Unijny handel z Rosją kwitnie

Frustrację i gorzkie słowa Wołodymyra Zełenskiego, prezydenta Ukrainy, coraz częściej padające w przemówieniach adresowanych do własnego narodu, podobnie jak w słowach, których odbiorcami mają być zachodni przywódcy, można świetnie zrozumieć, kiedy przyjrzymy się, jak Unia Europejska starannie omijała sankcje wprowadzone w związku z wojną na Ukrainie przeciwko Rosji i Białorusi. Ostatnia decyzja – o wprowadzeniu wysokich ceł na białoruskie i rosyjskie produkty rolne – odziera ze złudzeń nawet tych, którzy wierzyli w moc zachodnich sankcji.
zdjęcie ilustracyjne Unijny handel z Rosją kwitnie
zdjęcie ilustracyjne / pixnio

Komisja Europejska – ta sama, która rok temu rugała polski rząd, a w tym roku polskich rolników, za prowadzenie blokad importu produktów rolnych ze wschodu – pomimo sankcji przeciwko Rosji, do których sama nawoływała i których kontroli domagała się od firm m.in. z Polski, choć rzadziej z Niemiec, Belgii czy Francji, od początku realizowała niezmieniony import rosyjskich i białoruskich produktów rolnych. Jaka część ze zbóż trafiających do Polski, Rumunii, Czech, Słowacji, krajów bałtyckich czy Węgier rzeczywiście pochodziła z Ukrainy? Dzisiaj wiadomo, że słowa prezydenta Ukrainy, które jeszcze niedawno mieszkańcom Europy Zachodniej wydawały się mało wiarygodne, że ponad połowa zboża trafiającego do np. Polski i psującego tutejszy rynek wcale nie musi pochodzić z Ukrainy – wprost przeciwnie, może pochodzić z Rosji i Białorusi, wcale nie były pozbawione słuszności. 

Czytaj także: Artur Bartoszewicz: Polaków nie da się wziąć pod but

 

KE przeciwko sankcjom, ale za cłem

 

Przyznali to sami komisarze europejscy podczas dyskusji, która w połowie marca przetoczyła się przez brukselskie korytarze i zachodnioeuropejskie media. Chodziło przede wszystkim o wprowadzenie wysokich ceł na rosyjskie zboża – tak, te same zboża, które i tak do Europy nie miały prawa trafiać w związku z sankcjami en bloc nałożonymi na Rosję w związku z agresją na Ukrainę. 

Zgodnie z tymi sankcjami – łącznie było to kilkanaście pakietów sankcji – spółki europejskie obowiązuje zakaz handlu z partnerami z Rosji i Białorusi. W szczególności miały one dotyczyć kupowania produktów rosyjskich, w tym zasobów naturalnych (m.in. żywności), paliw kopalnych oraz energii czy półproduktów przemysłu metalurgicznego. Żywność produkowana przez Rosję, obok Ukrainy, drugiego największego na świecie producenta np. zbóż, miała trafiać do krajów Trzeciego Świata, jednak Europa miała być pominięta, jako obszar tranzytowy, ze względu na zagrożenie negatywnego wpływu na lokalne rynki rolne. 

Oczywiście UE zobowiązała się również do wstrzymania całego unijnego eksportu produktów związanych z nowymi technologiami, które mogą być wykorzystane do prowadzenia wojny, z czasem rozszerzając ów zakaz na większość produkcji przemysłowej w ogóle.

Kiedy jednak Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, oświadczyła, że po kilkudniowych rozmowach między szefami rządów UE na szczycie w Brukseli ustalono, że na produkty rolne z Białorusi i Rosji Bruksela nałoży wysokie, niemal 50-procentowe cła, jasne stało się, że pomimo trwających od dwóch lat protestów krajów sąsiadujących z reżimami Łukaszenki i Putina i głośno wprowadzanych sankcji na Rosję i Białoruś Europa przyjmowała produkty z tych dwóch krajów, słono płacąc za każdą tonę zboża czy kukurydzy.
Komisarze europejscy szybko znaleźli usprawiedliwienie dla tej szczególnej, gospodarczej dwulicowości. Otóż, zdaniem zespołu Ursuli von der Leyen chodziło o przeciwdziałanie ewentualnej globalnej klęsce głodu.
 

 

Handel z Rosją kwitnie

 

– Proponujemy nałożenie ceł na rosyjski import, aby złagodzić rosnące ryzyko dla naszych rynków i naszych rolników. Podtrzymujemy nasze zaangażowanie na rzecz utrzymania światowego bezpieczeństwa żywnościowego, szczególnie dla krajów rozwijających się. Utrzymujemy właściwą równowagę pomiędzy wspieraniem naszej gospodarki i społeczności rolniczych. Jednocześnie utrzymujemy nasze niezachwiane wsparcie dla Ukrainy – mówiła szefowa KE już po podjęciu decyzji o ocleniu rosyjskich i białoruskich produktów. Szefowa KE nie odpowiedziała na pytania o najnowszą decyzję Komisji w kontekście sankcji, choć naciskali na to przedstawiciele Litwy, Łotwy, Estonii, Polskich i Czech, którzy od 2022 roku domagali się wprowadzenia faktycznego (nie sankcyjnego) zakazu importu zbóż z Rosji i Białorusi do UE. W czasie obrad okazało się, że same sankcje na rosyjską żywność KE dyskretnie zniosła. 

– Zwracamy się do KE o przeanalizowanie możliwości ograniczenia importu do UE produktów spożywczych pochodzących z Rosji i Białorusi. Tym wspólnym apelem chcemy rozwiązać pilny problem, który nas łączy. Podczas gdy Rosja toczy brutalną, nieuzasadnioną wojnę przeciwko Ukrainie, jej zboże nadal trafia na rynek UE – przypominał w imieniu pięciu unijnych krajów litewski minister Kęstutis Navickas. – To między innymi zyski z eksportu żywności Putin przeznacza na finansowanie ataków rosyjskich żołnierzy na ludność cywilną.
Dyskusja o imporcie zbóż przypomniała wszystkie dziury w rzekomym ograniczaniu handlu z Rosją i Białorusią. I tak okazało się, że Białoruskie Zakłady Metalurgiczne obchodzą sankcje UE za pośrednictwem litewskiej firmy. Od lipca 2023 roku zarząd BMZ oznajmił, że firma znalazła nowe rynki zbytu, wszystkie kluczowe cele holdingu zostały zrealizowane, a w pierwszym półroczu 2023 roku zakłady wyeksportowały produkcję na kwotę ponad 660 mln dolarów. Doszło do tego dzięki litewskim spółkom Milca Baltija i Eurologisticos baze i przy milczącej wiedzy litewskich i europejskich urzędników. 
 

Europejskie sposoby na sankcje

 

Sankcje są obchodzone przez europejskie spółki również dzięki pośrednictwu krajów azjatyckich. Widać to po makroekonomicznych danych dotyczących europejskiego eksportu. Przykłady? Od połowy 2019 roku do połowy tego roku polski eksport do Rosji spadł o 44 procent. Jednak w tym samym czasie o kilkaset procent wzrósł nasz eksport do Turcji i krajów Azji Środkowej. Te towary można dzisiaj z powodzeniem znaleźć na rosyjskich giełdach i w sklepach.

Nie tylko Turcja pełni rolę pośrednika w europejskim handlu z Rosją (unijny eksport do Turcji wzrósł o prawie 59 proc.), ale również Kazachstan (wzrost eksportu o 100 proc. od wprowadzenia unijnych sankcji) oraz Kirgistan (wzrost eksportu o 800 proc.). Zarówno europejskie stolice, jak i sama Bruksela wielokrotnie były informowane o tym sposobie omijania sankcji. Do dzisiaj eurokraci nie zdecydowali zająć się tą sprawą. Choć wielokrotnie organizacje pozarządowe przedstawiały Komisji Europejskiej gotowe rozwiązania regulujące unijny handel przede wszystkim z krajami znajdującymi się w Euroazjatyckiej Unii Celnej – organizacji handlowej założonej przez Rosję m.in. w celu omijania zachodnich sankcji przy pomocy pośredników z Azji Mniejszej, sama Komisja nic w tej sprawie nie zrobiła.

Badająca segment międzynarodowego handlu organizacja Allianz Trade przedstawia twarde dane również dotyczące Polski. Według najnowszego raportu AT polski eksport do Rosji od połowy 2019 roku do połowy 2023 roku spadł o 44 proc. Jednak w tym samym czasie o 137 proc. wzrósł eksport polskich towarów (w tym również objętych sankcjami). Przy czym na topie – również europejskim – są wyroby przemysłu maszynowego, tworzywa sztuczne, farmaceutyki i obuwie. Oczywiście nie zaskakują raporty dość chętnie czytane przez brukselskich urzędników o wzroście wymiany handlowej między Turcją, Kazachstanem czy Kirgistanem z Rosją – wzroście, który nastąpił w momencie wprowadzenia europejskich sankcji. 
Sama Komisja Europejska i jej urzędnicy dość dowolnie podchodzą do egzekwowania sankcji na Rosję. 

Czytaj także: Zaskakujący wynik w Rzeszowie. Może dojść do zmiany władzy

 

Sankcje przed wyborami

 

Z jednej strony KE uprzedza, że będzie się przyglądać kwestii handlu pośredniego zakazanymi produktami. Z drugiej kolejne publikacje zagranicznych – głównie opozycyjnych rosyjskich i białoruskich – mediów o wyjątkowo dziurawym europejskim systemie sankcji kwituje milczeniem lub przypomnieniem, czego sankcje mają dotyczyć. Wydaje się, że większości europosłów i komisarzy to status quo odpowiada – i będzie odpowiadało, przynajmniej do najbliższych wyborów do europarlamentu. Ktoś musi w końcu finansować tę największą na Starym Kontynencie kampanię wyborczą. 
 


 

POLECANE
Nowe informacje ws. spotkania Trump-Putin. Podano szczegóły z ostatniej chwili
Nowe informacje ws. spotkania Trump-Putin. Podano szczegóły

Szczyt przywódców Rosji i Stanów Zjednoczonych, Władimira Putina i Donalda Trumpa, na Alasce rozpocznie się w piątek o godz. 11.30 czasu lokalnego (21.30 czasu polskiego) - oświadczył w czwartek doradca Putina Jurij Uszakow.

Spotkanie Karol Nawrocki - Donald Tusk w cztery oczy. Wiadomo, o czym rozmawiają Wiadomości
Spotkanie Karol Nawrocki - Donald Tusk w cztery oczy. Wiadomo, o czym rozmawiają

Rozpoczęło się spotkanie prezydenta Karola Nawrockiego i premiera Donalda Tuska. Głównym tematem ma być sytuacja dotycząca Ukrainy. Do rozmowy dochodzi dzień przed spotkaniem Donalda Trumpa i Władimira Putina.

Zemsta Ruchniewicza. Burza w sieci po odwołaniu Hanny Radziejowskiej gorące
"Zemsta Ruchniewicza". Burza w sieci po odwołaniu Hanny Radziejowskiej

Prof. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Instytutu Pileckiego, poinformował podczas konferencji, że odwołał Hannę Radziejowską, dyrektor berlińskiej filii. To ona powiadomiła Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego o pomyśle organizacji seminarium poświęconego zwrotom dóbr kultury przez Polskę na rzecz Niemiec. Decyzja wywołała burzę w sieci.

GUS podał najnowsze dane o inflacji. Eksperci ostrzegają z ostatniej chwili
GUS podał najnowsze dane o inflacji. Eksperci ostrzegają

Główny Urząd Statystyczny opublikował ostateczny odczyt inflacji za lipiec 2025 roku. Ceny w Polsce wzrosły średnio o 3,1% w skali roku, a w porównaniu z czerwcem – o 0,3%. To poziom mieszczący się w celu inflacyjnym NBP, choć eksperci ostrzegają, że podwyżki dopiero przed nami.

Ruchniewicz odwołał szefową berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego z ostatniej chwili
Ruchniewicz odwołał szefową berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego

Prof. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Instytutu Pileckiego, poinformował podczas konferencji prasowej, że odwołał Hannę Radziejowską, szefową berlińskiej filii. To m.in. ona powiadomiła Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego o pomyśle organizacji seminarium poświęconego zwrotom dóbr kultury przez Polskę na rzecz Niemiec, Ukrainy, Białorusi, Litwy oraz mienia prywatnego należącego do osób pochodzenia żydowskiego. Jej wątpliwości, jak zaznaczała, były podyktowane "troską o interes państwa polskiego i realizację misji Instytutu Pileckiego".

„Rzeczpospolita”: Marian Banaś betonuje NIK z ostatniej chwili
„Rzeczpospolita”: Marian Banaś betonuje NIK

Prezes Najwyższej Izby Kontroli musi odejść we wrześniu; w czerwcu ruszyły konkursy na dyrektorskie stanowiska, które wygrywają zaufani odchodzącego prezesa – informuje w czwartek „Rzeczpospolita”.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Już w czwartek i piątek w Warszawie odbędzie się największa w historii defilada wojskowa z okazji Święta Wojska Polskiego. To ogromne wydarzenie spowoduje liczne zmiany w ruchu drogowym i komunikacji miejskiej. Jeśli planujesz podróż po Warszawie w dniach 14–15 sierpnia, koniecznie zapoznaj się z poniższymi informacjami.

Złośliwe zachowanie Tuska na Radzie Ministrów. Jest komentarz Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz z ostatniej chwili
Złośliwe zachowanie Tuska na Radzie Ministrów. Jest komentarz Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz

Podczas wtorkowego posiedzenia Rady Ministrów doszło do ironicznej wymiany zdań między premierem Donaldem Tuskiem a minister Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz. Choć szefowa resortu funduszy w czwartkowej rozmowie z RMF FM z jednej strony bagatelizuje sytuację, wskazała przy tym, że warto przy tej okazji głośno mówić o problemie mobbingu w polskich miejscach pracy. 

Politico: Trump powiedział, że USA mogą udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa z ostatniej chwili
Politico: Trump powiedział, że USA mogą udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa

Prezydent USA Donald Trump powiedział liderom Ukrainy i krajów europejskich, że Stany Zjednoczone mogą udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa pod pewnymi warunkami – podało w środę Politico, powołując się na trzy źródła zaznajomione z przebiegiem rozmowy.

Wiadomości
80 lat listu, który dzielił dowódców AK

12 sierpnia 2025 roku minęło dokładnie 80 lat od momentu, gdy ówczesny kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, jeden z najbardziej bezkompromisowych dowódców Armii Krajowej, napisał list otwarty do płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”. List ten, stanowiący świadectwo głębokiego podziału w powojennym podziemiu, nabiera nowego znaczenia w obliczu historii i losów obu legendarnych oficerów, którzy ostatecznie zostali awansowani na stopień generała brygady, ale w skrajnie różnych okolicznościach.

REKLAMA

Unijny handel z Rosją kwitnie

Frustrację i gorzkie słowa Wołodymyra Zełenskiego, prezydenta Ukrainy, coraz częściej padające w przemówieniach adresowanych do własnego narodu, podobnie jak w słowach, których odbiorcami mają być zachodni przywódcy, można świetnie zrozumieć, kiedy przyjrzymy się, jak Unia Europejska starannie omijała sankcje wprowadzone w związku z wojną na Ukrainie przeciwko Rosji i Białorusi. Ostatnia decyzja – o wprowadzeniu wysokich ceł na białoruskie i rosyjskie produkty rolne – odziera ze złudzeń nawet tych, którzy wierzyli w moc zachodnich sankcji.
zdjęcie ilustracyjne Unijny handel z Rosją kwitnie
zdjęcie ilustracyjne / pixnio

Komisja Europejska – ta sama, która rok temu rugała polski rząd, a w tym roku polskich rolników, za prowadzenie blokad importu produktów rolnych ze wschodu – pomimo sankcji przeciwko Rosji, do których sama nawoływała i których kontroli domagała się od firm m.in. z Polski, choć rzadziej z Niemiec, Belgii czy Francji, od początku realizowała niezmieniony import rosyjskich i białoruskich produktów rolnych. Jaka część ze zbóż trafiających do Polski, Rumunii, Czech, Słowacji, krajów bałtyckich czy Węgier rzeczywiście pochodziła z Ukrainy? Dzisiaj wiadomo, że słowa prezydenta Ukrainy, które jeszcze niedawno mieszkańcom Europy Zachodniej wydawały się mało wiarygodne, że ponad połowa zboża trafiającego do np. Polski i psującego tutejszy rynek wcale nie musi pochodzić z Ukrainy – wprost przeciwnie, może pochodzić z Rosji i Białorusi, wcale nie były pozbawione słuszności. 

Czytaj także: Artur Bartoszewicz: Polaków nie da się wziąć pod but

 

KE przeciwko sankcjom, ale za cłem

 

Przyznali to sami komisarze europejscy podczas dyskusji, która w połowie marca przetoczyła się przez brukselskie korytarze i zachodnioeuropejskie media. Chodziło przede wszystkim o wprowadzenie wysokich ceł na rosyjskie zboża – tak, te same zboża, które i tak do Europy nie miały prawa trafiać w związku z sankcjami en bloc nałożonymi na Rosję w związku z agresją na Ukrainę. 

Zgodnie z tymi sankcjami – łącznie było to kilkanaście pakietów sankcji – spółki europejskie obowiązuje zakaz handlu z partnerami z Rosji i Białorusi. W szczególności miały one dotyczyć kupowania produktów rosyjskich, w tym zasobów naturalnych (m.in. żywności), paliw kopalnych oraz energii czy półproduktów przemysłu metalurgicznego. Żywność produkowana przez Rosję, obok Ukrainy, drugiego największego na świecie producenta np. zbóż, miała trafiać do krajów Trzeciego Świata, jednak Europa miała być pominięta, jako obszar tranzytowy, ze względu na zagrożenie negatywnego wpływu na lokalne rynki rolne. 

Oczywiście UE zobowiązała się również do wstrzymania całego unijnego eksportu produktów związanych z nowymi technologiami, które mogą być wykorzystane do prowadzenia wojny, z czasem rozszerzając ów zakaz na większość produkcji przemysłowej w ogóle.

Kiedy jednak Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, oświadczyła, że po kilkudniowych rozmowach między szefami rządów UE na szczycie w Brukseli ustalono, że na produkty rolne z Białorusi i Rosji Bruksela nałoży wysokie, niemal 50-procentowe cła, jasne stało się, że pomimo trwających od dwóch lat protestów krajów sąsiadujących z reżimami Łukaszenki i Putina i głośno wprowadzanych sankcji na Rosję i Białoruś Europa przyjmowała produkty z tych dwóch krajów, słono płacąc za każdą tonę zboża czy kukurydzy.
Komisarze europejscy szybko znaleźli usprawiedliwienie dla tej szczególnej, gospodarczej dwulicowości. Otóż, zdaniem zespołu Ursuli von der Leyen chodziło o przeciwdziałanie ewentualnej globalnej klęsce głodu.
 

 

Handel z Rosją kwitnie

 

– Proponujemy nałożenie ceł na rosyjski import, aby złagodzić rosnące ryzyko dla naszych rynków i naszych rolników. Podtrzymujemy nasze zaangażowanie na rzecz utrzymania światowego bezpieczeństwa żywnościowego, szczególnie dla krajów rozwijających się. Utrzymujemy właściwą równowagę pomiędzy wspieraniem naszej gospodarki i społeczności rolniczych. Jednocześnie utrzymujemy nasze niezachwiane wsparcie dla Ukrainy – mówiła szefowa KE już po podjęciu decyzji o ocleniu rosyjskich i białoruskich produktów. Szefowa KE nie odpowiedziała na pytania o najnowszą decyzję Komisji w kontekście sankcji, choć naciskali na to przedstawiciele Litwy, Łotwy, Estonii, Polskich i Czech, którzy od 2022 roku domagali się wprowadzenia faktycznego (nie sankcyjnego) zakazu importu zbóż z Rosji i Białorusi do UE. W czasie obrad okazało się, że same sankcje na rosyjską żywność KE dyskretnie zniosła. 

– Zwracamy się do KE o przeanalizowanie możliwości ograniczenia importu do UE produktów spożywczych pochodzących z Rosji i Białorusi. Tym wspólnym apelem chcemy rozwiązać pilny problem, który nas łączy. Podczas gdy Rosja toczy brutalną, nieuzasadnioną wojnę przeciwko Ukrainie, jej zboże nadal trafia na rynek UE – przypominał w imieniu pięciu unijnych krajów litewski minister Kęstutis Navickas. – To między innymi zyski z eksportu żywności Putin przeznacza na finansowanie ataków rosyjskich żołnierzy na ludność cywilną.
Dyskusja o imporcie zbóż przypomniała wszystkie dziury w rzekomym ograniczaniu handlu z Rosją i Białorusią. I tak okazało się, że Białoruskie Zakłady Metalurgiczne obchodzą sankcje UE za pośrednictwem litewskiej firmy. Od lipca 2023 roku zarząd BMZ oznajmił, że firma znalazła nowe rynki zbytu, wszystkie kluczowe cele holdingu zostały zrealizowane, a w pierwszym półroczu 2023 roku zakłady wyeksportowały produkcję na kwotę ponad 660 mln dolarów. Doszło do tego dzięki litewskim spółkom Milca Baltija i Eurologisticos baze i przy milczącej wiedzy litewskich i europejskich urzędników. 
 

Europejskie sposoby na sankcje

 

Sankcje są obchodzone przez europejskie spółki również dzięki pośrednictwu krajów azjatyckich. Widać to po makroekonomicznych danych dotyczących europejskiego eksportu. Przykłady? Od połowy 2019 roku do połowy tego roku polski eksport do Rosji spadł o 44 procent. Jednak w tym samym czasie o kilkaset procent wzrósł nasz eksport do Turcji i krajów Azji Środkowej. Te towary można dzisiaj z powodzeniem znaleźć na rosyjskich giełdach i w sklepach.

Nie tylko Turcja pełni rolę pośrednika w europejskim handlu z Rosją (unijny eksport do Turcji wzrósł o prawie 59 proc.), ale również Kazachstan (wzrost eksportu o 100 proc. od wprowadzenia unijnych sankcji) oraz Kirgistan (wzrost eksportu o 800 proc.). Zarówno europejskie stolice, jak i sama Bruksela wielokrotnie były informowane o tym sposobie omijania sankcji. Do dzisiaj eurokraci nie zdecydowali zająć się tą sprawą. Choć wielokrotnie organizacje pozarządowe przedstawiały Komisji Europejskiej gotowe rozwiązania regulujące unijny handel przede wszystkim z krajami znajdującymi się w Euroazjatyckiej Unii Celnej – organizacji handlowej założonej przez Rosję m.in. w celu omijania zachodnich sankcji przy pomocy pośredników z Azji Mniejszej, sama Komisja nic w tej sprawie nie zrobiła.

Badająca segment międzynarodowego handlu organizacja Allianz Trade przedstawia twarde dane również dotyczące Polski. Według najnowszego raportu AT polski eksport do Rosji od połowy 2019 roku do połowy 2023 roku spadł o 44 proc. Jednak w tym samym czasie o 137 proc. wzrósł eksport polskich towarów (w tym również objętych sankcjami). Przy czym na topie – również europejskim – są wyroby przemysłu maszynowego, tworzywa sztuczne, farmaceutyki i obuwie. Oczywiście nie zaskakują raporty dość chętnie czytane przez brukselskich urzędników o wzroście wymiany handlowej między Turcją, Kazachstanem czy Kirgistanem z Rosją – wzroście, który nastąpił w momencie wprowadzenia europejskich sankcji. 
Sama Komisja Europejska i jej urzędnicy dość dowolnie podchodzą do egzekwowania sankcji na Rosję. 

Czytaj także: Zaskakujący wynik w Rzeszowie. Może dojść do zmiany władzy

 

Sankcje przed wyborami

 

Z jednej strony KE uprzedza, że będzie się przyglądać kwestii handlu pośredniego zakazanymi produktami. Z drugiej kolejne publikacje zagranicznych – głównie opozycyjnych rosyjskich i białoruskich – mediów o wyjątkowo dziurawym europejskim systemie sankcji kwituje milczeniem lub przypomnieniem, czego sankcje mają dotyczyć. Wydaje się, że większości europosłów i komisarzy to status quo odpowiada – i będzie odpowiadało, przynajmniej do najbliższych wyborów do europarlamentu. Ktoś musi w końcu finansować tę największą na Starym Kontynencie kampanię wyborczą. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe