Po co straszyć Donaldem?
Amerykańska, ale także europejska lewica i liberałowie dostają gęsiej skórki na myśl, że Donald John Trump ponownie zostanie prezydentem największego mocarstwa świata. Czytamy scenariusze istnego horroru, swoistej apokalipsy, która wydarzy się, jak wybory- tradycyjnie w pierwszy wtorek listopada - wygra kandydat Republikanów.
Mam dobrą pamięć i pamiętam, że podobnymi, czy nawet bliźniaczymi obawami bombardowano nas przed pierwszą wygraną Trumpa w 2016 roku, ale również w pierwszych miesiącach i latach jego prezydentury. I okazało się, że z dużej chmury obaw była mżawka realnego niepokoju.
Bo Trump nieraz mówił różne, mniej lub bardziej kontrowersyjne rzeczy, ale prowadził politykę zagraniczną w sposób bardzo racjonalny. I tak , choć Biden i jego ekipa Trumpa nienawidzi, to jednak w zasadzie w 100% kontynuuje jego politykę wobec Chin.
Bardzo jednoznacznie Trump popierał Izrael, co go nie różni od Bidena. Za jego czasów USA jako pierwsze państwo na świecie uznało Jerozolimę – a nie Tel Aviv – za oficjalną stolicę Izraela. A jednak potrafił zaaranżować ,sensacyjne dla wielu, porozumienie między Państwem Izrael a państwem szejków czyli Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Jego krytycy podkreślali, że będzie prorosyjski, bo w Rosji miał swoje interesy. Okazało się, że nie był. No i nie dał ograć się Putinowi, jak Biden podczas szczytu USA - Rosja w Genewie w lipcu 2021, gdy rosyjski prezydent de facto ośmieszył i upokorzył amerykańskiego prezydenta.
Sceptyczne wypowiedzi D. J. Trumpa wobec NATO wynikają z jego publicznie pokazywanej wściekłości, że amerykański podatnik łoży na bezpieczeństwo Europy, a szereg europejskich członków NATO od lat nie spełnia ustalonego na szczycie Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego w Davenport w Walii w 2014 roku minimalnego limitu 2% PKB, który miał być przeznaczany na obronność. Dlatego poprzednik Bidena krytykował Niemcy. Trudno się temu dziwić. Nas, w Polsce też irytuje, że Niemcy, Belgia, Dania, Holandia itd. nie tylko nie przeznaczają owych 2% PKB na obronność, ale publicznie oświadczają, że nie uczynią tego w najbliższych kilku latach! Inna sprawa, że w owej krytyce Trump był dość selektywny, bo skupił się na słusznym wytykaniu tego zaniechania Niemcom, ale dziwnie oszczędzał Włochy i Hiszpanię, które płaciły jeszcze niższy procent PKB na obronność niż Berlin...
Słowem: „strachy na lachy”. Demonizowanie Trumpa jest śmieszne.
*tekst ukazał się na portalu wio.waw.pl (07.02.2024)