"Była to inwigilacja". Skazano sprawców zamontowania lokalizatora w samochodzie przewodniczącej "S" w AstraZeneca

27 marca Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wydał wyrok w głośnej sprawie, w której pokrzywdzoną jest Emilia N. (dane skrócone na życzenie pokrzywdzonej), przewodnicząca zakładowej Solidarności w farmaceutycznym koncernie AstraZeneca. Od momentu wykrycia przez poszkodowaną nadajnika GPS w swoim samochodzie minęło sześć lat.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa / fot. M. Żegliński

Sąd uznał radcę prawnego Łukasza K. z kancelarii R. i P. oraz pracujących dla firmy detektywistycznej Dariusza I. oraz Magdalenę P. winnymi zarzucanych im czynów. Wszystkich oskarżonych ukarano karą grzywny w wysokości 3000 zł oraz nakazano solidarnie zapłacić pokrzywdzonej zadoścuczynienie w zamian za doznaną krzywdę, w wysokości 10 000 zł. Obciążono ich także kosztami sądowymi. Wyrok nie jest prawomocny.

"Skazani byli narzędziami pracodawcy"

Jak powiedział sędzia Michał Kusiak po ogłoszeniu wyroku, żadna ze stron nie kwestionowała ustalonego w toku postępowania stanu faktycznego ani materiału dowodowego.

- Ustawa o usługach detektywistycznych wskazuje wprost na to, że usługi detektywistyczne są reglamentowane, to nie jest taka zwykła działalność, że możemy sobie do samochodu dopiąć, co tylko chcemy - powiedział, dowodząc, że detektywi nie mieli prawa umieścić na samochodzie pokrzywdzonej takiego lokalizatora, jaki tam zamontowali. Dlatego, jak dowodził, drugorzędną wobec tego sprawą było to, jakie informacje i komu na podstawie danych z nadajnika GPS pozyskiwali i przesyłali, oraz czy te informacje były wykorzystywane.

- Nie bójmy się tego słowa użyć - była to inwigilacja. Nie tylko pracownika, ale także osoby dla niej najbliższej, czyli małżonka - powiedział sędzia. - To urządzenie mogło przesyłać inforemacje nie tylko w dni, w które pani Emilia pracowała, ale także w dni związkowe, a także mogło przesyłać informacje w dni, w które poruszał się nim małżonek pani Emilii.

Sędzia Kusiak podkreślał także, że krzywdy doznała nie tylko sama pokrzywdzona, ale także jej mąż, a także dzieci.

Zaznaczył także dobitnie, że zarówno skazani detektywi, jak i radca prawny, byli narzędziami pracodawcy pokrzywdzonej. - Ilu pracowników było poddanych takiej kontroli? Odpowiedzieli Państwo już na poprzednich rozprawach. Pani Emilia była jedyną osobą, która była w ten sposób kontrolowana. To nie pojazd był kontrolowany, ale kontroka była przeprowadzona po to, by sprawidzić, jak pani Emilia wykonywała swoje obowiązki służbowe. Chodziło o kontrolowanie pracownika - powiedział sędzia.

Nadajnik pod samochodem

O początku problemów Emilia N. mówiła w sądzie, o czym pisaliśmy już wielokrotnie w „Tygodniku Solidarność”. Jak twierdziła, 6 sierpnia 2017 roku pod samochodem służbowym, powierzonym jej przez pracodawcę do wykonywania obowiązków służbowych oraz do użytkowania prywatnego, mąż przez przypadek odnalazł urządzenie GPS, czarne pudełko podczepione pod samochodem. – Rozkręcił je i zobaczył, że wewnątrz znajduje się karta SIM. Okazało się, że to urządzenie jest szpiegowskim systemem śledzącym, które zostało zainstalowane bez mojej zgody i wiedzy. W obawie o bezpieczeństwo zgłosiłam sprawę na policję, a następnie do pracodawcy. Nie podejrzewam nikogo, kto mógłby to zrobić, ponieważ z nikim nie mam żadnego zatargu oraz nie wiem, kto mógłby gromadzić o mnie takie dane i do czego mogłyby zostać wykorzystane – zeznała Emilia N.
Reklama

– Dopiero po trzech miesiącach strachu i niepewności od momentu znalezienia nadajnika pod samochodem dowiedziałam się z akt w prokuraturze, że to jednak pracodawca zlecił kancelarii prawnej weryfikację wykonywania przeze mnie obowiązków służbowych – opowiadała w sądzie.

Prokurator oskarżył radcę prawnego Łukasza K. z kancelarii R. i P. o to, że podżegał pozostałych oskarżonych do tego, by podczas świadczenia przez nich usług detektywistycznych wykonywali czynności ustawowo zastrzeżone dla organów i instytucji państwowych, polegające na zamontowaniu lokalizatora GPS w celu uzyskania informacji, do której nie byli uprawnieni, a następnie uzyskania bez uprawnienia dostępu do informacji dla nich nieprzeznaczonej, które to informacje zostały oskarżonemu ujawnione.

Z kolei Dariusz I. oraz Magdalena P. zostali oskarżeni o to, że działając wspólnie i w porozumieniu, zamontowali urządzenie elektroniczne GPS w celu uzyskania informacji, do których nie byli uprawnieni, a następnie uzyskiwali bez uprawnienia dostęp do informacji dla nich nieprzeznaczonych, które to następnie ujawnili innym osobom z kancelarii R. i P. i spółki AstraZeneca, czym działali na szkodę Emilii N.

Sprawa o utrudnianie działalności związkowej

Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa wciąż trwa także proces, jaki został wytoczony Jarosławowi O., byłemu prezesowi zarządu polskiego oddziału AstraZeneca, o utrudnianie działalności związkowej w firmie AstraZeneca w latach 2016–2018.

– Miałem spotkanie z tym pracodawcą. Byłem pełen nadziei, że doprowadzę do pojednania w narastającym w tej firmie konflikcie. Nie udało się – powiedział po jednej z rozpraw Mirosław Miara, ówczesny przewodniczący Rady Krajowego Sekretariatu Przemysłu Chemicznego NSZZ „Solidarność”.

„Czekaliśmy na to bardzo długo, prawie 2 lata zajęło wyznaczenie sędziego (…). Jak wiemy, bardzo rzadko takie sprawy docierają na wokandę sądową, z ostatnich informacji ok. 1 proc., choć czujemy wszyscy, że to proceder niestety dość powszechny” – napisali z kolei przed rozpoczęciem procesu związkowcy z AstraZeneca.


 

POLECANE
Ujawnienie danych medycznych szefa BBN. Jest reakcja prokuratury z ostatniej chwili
Ujawnienie danych medycznych szefa BBN. Jest reakcja prokuratury

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo po publikacji "Gazety Wyborczej", w której ujawniono wrażliwe dane dot. stanu zdrowia szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Sławomira Cenckiewicza. 

Ubóstwo w Polsce. Jest nowy raport GUS Wiadomości
Ubóstwo w Polsce. Jest nowy raport GUS

Zasięg zagrożenia ubóstwem skrajnym w Polsce w 2024 r. wyniósł 5,2 proc. — wynika z najnowszego raportu Głównego Urzędu Statystycznego. To spadek w porównaniu z 2023 r., gdy wskaźnik sięgał 6,6 proc. Jednocześnie wzrosło zagrożenie ubóstwem relatywnym, a najbardziej narażoną grupą pozostają gospodarstwa domowe rolników.

Marek Jakubiak wziął ślub. Zdjęcie obiegło sieć z ostatniej chwili
Marek Jakubiak wziął ślub. Zdjęcie obiegło sieć

Marek Jakubiak i Irmina Ochenkowska wzięli ślub w Mikołajkach. Poinformował o tym sam polityk za pośrednictwem Facebooka.

Fala bankructw w Niemczech. Konsekwencje dla Polski  Wiadomości
Fala bankructw w Niemczech. Konsekwencje dla Polski

Niemiecka gospodarka wysyła coraz bardziej niepokojące sygnały. Najnowsze dane pokazują gwałtowny wzrost liczby upadłości przedsiębiorstw, który osiągnął poziom nienotowany od ponad dziesięciu lat. Eksperci alarmują, że może to być dopiero początek głębszego kryzysu, którego konsekwencje odczują także kraje silnie powiązane z Niemcami — w tym Polska.

Plan pokojowy dla Ukrainy. Koniec drugiej rundy rozmów Zełenskiego z amerykańską delegacją z ostatniej chwili
Plan pokojowy dla Ukrainy. Koniec drugiej rundy rozmów Zełenskiego z amerykańską delegacją

W Berlinie wznowione zostały w poniedziałek rozmowy prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z amerykańskimi negocjatorami Steve’em Witkoffem i Jaredem Kushnerem, których celem jest zakończenie wojny wywołanej przez Rosję – podała AFP, powołując się na wysokiego rangą ukraińskiego urzędnika.

Nowa prognoza pogody na święta. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
Nowa prognoza pogody na święta. Oto co nas czeka

Pierwsze długoterminowe prognozy na grudzień studziły świąteczne nastroje, ale najnowsze wyliczenia modeli meteorologicznych zmieniają ton przewidywań. Synoptycy coraz częściej wskazują na możliwość wyraźnego ochłodzenia tuż przed Bożym Narodzeniem, co ponownie otwiera scenariusz białych świąt — przynajmniej w części kraju.

Pawełczyk-Woicka: Żurek znów w siedzibie KRS z obstawą z ostatniej chwili
Pawełczyk-Woicka: Żurek znów w siedzibie KRS z "obstawą"

Minister Waldemark Żurek znowu w siedzibie KRS z obstawą pracowników i Joanną Raczkowską – informuje dziś przewodnicząca KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka.

Lewicowa poseł zareagowała na publikację „Wyborczej”: To wybitne skur****stwo z ostatniej chwili
Lewicowa poseł zareagowała na publikację „Wyborczej”: To wybitne skur****stwo

„Gazeta Wyborcza” napisała o rzekomych informacjach na temat leczenia Sławomira Cenckiewicza, szefa BBN. Publikacja wywołała burzę i oburzenie polityków tak z prawej, jak i z lewej strony sceny politycznej. „Uprawianie polityki na ujawnieniu, kto bierze jakie leki to wybitne skur****stwo” – napisała na X poseł Marcelina Zawisza z partii Razem.

Wiadomości
W Gdyni odbędzie się wyjątkowy koncert upamiętniający "Czarny Czwartek"

Już 17 grudnia 2025 roku, dokładnie w 55. rocznicę tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu, Gdynia odda hołd ofiarom komunistycznego reżimu. W historycznym kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa odbędzie się multimedialny koncert zespołu „Sonanto”, przywołujący pieśni oporu i pamięć o bohaterach tamtych dni.

Oto, co Ukraińcy sądzą o planie pokojowym. Jest sondaż z ostatniej chwili
Oto, co Ukraińcy sądzą o planie pokojowym. Jest sondaż

Prawie trzy czwarte Ukraińców deklaruje gotowość poparcia planu pokoju opartego na zamrożeniu frontu i gwarancjach bezpieczeństwa – wynika z sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii.

REKLAMA

"Była to inwigilacja". Skazano sprawców zamontowania lokalizatora w samochodzie przewodniczącej "S" w AstraZeneca

27 marca Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wydał wyrok w głośnej sprawie, w której pokrzywdzoną jest Emilia N. (dane skrócone na życzenie pokrzywdzonej), przewodnicząca zakładowej Solidarności w farmaceutycznym koncernie AstraZeneca. Od momentu wykrycia przez poszkodowaną nadajnika GPS w swoim samochodzie minęło sześć lat.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa / fot. M. Żegliński

Sąd uznał radcę prawnego Łukasza K. z kancelarii R. i P. oraz pracujących dla firmy detektywistycznej Dariusza I. oraz Magdalenę P. winnymi zarzucanych im czynów. Wszystkich oskarżonych ukarano karą grzywny w wysokości 3000 zł oraz nakazano solidarnie zapłacić pokrzywdzonej zadoścuczynienie w zamian za doznaną krzywdę, w wysokości 10 000 zł. Obciążono ich także kosztami sądowymi. Wyrok nie jest prawomocny.

"Skazani byli narzędziami pracodawcy"

Jak powiedział sędzia Michał Kusiak po ogłoszeniu wyroku, żadna ze stron nie kwestionowała ustalonego w toku postępowania stanu faktycznego ani materiału dowodowego.

- Ustawa o usługach detektywistycznych wskazuje wprost na to, że usługi detektywistyczne są reglamentowane, to nie jest taka zwykła działalność, że możemy sobie do samochodu dopiąć, co tylko chcemy - powiedział, dowodząc, że detektywi nie mieli prawa umieścić na samochodzie pokrzywdzonej takiego lokalizatora, jaki tam zamontowali. Dlatego, jak dowodził, drugorzędną wobec tego sprawą było to, jakie informacje i komu na podstawie danych z nadajnika GPS pozyskiwali i przesyłali, oraz czy te informacje były wykorzystywane.

- Nie bójmy się tego słowa użyć - była to inwigilacja. Nie tylko pracownika, ale także osoby dla niej najbliższej, czyli małżonka - powiedział sędzia. - To urządzenie mogło przesyłać inforemacje nie tylko w dni, w które pani Emilia pracowała, ale także w dni związkowe, a także mogło przesyłać informacje w dni, w które poruszał się nim małżonek pani Emilii.

Sędzia Kusiak podkreślał także, że krzywdy doznała nie tylko sama pokrzywdzona, ale także jej mąż, a także dzieci.

Zaznaczył także dobitnie, że zarówno skazani detektywi, jak i radca prawny, byli narzędziami pracodawcy pokrzywdzonej. - Ilu pracowników było poddanych takiej kontroli? Odpowiedzieli Państwo już na poprzednich rozprawach. Pani Emilia była jedyną osobą, która była w ten sposób kontrolowana. To nie pojazd był kontrolowany, ale kontroka była przeprowadzona po to, by sprawidzić, jak pani Emilia wykonywała swoje obowiązki służbowe. Chodziło o kontrolowanie pracownika - powiedział sędzia.

Nadajnik pod samochodem

O początku problemów Emilia N. mówiła w sądzie, o czym pisaliśmy już wielokrotnie w „Tygodniku Solidarność”. Jak twierdziła, 6 sierpnia 2017 roku pod samochodem służbowym, powierzonym jej przez pracodawcę do wykonywania obowiązków służbowych oraz do użytkowania prywatnego, mąż przez przypadek odnalazł urządzenie GPS, czarne pudełko podczepione pod samochodem. – Rozkręcił je i zobaczył, że wewnątrz znajduje się karta SIM. Okazało się, że to urządzenie jest szpiegowskim systemem śledzącym, które zostało zainstalowane bez mojej zgody i wiedzy. W obawie o bezpieczeństwo zgłosiłam sprawę na policję, a następnie do pracodawcy. Nie podejrzewam nikogo, kto mógłby to zrobić, ponieważ z nikim nie mam żadnego zatargu oraz nie wiem, kto mógłby gromadzić o mnie takie dane i do czego mogłyby zostać wykorzystane – zeznała Emilia N.
Reklama

– Dopiero po trzech miesiącach strachu i niepewności od momentu znalezienia nadajnika pod samochodem dowiedziałam się z akt w prokuraturze, że to jednak pracodawca zlecił kancelarii prawnej weryfikację wykonywania przeze mnie obowiązków służbowych – opowiadała w sądzie.

Prokurator oskarżył radcę prawnego Łukasza K. z kancelarii R. i P. o to, że podżegał pozostałych oskarżonych do tego, by podczas świadczenia przez nich usług detektywistycznych wykonywali czynności ustawowo zastrzeżone dla organów i instytucji państwowych, polegające na zamontowaniu lokalizatora GPS w celu uzyskania informacji, do której nie byli uprawnieni, a następnie uzyskania bez uprawnienia dostępu do informacji dla nich nieprzeznaczonej, które to informacje zostały oskarżonemu ujawnione.

Z kolei Dariusz I. oraz Magdalena P. zostali oskarżeni o to, że działając wspólnie i w porozumieniu, zamontowali urządzenie elektroniczne GPS w celu uzyskania informacji, do których nie byli uprawnieni, a następnie uzyskiwali bez uprawnienia dostęp do informacji dla nich nieprzeznaczonych, które to następnie ujawnili innym osobom z kancelarii R. i P. i spółki AstraZeneca, czym działali na szkodę Emilii N.

Sprawa o utrudnianie działalności związkowej

Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa wciąż trwa także proces, jaki został wytoczony Jarosławowi O., byłemu prezesowi zarządu polskiego oddziału AstraZeneca, o utrudnianie działalności związkowej w firmie AstraZeneca w latach 2016–2018.

– Miałem spotkanie z tym pracodawcą. Byłem pełen nadziei, że doprowadzę do pojednania w narastającym w tej firmie konflikcie. Nie udało się – powiedział po jednej z rozpraw Mirosław Miara, ówczesny przewodniczący Rady Krajowego Sekretariatu Przemysłu Chemicznego NSZZ „Solidarność”.

„Czekaliśmy na to bardzo długo, prawie 2 lata zajęło wyznaczenie sędziego (…). Jak wiemy, bardzo rzadko takie sprawy docierają na wokandę sądową, z ostatnich informacji ok. 1 proc., choć czujemy wszyscy, że to proceder niestety dość powszechny” – napisali z kolei przed rozpoczęciem procesu związkowcy z AstraZeneca.



 

Polecane