W państwie, którego nie ma...
Jestem w państwie, którego nie ma. Przynajmniej oficjalnie. Kraju, po którym podróżuję nie uznaje żadne inne państwo na całym świecie – poza jednym: Turcją. Chodzi o Turecką Republikę Cypru Północnego. Byłem tu już parę razy jako członek specjalnej „High Level Contact Group” w Parlamencie Europejskim zajmującej się kontaktami ze społecznością Turków Cypryjskich tuż po wejściu greckiej części Cypru do UE. Raz byłem też tu prywatnie: ówczesny ambasador Polski na Cyprze (tym greckim) wziął mnie do samochodu na dyplomatycznych „blachach” i przekroczyliśmy granicę, która przypominała linię demarkacyjną. Wtedy, blisko dwie dekady wstecz, zapamiętałem różnice: tłumy turystów na greckiej części wyspy, pustawo po tureckiej, tylko młodzi ludzie chodzący grupami i oblegający budki telefoniczne. Byli to ubrani po cywilnemu żołnierze armii tureckiej, dzięki którym mogła funkcjonować tutejsza „państwowość” z prezydentem i parlamentem.
Jako historyk wiem, że bardzo niewiele brakowało, aby Cypr stał się częścią Grecji. Prawosławny arcybiskup Makarios, który pełnił funkcję prezydenta, po zamachu stanu w Helladzie i przejęciu władzy przez „czarnych pułkowników” odmówił spełnienia danej wcześniej zgody ma aneksję. Zapłacił za to utratą władzy w wyniku lokalnego zamachu stanu zainicjowanego przez greckich oficerów na Cyprze, ale finalnie zablokował fuzję swojego kraju z Atenami.
Po drugiej stronie wyspy prezydentem był Rauf Raif Denktas ,zmarły w 2012 roku, a jego sekretarzem, a później szefem MSZ ,ale też MSW tego państewka cypryjskich Turków był Taner Etkin. Żyje do dziś, ma ponad 80 lat i szwagierkę Polkę. Pani Danuta rodem z Włocławka wprowadza mnie w zakamarki skomplikowanej historii, a także codziennego życia państwa, którego nie uznaje mój kraj.
Miejscowi wymyślili niezły sposób, aby zatrzymać olbrzymią emigrację młodych ludzi z Cypru Północnego. Grecki Cypr kusił i kusi ich paszportami państwa członkowskiego UE, dzięki którym mogą swobodnie podróżować po całej Unii i połowie świata. Turcja oferuje rodakom z Cypru studia i pracę. Tutejsi więc, żeby zahamować coraz większą lukę demograficzną, zaczęli na potęgę zakładać uczelnie, aby zachęcić młodych do pozostania, a także przyciągnąć studentów z Turcji, a nawet z innych krajów. Pierwszy uniwersytet powstał tu pod koniec lat 1970-ch. Teraz uniwersytetów jest tu dwadzieścia parę.
Setki tysięcy Polaków odpoczywało na Cyprze greckim. Wielu z nich nie ma pojęcia, że istnieje jeszcze turecka część wyspy. Jednak i tu dotarli polscy turyści :pierwsze grupy zaczęły się pojawiać po roku 2004,a więc po tym, jak grecka część wyspy zameldowała się w Unii Europejskiej.
Jeżdżę po całym kraju, poszerzając zasób tureckich słówek. I tak Cypr to „Kibris”. Stąd zresztą największa sieć stacji benzynowych nazywa się K-Pet (jak „Petroleum”). Z nazwami miast trzeba tu uważać. Niektóre są neutralne, ich nazwy nie budzą wzajemnych emocji np. Nikozja i Famagusta -ale już Gazimagusa (albo w skrócie: Magusa) to tureckie określenie tego ostatniego miasta.
Korci mnie jako historyka, żeby przypomnieć i pokazać „drogę zależności” ostatnich 2000 lat.. Cypr był najpierw częścią Imperium Rzymskiego, potem Bizancjum. Następnie władzę nad wyspą przejął mój imiennik Ryszard Lwie Serce - było to w czasie III Wyprawy Krzyżowej. Spędził tu rok. Potem władzę przejął legendarny Zakon Templariuszy, który odkupił wyspę od angielskiego króla za ponad 90 tysięcy złotych bizantów. Król Ryszard Lwie Serce nie mógł wybaczyć, że uwięziono tu jego siostrę i narzeczoną. Bunt miejscowych wyrzucił stąd Templariuszy, a wyspę na trzysta lat przejęli Francuzi -najpierw Gwidonem de Lusignanem. Ciekawe, że tego francuskiego króla Cypru wskazał król Anglii.
Jadąc na Iskelę mijam miasteczko rybackie Bogaz, co po turecku znaczy „gardło”. Mogę stąd obserwować góry o niespotykanej nazwie: „Pięciopalczaste”.
A zbliżając się do Gazimagusy na masywie górskim widzę misternie ułożone z kamieni pomalowanych na biało i czerwono dwie flagi: Tureckiej Republiki Cypru Północnego i Turcji
Jest też napis: „Ne mutlu türküm diyene…” ,co oznacza: „szczęśliwy ten, kto może powiedzieć: jestem Turkiem”…
Tak, to jasne: jeden naród - dwa państwa.
*tekst ukazał się w „Gazecie Bankowej” (styczeń 2024)