[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: W stronę światów islamu
Piszę „światów islamu”, a nie „świata islamu”, ponieważ nie istnieje jednolity islam, religia głoszona przez Mahometa na saudyjskiej pustyni Hidżaz w VII w. po Chrystusie. Oficjalnie wiara muzułmańska ma swój początek w ucieczce Mahometa wraz ze swymi wyznawcami z Mekki do Medyny w 622 r. Mahomet uważał się za ostatniego i najważniejszego Proroka Allaha. Bóstwo to wywodzi się z tradycji abrahamicznej, czyli żydowskiej i chrześcijańskiej. Ale jest to bez wątpienia osobne zjawisko. Muzułmański byt naczelny bowiem ma wiele podstawowych cech różniących go od Yahweh czy Stwórcy, stąd w pracy naszej odnosić będziemy się do niego jako do Allaha, a nie do Boga. Wymiennie stosować będziemy natomiast terminy islamski, muzułmański i mahometański oraz ich pochodne.
Korzenie islamu
Islam – oprócz posiadania korzeni pogańskich – bez wątpienia wyszedł z judaizmu. Szariat/sharia (droga do wodopoju), czyli prawo mahometańskie, przecież do dużego stopnia zapożyczyło z prawa żydowskiego – halacha. Jednak mahometanizm pochodzi również z chrześcijaństwa. Na przykład uznaje Sąd Ostateczny i zmartwychwstanie wszystkich na końcu świata. Ponadto tak jak chrześcijaństwo wiara muzułmańska uważa się za objawioną. Ale jak podkreśla Marshall G.S. Hodgson, religie te nie tyle stoją w kontrze do siebie, co „wykluczają siebie nawzajem kategorycznie”. Co więcej, „pogląd, że islam to niespełnione chrześcijaństwo, czy też jego odwrotność, bez względu na to, jak elegancko formułowany, należy odbierać z wielkim sceptycyzmem”. Mówiąc prosto, chrześcijaństwo i mahometanizm charakteryzują się „niedającą się zredukować niekompatybilnością”.
Sztywność islamu wyklucza zarówno chrystocentryzm, jak i synkretyzm, bez względu na niesamowitą różnorakość tego wyznania. Ponadto mahometanizm nie ma właściwie ani jednoznacznie, bezsprzecznie i powszechnie uznawanych norm, ani centralnych władz, które mogłyby stworzyć i utrzymać standard tej wiary, na który zgodziliby się wszyscy wyznawcy – zwani mahometanami czy muzułmanami. Nie ma islamskiego papieża czy Watykanu.
Kosmos mahometański
Islam jest jak przestrzeń kosmiczna wielu układów gwiezdnych. Są wśród nich większe i mniejsze systemy. Często są one przemieszane. Poszczególne elementy starają się zachować odrębną spójność, ale siłą sąsiedzkiej inercji oddziałują na siebie, a nawet się przenikają, co może doprowadzić do eksplozji i prób oczyszczania systemu, czyli narzucenia własnej ortodoksji innym systemom gwiezdnym czy tylko pojedynczym planetom. Każda islamska galaktyka ma swoje układy słoneczne. Ten najpotężniejszy to sunnizm, następnie szyizm oraz niezliczona liczba ich mutacji i odłamów. Każda sekta, każda orientacja to odrębny system słoneczny ze swoimi planetami i orbitującymi wokół nich satelitami. Każdy system ma specyficzną charakterystykę, ale jednocześnie ma rozmaite cechy wspólne z innymi z tego względu, że ich wszystkich uniwersalne źródło wywodzi się z tego samego rozprzestrzeniającego się stale kosmosu mahometańskiego.
Każdy islamski układ słoneczny twierdzi, że jest właśnie wzorcem islamu. Ba, wręcz każdy z poszczególnych przywódców duchownych od najniższego do najwyższego stopnia ma tendencję do uznawania siebie za paradygmat ortodoksji. Co do pojedynczego wyznawcy, bez względu na to, do jakiej sekty należy i jak ten islam praktykuje, czy też nie, uważa siebie za prawowiernego zwolennika tej wiary. Oburza się, gdy ktoś sugeruje, że może nie jest „prawdziwym mahometaninem”. Każdy, kto uważa się za muzułmanina, nim jest bez względu na opinie innych czy też obiektywne czynniki determinujące jego stopień zaangażowania w wiarę, na przykład przestrzeganie pięciu filarów islamu. Większość muzułmanów przechodzi nad różniącymi się od nich wyznawcami islamu do porządku dziennego, inni chcą różniących się od siebie zwalczać, a nawet zabijać jako apostatów bądź pogan. Tak jest od zarania islamu.
Kalejdoskop wyznawców
Zjawiska pluralistyczne dotyczące galaktyki islamu zachodzą naturalnie nie tylko wśród (i w ramach) sekt, ale też i pośród jednostek. Mamy mahometan religijnych, o różnym natężeniu wiary, należących do rozmaitych sekt. Ponadto są muzułmanie kulturowi. Ludzie tacy uczęszczają do meczetu od święta, albo i nie. Często piją alkohol, a nawet jedzą wieprzowinę. Nie przestrzegają przykazań Koranu. Naturalnie mogą być wśród nich i ludzie częściowo religijni, ale większość wygląda na indyferentnych, którzy tylko z przyzwyczajenia, odruchu bądź konformizmu funkcjonują według zasad zakodowanych kulturowo przez islam. Obserwujemy też zlaicyzowanych, którzy nagle – w różnym wieku – odkrywają Allaha i powracają do wiary przodków, czasami w formie ekstremalnej. Są też konwertyci z innych kręgów cywilizacyjnych, często zainspirowani choćby mistycyzmem.
W końcu istnieją też i sekularni muzułmanie, a wśród nich faktyczni apostaci, na wskroś przesiąknięci laickością. Ale nawet i oni uznają pewne aspekty życia, w którym dominuje wiara mahometańska, wpływając na ich samych zwykle pośrednio, choć czasami też bezpośrednio. Na przykład sekularny muzułmanin zwykle odruchowo ma tendencję apologetyczną w stosunku do islamu, a czasami nawet czynów terrorystycznych popełnionych przez fanatyków tej wiary. Dotyczyć to może nawet apostatów-ateistów, czyli takich, którzy nie przyjęli innej religii w miejsce mahometanizmu. Mimo wszystko wielu z nich odruchowo broni swoich. To taka solidarność cywilizacyjna.
Pluralizm geograficzny
Do tego dochodzi pluralizm geograficzny, a co za tym idzie – kulturowy. Lokalne kultury wpływają na islam w teraźniejszości, tak jak było to w przeszłości. Przez to wiara ta – mimo swej uniwersalnej esencji – ukształtowała się w rozmaity sposób w różnych miejscach. To prawda, że po pierwsze – w teorii islam ma aspiracje totalne jako system regulujący wszelkie aspekty życia. Po drugie – jak argumentują Nehemia Levtzion i Randal L. Pouwels – termin „islam” tłumaczą jako dwa jednoznacznie traktowane zjawiska: poddanie się i konwersja. W oczach mahometan są to zjawiska nierozdzielne. Jednak w praktyce wiara ta nie jest totalna, monolityczna, standaryzowana. Na przykład, podstawowe religijne ryty mogą być i są modyfikowane. Ten paradoks odzwierciedla głównie właśnie pomieszanie oryginału z kulturami miejscowymi. Stąd wiara ta jest różna w Kazachstanie, Czeczenii, Nigerii, Ghanie, Somalii, Południowej Afryce, Brunei, Malezji, Indonezji, Syrii, Egipcie, Turcji, Pakistanie, Francji, Danii, Kanadzie, USA czy Paragwaju i Brazylii. Co więcej, nawet wewnątrz tych krajów mamy do czynienia często z szalonym pluralizmem mahometańskim. Na przykład w Afganistanie to nie tylko tysiące konkurujących ze sobą klanów, setki różnych szkół religijnych oraz kilkadziesiąt orientacji teologicznych, ale również uwarunkowania geograficzne. Od doliny przez następne pasmo górskie do następnej doliny może być – i często jest – już zwykle inaczej. Możemy mówić o współgrających i współzawodniczących ze sobą rodzajach islamu. Każdy z nich uważa się za jedynie słuszny oczywiście.
Islam ma cechy wspólne naturalnie, ale są to atrybuty minimalistyczne, dotyczące generalnych podstaw liturgicznych, a nie szczegółowych partykularyzmów tej wiary. Jednym słowem: wyznawcy modlą się według generalnych wskazań podobnie, ale w każdym miejscu potrafią interpretować swoją religię rozmaicie. Nie ma uniwersalnej uniformizacji. Różnorodność jest regułą. W takim klimacie partykularyzmy narosły niesamowicie bujnie, przybierając różnorodne formy zapładniane lokalizmami. W tym aspekcie panuje niezwykły eklektyzm i dywersyfikacja islamu. Zaognia je jeszcze nowoczesność i postnowoczesność, jak również tarcia między mahometańskimi centrami a peryferiami.
Wszędzie religia służy jako nośnik pamięci indywidualnej i zbiorowej. Ale nie jest to pamięć uniwersalna. Nawet jeśli znajdziemy w Gdańsku, Bośni czy w północnej Virginii pod Waszyngtonem jednolite, bardzo podobne do siebie meczety i medrasy, nie jest to wynikiem jakiegoś mahometańskiego uniwersalizmu, a raczej uniformizmu, w tym wypadku w surowym rycie uahabitów i twardej szkoły prawnej hanbalitów przy pomocy saudyjskich pieniędzy. Saudyjski islam za saudyjskie fundusze zaszczepiony w rozmaitych kontekstach geograficznych i kulturowych daje jednolitą dogmę uahabicką osadzoną w szkole prawnej hanbali. Jednak mimo tego otrzymujemy z saudyjskich źródeł rozmaite wyniki osadzone w tubylczym partykularyzmie w rozmaitych miejscach globu. Nie rodzi się to z uniwersalizmu. Normą jest raczej ziejąca przepaść, istniejąca między Marokiem a Indonezją w kwestiach zarówno teorii, jak i praktyki mahometanizmu.
W końcu galaktyka islamu zawiera rozmaite systemy polityczne. Zastrzeżmy się jednak, że mahometanizm jako taki nie jest tylko religią. Uzurpuje sobie prawo do zorganizowania wszystkiego w sposób totalny, w tym też systemu politycznego. Wręcz uważa się, że religia muzułmańska jest jednocześnie systemem politycznym i prawnym, zupełnie wyczerpującym i całkowitym. Powtórzmy: mahometanizm reguluje każdą dziedzinę życia.
Jednak tylko przez relatywnie krótki czas, na samym początku od VII do IX w., w Dar al-Islam – w „Domu Islamu” – istniał kalifat, który zjednoczył wszystkie ziemie muzułmańskie. Potem rozpadł się, a następnie upadł na kilkaset lat. Odrodził się on u Turków osmańskich, chociaż większość mahometańskich obszarów pozostawała poza państwem Wielkiej Porty. Obecnie wyznawcy islamu – oprócz tych na wychodźstwie w zachodnich demokracjach i mniej lub bardziej podobnych krajach, jak Indie czy Rosja – są poddanymi islamskich królów czy sułtanów albo laickich republik (zwykle narodowo-socjalistycznych dyktatur militarnych, albo odrzucających mahometanizm zupełnie, albo traktujący go instrumentalnie). Czyli tutaj również istnieje brak uniformizacji: politycznej i ideowej.
Definicja islamu
Co to jest więc islam? Islamu po prostu zdefiniować się łatwo i jednoznacznie nie da, ani nie potrafimy określić, kto jest muzułmaninem. Do takiego właśnie wniosku doszła w 1954 roku komisja pod kierownictwem sędziego Muhameda Munira. Jej zadaniem było stwierdzić, czy Pakistan to państwo islamskie czy też liberalna demokracja. Najważniejszą kwestią była definicja: Co to jest islam? Kto jest muzułmaninem? Tzw. raport Munira (the Munir report) bez zażenowania przyznaje, że po prostu nie można tej religii w żaden sposób określić precyzyjnie. Ani jej zwolenników. Islam w pewnym sensie jest dla każdego wyznawcy czymś innym. Nie oznacza to, że nie ma zupełnie uniwersalizmu w islamie, a tylko partykularyzmy. Są główne elementy wspólne. Wielu mahometan wręcz twierdzi, że „wiele rzeczy można rozdzielić, ale zasady, że islam to din wa dunya wa dawla [religia, społeczeństwo i państwo], nie można dotykać”.
Wspólny jest Koran, tradycje (hadisy) proroka Mahometa oraz ich interpretacja. Najważniejszym elementem łączącym mahometan jest ich prawo – szariat (dosłownie: droga do wodopoju). Nie można go mylić z „kodeksem” typu zachodniego, a jest on „systemem dyskursywnym” (discursive system), jak go nazywa Jonathan Berkey.
Za drugie spoiwo uniwersalistyczne można uznać mistycyzm suficki. Chociaż większość muzułmanów nie uważa się przede wszystkim za sufitów, gros z nich przejmuje przynajmniej niektóre elementy sufickiego mistycyzmu. A ten pozwala do dużego stopnia na rozmaite lokalne koloryty mahometanizmu. Tymczasem zakłada się, że szariat zupełnie odrzuca lokalizmy. Jednak mimo wszystko osadzone w rozmaitych realiach geokulturowych główne szkoły prawa islamskiego różnią się między sobą w oparciu właśnie o regionalne urządzenia. Na poziomie uniwersalnym koegzystują, czasami w sposób zimnowojenny, ale zgadzają się, że prawo islamskie oparte jest na egalitaryzmie.
Brak jedności z perspektywy prawa
Według szariatu każdy muzułmanin jest równy, choć nawet tam wkradły się wyjątki. I w taki sposób ma być traktowany prawnie. Prawo ma być spoiwem dla ludu, ale podlega ono rozmaitym punktom widzenia, a więc i percepcji. Muzułmańscy intelektualiści religijni są zupełnie skłóceni w sprawie szczegółów, a czasem nawet pewnych pryncypiów. Rozmaite werdykty na ten sam temat specjaliści od islamskiego prawa potrafią usprawiedliwić na rozmaite sposoby. Szkopuł w tym, że istnieją współzawodniczące ze sobą szkoły prawne kłócące się o interpretacje. W utrzymaniu jedności mają pomagać zwyczaje liturgiczne, ale tutaj też są różnice. Różnorodność liturgiczna każda z osobna kończy się modlitewnym rutyniarstwem i automatycznym powtarzaniem rytów. Tymczasem mistycy islamscy całkowicie przerzucają punkt ciężkości ortodoksji na duchowość. Odrzucają beznamiętną recytację i dokładną gestykulację liturgiczną wymaganą przy modlitwie. Wyodrębnili własne zwyczaje modlitewne, w tym wysoce niezwykłe.
Próby przywrócenia „czystego islamu”
Wszystko to koegzystuje bądź kotłuje się i targa w nakładających się na siebie galaktykach mahometańskich. Szariat to codzienność świata zewnętrznego w islamskim uniwersalizmie. Sufizm to codzienność świata wewnętrznego islamu w jednostce i jej kontekście duchowym. Także nie ma między nimi zgody. Nie ma jedności. Jest szeroko zrozumiana mentalność islamska z wielorakimi podziałami wewnętrznymi. Jedność do dużego stopnia istniała tylko pod kalifatem tysiąc lat temu. Ale nawet w kalifackiej jedności kotłowało się stale od sporów w ramach i między zwalczającymi się szkołami prawa, teologii, tradycji, duchowości filozofii i kultury dworskiej. Potem wszystko to zmutowało się jeszcze bardziej. Okresowo podejmowane są próby reform. Polegają one zwykle na usiłowaniu przywrócenia „czystego islamu” w formie z VII w. Rzadziej próbuje się reformować mahometanizm w formie przyswajania sobie elementów nowoczesności i postnowoczesności. Od pierwszego kalifatu funkcjonuje natomiast odwoływanie się do wspólnego uniwersalizmu i podejmowane są próby narzucenia własnego partykularyzmu pod płaszczykiem najpotężniejszych i najzamożniejszych orientacji i sekt. Pluralizm to esencja islamu, a uniwersalizm to niespełniona nadzieja oparta na programie minimum jednoczenia mahometan. Oba zjawiska nawzajem się neutralizują. Przy trwaniu pluralizmu nie może triumfować uniwersalizm.
Gdy zwycięży któryś z partykularyzmów muzułmańskich, ogłosi się on uniwersalizmem mahometańskim. Będzie wtedy starał się przekuć swój triumf teologiczny w potęgę państwową i militarną jednoczącą wszystkie odłamy religijne i regiony geograficzne islamu. Tym samym spełni się sen proroka Mahometa o świecie zjednoczonym pod władzą muzułmanów, którzy jako ci będący najbliżej Allaha są predestynowani, aby panować nad wszystkimi niewiernymi. Ale aby do tego doszło, musi być najpierw okropna i długa wojna: dżihad. Tak rozumiem światy islamu, które badam od wielu lat. A mówimy według ostatnich danych o 1,6 miliarda osób, czyli 23% ludzkości.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 6 marca br.