Czas zatrzymać marsz ku autorytaryzmowi. Jak Tusk i eurokraci niszczą demokrację

Prędzej czy później ktoś będzie musiał przerwać spiralę nienawiści i zemsty. Partia, która zrobi to jako pierwsza, nie tylko otworzy nowy rozdział w historii Rzeczpospolitej, ale zapewni sobie najsilniejszy mandat do rządzenia.
Donald Tusk Czas zatrzymać marsz ku autorytaryzmowi. Jak Tusk i eurokraci niszczą demokrację
Donald Tusk / PAP/Adam Warżawa

Bezprecedensowa destrukcja państwa, której dokonuje rząd Donalda Tuska, pewnego dnia się skończy. Dziś już wiemy, że z prokuratury, mediów publicznych, Trybunału Konstytucyjnego, polityki europejskiej, energetycznej, infrastrukturalnej, finansowej czy rolnej zostaną zgliszcza. Głębsze będą podziały społeczne, wyższy poziom nienawiści, a niższy społecznego zaufania. Polska jednak prawdopodobnie pozostanie szybko rozwijającym się krajem, gdyż – całe szczęście – nasza gospodarka jest do pewnego stopnia impregnowana na polityczne kryzysy.

Jakikolwiek rząd nie przyjdzie po ekipie premiera Donalda Tuska, stanie przed jednym zasadniczym zadaniem – będzie musiał odbudować zaufanie do państwa, demokratycznych reguł i stabilności prawa. Aby tego dokonać, powinien wyrzec się żądzy odwetu, która dziś wypełnia umysły, serca i wyobraźnię prawicowych polityków. 

Czytaj także: Mateusz Morawiecki zabrał głos na temat TVP za czasów Jacka Kurskiego

 

Sprawiedliwość, nie zemsta

 

Naiwnością byłoby sądzić, że po zmianie władzy na czele rządu pojawi się nowy Tadeusz Mazowiecki, który odkreśli przeszłość grubą czarną kreską i skupi się na budowaniu nowego państwa. Zresztą historia pokazuje, że nie byłoby to ani rozwiązanie skuteczne, ani sprawiedliwe. Wina bez kary jest zawsze demoralizująca. Staje się zachętą do łamania prawa, drwienia z państwa i wspólnoty narodowej, a także wywołuje jedną z najgroźniejszych chorób społecznych, czyli nihilizm. Jeśli łamanie zasad prawa i zbiorowej moralności pozostaje bezkarne, wszelkie normy tracą na znaczeniu. 

Uczciwe rozliczenie winnych ma walor oczyszczenia i przywracania norm, ale pod jednym wszakże warunkiem: nie może być zemstą i rewanżem. Nie da się – wbrew temu, co mówi prof. Marek Safjan i grono prawniczych admiratorów ekipy Donalda Tuska, Adama Bodnara, Bartłomieja Sienkiewicza czy Szymona Hołowni – przywracać praworządności i porządku metodami niedemokratycznymi. Chodzenie drogą na skróty zawsze prowadzi do jeszcze większego bezprawia, chaosu, destrukcji i nieszczęścia. Nawet przy najczystszych intencjach.

Najbardziej jaskrawo widać to było po okrągłym stole, ale i dziś bez trudu dostrzeżemy degenerację znacznej części politycznej klasy i jej zaplecza. 

Aby nie popełnić tych samych błędów, pracę nad przywracaniem ładu prawnego – celowo nie używam słowa „praworządność”, gdyż w ostatnich latach zostało skompromitowane – należy rozpocząć już dziś. Nie w wąskim gronie partyjnych działaczy, ale możliwie jak najszerzej. Z udziałem różnych sił politycznych, środowisk akademickich, think tanków, organizacji pozarządowych, związków zawodowych, pracodawców itd. Polacy muszą otrzymać jasny sygnał, że nie są skazani na dwie zwalczające się wzajemnie, coraz bardziej odizolowane od społeczeństwa formacje, których jedynym celem jest upodlenie i anihilacja przeciwnika. 

Czytaj także: „Gorzka porażka”. Niemcy ubolewają nad wynikiem wyborów samorządowych

 

Potrzebny nowy pakt

 

Porozumienie powinno na nowo ustalić reguły, według których ma się toczyć polityczna rywalizacja. Właśnie rywalizacja, a nie wojna. Do niedawna wydawało się, że zasady są jasne. Jednak bezprawne i siłowe przejęcie mediów publicznych oraz prokuratury, a do tego ostentacyjne ignorowanie wyroków sądowych sprawiły, że zasady państwa prawa przestały w zasadzie obowiązywać. Przywrócenie starego porządku jest niemożliwe, gdy jeden z istotnych graczy na scenie politycznej już ich nie uznaje. 

Dlatego konieczny jest pakt znacznie szerszy, który nie tylko chroniłby przed bezprawiem, ale dodatkowo zabezpieczałby duże grupy społeczne przed zagrożeniem ze strony władzy o zapędach autorytarnych. Nowe porozumienie musiałoby wykraczać poza sferę politycznych zmagań i dotyczyć znacznie szerszego zakresu działalności społecznej. Chodzi na przykład o kwestie podatków i innych obciążeń, polityki fiskalnej, świadczeń i transferów społecznych, funkcjonowania sektora przedsiębiorstw państwowych czy wyjęcia spod bieżącego sporu politycznego sfer kluczowych dla bezpieczeństwa kraju. 

Nie jest to tylko teoretyzowanie. Podobne porozumienia zawierano już w innych krajach i przynosiły one bardzo pozytywne skutki. 

W 1977 r. w pogrążonej w kryzysie i chaosie Hiszpanii, która z kraju autorytarnego przemieniała się w państwo demokratyczne, zawarty został polityczno-gospodarczy pakt z Moncloa, który umożliwiał przeprowadzenie niezbędnych reform. Jego oddziaływanie było ograniczone, ponieważ dotyczył jedynie sektora publicznego. Jednak w kolejnych latach – 1978, 1980, 1983, 1985–1987 – zawierano kolejne porozumienia, do których dołączały związki zawodowe i organizacje pracodawców. Poza kwestiami socjalnymi, płacowymi czy ulg inwestycyjnych pakty obejmowały na przykład kierunki polityki zagranicznej. Istotne jest, że zasadę osiągania celów politycznych i gospodarczych poprzez konsensus społeczny rozpoczął rząd prawicowy, ale kontynuowali ją także socjaliści. Hiszpanii udało się wówczas wyjść z kryzysu, wstąpić do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej i wejść na drogę szybkiego rozwoju. 

Jeszcze lepszym przykładem jest Irlandia. W 1987 r. związki zawodowe, pracodawcy i rząd zawarli pakt społeczny, który umożliwił przeprowadzenie głębokiej reformy finansowo-monetarnej. Przyjęty model polityki opartej na dialogu i porozumieniu różnych grup interesu doprowadził następnie do podpisania kolejnych porozumień w latach 1994–1996 oraz 2000 r. Dzięki temu Irlandia jest dziś jednym z najbogatszych państw Unii Europejskiej i nie wstrząsają nią powtarzające się kryzysy.
 

Kontrola społeczna

 

Oczywiście kontrakty zawierane w Hiszpanii i Irlandii miały przede wszystkim podłoże gospodarczo-finansowe, były też odpowiedzią na ówczesne potrzeby i wyzwania. Polska nie stoi dziś – przynajmniej na razie – w obliczu krachu ekonomicznego, ale widoczna jest zapaść w dziedzinie przestrzegania prawa. Jeśli elity władzy nie będą zdolne do zmiany tego stanu, wkrótce pojawią się zawirowania finansowe wynikające z niepewności inwestowania w Polsce, handlu, odpowiedzialności prawnej itd. 

Nasz kraj, który w ostatnich trzech dekadach był drugim po Chinach najszybciej rozwijającym się państwem na świecie, może stracić swoją dynamikę. Wzrost dobrobytu zastąpi wówczas chaos i niepewność. 
Podobnie jak w Hiszpanii i Irlandii do głębokich zmian potrzebne są szersze uzgodnienia, wykraczające poza elity władzy. Istotą paktów, w których uczestniczą organizacje społeczne, jest ograniczenie władzy partii politycznych. Traktaty takie uniemożliwiają, a przynajmniej znacznie utrudniają, zwycięzcom wyborów sprawowanie w kraju władzy niemal absolutnej. 

Jest to szczególnie istotne w sytuacji, w której parlamenty większości państw demokratycznych utraciły swoją funkcję kontrolną wobec władzy wykonawczej. Dziś większość sejmowa jest przez liderów partyjnych traktowana raczej jako zaciężne wojsko niż partnerzy do dyskusji. Los deputowanych zależy przecież od partyjnych liderów, którzy mają decydujący głos podczas układania list kandydatów w wyborach. Łatwo można więc z niej wylecieć. 

Najwyraźniej widoczny proces podporządkowywania klubu parlamentarnego woli szefa partii widać w Platformie Obywatelskiej. Formacja, która niegdyś szczyciła się kilkoma frakcjami reprezentowanymi przez polityczne osobowości, dziś jest jednolitą masą miernot ślepo podporządkowanych Donaldowi Tuskowi. Każdy, kto odważy się skrytykować premiera, musi się liczyć z tym, że spotka go los ludzi związanych niegdyś z numerem dwa w PO, czyli z Grzegorzem Schetyną. Żaden z nich nie zasiada w obecnym Sejmie. 
Dlatego w trzeciej dekadzie XXI w. konieczne jest dodatkowe zabezpieczenie demokracji – większy, bezpośredni wpływ społeczeństwa na decyzje podejmowane przez władze. 
 

Gwarancja niepodległości 

 

Silniejsze zaangażowanie obywateli w proces rządzenia ma jeszcze jeden wymiar – przeciwdziała niebezpiecznym tendencjom coraz silniej obecnym w Europie. 

Pierwsza to dążenie do oligarchizacji władzy. Organy Unii Europejskiej, które podejmują najistotniejsze decyzje dotyczące prawie pół miliarda ludzi, nie posiadają dziś żadnej legitymacji demokratycznej. Wyłaniane są w efekcie zakulisowych negocjacji według nieokreślonych kryteriów. Ich oderwanie od kontroli społecznej sprawia, że ich celem nie jest realizacja woli Europejczyków, ale wcielanie w życie wyznawanej ideologii oraz realizacja interesów grup nacisku mających dostęp do najważniejszych unijnych urzędników. 

Wynika z tego drugie zjawisko. Nieskrępowana demokratycznymi ograniczeniami unijna władza coraz sprawniej wpływa na procesy polityczne w poszczególnych krajach członkowskich, dążąc do marginalizacji polityków i ugrupowań domagających się utrzymania podmiotowości państw narodowych. Ponieważ UE ma w swoim arsenale potężne narzędzia nacisku na rządy, jest w stanie skutecznie wymuszać pożądane rozwiązania – na przykład wprowadzanie Zielonego Ładu – mimo oczywistej ich szkodliwości. Tylko świadome i aktywne społeczeństwa są w stanie przeciwstawić się tym procesom i obronić demokrację. Powinni to zrozumieć przede wszystkim konserwatyści, którzy stali się etatowymi wrogami brukselskich elit. 
 


 

POLECANE
Północnokoreańscy żołnierze giną masowo na Ukrainie polityka
Północnokoreańscy żołnierze giną masowo na Ukrainie

Z relacji prezydenta Ukrainy wynika, że już niemal jedna trzecia żołnierzy wysłanych z Korei Północnej do walki z Ukraińcami została zabita bądź ranna. Informacje te potwierdził także szef estońskiego wywiadu sił obronnych pułkownik Ants Kiviselg.

Może kiedyś będzie działać. Krzysztof Stanowski pokazał miejską toaletę w Warszawie Wiadomości
"Może kiedyś będzie działać". Krzysztof Stanowski pokazał miejską toaletę w Warszawie

Krzysztof Stanowski z Kanału Zero udał się do Parku Skaryszewskiego w Warszawie, gdzie stoi toaleta miejska. Na miejscu okazało się, że toaleta, która kosztowała 650 tysięcy złotych jest nieczynna.

RPP podjęła decyzję dotyczącą stóp procentowych pilne
RPP podjęła decyzję dotyczącą stóp procentowych

Rada Polityki Pieniężnej na pierwszym posiedzeniu w tym roku zdecydowała ws. poziomu stóp procentowych w Polsce.

Ingerencja w kampanię. PiS zamierza odpowiedzieć prezydentowi Ukrainy gorące
"Ingerencja w kampanię". PiS zamierza odpowiedzieć prezydentowi Ukrainy

- Opozycja oskarża prezydenta Ukrainy o "ingerencję w kampanię wyborczą" w Polsce - podaje portal Wirtualna Polska. Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje odpowiedź dla prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który ostatnio wypowiedział się na temat Karola Nawrockiego.

Czego lepiej nie podłączać do przedłużacza? Ekspert radzi Wiadomości
Czego lepiej nie podłączać do przedłużacza? Ekspert radzi

Przedłużacze często są świetnym rozwiązaniem, które wiele ułatwia, gdy gniazdek jest mniej niż sprzętów, które chcemy do nich podłączyć. Jednak nie wszystkie urządzenia elektryczne powinno się do nich podłączać

Tusk oskarżył Rosję o akty terroru powietrznego. Jest odpowiedź Kremla z ostatniej chwili
Tusk oskarżył Rosję o "akty terroru powietrznego". Jest odpowiedź Kremla

– Rosja planowała akty terroru powietrznego i to nie tylko wobec Polski, ale też linii lotniczych na całym świecie – mówił Donald Tusk na konferencji prasowej po rozmowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Do tych słów odniósł się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Nie jest zgodne z prawdą. Były szef ABW miażdży komisję Stróżyka gorące
"Nie jest zgodne z prawdą". Były szef ABW miażdży komisję Stróżyka

Były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Piotr Pogonowski w swoim oświadczeniu odniósł się do doniesień medialnych dot. złożenia przez komisję ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce zawiadomienia o możliwości naruszenia przepisów prawa i interesu publicznego w zw. z "likwidacją" delegatur terenowych ABW w 2017 r.

Nowa mniejszość narodowa w Polsce? Takie są oczekiwania premiera tego kraju polityka
Nowa mniejszość narodowa w Polsce? Takie są oczekiwania premiera tego kraju

W czwartek w Warszawie gości premier Wietnamu Pham Minh Chinh. Na początku wizyty szef rządu spotkał się z premierem Donaldem Tuskiem. Jest to pierwsza oficjalna wizyta wietnamskiego premiera w Polsce od 15 lat.

Prezes TK ostro o raporcie Bodnara: Jest obarczony szeregiem błędów pilne
Prezes TK ostro o raporcie Bodnara: Jest obarczony szeregiem błędów

"W mojej ocenie przedstawiony opinii publicznej «raport» jest obarczony szeregiem błędów" – czytamy w oświadczeniu prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego. Przypomniał również, że zgodnie z wyrokiem TK z 22 listopada 2024 r. prokuratorem krajowym pozostaje Dariusz Barski.

Warner Bros. Discovery ma plan. Realny termin to wybory gorące
Warner Bros. Discovery ma plan. "Realny termin to wybory"

Nie ustają spekulacje na temat sprzedaży przez Warner Bros. Discovery stacji telewizyjnej TVN, jednego z największych, a jednocześnie najbardziej zaangażowanych politycznie medium w Polsce. Oczekując na decyzję, koncern nie pozostaje jednak bierny.

REKLAMA

Czas zatrzymać marsz ku autorytaryzmowi. Jak Tusk i eurokraci niszczą demokrację

Prędzej czy później ktoś będzie musiał przerwać spiralę nienawiści i zemsty. Partia, która zrobi to jako pierwsza, nie tylko otworzy nowy rozdział w historii Rzeczpospolitej, ale zapewni sobie najsilniejszy mandat do rządzenia.
Donald Tusk Czas zatrzymać marsz ku autorytaryzmowi. Jak Tusk i eurokraci niszczą demokrację
Donald Tusk / PAP/Adam Warżawa

Bezprecedensowa destrukcja państwa, której dokonuje rząd Donalda Tuska, pewnego dnia się skończy. Dziś już wiemy, że z prokuratury, mediów publicznych, Trybunału Konstytucyjnego, polityki europejskiej, energetycznej, infrastrukturalnej, finansowej czy rolnej zostaną zgliszcza. Głębsze będą podziały społeczne, wyższy poziom nienawiści, a niższy społecznego zaufania. Polska jednak prawdopodobnie pozostanie szybko rozwijającym się krajem, gdyż – całe szczęście – nasza gospodarka jest do pewnego stopnia impregnowana na polityczne kryzysy.

Jakikolwiek rząd nie przyjdzie po ekipie premiera Donalda Tuska, stanie przed jednym zasadniczym zadaniem – będzie musiał odbudować zaufanie do państwa, demokratycznych reguł i stabilności prawa. Aby tego dokonać, powinien wyrzec się żądzy odwetu, która dziś wypełnia umysły, serca i wyobraźnię prawicowych polityków. 

Czytaj także: Mateusz Morawiecki zabrał głos na temat TVP za czasów Jacka Kurskiego

 

Sprawiedliwość, nie zemsta

 

Naiwnością byłoby sądzić, że po zmianie władzy na czele rządu pojawi się nowy Tadeusz Mazowiecki, który odkreśli przeszłość grubą czarną kreską i skupi się na budowaniu nowego państwa. Zresztą historia pokazuje, że nie byłoby to ani rozwiązanie skuteczne, ani sprawiedliwe. Wina bez kary jest zawsze demoralizująca. Staje się zachętą do łamania prawa, drwienia z państwa i wspólnoty narodowej, a także wywołuje jedną z najgroźniejszych chorób społecznych, czyli nihilizm. Jeśli łamanie zasad prawa i zbiorowej moralności pozostaje bezkarne, wszelkie normy tracą na znaczeniu. 

Uczciwe rozliczenie winnych ma walor oczyszczenia i przywracania norm, ale pod jednym wszakże warunkiem: nie może być zemstą i rewanżem. Nie da się – wbrew temu, co mówi prof. Marek Safjan i grono prawniczych admiratorów ekipy Donalda Tuska, Adama Bodnara, Bartłomieja Sienkiewicza czy Szymona Hołowni – przywracać praworządności i porządku metodami niedemokratycznymi. Chodzenie drogą na skróty zawsze prowadzi do jeszcze większego bezprawia, chaosu, destrukcji i nieszczęścia. Nawet przy najczystszych intencjach.

Najbardziej jaskrawo widać to było po okrągłym stole, ale i dziś bez trudu dostrzeżemy degenerację znacznej części politycznej klasy i jej zaplecza. 

Aby nie popełnić tych samych błędów, pracę nad przywracaniem ładu prawnego – celowo nie używam słowa „praworządność”, gdyż w ostatnich latach zostało skompromitowane – należy rozpocząć już dziś. Nie w wąskim gronie partyjnych działaczy, ale możliwie jak najszerzej. Z udziałem różnych sił politycznych, środowisk akademickich, think tanków, organizacji pozarządowych, związków zawodowych, pracodawców itd. Polacy muszą otrzymać jasny sygnał, że nie są skazani na dwie zwalczające się wzajemnie, coraz bardziej odizolowane od społeczeństwa formacje, których jedynym celem jest upodlenie i anihilacja przeciwnika. 

Czytaj także: „Gorzka porażka”. Niemcy ubolewają nad wynikiem wyborów samorządowych

 

Potrzebny nowy pakt

 

Porozumienie powinno na nowo ustalić reguły, według których ma się toczyć polityczna rywalizacja. Właśnie rywalizacja, a nie wojna. Do niedawna wydawało się, że zasady są jasne. Jednak bezprawne i siłowe przejęcie mediów publicznych oraz prokuratury, a do tego ostentacyjne ignorowanie wyroków sądowych sprawiły, że zasady państwa prawa przestały w zasadzie obowiązywać. Przywrócenie starego porządku jest niemożliwe, gdy jeden z istotnych graczy na scenie politycznej już ich nie uznaje. 

Dlatego konieczny jest pakt znacznie szerszy, który nie tylko chroniłby przed bezprawiem, ale dodatkowo zabezpieczałby duże grupy społeczne przed zagrożeniem ze strony władzy o zapędach autorytarnych. Nowe porozumienie musiałoby wykraczać poza sferę politycznych zmagań i dotyczyć znacznie szerszego zakresu działalności społecznej. Chodzi na przykład o kwestie podatków i innych obciążeń, polityki fiskalnej, świadczeń i transferów społecznych, funkcjonowania sektora przedsiębiorstw państwowych czy wyjęcia spod bieżącego sporu politycznego sfer kluczowych dla bezpieczeństwa kraju. 

Nie jest to tylko teoretyzowanie. Podobne porozumienia zawierano już w innych krajach i przynosiły one bardzo pozytywne skutki. 

W 1977 r. w pogrążonej w kryzysie i chaosie Hiszpanii, która z kraju autorytarnego przemieniała się w państwo demokratyczne, zawarty został polityczno-gospodarczy pakt z Moncloa, który umożliwiał przeprowadzenie niezbędnych reform. Jego oddziaływanie było ograniczone, ponieważ dotyczył jedynie sektora publicznego. Jednak w kolejnych latach – 1978, 1980, 1983, 1985–1987 – zawierano kolejne porozumienia, do których dołączały związki zawodowe i organizacje pracodawców. Poza kwestiami socjalnymi, płacowymi czy ulg inwestycyjnych pakty obejmowały na przykład kierunki polityki zagranicznej. Istotne jest, że zasadę osiągania celów politycznych i gospodarczych poprzez konsensus społeczny rozpoczął rząd prawicowy, ale kontynuowali ją także socjaliści. Hiszpanii udało się wówczas wyjść z kryzysu, wstąpić do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej i wejść na drogę szybkiego rozwoju. 

Jeszcze lepszym przykładem jest Irlandia. W 1987 r. związki zawodowe, pracodawcy i rząd zawarli pakt społeczny, który umożliwił przeprowadzenie głębokiej reformy finansowo-monetarnej. Przyjęty model polityki opartej na dialogu i porozumieniu różnych grup interesu doprowadził następnie do podpisania kolejnych porozumień w latach 1994–1996 oraz 2000 r. Dzięki temu Irlandia jest dziś jednym z najbogatszych państw Unii Europejskiej i nie wstrząsają nią powtarzające się kryzysy.
 

Kontrola społeczna

 

Oczywiście kontrakty zawierane w Hiszpanii i Irlandii miały przede wszystkim podłoże gospodarczo-finansowe, były też odpowiedzią na ówczesne potrzeby i wyzwania. Polska nie stoi dziś – przynajmniej na razie – w obliczu krachu ekonomicznego, ale widoczna jest zapaść w dziedzinie przestrzegania prawa. Jeśli elity władzy nie będą zdolne do zmiany tego stanu, wkrótce pojawią się zawirowania finansowe wynikające z niepewności inwestowania w Polsce, handlu, odpowiedzialności prawnej itd. 

Nasz kraj, który w ostatnich trzech dekadach był drugim po Chinach najszybciej rozwijającym się państwem na świecie, może stracić swoją dynamikę. Wzrost dobrobytu zastąpi wówczas chaos i niepewność. 
Podobnie jak w Hiszpanii i Irlandii do głębokich zmian potrzebne są szersze uzgodnienia, wykraczające poza elity władzy. Istotą paktów, w których uczestniczą organizacje społeczne, jest ograniczenie władzy partii politycznych. Traktaty takie uniemożliwiają, a przynajmniej znacznie utrudniają, zwycięzcom wyborów sprawowanie w kraju władzy niemal absolutnej. 

Jest to szczególnie istotne w sytuacji, w której parlamenty większości państw demokratycznych utraciły swoją funkcję kontrolną wobec władzy wykonawczej. Dziś większość sejmowa jest przez liderów partyjnych traktowana raczej jako zaciężne wojsko niż partnerzy do dyskusji. Los deputowanych zależy przecież od partyjnych liderów, którzy mają decydujący głos podczas układania list kandydatów w wyborach. Łatwo można więc z niej wylecieć. 

Najwyraźniej widoczny proces podporządkowywania klubu parlamentarnego woli szefa partii widać w Platformie Obywatelskiej. Formacja, która niegdyś szczyciła się kilkoma frakcjami reprezentowanymi przez polityczne osobowości, dziś jest jednolitą masą miernot ślepo podporządkowanych Donaldowi Tuskowi. Każdy, kto odważy się skrytykować premiera, musi się liczyć z tym, że spotka go los ludzi związanych niegdyś z numerem dwa w PO, czyli z Grzegorzem Schetyną. Żaden z nich nie zasiada w obecnym Sejmie. 
Dlatego w trzeciej dekadzie XXI w. konieczne jest dodatkowe zabezpieczenie demokracji – większy, bezpośredni wpływ społeczeństwa na decyzje podejmowane przez władze. 
 

Gwarancja niepodległości 

 

Silniejsze zaangażowanie obywateli w proces rządzenia ma jeszcze jeden wymiar – przeciwdziała niebezpiecznym tendencjom coraz silniej obecnym w Europie. 

Pierwsza to dążenie do oligarchizacji władzy. Organy Unii Europejskiej, które podejmują najistotniejsze decyzje dotyczące prawie pół miliarda ludzi, nie posiadają dziś żadnej legitymacji demokratycznej. Wyłaniane są w efekcie zakulisowych negocjacji według nieokreślonych kryteriów. Ich oderwanie od kontroli społecznej sprawia, że ich celem nie jest realizacja woli Europejczyków, ale wcielanie w życie wyznawanej ideologii oraz realizacja interesów grup nacisku mających dostęp do najważniejszych unijnych urzędników. 

Wynika z tego drugie zjawisko. Nieskrępowana demokratycznymi ograniczeniami unijna władza coraz sprawniej wpływa na procesy polityczne w poszczególnych krajach członkowskich, dążąc do marginalizacji polityków i ugrupowań domagających się utrzymania podmiotowości państw narodowych. Ponieważ UE ma w swoim arsenale potężne narzędzia nacisku na rządy, jest w stanie skutecznie wymuszać pożądane rozwiązania – na przykład wprowadzanie Zielonego Ładu – mimo oczywistej ich szkodliwości. Tylko świadome i aktywne społeczeństwa są w stanie przeciwstawić się tym procesom i obronić demokrację. Powinni to zrozumieć przede wszystkim konserwatyści, którzy stali się etatowymi wrogami brukselskich elit. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe