Olga Bończyk: Nigdy się o nic nie nie proszę

– Mam tak dużo ciekawych artystycznych rzeczy do robienia, że nie miałabym czasu być influencerką na pełen etat. Nie chciałabym, żeby budziła się i zasypiała ze mną cała Polska. Nie mam takich potrzeb. Moje życie prywatne jest zupełnie czymś innym niż moje życie zawodowe – mówi Olga Bończyk, aktorka, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Olga Bończyk Olga Bończyk: Nigdy się o nic nie nie proszę
Olga Bończyk / Radek Pietruszka / pap

– Do czego wracasz?

– Wracam do swoich początków. Na scenie pracuję od ponad 38 lat. To jest naprawdę kawał chleba.
 
–  Kiedy zaczęłaś?

– Zaraz po maturze. Dostałam się do gospelowego zespołu Spiritually Singers Band, w którym zaczęłam śpiewać utwory wielogłosowe i wtedy się w nich rozkochałam. Koncertowałam z zespołem przez 10 lat na bardzo profesjonalnych scenach europejskich. Nagrywaliśmy płyty, wygrywaliśmy różnego rodzaju festiwale i nagrody. Byliśmy naprawdę bardzo uznaną jazzową kapelą wokalną w Polsce. Po 10 latach moja współpraca z zespołem zakończyła się i przeniosłam się do Warszawy, wyszłam za mąż i zaczęłam swoją solową karierę.

Muzyka 

– I po wielu latach nagrałaś płytę, w której śpiewasz na sześć głosów.

– Sopran, dwa mezzosoprany, dwa alty i bas.
 
– Jak wyglądało śpiewanie w basie?

– Bas zaśpiewałam w warunkach, na które pozwala mi mój głos. Starałam się zbliżyć, jak tylko potrafiłam, do tego dźwięku. Ten jeden głos jest obniżany technicznie.

– Jaką masz barwę głosu?

– Jestem altem. Śpiewam w przedziale oktawowym, który jest przeznaczony dla altów.
 
– Alt to jest najniższy głos kobiecy?

– Tak.
 
– Przy okazji jest bardzo uniwersalny.

– Tak. Choć unikam bardzo wysokich partii, bo one są dla moich strun głosowych bardzo męczące. Jednak gdybym się uparła, to mogę coś wykrzyczeć.
 
– Teraz nie trzeba krzyczeć. Obecnie w głównym nurcie wielu wokalistów śpiewa na pięćdziesiąt procent swoich możliwości.

– No nie wiem. Christina Aguilera, Céline Dion czy Barbra Streisand dają z siebie 100 procent. One kląskają, jak ja to mówię. Obecnie w Polsce jest moda, żeby śpiewać takim ptasim, ledwo słyszalnym głosikiem. Na szczęście ja tak nie muszę. Nie kłaniam się dzisiejszym modom, zwłaszcza tym polskim. Mam takie poczucie, że skoro mam 56 lat, to mogę robić to, co chcę, zwłaszcza że robię to za własne pieniądze.

Gospel

– Dlaczego estetyka gospel jest tak mało popularna w Polsce? Kojarzę tylko Mietka Szcześniaka i TGD.

– I bardzo dobrze Ci się kojarzy, bo to są najbardziej kultowe postaci na polskiej scenie gospel i ja bym nie mnożyła tych bytów.

– Dlaczego?

– Już Ci tłumaczę. Śpiewałam przez 10 lat w zespole gospelowym, i tak jak już wspomniałam, był to bardzo znany, popularny i doceniany zespół. Natomiast dzisiaj, z perspektywy czasu, kiedy tak słucham tych piosenek – z całym szacunkiem, wybaczcie mi – to daleko nam do tego autochtonicznego gospelu, bo nic nie zastąpi prawdziwego, czarnoskórego człowieka, którego potomkowie pracowali na polach bawełny, gdzie naprawdę ta muzyka się tworzyła. Oni śpiewali z serca, z trzewi, a te piosenki, które kierowali do Boga, miały ich oderwać od strasznej pracy i codzienności. Śpiewanie ich miało sens oraz bardzo energetyczne i emocjonalne podwaliny. Nasze głosy, nasze rezonatory brzmią inaczej niż u osób czarnoskórych. Nie brzmimy tak jak one, dlatego też obecnie nie śpiewam gospelu i nie mierzę się z tą materią. Nie mam soulowego głosu i nie będę mówić, że jest inaczej.
 
– Kto ma w Polsce soulowy głos?

– Jest parę osób. Olga Szomańska – jest córką Włodka Szomańskiego, założyciela zespołu gospelowego, w którym śpiewałam przez 10 lat – ona ten głos ma, a ja nie.
 
– Kto jeszcze?

– Mietek Szcześniak, oczywiście. Kayah, chociaż nie śpiewa soulowo. Ona ma swój styl, ale wiem, że znakomicie odnalazłaby się w tej stylistyce.
 
– Ludzie w każdym wieku mogą zacząć śpiewać?

– Oczywiście, że tak.
 
– Od czego zacząć?

– Niestety nie prowadzę zajęć. Mogę Ci wysłać listę wspaniałych pedagogów w Warszawie, którzy znakomicie uczą podstaw śpiewania i pomogą Ci ustawić głos.
 
– Super. A potem mogę przyjść do Ciebie?

– Kiedy już będziesz potrafił śpiewać, to możesz przyjść do mnie, a ja Ci powiem, jak zaśpiewać piosenkę, żeby wzruszyła albo żeby bawiła.
 
– Nauczę się śpiewać na sześć głosów tak jak Ty?

– Z tym bym nie szarżowała. To jest bardzo trudne.
 
– To może dwa na dobry początek?

– Jeszcze trzeci damy radę, ale sześć to już za dużo.
 
– Wydałaś płytę na własną rękę. Zgodzisz się ze mną, że w dzisiejszych realiach krążki wypuszcza się po to, żeby składać na nich autografy swoim fanom?

– Nagrywanie płyt jest moją inwestycją w siebie, ale też pozostawianiem po sobie realnego śladu. Nagrywam płyty, żeby sprawić sobie przyjemność, i robię to dla siebie. Potem dla fanów i ludzi, którzy mnie szanują i trzymają za mnie kciuki. Ale przede wszystkim robię to dla własnej dumy, dla własnego poczucia, że mogę, że umiem, że potrafię.

Przyszłość

– Jesteś jak sportsmenka, która nieustannie podwyższa sobie poprzeczkę?

– Boję się, że wyższej niż ta poprzeczka, którą sobie teraz postawiłam tą płytą, nie jestem w stanie sobie założyć. Chociaż jestem w trakcie nagrywania kolejnej płyty.
 
– Co za tempo! Twoją najnowszą płytę można prezentować w warunkach koncertowych?

– Nie da się zaśpiewać całego koncertu. Musiałabym śpiewać z półplaybacku, czyli z pięcioma głosami nagranymi, a ja śpiewałabym szósty. Jednak robię ukłon w stronę publiczności i na swoich koncertach śpiewam dwie piosenki z mojej najnowszej płyty, a moi muzycy mają wtedy przerwy. Mało przyjemne jest śpiewanie z półplaybacku, na szczęście reakcja publiczności na te dwa utwory jest mocno entuzjastyczna. Wtedy przestaję się martwić, że to wykonanie nie jest w całości na żywo.
 
– Jakie utwory śpiewasz?

– „Dwa serduszka, cztery oczy”, ludowa piosenka, i „Zawsze tam, gdzie ty” Lady Pank.

– Ten drugi wykonujesz lepiej niż oryginał, który spowszedniał.

– O! Dziękuję Ci. Jestem z mojej jazzującej wersji bardzo dumna. Bardzo mi się podoba. Ostatnio usłyszałam rzeczony utwór Lady Pank w wersji disco polo, aż ścierpła mi skóra na plecach.
 
– Zagrałabyś piosenkarkę disco polo w filmie?

– Nie wiem, czy potrafiłabym zaśpiewać disco polo – to wydaje się proste, ale takie nie jest. A co do filmu, musiałabym zobaczyć, czy w tym scenariuszu jest materiał aktorski. Jeśli jest, to byłabym się w stanie tego podjąć, jeśli miałoby chodzić tylko o to, żeby zobaczyć, jak Olga Bończyk śpiewa disco polo, to nie.
 
– Nie czytam o Tobie w portalach plotkarskich. Jak Ty funkcjonujesz?

– Odcięłam się od tego chyba z 15 lat temu, bo prasa dopisywała różne życiorysy do mojego życia i to mnie potwornie dotykało. Bardzo to przeżywałam, a naprawdę dopisywano mi dziwne i raniące mnie rzeczy. Uznałam, że nie będę w tym uczestniczyła, a jedynym wyjściem było to, żeby się od tego odciąć. Jak nie dajesz komuś wejść w Twoją przestrzeń, to media nie mają o czym pisać. Skupiam się na pracy.

Aktorstwo 

– Dobrze, powiedz mi jeszcze, w ilu teatrach grasz?

– W Teatrze Capitol, w Relaxie i Operze Kameralnej. Dodatkowo gram w teatrze objazdowym. Bardzo często spektakle grane stacjonarnie mają życie objazdowe. Nierzadko spektakle czy koncerty grane w dużych miastach nie dają tyle satysfakcji, co grane w mniejszych miejscowościach. Tam ludzie żądni są kultury. Jesteśmy tam noszeni na rękach, a publiczność nagradza nas owacjami.
 
– Potem robicie sobie zdjęcia z ludźmi dłużej, niż trwa spektakl.

– Ależ oczywiście.
 
– Pewnie kojarzą Cię jeszcze z „Na dobre i na złe”, gdzie byłaś anestezjologiem.

– Pewnie tak. Kojarzą mnie jeszcze z obecnych seriali, czyli z „Barw szczęścia” czy z „Pierwszej miłości” oraz – co mnie bardzo cieszy – z wokalnej ścieżki. Cieszę się, że po 38 latach na scenie zapracowałam sobie na to, że ludzie mnie kojarzą zarówno jako wokalistkę, jak i aktorkę.
 
– Podrzucam tezę: Olga Bończyk jest zbyt mało eksponowana przez polską kinematografię. Zgodzisz się ze mną?

– Też tak uważam, ale nic na to nie poradzę. Mam taką cechę, że nigdy się o nic nie proszę, pewnie stąd się to bierze.
 
– Co z dubbingiem? Jakiś czas temu podkładałaś głosy w większości filmów animowanych, które można było obejrzeć w Polsce.

– To była duża część mojego życia. Od 1995 roku przez 10 lat nie wychodziłam ze studiów dubbingowych, bo rzeczywiście nagrywałam wtedy wszystkie główne role, we wszystkim śpiewałam, we wszystkim grałam. Czasami jestem zapraszana, żeby coś nagrać, ale to już nie jest mój chleb.

– Audiobooki?

– Nagrywam audiobooki, bardzo to lubię.
 
– Jak to się przekłada na czas?

– Dwie godziny czytania, to jest godzina, a czasem mniej, docelowego materiału.
 
– Ciężki kawałek chleba.

– Ciężki, ale ja to naprawdę bardzo lubię. No, chyba że czytam rzeczy, po które nigdy sama bym nie sięgnęła, to wtedy jest męka.
 
– Czytasz reklamy?

– Zdarza się. Na przykład reklamę mrożonek FRoSTA. To jest ciekawe, że ludzie w ogóle nie rozpoznają mojego głosu. Były też leki i suplementy diety. Śpiewałam również starą piosenkę w reklamach McDonald’s.

Media społecznościowe

– A jak z Twoją aktywnością w mediach społecznościowych?

– Jestem na TikToku. Moja Grażyna cieszy się wielką popularnością. Na czas powstawania płyty porzuciłam Grażynę, ale muszę do niej wrócić. Myślałam o tym, żeby zrobić wokół jej postaci stand-up. Byłoby świetnie przejść z Grażyną płynnie z TikToka na scenę. Marzy mi się zderzenie Olgi Bończyk z Grażyną, to mogłoby wypalić, bo Grażyna jest naprawdę zabawna.
 
– Jak odniesiesz się do tego, że głównym czynnikiem przy doborze obsady aktorskiej są liczby obserwujących w mediach społecznościowych, a nie umiejętności?

– Smuci mnie to. Sama nie wiem, ilu mam obserwujących. Nie dbam o to.
 
– Influencerką nie zostaniesz.

– Mam tak dużo ciekawych artystycznych rzeczy do zrobienia, że nie miałabym czasu być influencerką na pełen etat. Nie chciałabym, żeby budziła się i zasypiała ze mną cała Polska. Nie mam takich potrzeb. Moje życie prywatne jest zupełnie czymś innym niż moje życie zawodowe.
 
– Nigdy nie miałaś ustawki z paparazzimi?

– Nigdy w życiu. Nawet nie wiedziałabym, jak to zrobić. Mnie zajmuje nagrywanie chórków do mojej nowej piosenki, a nie ustawki z paparazzimi na bazarze, gdzie kupowałabym nowalijki.

Czytaj także: Klub z czołowej europejskiej ligi zagra w koszulkach z polskim orłem i nazwiskami bohaterów

Czytaj także: Rasizm sprowadzony do poziomu absurdu: rozpoczęła się zimna wojna domowa


"Wracam"

Olga Bończyk: Album „WRACAM” jest moim powrotem i ukłonem do początków mojej wokalnej kariery. W roku 1986, tuż po zdaniu matury, dostałam się do wrocławskiego zespołu gospelowego Spirituals Singers Band, który w tamtych latach był jedną z najbardziej liczących się w Polsce i Europie formacji jazzowych. Nasz repertuar oparty był na wielogłosowych pieśniach gospelowych a capella rozpisanych na sześć głosów. Twórcą zespołu, szefem artystycznym i liderem był Włodzimierz Szomański, dzięki któremu moja edukacja wokalna w tamtych latach nabrała błyskawicznego tempa. Liczne koncerty, trasy zagraniczne i sesje płytowe stały się moją codziennością, a moja miłość do jazzu oraz śpiewania wielogłosowego sprawiła, że swoje życie muzyczne wiązałam ze sceną jazzową. Los jednak miał na mnie inny plan. Moja aktorska ścieżka, a wraz z nią scena estradowa pokierowały mnie do Warszawy. Jednak moja miłość do jazzu i swingu nigdy nie stopniała. Na co dzień współpracuję i koncertuję z najlepszymi polskimi muzykami jazzowymi, a każdy, kto choć raz był na moim koncercie, wie, że moje muzykowanie zbudowane jest na jazzujących i swingujących frazach. Przyszedł więc czas, by wrócić do moich początków. „WRACAM” to najambitniejszy projekt w mojej karierze. Praca nad tym albumem była zupełnie różna od wszystkich nagrań, jakie znam. Była przy tym niezwykle fascynująca i rozwijająca. Sama ze sobą nagrywałam głos po głosie, ścieżka po ścieżce, fraza po frazie, pilnując, by wszystko ze sobą współbrzmiało, frazowało i miało właściwy feeling. To praca niezwykle żmudna i czasochłonna. Zamieniłam więc swoje małe domowe biuro na studio nagraniowe i każdą wolną chwilę wykorzystuję na nagrywanie kolejnych ścieżek, fraz i głosów. Wiele razy chciałam porzucić ten projekt, dając za wygraną, bo czułam, że nie dam rady, że ten projekt mnie przerasta. Chwilę później jednak z pokorą siadałam do mikrofonu i uczyłam się kolejnych fraz, by czule, z chirurgiczną wręcz precyzją, nagrywać trudne dźwięki. Jacek Zamecki – wrocławski muzyk, wokalista, aranżer i producent – przygotował dla mnie dwanaście sześciogłosowych aranżacji polskich znanych przebojów. Na krążku pojawią się takie piosenki jak: „Wymyśliłam cię”, „Ktoś mnie pokochał”, „Embarras”, „Dwa serduszka, cztery oczy”, „Oczarowanie”, „You Must Believe in Spring”, „Mario, czy ty wiesz”, „Jeszcze w zielone gramy” czy przebój Lady Pank pt. „Zawsze tam, gdzie ty”. Kilka z nich jest już w sieci. Oddaję w Państwa ręce mój album. Jestem zbudowana tym, jak wiele potrafi ludzki głos. Jestem też dumna z tego, jak wiele się nauczyłam i ile przełamałam w sobie barier i blokad, by spełnić to naprawdę wyjątkowe muzyczne marzenie. Wiele osób dziś kręci głową z dezaprobatą, tłumacząc mi, że to projekt „do szuflady”, że przecież nigdzie go nie będę mogła zaśpiewać. Wiem, to prawda, ale czy ten argument miałby mnie zatrzymać w zrealizowaniu planów? Każdy, kto mnie zna, wie, że zawsze podążałam własną ścieżką, nie oglądając się na opinie tych, którzy „wiedzą lepiej”. Dlatego z wielką satysfakcją i dumą oddaję w Państwa ręce mój najambitniejszy projekt muzyczny „WRACAM”, życząc przy tym jak zawsze miłej muzycznej podróży.
 


 

POLECANE
Nieoficjalnie: Polska i jej 12-letnia córka wśród ofiar katastrofy lotniczej pod Waszyngtonem z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Polska i jej 12-letnia córka wśród ofiar katastrofy lotniczej pod Waszyngtonem

Wśród ofiar katastrofy samolotu pod Waszyngtonem są Justyna Magdalena Beyer oraz jej 12-letnia córka Brielle - podały amerykańskie media. Ambasada RP nie potwierdziła dotąd, czy kobieta miała polskie obywatelstwo.

Policja o świcie w domu Zbigniewa Ziobry. Chcą doprowadzić go siłą przed komisję śledczą z ostatniej chwili
Policja o świcie w domu Zbigniewa Ziobry. Chcą doprowadzić go siłą przed komisję śledczą

Policja, która ma zrealizować nakaz zatrzymania i doprowadzenia byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przed sejmową komisję śledczą ds. Pegasusa, nie zastała polityka w jego domu w Jeruzalu. Na realizację nakazu jest czas do godz. 10.30 i do tego czasu policja pozostanie na miejscu.

Niemiecki neonazista ogłosił się kobietą tylko u nas
Niemiecki neonazista ogłosił się kobietą

Niemiecki neonazista dokonał "zmiany swojej płci metrykalnej" i formalnie "stał się kobietą". Ma to podobno zagwarantować mu pobyt w żeńskim więzieniu. Mężczyzna zaczął też pozywać tych, którzy krytykują jego decyzję. Za opór wobec ideologii gender Sven Liebich domaga się prawie 20 tysięcy euro.

Nie żyje znany polski dziennikarz. Był związany z TVN i TVP Wiadomości
Nie żyje znany polski dziennikarz. Był związany z TVN i TVP

W wieku 52 lat zmarł ceniony dziennikarz śledczy Przemysław Wojciechowski.

Wysłannik Trumpa był w Strefie Gazy. Tam nie stoi już nic Wiadomości
Wysłannik Trumpa był w Strefie Gazy. "Tam nie stoi już nic"

– Ze Strefy Gazy niemal nic nie pozostało, a jej odbudowa może zająć 10-15 lat – oświadczył w czwartek specjalny wysłannik prezydenta USA Donalda Trumpa ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff pod koniec swej wizyty w tym regionie.

Doniesienia o zawieszeniu koreańskich programów zbrojeniowych. Jest odpowiedź koreańskiej administracji gorące
Doniesienia o zawieszeniu koreańskich programów zbrojeniowych. Jest odpowiedź koreańskiej administracji

Według doniesień "Korea Economic Daily" polskie władze miały odroczyć swoją wizytę w Korei Południowej ze względu na sytuację polityczną w tym kraju. "Istnieją obawy, że eksport broni do Polski może zostać wstrzymany" – czytamy na koreańskim portalu Hankyung.com.

Michał Kuczmierowski wyszedł na wolność. Jest komunikat prokuratury z ostatniej chwili
Michał Kuczmierowski wyszedł na wolność. Jest komunikat prokuratury

Prokuratura Krajowa zabrała głos w sprawie decyzji brytyjskiego sądu, który zdecydował o zwolnieniu z aresztu Michała Kuczmierowskiego, byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.

Nie żyje znana piosenkarka Wiadomości
Nie żyje znana piosenkarka

Brytyjska piosenkarka i aktorka Marianne Faithfull, znana z przeboju „As Tears Go By”, zmarła w Londynie w wieku 78 lat – poinformowały w czwartek brytyjskie media, powołując się na komunikat jej rzecznika.

36 lat temu w tajemniczych okolicznościach zmarł ks. Stanisław Suchowolec Wiadomości
36 lat temu w tajemniczych okolicznościach zmarł ks. Stanisław Suchowolec

W czwartek, 30 stycznia 2025 roku, mija 36. rocznica śmierci ks. Stanisława Suchowolca, kapelana białostockiej "Solidarności" i przyjaciela bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Ciało duchownego odnaleziono 30 stycznia 1989 roku w jego mieszkaniu na plebani. Jako powód śmierci podano zatrucie tlenkiem węgla, co miał spowodować pożar niesprawnego grzejnika. Śledztwo w sprawie morderstwa ks. Suchowolca umorzono. W ocenie prokuratorów z IPN ksiądz został zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.

Nowe informacje ws. sprzedaży TVN. Co zrobi Warner Bros. Discovery? Wiadomości
Nowe informacje ws. sprzedaży TVN. Co zrobi Warner Bros. Discovery?

Michał Sołowow złożył niewiążącą ofertę na zakup TVN - poinformowała agencja Bloomberg, powołując się na rzecznika prasowego miliardera. Według nieoficjalnych informacji Radia Zet, druga oferta wpłynęła od holdingu Wirtualnej Polski.

REKLAMA

Olga Bończyk: Nigdy się o nic nie nie proszę

– Mam tak dużo ciekawych artystycznych rzeczy do robienia, że nie miałabym czasu być influencerką na pełen etat. Nie chciałabym, żeby budziła się i zasypiała ze mną cała Polska. Nie mam takich potrzeb. Moje życie prywatne jest zupełnie czymś innym niż moje życie zawodowe – mówi Olga Bończyk, aktorka, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Olga Bończyk Olga Bończyk: Nigdy się o nic nie nie proszę
Olga Bończyk / Radek Pietruszka / pap

– Do czego wracasz?

– Wracam do swoich początków. Na scenie pracuję od ponad 38 lat. To jest naprawdę kawał chleba.
 
–  Kiedy zaczęłaś?

– Zaraz po maturze. Dostałam się do gospelowego zespołu Spiritually Singers Band, w którym zaczęłam śpiewać utwory wielogłosowe i wtedy się w nich rozkochałam. Koncertowałam z zespołem przez 10 lat na bardzo profesjonalnych scenach europejskich. Nagrywaliśmy płyty, wygrywaliśmy różnego rodzaju festiwale i nagrody. Byliśmy naprawdę bardzo uznaną jazzową kapelą wokalną w Polsce. Po 10 latach moja współpraca z zespołem zakończyła się i przeniosłam się do Warszawy, wyszłam za mąż i zaczęłam swoją solową karierę.

Muzyka 

– I po wielu latach nagrałaś płytę, w której śpiewasz na sześć głosów.

– Sopran, dwa mezzosoprany, dwa alty i bas.
 
– Jak wyglądało śpiewanie w basie?

– Bas zaśpiewałam w warunkach, na które pozwala mi mój głos. Starałam się zbliżyć, jak tylko potrafiłam, do tego dźwięku. Ten jeden głos jest obniżany technicznie.

– Jaką masz barwę głosu?

– Jestem altem. Śpiewam w przedziale oktawowym, który jest przeznaczony dla altów.
 
– Alt to jest najniższy głos kobiecy?

– Tak.
 
– Przy okazji jest bardzo uniwersalny.

– Tak. Choć unikam bardzo wysokich partii, bo one są dla moich strun głosowych bardzo męczące. Jednak gdybym się uparła, to mogę coś wykrzyczeć.
 
– Teraz nie trzeba krzyczeć. Obecnie w głównym nurcie wielu wokalistów śpiewa na pięćdziesiąt procent swoich możliwości.

– No nie wiem. Christina Aguilera, Céline Dion czy Barbra Streisand dają z siebie 100 procent. One kląskają, jak ja to mówię. Obecnie w Polsce jest moda, żeby śpiewać takim ptasim, ledwo słyszalnym głosikiem. Na szczęście ja tak nie muszę. Nie kłaniam się dzisiejszym modom, zwłaszcza tym polskim. Mam takie poczucie, że skoro mam 56 lat, to mogę robić to, co chcę, zwłaszcza że robię to za własne pieniądze.

Gospel

– Dlaczego estetyka gospel jest tak mało popularna w Polsce? Kojarzę tylko Mietka Szcześniaka i TGD.

– I bardzo dobrze Ci się kojarzy, bo to są najbardziej kultowe postaci na polskiej scenie gospel i ja bym nie mnożyła tych bytów.

– Dlaczego?

– Już Ci tłumaczę. Śpiewałam przez 10 lat w zespole gospelowym, i tak jak już wspomniałam, był to bardzo znany, popularny i doceniany zespół. Natomiast dzisiaj, z perspektywy czasu, kiedy tak słucham tych piosenek – z całym szacunkiem, wybaczcie mi – to daleko nam do tego autochtonicznego gospelu, bo nic nie zastąpi prawdziwego, czarnoskórego człowieka, którego potomkowie pracowali na polach bawełny, gdzie naprawdę ta muzyka się tworzyła. Oni śpiewali z serca, z trzewi, a te piosenki, które kierowali do Boga, miały ich oderwać od strasznej pracy i codzienności. Śpiewanie ich miało sens oraz bardzo energetyczne i emocjonalne podwaliny. Nasze głosy, nasze rezonatory brzmią inaczej niż u osób czarnoskórych. Nie brzmimy tak jak one, dlatego też obecnie nie śpiewam gospelu i nie mierzę się z tą materią. Nie mam soulowego głosu i nie będę mówić, że jest inaczej.
 
– Kto ma w Polsce soulowy głos?

– Jest parę osób. Olga Szomańska – jest córką Włodka Szomańskiego, założyciela zespołu gospelowego, w którym śpiewałam przez 10 lat – ona ten głos ma, a ja nie.
 
– Kto jeszcze?

– Mietek Szcześniak, oczywiście. Kayah, chociaż nie śpiewa soulowo. Ona ma swój styl, ale wiem, że znakomicie odnalazłaby się w tej stylistyce.
 
– Ludzie w każdym wieku mogą zacząć śpiewać?

– Oczywiście, że tak.
 
– Od czego zacząć?

– Niestety nie prowadzę zajęć. Mogę Ci wysłać listę wspaniałych pedagogów w Warszawie, którzy znakomicie uczą podstaw śpiewania i pomogą Ci ustawić głos.
 
– Super. A potem mogę przyjść do Ciebie?

– Kiedy już będziesz potrafił śpiewać, to możesz przyjść do mnie, a ja Ci powiem, jak zaśpiewać piosenkę, żeby wzruszyła albo żeby bawiła.
 
– Nauczę się śpiewać na sześć głosów tak jak Ty?

– Z tym bym nie szarżowała. To jest bardzo trudne.
 
– To może dwa na dobry początek?

– Jeszcze trzeci damy radę, ale sześć to już za dużo.
 
– Wydałaś płytę na własną rękę. Zgodzisz się ze mną, że w dzisiejszych realiach krążki wypuszcza się po to, żeby składać na nich autografy swoim fanom?

– Nagrywanie płyt jest moją inwestycją w siebie, ale też pozostawianiem po sobie realnego śladu. Nagrywam płyty, żeby sprawić sobie przyjemność, i robię to dla siebie. Potem dla fanów i ludzi, którzy mnie szanują i trzymają za mnie kciuki. Ale przede wszystkim robię to dla własnej dumy, dla własnego poczucia, że mogę, że umiem, że potrafię.

Przyszłość

– Jesteś jak sportsmenka, która nieustannie podwyższa sobie poprzeczkę?

– Boję się, że wyższej niż ta poprzeczka, którą sobie teraz postawiłam tą płytą, nie jestem w stanie sobie założyć. Chociaż jestem w trakcie nagrywania kolejnej płyty.
 
– Co za tempo! Twoją najnowszą płytę można prezentować w warunkach koncertowych?

– Nie da się zaśpiewać całego koncertu. Musiałabym śpiewać z półplaybacku, czyli z pięcioma głosami nagranymi, a ja śpiewałabym szósty. Jednak robię ukłon w stronę publiczności i na swoich koncertach śpiewam dwie piosenki z mojej najnowszej płyty, a moi muzycy mają wtedy przerwy. Mało przyjemne jest śpiewanie z półplaybacku, na szczęście reakcja publiczności na te dwa utwory jest mocno entuzjastyczna. Wtedy przestaję się martwić, że to wykonanie nie jest w całości na żywo.
 
– Jakie utwory śpiewasz?

– „Dwa serduszka, cztery oczy”, ludowa piosenka, i „Zawsze tam, gdzie ty” Lady Pank.

– Ten drugi wykonujesz lepiej niż oryginał, który spowszedniał.

– O! Dziękuję Ci. Jestem z mojej jazzującej wersji bardzo dumna. Bardzo mi się podoba. Ostatnio usłyszałam rzeczony utwór Lady Pank w wersji disco polo, aż ścierpła mi skóra na plecach.
 
– Zagrałabyś piosenkarkę disco polo w filmie?

– Nie wiem, czy potrafiłabym zaśpiewać disco polo – to wydaje się proste, ale takie nie jest. A co do filmu, musiałabym zobaczyć, czy w tym scenariuszu jest materiał aktorski. Jeśli jest, to byłabym się w stanie tego podjąć, jeśli miałoby chodzić tylko o to, żeby zobaczyć, jak Olga Bończyk śpiewa disco polo, to nie.
 
– Nie czytam o Tobie w portalach plotkarskich. Jak Ty funkcjonujesz?

– Odcięłam się od tego chyba z 15 lat temu, bo prasa dopisywała różne życiorysy do mojego życia i to mnie potwornie dotykało. Bardzo to przeżywałam, a naprawdę dopisywano mi dziwne i raniące mnie rzeczy. Uznałam, że nie będę w tym uczestniczyła, a jedynym wyjściem było to, żeby się od tego odciąć. Jak nie dajesz komuś wejść w Twoją przestrzeń, to media nie mają o czym pisać. Skupiam się na pracy.

Aktorstwo 

– Dobrze, powiedz mi jeszcze, w ilu teatrach grasz?

– W Teatrze Capitol, w Relaxie i Operze Kameralnej. Dodatkowo gram w teatrze objazdowym. Bardzo często spektakle grane stacjonarnie mają życie objazdowe. Nierzadko spektakle czy koncerty grane w dużych miastach nie dają tyle satysfakcji, co grane w mniejszych miejscowościach. Tam ludzie żądni są kultury. Jesteśmy tam noszeni na rękach, a publiczność nagradza nas owacjami.
 
– Potem robicie sobie zdjęcia z ludźmi dłużej, niż trwa spektakl.

– Ależ oczywiście.
 
– Pewnie kojarzą Cię jeszcze z „Na dobre i na złe”, gdzie byłaś anestezjologiem.

– Pewnie tak. Kojarzą mnie jeszcze z obecnych seriali, czyli z „Barw szczęścia” czy z „Pierwszej miłości” oraz – co mnie bardzo cieszy – z wokalnej ścieżki. Cieszę się, że po 38 latach na scenie zapracowałam sobie na to, że ludzie mnie kojarzą zarówno jako wokalistkę, jak i aktorkę.
 
– Podrzucam tezę: Olga Bończyk jest zbyt mało eksponowana przez polską kinematografię. Zgodzisz się ze mną?

– Też tak uważam, ale nic na to nie poradzę. Mam taką cechę, że nigdy się o nic nie proszę, pewnie stąd się to bierze.
 
– Co z dubbingiem? Jakiś czas temu podkładałaś głosy w większości filmów animowanych, które można było obejrzeć w Polsce.

– To była duża część mojego życia. Od 1995 roku przez 10 lat nie wychodziłam ze studiów dubbingowych, bo rzeczywiście nagrywałam wtedy wszystkie główne role, we wszystkim śpiewałam, we wszystkim grałam. Czasami jestem zapraszana, żeby coś nagrać, ale to już nie jest mój chleb.

– Audiobooki?

– Nagrywam audiobooki, bardzo to lubię.
 
– Jak to się przekłada na czas?

– Dwie godziny czytania, to jest godzina, a czasem mniej, docelowego materiału.
 
– Ciężki kawałek chleba.

– Ciężki, ale ja to naprawdę bardzo lubię. No, chyba że czytam rzeczy, po które nigdy sama bym nie sięgnęła, to wtedy jest męka.
 
– Czytasz reklamy?

– Zdarza się. Na przykład reklamę mrożonek FRoSTA. To jest ciekawe, że ludzie w ogóle nie rozpoznają mojego głosu. Były też leki i suplementy diety. Śpiewałam również starą piosenkę w reklamach McDonald’s.

Media społecznościowe

– A jak z Twoją aktywnością w mediach społecznościowych?

– Jestem na TikToku. Moja Grażyna cieszy się wielką popularnością. Na czas powstawania płyty porzuciłam Grażynę, ale muszę do niej wrócić. Myślałam o tym, żeby zrobić wokół jej postaci stand-up. Byłoby świetnie przejść z Grażyną płynnie z TikToka na scenę. Marzy mi się zderzenie Olgi Bończyk z Grażyną, to mogłoby wypalić, bo Grażyna jest naprawdę zabawna.
 
– Jak odniesiesz się do tego, że głównym czynnikiem przy doborze obsady aktorskiej są liczby obserwujących w mediach społecznościowych, a nie umiejętności?

– Smuci mnie to. Sama nie wiem, ilu mam obserwujących. Nie dbam o to.
 
– Influencerką nie zostaniesz.

– Mam tak dużo ciekawych artystycznych rzeczy do zrobienia, że nie miałabym czasu być influencerką na pełen etat. Nie chciałabym, żeby budziła się i zasypiała ze mną cała Polska. Nie mam takich potrzeb. Moje życie prywatne jest zupełnie czymś innym niż moje życie zawodowe.
 
– Nigdy nie miałaś ustawki z paparazzimi?

– Nigdy w życiu. Nawet nie wiedziałabym, jak to zrobić. Mnie zajmuje nagrywanie chórków do mojej nowej piosenki, a nie ustawki z paparazzimi na bazarze, gdzie kupowałabym nowalijki.

Czytaj także: Klub z czołowej europejskiej ligi zagra w koszulkach z polskim orłem i nazwiskami bohaterów

Czytaj także: Rasizm sprowadzony do poziomu absurdu: rozpoczęła się zimna wojna domowa


"Wracam"

Olga Bończyk: Album „WRACAM” jest moim powrotem i ukłonem do początków mojej wokalnej kariery. W roku 1986, tuż po zdaniu matury, dostałam się do wrocławskiego zespołu gospelowego Spirituals Singers Band, który w tamtych latach był jedną z najbardziej liczących się w Polsce i Europie formacji jazzowych. Nasz repertuar oparty był na wielogłosowych pieśniach gospelowych a capella rozpisanych na sześć głosów. Twórcą zespołu, szefem artystycznym i liderem był Włodzimierz Szomański, dzięki któremu moja edukacja wokalna w tamtych latach nabrała błyskawicznego tempa. Liczne koncerty, trasy zagraniczne i sesje płytowe stały się moją codziennością, a moja miłość do jazzu oraz śpiewania wielogłosowego sprawiła, że swoje życie muzyczne wiązałam ze sceną jazzową. Los jednak miał na mnie inny plan. Moja aktorska ścieżka, a wraz z nią scena estradowa pokierowały mnie do Warszawy. Jednak moja miłość do jazzu i swingu nigdy nie stopniała. Na co dzień współpracuję i koncertuję z najlepszymi polskimi muzykami jazzowymi, a każdy, kto choć raz był na moim koncercie, wie, że moje muzykowanie zbudowane jest na jazzujących i swingujących frazach. Przyszedł więc czas, by wrócić do moich początków. „WRACAM” to najambitniejszy projekt w mojej karierze. Praca nad tym albumem była zupełnie różna od wszystkich nagrań, jakie znam. Była przy tym niezwykle fascynująca i rozwijająca. Sama ze sobą nagrywałam głos po głosie, ścieżka po ścieżce, fraza po frazie, pilnując, by wszystko ze sobą współbrzmiało, frazowało i miało właściwy feeling. To praca niezwykle żmudna i czasochłonna. Zamieniłam więc swoje małe domowe biuro na studio nagraniowe i każdą wolną chwilę wykorzystuję na nagrywanie kolejnych ścieżek, fraz i głosów. Wiele razy chciałam porzucić ten projekt, dając za wygraną, bo czułam, że nie dam rady, że ten projekt mnie przerasta. Chwilę później jednak z pokorą siadałam do mikrofonu i uczyłam się kolejnych fraz, by czule, z chirurgiczną wręcz precyzją, nagrywać trudne dźwięki. Jacek Zamecki – wrocławski muzyk, wokalista, aranżer i producent – przygotował dla mnie dwanaście sześciogłosowych aranżacji polskich znanych przebojów. Na krążku pojawią się takie piosenki jak: „Wymyśliłam cię”, „Ktoś mnie pokochał”, „Embarras”, „Dwa serduszka, cztery oczy”, „Oczarowanie”, „You Must Believe in Spring”, „Mario, czy ty wiesz”, „Jeszcze w zielone gramy” czy przebój Lady Pank pt. „Zawsze tam, gdzie ty”. Kilka z nich jest już w sieci. Oddaję w Państwa ręce mój album. Jestem zbudowana tym, jak wiele potrafi ludzki głos. Jestem też dumna z tego, jak wiele się nauczyłam i ile przełamałam w sobie barier i blokad, by spełnić to naprawdę wyjątkowe muzyczne marzenie. Wiele osób dziś kręci głową z dezaprobatą, tłumacząc mi, że to projekt „do szuflady”, że przecież nigdzie go nie będę mogła zaśpiewać. Wiem, to prawda, ale czy ten argument miałby mnie zatrzymać w zrealizowaniu planów? Każdy, kto mnie zna, wie, że zawsze podążałam własną ścieżką, nie oglądając się na opinie tych, którzy „wiedzą lepiej”. Dlatego z wielką satysfakcją i dumą oddaję w Państwa ręce mój najambitniejszy projekt muzyczny „WRACAM”, życząc przy tym jak zawsze miłej muzycznej podróży.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe