Unijny handel z Rosją kwitnie

Frustrację i gorzkie słowa Wołodymyra Zełenskiego, prezydenta Ukrainy, coraz częściej padające w przemówieniach adresowanych do własnego narodu, podobnie jak w słowach, których odbiorcami mają być zachodni przywódcy, można świetnie zrozumieć, kiedy przyjrzymy się, jak Unia Europejska starannie omijała sankcje wprowadzone w związku z wojną na Ukrainie przeciwko Rosji i Białorusi. Ostatnia decyzja – o wprowadzeniu wysokich ceł na białoruskie i rosyjskie produkty rolne – odziera ze złudzeń nawet tych, którzy wierzyli w moc zachodnich sankcji.
zdjęcie ilustracyjne Unijny handel z Rosją kwitnie
zdjęcie ilustracyjne / pixnio

Komisja Europejska – ta sama, która rok temu rugała polski rząd, a w tym roku polskich rolników, za prowadzenie blokad importu produktów rolnych ze wschodu – pomimo sankcji przeciwko Rosji, do których sama nawoływała i których kontroli domagała się od firm m.in. z Polski, choć rzadziej z Niemiec, Belgii czy Francji, od początku realizowała niezmieniony import rosyjskich i białoruskich produktów rolnych. Jaka część ze zbóż trafiających do Polski, Rumunii, Czech, Słowacji, krajów bałtyckich czy Węgier rzeczywiście pochodziła z Ukrainy? Dzisiaj wiadomo, że słowa prezydenta Ukrainy, które jeszcze niedawno mieszkańcom Europy Zachodniej wydawały się mało wiarygodne, że ponad połowa zboża trafiającego do np. Polski i psującego tutejszy rynek wcale nie musi pochodzić z Ukrainy – wprost przeciwnie, może pochodzić z Rosji i Białorusi, wcale nie były pozbawione słuszności. 

Czytaj także: Artur Bartoszewicz: Polaków nie da się wziąć pod but

 

KE przeciwko sankcjom, ale za cłem

 

Przyznali to sami komisarze europejscy podczas dyskusji, która w połowie marca przetoczyła się przez brukselskie korytarze i zachodnioeuropejskie media. Chodziło przede wszystkim o wprowadzenie wysokich ceł na rosyjskie zboża – tak, te same zboża, które i tak do Europy nie miały prawa trafiać w związku z sankcjami en bloc nałożonymi na Rosję w związku z agresją na Ukrainę. 

Zgodnie z tymi sankcjami – łącznie było to kilkanaście pakietów sankcji – spółki europejskie obowiązuje zakaz handlu z partnerami z Rosji i Białorusi. W szczególności miały one dotyczyć kupowania produktów rosyjskich, w tym zasobów naturalnych (m.in. żywności), paliw kopalnych oraz energii czy półproduktów przemysłu metalurgicznego. Żywność produkowana przez Rosję, obok Ukrainy, drugiego największego na świecie producenta np. zbóż, miała trafiać do krajów Trzeciego Świata, jednak Europa miała być pominięta, jako obszar tranzytowy, ze względu na zagrożenie negatywnego wpływu na lokalne rynki rolne. 

Oczywiście UE zobowiązała się również do wstrzymania całego unijnego eksportu produktów związanych z nowymi technologiami, które mogą być wykorzystane do prowadzenia wojny, z czasem rozszerzając ów zakaz na większość produkcji przemysłowej w ogóle.

Kiedy jednak Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, oświadczyła, że po kilkudniowych rozmowach między szefami rządów UE na szczycie w Brukseli ustalono, że na produkty rolne z Białorusi i Rosji Bruksela nałoży wysokie, niemal 50-procentowe cła, jasne stało się, że pomimo trwających od dwóch lat protestów krajów sąsiadujących z reżimami Łukaszenki i Putina i głośno wprowadzanych sankcji na Rosję i Białoruś Europa przyjmowała produkty z tych dwóch krajów, słono płacąc za każdą tonę zboża czy kukurydzy.
Komisarze europejscy szybko znaleźli usprawiedliwienie dla tej szczególnej, gospodarczej dwulicowości. Otóż, zdaniem zespołu Ursuli von der Leyen chodziło o przeciwdziałanie ewentualnej globalnej klęsce głodu.
 

 

Handel z Rosją kwitnie

 

– Proponujemy nałożenie ceł na rosyjski import, aby złagodzić rosnące ryzyko dla naszych rynków i naszych rolników. Podtrzymujemy nasze zaangażowanie na rzecz utrzymania światowego bezpieczeństwa żywnościowego, szczególnie dla krajów rozwijających się. Utrzymujemy właściwą równowagę pomiędzy wspieraniem naszej gospodarki i społeczności rolniczych. Jednocześnie utrzymujemy nasze niezachwiane wsparcie dla Ukrainy – mówiła szefowa KE już po podjęciu decyzji o ocleniu rosyjskich i białoruskich produktów. Szefowa KE nie odpowiedziała na pytania o najnowszą decyzję Komisji w kontekście sankcji, choć naciskali na to przedstawiciele Litwy, Łotwy, Estonii, Polskich i Czech, którzy od 2022 roku domagali się wprowadzenia faktycznego (nie sankcyjnego) zakazu importu zbóż z Rosji i Białorusi do UE. W czasie obrad okazało się, że same sankcje na rosyjską żywność KE dyskretnie zniosła. 

– Zwracamy się do KE o przeanalizowanie możliwości ograniczenia importu do UE produktów spożywczych pochodzących z Rosji i Białorusi. Tym wspólnym apelem chcemy rozwiązać pilny problem, który nas łączy. Podczas gdy Rosja toczy brutalną, nieuzasadnioną wojnę przeciwko Ukrainie, jej zboże nadal trafia na rynek UE – przypominał w imieniu pięciu unijnych krajów litewski minister Kęstutis Navickas. – To między innymi zyski z eksportu żywności Putin przeznacza na finansowanie ataków rosyjskich żołnierzy na ludność cywilną.
Dyskusja o imporcie zbóż przypomniała wszystkie dziury w rzekomym ograniczaniu handlu z Rosją i Białorusią. I tak okazało się, że Białoruskie Zakłady Metalurgiczne obchodzą sankcje UE za pośrednictwem litewskiej firmy. Od lipca 2023 roku zarząd BMZ oznajmił, że firma znalazła nowe rynki zbytu, wszystkie kluczowe cele holdingu zostały zrealizowane, a w pierwszym półroczu 2023 roku zakłady wyeksportowały produkcję na kwotę ponad 660 mln dolarów. Doszło do tego dzięki litewskim spółkom Milca Baltija i Eurologisticos baze i przy milczącej wiedzy litewskich i europejskich urzędników. 
 

Europejskie sposoby na sankcje

 

Sankcje są obchodzone przez europejskie spółki również dzięki pośrednictwu krajów azjatyckich. Widać to po makroekonomicznych danych dotyczących europejskiego eksportu. Przykłady? Od połowy 2019 roku do połowy tego roku polski eksport do Rosji spadł o 44 procent. Jednak w tym samym czasie o kilkaset procent wzrósł nasz eksport do Turcji i krajów Azji Środkowej. Te towary można dzisiaj z powodzeniem znaleźć na rosyjskich giełdach i w sklepach.

Nie tylko Turcja pełni rolę pośrednika w europejskim handlu z Rosją (unijny eksport do Turcji wzrósł o prawie 59 proc.), ale również Kazachstan (wzrost eksportu o 100 proc. od wprowadzenia unijnych sankcji) oraz Kirgistan (wzrost eksportu o 800 proc.). Zarówno europejskie stolice, jak i sama Bruksela wielokrotnie były informowane o tym sposobie omijania sankcji. Do dzisiaj eurokraci nie zdecydowali zająć się tą sprawą. Choć wielokrotnie organizacje pozarządowe przedstawiały Komisji Europejskiej gotowe rozwiązania regulujące unijny handel przede wszystkim z krajami znajdującymi się w Euroazjatyckiej Unii Celnej – organizacji handlowej założonej przez Rosję m.in. w celu omijania zachodnich sankcji przy pomocy pośredników z Azji Mniejszej, sama Komisja nic w tej sprawie nie zrobiła.

Badająca segment międzynarodowego handlu organizacja Allianz Trade przedstawia twarde dane również dotyczące Polski. Według najnowszego raportu AT polski eksport do Rosji od połowy 2019 roku do połowy 2023 roku spadł o 44 proc. Jednak w tym samym czasie o 137 proc. wzrósł eksport polskich towarów (w tym również objętych sankcjami). Przy czym na topie – również europejskim – są wyroby przemysłu maszynowego, tworzywa sztuczne, farmaceutyki i obuwie. Oczywiście nie zaskakują raporty dość chętnie czytane przez brukselskich urzędników o wzroście wymiany handlowej między Turcją, Kazachstanem czy Kirgistanem z Rosją – wzroście, który nastąpił w momencie wprowadzenia europejskich sankcji. 
Sama Komisja Europejska i jej urzędnicy dość dowolnie podchodzą do egzekwowania sankcji na Rosję. 

Czytaj także: Zaskakujący wynik w Rzeszowie. Może dojść do zmiany władzy

 

Sankcje przed wyborami

 

Z jednej strony KE uprzedza, że będzie się przyglądać kwestii handlu pośredniego zakazanymi produktami. Z drugiej kolejne publikacje zagranicznych – głównie opozycyjnych rosyjskich i białoruskich – mediów o wyjątkowo dziurawym europejskim systemie sankcji kwituje milczeniem lub przypomnieniem, czego sankcje mają dotyczyć. Wydaje się, że większości europosłów i komisarzy to status quo odpowiada – i będzie odpowiadało, przynajmniej do najbliższych wyborów do europarlamentu. Ktoś musi w końcu finansować tę największą na Starym Kontynencie kampanię wyborczą. 
 


 

POLECANE
Porażka Bodnara. Jest opinia TSUE w sprawie statusu sędziów z ostatniej chwili
Porażka Bodnara. Jest opinia TSUE w sprawie statusu sędziów

Sam udział w procesie nominacyjnym sędziego organu niedającego gwarancji niezawisłości nie uzasadnia konieczności wyłączenia go z rozpoznania sprawy – brzmi opinia rzecznika TSUE

Trump: Byłbym po stronie Ukrainy, niekoniecznie Zełenskiego Wiadomości
Trump: Byłbym po stronie Ukrainy, niekoniecznie Zełenskiego

Prezydent USA Donald Trump powiedział w wywiadzie dla magazynu "The Atlantic", że może dojść do sytuacji, w której jasno poprze Ukrainę. Zaznaczył jednak, że niekoniecznie opowie się po stronie Wołodymyra Zełenskiego, bo "ma z nim ciężko".

Paraliż w stolicy. Rannych 18 osób pilne
Paraliż w stolicy. Rannych 18 osób

Do groźnego wypadku doszło w Warszawie z udziałem dwóch tramwajów, w którym ucierpiało aż 18 osób. W związku ze zdarzeniem ruch tramwajowy w okolicy został sparaliżowany.

Komunikat dla mieszkańców Warszawy pilne
Komunikat dla mieszkańców Warszawy

W związku ze zbliżającą się majówką mieszkańcy Warszawy powinni liczyć się ze zmianami w komunikacji miejskiej i ograniczeniami w organizacji ruchu.

Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej pilne
Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Według ostatnich doniesień doszło do ataku na polskich funkcjonariuszy.

Konsternacja w studiu TVN po komentarzu eksperta: Niestety, najlepszy Nawrocki Wiadomości
Konsternacja w studiu TVN po komentarzu eksperta: "Niestety, najlepszy Nawrocki"

Prof. Karolina Wigura w studiu TVN bez wahania wskazała zwycięzcę poniedziałkowej debaty prezydenckiej "Super Expressu". Choć nie przyszło jej to łatwo. – Z przykrością muszę to powiedzieć, uważam, że wygrał Karol Nawrocki – stwierdziła. 

Zablokowana droga szybkiego ruchu po groźnym wypadku autokaru. Komunikat policji z ostatniej chwili
Zablokowana droga szybkiego ruchu po groźnym wypadku autokaru. Komunikat policji

W Warszawie trasa S2 od ul. Przyczółkowej do zjazdu na S79 jest zablokowana – podała policja. Wyznaczono objazdy. To efekt groźnego wypadku, jaki miał miejsce we wtorek nad ranem.

Rzecznik MSZ Iranu o czerwonych liniach. Chodzi o rozmowy z USA ws. programu nuklearnego Wiadomości
Rzecznik MSZ Iranu o "czerwonych liniach". Chodzi o rozmowy z USA ws. programu nuklearnego

Rzecznik irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych Esmaeil Baghaei przypomniał o "czerwonych liniach" Teheranu w kwestii rozmów z USA ws. programu nuklearnego. Podkreślił, że negocjacje muszą odbywać się w "uzgodnionych wcześniej ramach".

Nawrocki przypomniał, jak głosował Trzaskowski. Czemu kazał pan to kobietom? z ostatniej chwili
Nawrocki przypomniał, jak głosował Trzaskowski. "Czemu kazał pan to kobietom?"

Podczas debaty "Super Expressu" Karol Nawrocki przypomniał Rafałowi Trzaskowskiemu, że głosował przeciwko ustawie, która obniżała wiek emerytalny dla kobiet. W odpowiedzi Trzaskowski wymieniał inicjatywy skierowane dla kobiet, realizowane podczas jego rządów w Warszawie.

Rafał Trzaskowski się zaplątał tylko u nas
Rafał Trzaskowski się zaplątał

"Najgorsze, co może być, to ten sam rząd, ten sam prezydent - z jednej partii, którzy tylko słuchają jednej osoby w trudnych czasach." Który polityk jest autorem tych słów?

REKLAMA

Unijny handel z Rosją kwitnie

Frustrację i gorzkie słowa Wołodymyra Zełenskiego, prezydenta Ukrainy, coraz częściej padające w przemówieniach adresowanych do własnego narodu, podobnie jak w słowach, których odbiorcami mają być zachodni przywódcy, można świetnie zrozumieć, kiedy przyjrzymy się, jak Unia Europejska starannie omijała sankcje wprowadzone w związku z wojną na Ukrainie przeciwko Rosji i Białorusi. Ostatnia decyzja – o wprowadzeniu wysokich ceł na białoruskie i rosyjskie produkty rolne – odziera ze złudzeń nawet tych, którzy wierzyli w moc zachodnich sankcji.
zdjęcie ilustracyjne Unijny handel z Rosją kwitnie
zdjęcie ilustracyjne / pixnio

Komisja Europejska – ta sama, która rok temu rugała polski rząd, a w tym roku polskich rolników, za prowadzenie blokad importu produktów rolnych ze wschodu – pomimo sankcji przeciwko Rosji, do których sama nawoływała i których kontroli domagała się od firm m.in. z Polski, choć rzadziej z Niemiec, Belgii czy Francji, od początku realizowała niezmieniony import rosyjskich i białoruskich produktów rolnych. Jaka część ze zbóż trafiających do Polski, Rumunii, Czech, Słowacji, krajów bałtyckich czy Węgier rzeczywiście pochodziła z Ukrainy? Dzisiaj wiadomo, że słowa prezydenta Ukrainy, które jeszcze niedawno mieszkańcom Europy Zachodniej wydawały się mało wiarygodne, że ponad połowa zboża trafiającego do np. Polski i psującego tutejszy rynek wcale nie musi pochodzić z Ukrainy – wprost przeciwnie, może pochodzić z Rosji i Białorusi, wcale nie były pozbawione słuszności. 

Czytaj także: Artur Bartoszewicz: Polaków nie da się wziąć pod but

 

KE przeciwko sankcjom, ale za cłem

 

Przyznali to sami komisarze europejscy podczas dyskusji, która w połowie marca przetoczyła się przez brukselskie korytarze i zachodnioeuropejskie media. Chodziło przede wszystkim o wprowadzenie wysokich ceł na rosyjskie zboża – tak, te same zboża, które i tak do Europy nie miały prawa trafiać w związku z sankcjami en bloc nałożonymi na Rosję w związku z agresją na Ukrainę. 

Zgodnie z tymi sankcjami – łącznie było to kilkanaście pakietów sankcji – spółki europejskie obowiązuje zakaz handlu z partnerami z Rosji i Białorusi. W szczególności miały one dotyczyć kupowania produktów rosyjskich, w tym zasobów naturalnych (m.in. żywności), paliw kopalnych oraz energii czy półproduktów przemysłu metalurgicznego. Żywność produkowana przez Rosję, obok Ukrainy, drugiego największego na świecie producenta np. zbóż, miała trafiać do krajów Trzeciego Świata, jednak Europa miała być pominięta, jako obszar tranzytowy, ze względu na zagrożenie negatywnego wpływu na lokalne rynki rolne. 

Oczywiście UE zobowiązała się również do wstrzymania całego unijnego eksportu produktów związanych z nowymi technologiami, które mogą być wykorzystane do prowadzenia wojny, z czasem rozszerzając ów zakaz na większość produkcji przemysłowej w ogóle.

Kiedy jednak Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, oświadczyła, że po kilkudniowych rozmowach między szefami rządów UE na szczycie w Brukseli ustalono, że na produkty rolne z Białorusi i Rosji Bruksela nałoży wysokie, niemal 50-procentowe cła, jasne stało się, że pomimo trwających od dwóch lat protestów krajów sąsiadujących z reżimami Łukaszenki i Putina i głośno wprowadzanych sankcji na Rosję i Białoruś Europa przyjmowała produkty z tych dwóch krajów, słono płacąc za każdą tonę zboża czy kukurydzy.
Komisarze europejscy szybko znaleźli usprawiedliwienie dla tej szczególnej, gospodarczej dwulicowości. Otóż, zdaniem zespołu Ursuli von der Leyen chodziło o przeciwdziałanie ewentualnej globalnej klęsce głodu.
 

 

Handel z Rosją kwitnie

 

– Proponujemy nałożenie ceł na rosyjski import, aby złagodzić rosnące ryzyko dla naszych rynków i naszych rolników. Podtrzymujemy nasze zaangażowanie na rzecz utrzymania światowego bezpieczeństwa żywnościowego, szczególnie dla krajów rozwijających się. Utrzymujemy właściwą równowagę pomiędzy wspieraniem naszej gospodarki i społeczności rolniczych. Jednocześnie utrzymujemy nasze niezachwiane wsparcie dla Ukrainy – mówiła szefowa KE już po podjęciu decyzji o ocleniu rosyjskich i białoruskich produktów. Szefowa KE nie odpowiedziała na pytania o najnowszą decyzję Komisji w kontekście sankcji, choć naciskali na to przedstawiciele Litwy, Łotwy, Estonii, Polskich i Czech, którzy od 2022 roku domagali się wprowadzenia faktycznego (nie sankcyjnego) zakazu importu zbóż z Rosji i Białorusi do UE. W czasie obrad okazało się, że same sankcje na rosyjską żywność KE dyskretnie zniosła. 

– Zwracamy się do KE o przeanalizowanie możliwości ograniczenia importu do UE produktów spożywczych pochodzących z Rosji i Białorusi. Tym wspólnym apelem chcemy rozwiązać pilny problem, który nas łączy. Podczas gdy Rosja toczy brutalną, nieuzasadnioną wojnę przeciwko Ukrainie, jej zboże nadal trafia na rynek UE – przypominał w imieniu pięciu unijnych krajów litewski minister Kęstutis Navickas. – To między innymi zyski z eksportu żywności Putin przeznacza na finansowanie ataków rosyjskich żołnierzy na ludność cywilną.
Dyskusja o imporcie zbóż przypomniała wszystkie dziury w rzekomym ograniczaniu handlu z Rosją i Białorusią. I tak okazało się, że Białoruskie Zakłady Metalurgiczne obchodzą sankcje UE za pośrednictwem litewskiej firmy. Od lipca 2023 roku zarząd BMZ oznajmił, że firma znalazła nowe rynki zbytu, wszystkie kluczowe cele holdingu zostały zrealizowane, a w pierwszym półroczu 2023 roku zakłady wyeksportowały produkcję na kwotę ponad 660 mln dolarów. Doszło do tego dzięki litewskim spółkom Milca Baltija i Eurologisticos baze i przy milczącej wiedzy litewskich i europejskich urzędników. 
 

Europejskie sposoby na sankcje

 

Sankcje są obchodzone przez europejskie spółki również dzięki pośrednictwu krajów azjatyckich. Widać to po makroekonomicznych danych dotyczących europejskiego eksportu. Przykłady? Od połowy 2019 roku do połowy tego roku polski eksport do Rosji spadł o 44 procent. Jednak w tym samym czasie o kilkaset procent wzrósł nasz eksport do Turcji i krajów Azji Środkowej. Te towary można dzisiaj z powodzeniem znaleźć na rosyjskich giełdach i w sklepach.

Nie tylko Turcja pełni rolę pośrednika w europejskim handlu z Rosją (unijny eksport do Turcji wzrósł o prawie 59 proc.), ale również Kazachstan (wzrost eksportu o 100 proc. od wprowadzenia unijnych sankcji) oraz Kirgistan (wzrost eksportu o 800 proc.). Zarówno europejskie stolice, jak i sama Bruksela wielokrotnie były informowane o tym sposobie omijania sankcji. Do dzisiaj eurokraci nie zdecydowali zająć się tą sprawą. Choć wielokrotnie organizacje pozarządowe przedstawiały Komisji Europejskiej gotowe rozwiązania regulujące unijny handel przede wszystkim z krajami znajdującymi się w Euroazjatyckiej Unii Celnej – organizacji handlowej założonej przez Rosję m.in. w celu omijania zachodnich sankcji przy pomocy pośredników z Azji Mniejszej, sama Komisja nic w tej sprawie nie zrobiła.

Badająca segment międzynarodowego handlu organizacja Allianz Trade przedstawia twarde dane również dotyczące Polski. Według najnowszego raportu AT polski eksport do Rosji od połowy 2019 roku do połowy 2023 roku spadł o 44 proc. Jednak w tym samym czasie o 137 proc. wzrósł eksport polskich towarów (w tym również objętych sankcjami). Przy czym na topie – również europejskim – są wyroby przemysłu maszynowego, tworzywa sztuczne, farmaceutyki i obuwie. Oczywiście nie zaskakują raporty dość chętnie czytane przez brukselskich urzędników o wzroście wymiany handlowej między Turcją, Kazachstanem czy Kirgistanem z Rosją – wzroście, który nastąpił w momencie wprowadzenia europejskich sankcji. 
Sama Komisja Europejska i jej urzędnicy dość dowolnie podchodzą do egzekwowania sankcji na Rosję. 

Czytaj także: Zaskakujący wynik w Rzeszowie. Może dojść do zmiany władzy

 

Sankcje przed wyborami

 

Z jednej strony KE uprzedza, że będzie się przyglądać kwestii handlu pośredniego zakazanymi produktami. Z drugiej kolejne publikacje zagranicznych – głównie opozycyjnych rosyjskich i białoruskich – mediów o wyjątkowo dziurawym europejskim systemie sankcji kwituje milczeniem lub przypomnieniem, czego sankcje mają dotyczyć. Wydaje się, że większości europosłów i komisarzy to status quo odpowiada – i będzie odpowiadało, przynajmniej do najbliższych wyborów do europarlamentu. Ktoś musi w końcu finansować tę największą na Starym Kontynencie kampanię wyborczą. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe