Polityka a la France…
Francuski filozof Alain Finkielkraut w wywiadzie dla CNEWS i Europe 1 stwierdził, że od bardzo dawna Francja nie ma ministra kultury, jakim niegdyś był pisarz Andre Malraux. Cóż, Monsieur Finkielkraut wie lepiej. Malraux, co ciekawe, nie miał wyższego wykształcenia, ale był autorem 9 książek, a ministrem kultury był przez 10 lat. Od tego roku ministrem kultury jest tam moja dawna koleżanka z europarlamentu (zasiadała w nim 2 kadencje), z korzeniami z Maroka i Algierii - Rachida Dati. Wcześniej była ministrem sprawiedliwości. W trakcie pełnienia tej funkcji, mając 44 lata, urodziła nieślubną córkę i odmówiła ujawnienia tożsamości ojca. Powszechnie spekulowano, że ojcem dziecka jest ówczesny prezydent Nicolas Sarkozy(po latach okazało się, że jest nim miliarder Dominique Desseigne). Dodajmy, że Madame Dati politycznie jest Republikanką, z partii nawiązującej do de Gaulle’a, czyli UMP. We Francji dość często prezydenci powołują do swoich rządów polityków z przeciwnych opcji. Tak robił Sarkozy, wyjmując socjalistom różne polityczne „rodzynki”. Tak samo zrobił Macron. Dziś w Polsce to absolutnie niemożliwe. Tusk na pewno nawet nie pomyśli, aby powołać do rządu kogoś z PiS (inna sprawa, czy oferta taka byłaby przyjęta). Jednak Jarosław Kaczyński taką politykę stosował: ministrem zdrowia został w 1 rządzie PiS śp. profesor Zbigniew Religa, który kiedyś sam kandydował na prezydenta, przeciwko kandydatowi PC (rok 1995), a w 2005 roku był w Komitecie Honorowym Donalda Tuska, gdy ten chciał być Głową Państwa spektakularnie przegrywając zresztą ze śp. Lechem Kaczyńskim. Kierując się tą samą logiką, premier Kaczyński zaprosił do swojego rządu na ministra finansów śp. profesor Zytę Gilowską, która była jednym z liderów PO, a do Tuska mówiła publicznie per "bracie”. Tusk zrewanżował się, zapraszając do swojego rządu Radka Sikorskiego. Dziś taki manewr to „mission impossible”...
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (21.02.2024)