Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą?

Trzaskowski wprowadza ideologię gender do ratusza. Na Zachodzie policja już aresztuje tych, którzy ze skrajną lewicą się nie zgadzają. Czy więc Trzaskowski też będzie zmuszał swoich pracowników do nazywania brodatego mężczyzny kobietą? Czy obowiązkowe będą fikcyjne zaimki i końcówki, których zażyczy sobie transseksualista? Dlaczego prezydent Warszawy domaga się rzeczy absurdalnych?
Brodaty mężczyzna. Ilustracja poglądowa Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą?
Brodaty mężczyzna. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wprowadził nowe wytyczne dotyczące umieszczania na ścianach urzędów oraz na biurkach urzędników symboli religijnych. Dyrektywy te zawierają 16 rekomendacji, których celem jest rzekomo zapewnienie wzajemnego szacunku i zapobieganie dyskryminacji. Zasady jednak jasno stają po stronie ideologii gender, dyskryminując tych, którzy nie zgadzają się ze skrajnie lewicowym światopoglądem.

Z wytycznych dowiadujemy się bowiem, że płeć wyobrażona jest według Trzaskowskiego najważniejsza. Jeśli petent poprosi o stosowanie wobec niego kontrfaktycznych końcówek oraz zaimków, to pracownik ratusza ma to uszanować. W dokumencie czytamy: „w przypadku osoby transpłciowej, której wygląd zewnętrzny może odbiegać od stereotypowych wyobrażeń związanych z płcią zapisaną w oficjalnych dokumentach, zwracaj się do niej taką formą imienia czy zaimków określających płeć, jakie sama zasygnalizuje”. Przed rozmową z osobą niebinarną należy zapytać o zaimki.

Tak właśnie zaczynał się transseksualny terror w innych częściach świata. I chociaż prezydent Warszawy nie może jeszcze (chyba) posłać nikogo do więzienia za sprzeciwianie się fikcyjnym formom językowym „osób niebinarnych”, to w wielu miejscach na Zachodzie obywatele już są aresztowani za poprawne nazywanie płci innych. Czy tak też skończy się to w Polsce?

Czytaj również: Znany polityk PiS zawieszony! "Decyzja prezesa Kaczyńskiego"

Polska wstrzymuje projekty infrastrukturalne. Niemieccy eksperci wzywają do potężnego modernizacyjnego skoku

 

Aresztowany ojciec

Najsłynniejszym chyba krajem, który wymusza na swoich obywatelach akceptowanie transseksualnej tożsamości opartej na gender, jest Kanada. To właśnie tam w 2019 roku przed sąd trafił Robert Hoogland, ojciec dziecka, które chciało sobie zmienić płeć, cierpiało na problemy psychiczne, tak zwaną dysforię, która polega na wstręcie wobec własnego ciała. Matka nastolatka wspierała pomysł transowania dziecka, ale ojciec wyraził sprzeciw.

W reakcji na tragedię mężczyzna udzielił kilku wywiadów, nazywając swojego „trans-syna” dziewczyną i używając jej żeńskiego imienia, które nadał dziecku przy narodzinach. W transowej subkulturze to podwójna zbrodnia: misgendering jest wtedy, gdy poprawnie nazwie się płeć (tzn. biologiczną) danej osoby, ale używanie pierwotnego imienia transseksualisty to dodatkowe wykroczenie. To tzn. deadnaming, czyli wzywanie czyjegoś martwego imienia, nekronimu.

Kanadyjski ojciec trafił więc do więzienia za „błędne określanie płci” swojej zdezorientowanej nastoletniej córki i dopiero później otrzymał złagodzoną karę po dodatkowym procesie w Sądzie Apelacyjnym Kolumbii Brytyjskiej.

Orzeczenie wydane pod koniec 2023 roku stwierdziło, że Robert Hoogland nie musi spędzać więcej czasu w więzieniu, a sąd uchylił nakaz zapłaty grzywny w wysokości 30 000 dolarów. Gdyby nie apelacja, ojciec przesiedziałby w więzieniu pięć lat.

Misgendering był jednak w jego przypadku tylko częścią „przewinienia” – w Kolumbii Brytyjskiej ustawa o nieletnich pozwala im na wyrażenie zgody na własne leczenie transseksualne, jeśli lekarze uznają, że jest to w ich najlepszym interesie; zgoda rodziców jest nieistotna.

Nie zgadzając się ze szpitalem, Hoogland stwierdził, że jego córka potrzebuje czasu i wsparcia psychicznego – gdy problemy się zaczęły, miała ledwie 13 lat – a nie medycznych interwencji transseksualnych, które mogą być nieodwracalne. Sąd jednak orzekł, że dziewczyna może kontynuować terapię testosteronem i zabronił Hooglandowi publicznego „błędnego określania płci” córki, co oznaczało, że ojciec nie... mógł nazywać swojej córki córką. Musiał udawać, że ma syna. Ponadto kanadyjskim mediom zabroniono publikowania nazwiska Hooglanda w jakichkolwiek relacjach za pomocą zakazu publikacji.

Pomimo warunków sądu Hoogland nadal zabierał głos i trafił do więzienia po tym, jak opowiadał o sprawie i nazywał córkę córką podczas wywiadu z The Federalist. Sąd uznał to za „przemoc domową.”

Ojciec, który nazywał swoją córkę córką, został potraktowany tak, jakby się nad nią znęcał.

 

Aresztowana matka

Czasem jednak nie ma czasu na prośby i apelacje. Czasem genderowa policja puka prosto do naszych drzwi, by założyć nam kajdanki.

Taki los czekał między innymi Kate Scottow, która w 2019 roku została aresztowana i skuta na oczach swoich dzieci (starsza córka miała 3 lata, syn – 20 miesięcy) przez trzech policjantów za „misgenderowanie” transseksualisty online.

Genderowi aktywiści wywalczyli dawno temu penalizację stwierdzania prawdziwej płci transseksualistów i jeżeli ktoś w Wielkiej Brytanii powie, że „trans-kobieta” kobietą nie jest, to musi liczyć się z prawnymi konsekwencjami.

Konsekwencje „misgenderowania” okazały się dla Scottow brutalne. Kobieta została zabrana na posterunek policji, gdzie była przesłuchiwana przez kilka godzin. Zabrano jej laptop i telefon (z opisów w mediach wynika, że kobieta nigdy nie odzyskała rzeczy) i postawiono jej zarzuty: „campaign of targeted harassment”, czyli celowe znęcanie się nad innymi.

Na czym polegało znęcanie? Według raportu policji Scottow ośmieliła się zwrócić per „on” do biologicznego mężczyzny, który identyfikował się jako „Stephanie” Hayden. To Hayden złożył na policję zażalenie na Scottow, bo jej posty online odebrał jako atak na swoją transseksualną tożsamość.

Ostatecznie, aresztowana kobieta zaprzeczyła nękania transseksualisty, sąd zaś wydał jej zakaz mówienia o nim jako o mężczyźnie.

 

Aresztowany kaznodzieja

Miniony rok obfitował w aresztowania za „transfobię”, to bowiem w 2023 roku aresztowany w Wielkiej Brytanii został również Dave McConnell. Chrześcijanin i kaznodzieja został skazany w sierpniu na podstawie sekcji 4A Public Order Act 1986 po tym, jak podczas rozmowy z policjantem zwrócił się do biologicznego mężczyzny, który identyfikował się jako kobieta, używając zaimka „on”. Transseksualista uważał się za kobietę, chrześcijanin stracił więc wolność.

Do aresztowania doprowadziła – co szczególnie smutne – uprzejmość kaznodziei, który wygłaszał kazanie na świeżym powietrzu, kiedy oburzony później transseksualista zapytał go, czy Bóg akceptuje społeczność LGBTQ. McConnell, który zachęcał publiczność do zadawania mu pytań podczas kazania, odpowiedział, że Bóg nienawidzi grzechu i zwrócił się do pytającego jako do „dżentelmena”. Po tej „zbrodni” tłum zgromadził się wokół „transfoba”, wyrażając niezadowolenie i używając wulgarnych wyzwisk, co przyciągnęło uwagę policji. Zgodnie z Sekcją 5 Public Order Act, brytyjska policja ma uprawnienia do aresztowania kogoś, kto „nęka” swoje otoczenie – misgendering został uznany właśnie za nękanie.

Sędzia skazał mężczyznę na zapłatę kosztów procesowych w wysokości 620 funtów i wykonanie 80 godzin prac społecznych. Dodatkowo mężczyzna został zgłoszony do służb zwalczających... terroryzm.

Moim zamiarem było po prostu pozostać wiernym swoim przekonaniom, pozostać wiernym Bogu i pozostać wiernym swojemu sumieniu. Nie byłem transfobiczny; wyrażałem to, w co wierzę.

– mówił później skazany w mediach.

Historia prześladowanego chrześcijanina media zszokowała – poparcie dla jego sprawy sięgnęło z brytyjskich wysp po Amerykę i dzięki wsparciu tysięcy ludzi na całym świecie kaznodzieja mógł zacząć się bronić. Dopiero prawdopodobnie pod naciskiem mediów wyrok skazujący McConnella został uchylony.

 

Aresztujący Trzaskowski?

Kiedy więc prezydent Warszawy twierdzi, że jego nowe wytyczne mają na celu zwiększenie szacunku, to miejmy na uwadze, że jest to szacunek jednostronny: obywatel ma szanować wymysły transseksualistów, bo jak nie, to... No, właśnie? Co prezydent zrobi, jeżeli pracownik ratusza nie zgodzi się z wyobrażeniem transseksualisty o sobie? Co się stanie, jeżeli nie będzie chciał nazywać brodatego mężczyzny per pani?

Do tego dochodzą jeszcze dwa absurdy. Pierwszym jest wyzwaniem lingwistycznym: czy pracownicy ratusza będą zmuszeni używać też form, które nie istnieją w języku polskim? Każdy bowiem wie, że istnieje transseksualizm „binarny”: mężczyzna uznaje się za kobietę, a kobieta za mężczyznę. I wymagają od otoczenia form sprzecznych z rzeczywistością, odwróconych do swojej płci. Co jednak z transseksualistami niebinarnymi, którzy swoją własną gramatykę wymyślają? Czy pracownicy ratusza będą musieli mówić do petentów per „onx”? Per „jenu”? Jak to będzie?

Drugim dość zabawnym absurdem jest brak spójności, który istnieje w ideologii gender, a który Trzaskowski swoimi wytycznymi narzuca: prezydent chce bowiem, żeby osoby niebinarne zawsze były na początku rozmowy pytane o swoje zaimki. Tylko... jak rozpoznać osobę niebinarną? Przecież – według ideologów gender – nawet prawdziwej płci nie da się po wyglądzie rozpoznać, a co dopiero tej lewicowej, która skrywa się w myślach! Kim w ogóle jest osoba niebinarna, skoro nie jest ani mężczyzną, ani kobietą? Czy pracownicy ratusza mogą już spodziewać się powoli... kosmitów?


 

POLECANE
TV Republika: Policja weszła do siedziby KRRiT z ostatniej chwili
TV Republika: Policja weszła do siedziby KRRiT

Policja weszła do siedziby Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji – informuje w niedzielę Telewizja Republika.

Społecznicy przywrócili krzyże na Kopcu Powstania Warszawskiego zdjęte przez władze stolicy z ostatniej chwili
Społecznicy przywrócili krzyże na Kopcu Powstania Warszawskiego zdjęte przez władze stolicy

W niedzielę na Kopcu Powstania Warszawskiego pojawiły się nowe krzyże powstańcze. Społecznicy spontanicznie przywrócili krzyże, które zostały w 2023 r. zdemontowane przez władze Warszawy.

Wody Polskie wydały komunikat z ostatniej chwili
Wody Polskie wydały komunikat

Nad Polskę napłynął niż genueński, który przynosi obfite opady deszczu i burze. W niedzielę wieczorem Wody Polskie wydały komunikat.

Unia Europejska ugięła się przed Waszyngtonem. Jest komunikat Trumpa z ostatniej chwili
Unia Europejska ugięła się przed Waszyngtonem. Jest komunikat Trumpa

Prezydent USA Donald Trump poinformował w niedzielę po spotkaniu z szefową KE Ursulą von der Leyen, że w ramach porozumienia handlowego między UE a USA ustanowiono stawkę celną w wysokości 15 proc.

Ulewy nad Polską. Burmistrz Głuchołaz wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
Ulewy nad Polską. Burmistrz Głuchołaz wydał pilny komunikat

Nad Polskę napłynął niż genueński, który przynosi obfite opady deszczu i burze. Burmistrz Głuchołaz Paweł Szymkowicz wydał komunikat.

Gwałtowna ulewa sparaliżowała Kielce. Są nagrania z ostatniej chwili
Gwałtowna ulewa sparaliżowała Kielce. Są nagrania

W niedzielę około godz. 17 przez Kielce przeszła ogromna ulewa. Ulice błyskawicznie zamieniły się w rwące potoki – informuje serwis Kielce Nasze Miasto.

Ulewy nad Polską. IMGW wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
Ulewy nad Polską. IMGW wydał pilny komunikat

IMiGW podnosi stopień alertów związanych z intensywnymi opadami deszczu i burzami. Ostrzeżenia III stopnia zostały wydane dla południowej części woj. łódzkiego i zachodniej części woj. małopolskiego oraz świętokrzyskiego. Do II stopnia wzrosły ostrzeżenia dla woj. warmińsko-mazurskiego i pomorskiego.

Ulewy nad Polską. Burmistrz Nysy uderza w Wody Polskie z ostatniej chwili
Ulewy nad Polską. Burmistrz Nysy uderza w Wody Polskie

– Niestety, większość przepustów, rowów jest w stanie nieruszonym od czasu powodzi, są zarośnięte, niedrożne i o tym cały czas informujemy Wody Polskie: mieszkańcy, sołtysi, strażacy, natomiast efekt jest dosyć mizerny – mówi w niedzielę burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Dokładnie 2 306 644 pasażerów obsłużył Port Lotniczy Wrocław w pierwszym półroczu 2025 roku – to o 15% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku – informuje lotnisko we Wrocławiu.

Hołownia mówił o zamachu stanu. Prezydent reaguje z ostatniej chwili
Hołownia mówił o zamachu stanu. Prezydent reaguje

Szefowa KPRP Małgorzata Paprocka poinformowała w niedzielę, że na polecenie prezydenta Andrzeja Dudy, rozmawiała w piątek z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią na temat jego wypowiedzi o nakłanianiu do "zamachu stanu".

REKLAMA

Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą?

Trzaskowski wprowadza ideologię gender do ratusza. Na Zachodzie policja już aresztuje tych, którzy ze skrajną lewicą się nie zgadzają. Czy więc Trzaskowski też będzie zmuszał swoich pracowników do nazywania brodatego mężczyzny kobietą? Czy obowiązkowe będą fikcyjne zaimki i końcówki, których zażyczy sobie transseksualista? Dlaczego prezydent Warszawy domaga się rzeczy absurdalnych?
Brodaty mężczyzna. Ilustracja poglądowa Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą?
Brodaty mężczyzna. Ilustracja poglądowa / Pixabay.com

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wprowadził nowe wytyczne dotyczące umieszczania na ścianach urzędów oraz na biurkach urzędników symboli religijnych. Dyrektywy te zawierają 16 rekomendacji, których celem jest rzekomo zapewnienie wzajemnego szacunku i zapobieganie dyskryminacji. Zasady jednak jasno stają po stronie ideologii gender, dyskryminując tych, którzy nie zgadzają się ze skrajnie lewicowym światopoglądem.

Z wytycznych dowiadujemy się bowiem, że płeć wyobrażona jest według Trzaskowskiego najważniejsza. Jeśli petent poprosi o stosowanie wobec niego kontrfaktycznych końcówek oraz zaimków, to pracownik ratusza ma to uszanować. W dokumencie czytamy: „w przypadku osoby transpłciowej, której wygląd zewnętrzny może odbiegać od stereotypowych wyobrażeń związanych z płcią zapisaną w oficjalnych dokumentach, zwracaj się do niej taką formą imienia czy zaimków określających płeć, jakie sama zasygnalizuje”. Przed rozmową z osobą niebinarną należy zapytać o zaimki.

Tak właśnie zaczynał się transseksualny terror w innych częściach świata. I chociaż prezydent Warszawy nie może jeszcze (chyba) posłać nikogo do więzienia za sprzeciwianie się fikcyjnym formom językowym „osób niebinarnych”, to w wielu miejscach na Zachodzie obywatele już są aresztowani za poprawne nazywanie płci innych. Czy tak też skończy się to w Polsce?

Czytaj również: Znany polityk PiS zawieszony! "Decyzja prezesa Kaczyńskiego"

Polska wstrzymuje projekty infrastrukturalne. Niemieccy eksperci wzywają do potężnego modernizacyjnego skoku

 

Aresztowany ojciec

Najsłynniejszym chyba krajem, który wymusza na swoich obywatelach akceptowanie transseksualnej tożsamości opartej na gender, jest Kanada. To właśnie tam w 2019 roku przed sąd trafił Robert Hoogland, ojciec dziecka, które chciało sobie zmienić płeć, cierpiało na problemy psychiczne, tak zwaną dysforię, która polega na wstręcie wobec własnego ciała. Matka nastolatka wspierała pomysł transowania dziecka, ale ojciec wyraził sprzeciw.

W reakcji na tragedię mężczyzna udzielił kilku wywiadów, nazywając swojego „trans-syna” dziewczyną i używając jej żeńskiego imienia, które nadał dziecku przy narodzinach. W transowej subkulturze to podwójna zbrodnia: misgendering jest wtedy, gdy poprawnie nazwie się płeć (tzn. biologiczną) danej osoby, ale używanie pierwotnego imienia transseksualisty to dodatkowe wykroczenie. To tzn. deadnaming, czyli wzywanie czyjegoś martwego imienia, nekronimu.

Kanadyjski ojciec trafił więc do więzienia za „błędne określanie płci” swojej zdezorientowanej nastoletniej córki i dopiero później otrzymał złagodzoną karę po dodatkowym procesie w Sądzie Apelacyjnym Kolumbii Brytyjskiej.

Orzeczenie wydane pod koniec 2023 roku stwierdziło, że Robert Hoogland nie musi spędzać więcej czasu w więzieniu, a sąd uchylił nakaz zapłaty grzywny w wysokości 30 000 dolarów. Gdyby nie apelacja, ojciec przesiedziałby w więzieniu pięć lat.

Misgendering był jednak w jego przypadku tylko częścią „przewinienia” – w Kolumbii Brytyjskiej ustawa o nieletnich pozwala im na wyrażenie zgody na własne leczenie transseksualne, jeśli lekarze uznają, że jest to w ich najlepszym interesie; zgoda rodziców jest nieistotna.

Nie zgadzając się ze szpitalem, Hoogland stwierdził, że jego córka potrzebuje czasu i wsparcia psychicznego – gdy problemy się zaczęły, miała ledwie 13 lat – a nie medycznych interwencji transseksualnych, które mogą być nieodwracalne. Sąd jednak orzekł, że dziewczyna może kontynuować terapię testosteronem i zabronił Hooglandowi publicznego „błędnego określania płci” córki, co oznaczało, że ojciec nie... mógł nazywać swojej córki córką. Musiał udawać, że ma syna. Ponadto kanadyjskim mediom zabroniono publikowania nazwiska Hooglanda w jakichkolwiek relacjach za pomocą zakazu publikacji.

Pomimo warunków sądu Hoogland nadal zabierał głos i trafił do więzienia po tym, jak opowiadał o sprawie i nazywał córkę córką podczas wywiadu z The Federalist. Sąd uznał to za „przemoc domową.”

Ojciec, który nazywał swoją córkę córką, został potraktowany tak, jakby się nad nią znęcał.

 

Aresztowana matka

Czasem jednak nie ma czasu na prośby i apelacje. Czasem genderowa policja puka prosto do naszych drzwi, by założyć nam kajdanki.

Taki los czekał między innymi Kate Scottow, która w 2019 roku została aresztowana i skuta na oczach swoich dzieci (starsza córka miała 3 lata, syn – 20 miesięcy) przez trzech policjantów za „misgenderowanie” transseksualisty online.

Genderowi aktywiści wywalczyli dawno temu penalizację stwierdzania prawdziwej płci transseksualistów i jeżeli ktoś w Wielkiej Brytanii powie, że „trans-kobieta” kobietą nie jest, to musi liczyć się z prawnymi konsekwencjami.

Konsekwencje „misgenderowania” okazały się dla Scottow brutalne. Kobieta została zabrana na posterunek policji, gdzie była przesłuchiwana przez kilka godzin. Zabrano jej laptop i telefon (z opisów w mediach wynika, że kobieta nigdy nie odzyskała rzeczy) i postawiono jej zarzuty: „campaign of targeted harassment”, czyli celowe znęcanie się nad innymi.

Na czym polegało znęcanie? Według raportu policji Scottow ośmieliła się zwrócić per „on” do biologicznego mężczyzny, który identyfikował się jako „Stephanie” Hayden. To Hayden złożył na policję zażalenie na Scottow, bo jej posty online odebrał jako atak na swoją transseksualną tożsamość.

Ostatecznie, aresztowana kobieta zaprzeczyła nękania transseksualisty, sąd zaś wydał jej zakaz mówienia o nim jako o mężczyźnie.

 

Aresztowany kaznodzieja

Miniony rok obfitował w aresztowania za „transfobię”, to bowiem w 2023 roku aresztowany w Wielkiej Brytanii został również Dave McConnell. Chrześcijanin i kaznodzieja został skazany w sierpniu na podstawie sekcji 4A Public Order Act 1986 po tym, jak podczas rozmowy z policjantem zwrócił się do biologicznego mężczyzny, który identyfikował się jako kobieta, używając zaimka „on”. Transseksualista uważał się za kobietę, chrześcijanin stracił więc wolność.

Do aresztowania doprowadziła – co szczególnie smutne – uprzejmość kaznodziei, który wygłaszał kazanie na świeżym powietrzu, kiedy oburzony później transseksualista zapytał go, czy Bóg akceptuje społeczność LGBTQ. McConnell, który zachęcał publiczność do zadawania mu pytań podczas kazania, odpowiedział, że Bóg nienawidzi grzechu i zwrócił się do pytającego jako do „dżentelmena”. Po tej „zbrodni” tłum zgromadził się wokół „transfoba”, wyrażając niezadowolenie i używając wulgarnych wyzwisk, co przyciągnęło uwagę policji. Zgodnie z Sekcją 5 Public Order Act, brytyjska policja ma uprawnienia do aresztowania kogoś, kto „nęka” swoje otoczenie – misgendering został uznany właśnie za nękanie.

Sędzia skazał mężczyznę na zapłatę kosztów procesowych w wysokości 620 funtów i wykonanie 80 godzin prac społecznych. Dodatkowo mężczyzna został zgłoszony do służb zwalczających... terroryzm.

Moim zamiarem było po prostu pozostać wiernym swoim przekonaniom, pozostać wiernym Bogu i pozostać wiernym swojemu sumieniu. Nie byłem transfobiczny; wyrażałem to, w co wierzę.

– mówił później skazany w mediach.

Historia prześladowanego chrześcijanina media zszokowała – poparcie dla jego sprawy sięgnęło z brytyjskich wysp po Amerykę i dzięki wsparciu tysięcy ludzi na całym świecie kaznodzieja mógł zacząć się bronić. Dopiero prawdopodobnie pod naciskiem mediów wyrok skazujący McConnella został uchylony.

 

Aresztujący Trzaskowski?

Kiedy więc prezydent Warszawy twierdzi, że jego nowe wytyczne mają na celu zwiększenie szacunku, to miejmy na uwadze, że jest to szacunek jednostronny: obywatel ma szanować wymysły transseksualistów, bo jak nie, to... No, właśnie? Co prezydent zrobi, jeżeli pracownik ratusza nie zgodzi się z wyobrażeniem transseksualisty o sobie? Co się stanie, jeżeli nie będzie chciał nazywać brodatego mężczyzny per pani?

Do tego dochodzą jeszcze dwa absurdy. Pierwszym jest wyzwaniem lingwistycznym: czy pracownicy ratusza będą zmuszeni używać też form, które nie istnieją w języku polskim? Każdy bowiem wie, że istnieje transseksualizm „binarny”: mężczyzna uznaje się za kobietę, a kobieta za mężczyznę. I wymagają od otoczenia form sprzecznych z rzeczywistością, odwróconych do swojej płci. Co jednak z transseksualistami niebinarnymi, którzy swoją własną gramatykę wymyślają? Czy pracownicy ratusza będą musieli mówić do petentów per „onx”? Per „jenu”? Jak to będzie?

Drugim dość zabawnym absurdem jest brak spójności, który istnieje w ideologii gender, a który Trzaskowski swoimi wytycznymi narzuca: prezydent chce bowiem, żeby osoby niebinarne zawsze były na początku rozmowy pytane o swoje zaimki. Tylko... jak rozpoznać osobę niebinarną? Przecież – według ideologów gender – nawet prawdziwej płci nie da się po wyglądzie rozpoznać, a co dopiero tej lewicowej, która skrywa się w myślach! Kim w ogóle jest osoba niebinarna, skoro nie jest ani mężczyzną, ani kobietą? Czy pracownicy ratusza mogą już spodziewać się powoli... kosmitów?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe