał urzędników i robił groźne miny, takie skojarzenie czasem budzą.
Uświadomienie sobie bezradności
Co powiedział Żakowski, czego byśmy nie wiedzieli? Nic. Mało tego, powiedział to, co akurat na prawicy podnoszono często i gęsto – sądzę, że w panice, bo działania Tuska umacniały w narodzie jego reputację polityka, który w trudnych chwilach jest niezastąpiony. Można by się raczej spodziewać, że na Żakowskiego spadnie hejt ze strony prawicy za „kradzież tożsamości”: ewidentnie nałożył pióropusz plemienia Winatuska. Tym razem hejtu nie było.
Było... uświadomienie sobie bezradności.
Tłumaczę: przepraszam bardzo, ale kim PiS-owska prawica ma tłumaczyć ludziom spoza swojej bańki, że zarządzanie walką z powodzią i jej skutkami to akurat przejaw naszej porażki, a nie sukcesu. Przejaw kłopotów z zarządzaniem państwem, a nie przejaw jego sprawności. No właśnie, kim to tłumaczyć? Samuelem Pereirą? Janem Pietrzakiem?
CZYTAJ TAKŻE: Usterka domu i co teraz?
Trzy tezy
1. Jarosław Kaczyński zrobił wiele, aby całość debaty politycznej w Polsce została napisana językiem komputerowych kodów – zero-jedynkowym. Kłamstwa są ich, prawdy są nasze. Albo kłamiesz, bo nie mówisz naszym kodem, albo mówisz prawdę, czyli treści wspierające Kaczyńskiego.
2. Ogół inteligencji prawicowej zachował się w latach rządów ZP tchórzliwie. Okazało się, że kręgosłupy tej grupy bywały twarde, kiedy trzeba było bić się z – nazwijmy go tak – liberalnym salonem, ale miękkie, kiedy prawica zdobyła władzę. Nie wolno krytykować? Aha, to nie krytykujemy. To znaczy, olaboga, krytykujemy – opozycję i symetrystów, zgodnie z rozkazem. O naszych bredniach i kompromitacjach cicho sza bez zezwolenia kierownika.
3. Po 8 latach rządów PiS-owska prawica nie ma prawie nikogo, kto spełniałby dwa warunki naraz. Jeden, by bliskie były mu prawicowe wartości. Drugi, by zachował wiarygodność jako intelektualny lider – z czym zawsze, trudno i darmo, wiąże się indywidualizm opinii.
Przyznam, że ta wypowiedź z Putinem w tle mi się nie podobała. Konsekwentnie uważam zestawianie mordercy (Putina) z kimś, kto nim nie jest, nawet w publicystycznym skrócie, za wieloraki błąd. Jednak ci, którzy uznali, że metafora z Putinem jest bardzo trafiona, chcąc ją upowszechnić, okazali się być zmuszeni do korzystania z cudzych usług. Ich słów nikt spoza własnego plemienia nie potraktuje jako zaczepki prowokującej do myślenia. PiS zniszczyło krytykę wewnętrzną, nie ma zatem jak przekonywać społeczności dla niego coraz ważniejszej – zniechęconych do Tuska.
CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"