ZIMBABWE I SKRAWEK POLSKI
Ojciec Krystian uśmiecha się szeroko jak człowiek, który wie, że pożytecznie spędza swój czas na ziemi. Pochodzi z Katowic. W Afryce jest już ponad 40 lat. W Zimbabwe, gdzie się spotykamy - 36.Choć od dawna żyje poza ojczyzną i daleko od niej przejmuje się Polską i modli się za to, żeby rodacy mądrze wybrali.
W Zimbabwe -kraju, którego terytorium jest o jedną piąta większe niż Polski, ale ludności jest dwa i pół razy mniej- posługiwał naszym braciom w wierze na granicy z Botswaną, wśród plemiona Matabele. Opowiada barwnie, że gdy w tamtym regionie Chińczycy budowali szpital z okolicy poznikały licznie występujące wcześniej węże. Cóż, były jadalne…
Dewiza Republiki Zimbabwe to: „Jedność, Wolność, Praca”. Sądząc po wyborach prezydenckich, których byłem oficjalnym obserwatorem – jako jedyny Polak w delegacji Parlamentu Europejskiego – z tą jednością to fikcja. Głosy podzieliły się niemal pół na pół, opozycja oskarża władzę o sfałszowanie wyborów, a oficerowie, przeciwnicy prezydenta Emmersona Mnangagwy i jego wiceprezydenta generała Constantino Chiwenga jakoś dziwnie przedwcześnie umierają. Oczywiście wszyscy z powodu pandemii COVID-19. Wolność? Aresztowania obserwatorów wyborów z ramienia opozycji na to nie wskazują. Żona opozycyjnego kandydata na prezydenta, zgłoszonego przez CCC (angielski skrót od: Citizens Coalitions for Change czyli Obywatelska Koalicja na Rzecz Zmiany), stosunkowo młodego posła i prawnika Nelsona Chamisy powiedziała do męża: „Po co chcesz pływać w basenie, w którym są same aligatory?”. To taka metafora polityki wewnętrznej dawnej Rodezji.
Nieźle chyba, jak na Polaka, poznałem południową Afrykę. Gdy chodzi o sąsiadów Zimbabwe byłem w RPA, Botswanie i Mozambiku. Nie było mnie tylko w Zambii.
Stolica kraju Harare pozbyła się wszystkich kolonialnych symboli – poza jednym. Cały czas jedna z głównych ulic miasta( przy której jest też jedna z rezydencji prezydenta kraju)nosi imię Winstona Churchilla. Skądinąd, jeśli o kolonializmie mówimy, to ziemie tworzące obecne Zimbabwe stały się obiektem zainteresowania Brytyjczyków od drugiej połowy XIX wieku. Dopiero w 1890 roku cały kraj stał się częścią Brytyjskiej Kompani Południowoafrykańskiej. Pierwsza organizacja polityczna czarnoskórej większości powstała dopiero niemalże pół wieku po tym, jak obecne Zimbabwe stało się brytyjską kolonią. Skądinąd napięcia rasowe w dawnej Rodezji, także już po uzyskaniu niepodległości były znacznie mniejsze niż w sąsiednim RPA. Dość powiedzieć, że nawet wieloletni dyktator Robert Mugawe przez blisko 20 lat tolerował fakt, że biali mieli 70% ziemi w kraju, który już dawno przestał być kolonią.
Na całym świecie, także tutaj, na krańcu Afryki są ślady polskich stóp. Półtorej godziny drogi od Harare znajduje się miejsce, w którym od 1942 roku aż do końca lat 1940-ch mieszkały nasze dzieci, które Armia Andersa wydostała z sowieckiej „nieludzkiej ziemi”. Po wojnie pracowali tu polscy salezjanie, franciszkanie i werbiści (wśród nich wspomniany już ojciec Krystian). Jednak najbardziej rozpoznawalnym Polakiem, człowiekiem-instytucją, którego znają tu wszyscy od prezydenta i wiceprezydenta, biznesmenów i hotelowych portierów jest Wiesław Grabowski -niegdyś trener piłkarskiej reprezentacji tego kraju, który wywalczył wicemistrzostwo Igrzysk Panafrykanskich (do lat 23).Dziś jest wziętym menadżerem piłkarskim, który „eksportuje” do Europy, w tym Polski, wielu piłkarzy ,w tym na przykład niegdyś „króla strzelców” polskiej Ekstraklasy Takesure Chinyamę. Żona trenera, Krystyna zna wszystkie najważniejsze kobiety w republice – jest bowiem wziętym ginekologiem. W ich willi, w której gościli mnie parokroć, jest maszt z polską flagą i wielkie godło Polski – Pani Grabowska jest konsulem honorowym Rzeczypospolitej na tym końcu świata.
I tak w sercu „Czarnego Lądu” znalazłem się nagle na skrawku Polski...
*tekst ukazał się w „Nowym Państwie” (listopad 2023)