Marcin Bąk: Rządzący czy administratorzy?
Już kilka lat temu, jeszcze za pierwszej kadencji PiS w latach 2015 – 2019, zauważyłem zaskakującą prawidłowość. Podczas rozmów z politykami ówczesnej opozycji, zwanej nie bez powodu totalną, odkryłem u tych ludzi brak chęci do rządzenia Polską. Rzecz jasna wszyscy oni deklarowali chęć „odsunięcia PiS-u od władzy”, oraz „rozliczenia pisowców ze wszystkich przestępstw” ale sami bynajmniej nie byli zainteresowani rządzeniem. Byli zainteresowani administrowaniem powierzonego im odcinka. To było wyraźnie odczuwalne, gdy podczas rozmów jakie z nimi prowadziłem w studio telewizyjnym dochodziło do oceny pewnych aspektów polityki Zjednoczonej Prawicy. Po wysłuchaniu miażdżącej krytyki władzy, zadawałem pytanie o to, jaki jest zdaniem Pana (Pani) środek zaradczy, jak Państwo zamierzają rozwiązać ten problem, gdy sami zdobędą władzę i będą rządzić Polską.
Tu następowała konsternacja
Część przepytywanych przeze mnie polityków próbowało się zdobyć na pewien trick erystyczny i odpowiadała, że nie będą podpowiadać rządowi dobrych rozwiązań, skoro pisowcy nawarzyli piwa to niech je teraz sami piją. W tej odpowiedzi były dwie wpadki. Po pierwsze, polityk opozycyjny dawał do zrozumienia że tak naprawdę nie jest zainteresowany dobrem wspólnym, skoro nie podpowiada wrogiemu rządowi rozwiązań dobrych dla kraju. Po drugie, przy bardziej uważnym dopytywaniu posła opozycji okazywało się najczęściej, że takich rozwiązań po prostu nie ma a całe mówienie o tym jest tylko medialnym blefem. Inni przedstawiciele ówczesnej opozycji na pytanie o alternatywne rozwiązania potrafili od razu odpowiedzieć z rozbrajającą szczerością, że takich rozwiązań nie posiadają i nie zajmują sobie nimi głowy. Nie ma takiej potrzeby. Jedynym problemem Polski jest PiS u władzy, jak się PiS obali, problemy rozwiążą się same. Unia z którą PiS nas skłócił, znów spojrzy na nas łaskawym okiem.
Zarządcy zawsze lojalni
Istnieje ogromna różnica między rządzeniem a administrowaniem. Ktoś, kto rządzi bierze zarazem za swoje rządzenie odpowiedzialność. Król, cesarz, Rada Gerontów, jakikolwiek organ władzy, nawet tyran bierze za swoje decyzje odpowiedzialność. To on jest autorem rozwiązań jakie niosą dobrobyt lub klęskę poddanych. Zawsze można go wskazać palcem i odsunąć w razie niepowodzenia. W wyniku wyborów, dworskiej frondy, a w skrajnych przypadkach – rewolucji czy zamachu. Natomiast administrator... tu sprawa jest zupełnie inne. Administrator tylko administruje. Nie podejmuje żadnych ważnych decyzji, nie ponosi też w związku z tym poważniejszej odpowiedzialności. Zawsze może powiedzieć – „Ja tylko wykonywałem polecenia, nie mnie obwiniajcie za swoje problemy”. Wiemy z historii, że wielu się nawet udawało w ten sposób wyłgać od odpowiedzialności. Administrator w odróżnieniu od władcy czy właściciela nie jest też tak silnie związany z kondycją powierzonego mu odcinka. Jego wynagrodzenie nie jest zależne od dobrostanu podległych mu ludzi ani od gospodarczej prosperity. W razie plajty, zawsze może być przesunięty na inny, odpowiedzialny odcinek z równie dużym jeśli nie większym uposażeniem. Natomiast to, co powinno cechować dobrego administratora to lojalność wobec rzeczywistego władcy. Tutaj nie ma mowy o snuciu planów dotyczących wybicia się na samodzielność albo co gorsza – oszwabianiu pana. Władca winien zatem szczególnie starannie dobierać kandydatów na administratorów pod względem lojalności i najczęściej tak robi.
Nie chce czy nie może?
Przetaczające się przez Unię Europejską protesty rolników są być może kolejnym sygnałem, jak ludzie zaczynają postrzegać źródło rzeczywistej władzy w Europie. Hasła wznoszone przez protestujących są kierowane coraz częściej nie przeciwko rządom narodowym lecz przeciwko Komisji Europejskiej czy szerzej – przeciwko unijnej biurokracji. Lud wie doskonale, gdzie znajduje się źródło rzeczywistej władzy a w tym przypadku, również rzeczywistych kłopotów jakie czekają w pierwszej kolejności rolnictwo.
Po brutalnie stłumionym przez policję środowym proteście rolników w Warszawie pan premier zapowiedział, że nie będzie rozmawiał z chuliganami ale może się spotkać z rolnikami. Nie po to jednak, by prowadzić z nimi jakiekolwiek negocjacje lecz by przedstawić swój punkt widzenia. Jest to jasny i czytelny sygnał, że żadnych ustępstw nie będzie. Żadnych złudzeń panowie, Point de reveries, messieurs. Rolnicy, z którymi rozmawiałem, nie kryją rozgoryczenia. Wydaje się, że nie jest to jednak kwestia decyzji premiera. On nawet jakby chciał coś zmienić – nie może. Administratorzy nie podejmują ważnych decyzji w majątku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham. Książę Harry ma problem