K. Zdybel: Polska usytuowana w okolicach zadłużonych krajów takich jak Włochy, Portugalia, a nawet Grecja
- pisze autor tekstu. Jego zdaniem, problem w tym, że źródłom wzrostu wciąż poświęca się zbyt mało uwagi, a to przecież będzie ejdnym z podstawowych czynników decydujacych o wynikach przyszłych wyborów. Bagatelizują to nawet sami rządzący.Niedawne informacje o przyspieszającym, około czteroprocentowym wzroście dochodu narodowego w pierwszych kwartałach 2017 r. powszechnie odczytano natomiast jako sukces władzy, a przychylne jej media triumfalistycznie i bez wdawania się w szczegóły ogłosiły słuszność drogi obranej przez obóz prawicy.
- tłumaczy i wylicza sukcesy:Nie bardzo wiadomo, czy rządzący posiadają wytłumaczenie zaistniałej sytuacji sporządzone na własne potrzeby, czy może poruszają się po omacku, a jeśli rzeczywiście posiadają – to może kilka różnych, wzajemnie sprzecznych.
Karol zdybel ma jednak poważne wątpliwości, co do tego, czy sukces jest tak znaczący. Jego zdaniem, istnieje poważne ryzyko, że obecne przyspieszenie jest tylko przejściowe, " a okres prosperity zakończy się powrotem do status quo ante."W przemyśle zamówienia w ujęciu rocznym rosną nieprzerwanie drugi rok z rzędu, zaś przychody zdecydowanie odbiły się po ubiegłorocznym zastoju. W sytuacji niepełnego zatrudnienia – a z takim mieliśmy w Polsce do czynienia od lat – rynek pracy powinien zareagować uruchomieniem dotychczas niewykorzystywanych mocy wytwórczych, czyli spadkiem bezrobocia. I rzeczywiście, Polska pod tym względem ma się najlepiej od dekad: jeszcze w 2. połowie 2015 r. – gdy prawica obejmowała władzę – stopa bezrobocia spadała poniżej wyniku dwucyfrowego, by w ostatnich miesiącach zbliżyć się do 7 proc. (7,1 proc. w lipcu).
Na dochód narodowy, oprócz konsumpcji i eksportu netto, składają się inwestycje wzmagające wydajność ludzkiej pracy, a w Polsce na zwiększaniu nakładów pracy nie przekłada się na jej wydajność.
- pisze autor.Ponieważ Polska zbliża się do punktu pełnego zatrudnienia, krótkoterminowe paliwo wzrostu się wyczerpuje.
- analizuje autor.
Skoro więc nasycenie gospodarki kapitałem jest tak istotne, to dzisiejsza sytuacja nad Wisłą nie przedstawia się wyjątkowo dobrze, nawet pomimo ponad czteroprocentowej dynamiki dochodu narodowego. Wedle danych Eurostatu tylko 17,4 proc. polskiej gospodarki stanowią wydatki na trwałe dobra kapitałowe, co sytuuje nas w okolicach zadłużonych, niekonkurencyjnych krajów europejskiego Południa, takich jak Włochy, Portugalia lub nawet Grecja.
/ Źródło:nowakonfederacja.pl
#REKLAMA_POZIOMA#