Dr Piotr Łysakowski: Rosjanie puszczają oko do Niemców

Nim jednak to zrobimy warto przypomnieć sobie kilka zdarzeń, które miały miejsce przed opublikowaniem znajdującego się wyżej plakatu SPD, który w jednoznaczny sposób pokazuje stan umysłu niemieckich socjaldemokratów współgrający zupełnie „nieoczekiwanie” z pomrukami dochodzącym z Kremla. Abstrahuję w tym miejscu od stosunku następców twórcy „Ostpolitik” do obowiązujących traktatów definiujących dzisiejszą polsko niemiecką granicę „przyjaźni” i jego moralnych zobowiązań zaciągniętych w 1970 roku w Warszawie: ".... Kluczowym partnerem politycznym we wdrażanej od 1969 r. przez rząd kanclerza Willy’ego Brandta Ostpolitik […] był Związek Radziecki, z którym rząd RFN podpisał traktat o normalizacji już w sierpniu 1970 r., cztery miesiące przed Układem o normalizacji stosunków z Polską. A jednak to właśnie w Warszawie Brandt zdecydował się na bezprecedensowy gest, który stał się symbolem polityki otwarcia i pojednania z sąsiadami w Europie Wschodniej – ku zaskoczeniu wszystkich przyklęknął pod Pomnikiem Bohaterów Getta. W wydanej w tym roku biografii Brandta pisze Pan, że kanclerz traktował Polskę w szczególny sposób. Co było powodem takiej postawy?
Czytaj również: Tak Tusk był witany w Brukseli: „Przyjechał ich człowiek z Warszawy” [WIDEO]
– Hofmann: Najważniejszym powodem była oczywiście historia. Z moralnego punktu widzenia Polska znajdowała się na pierwszym planie. Polska była bezpośrednią ofiarą napaści Niemiec. Nikt w całej historii nie zadał Polakom tyle cierpienia co Niemcy. Brandt uważał, że z powodu tej winy, Niemcy mają dług wobec Polaków. W książce ująłem to w następujący sposób: Brandt był realistą i wiedział, że najpierw musi podpisać traktat w Moskwie, bo to wynikało z ówczesnego układu sił. Ale klucz moralny do jego polityki wschodniej znajdował się w Warszawie. Dlatego uklęknął pod pomnikiem w stolicy Polski. Ten gest miał podkreślić jego szacunek do Polski.” ( tekst w Deutsche Welle 6.12.23 – Klucz moralny do Ostpolitik był w Polsce – wywiad z Guentherem Hofmannem przeprowadzony przez Jacka Lepiarza).
Rosjanie puszczają oko do Niemców
Zwróćmy teraz uwagę na następujące zdarzenia na arenie politycznej jakie miały miejsce w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Najpierw w lipcu tego roku Putin stwierdził, że powinniśmy być wdzięczni Stalinowi za swoje zachodnie granice , które były swojego rodzaju „prezentem”, potem zaś niedwuznacznie „puszczał oko” do Niemców, że w zasadzie można na temat obecnego status quo dyskutować. Na początku listopada z kolei Miedwiediew groził Polsce likwidacją państwowości, wspominając też o „polskiej megalomanii połączonej z kompleksem niższości i fantomowymi bólami upadłego imperium…” . Nikt w ostatnich (jeszcze spokojnych latach) wyraźniej Polsce nie groził.
Kiedyś lata temu jeden z brytyjskich premierów mówiąc o Bismarcku powiedział:
Uważajcie na tego człowieka on mówi to co myśli.
Obserwując rosyjska politykę na przestrzeni lat można powiedzieć to samo – obaj powiedzieli to co im „w duszy gra” (chociaż w tych przypadkach pojęcie „dusza”, nawet ta rosyjska, nie jest na miejscu) , to co myślą i chcieliby, jak sądzę, wcześniej czy później zrobić. Polska wolna, dostatnia, rozwijająca się zawsze „im” przeszkadzała, wadziła. Blokowała bowiem polityczny i ekonomiczny „korytarz na zachód” do kooperacji z Niemcami i nad Atlantyk do Europy.
Upodlona Polska do zaakceptowania
Do zaakceptowania była ta zgwałcona i upodlona Polska, poddana przemocy, rządzona przez pragmatycznych (a czasami także przerażonych śmiertelnie) zdrajców łaszących się do seniora z Kremla w nadziei na polityczne i materialne zyski. Teraz, gdy w Europie dyskutuje się zmianę traktatów i wynikającą z tego bezprawną kradzież suwerenności państwowej (nie tylko zresztą Polsce) gróźb Putina, Miedwiediewa i pseudofilozoficznego bełkotu Dugina nie wolno lekceważyć. Niebezpieczeństwo jest tym, że władzę w Polsce przejmą ci, których wskazałem wyżej.
Kryjąc swoją słabość, nieznane nam (ale w sposób oczywisty istniejące) uzależnienia i znudzenie polskością (czasami wręcz irracjonalną nienawiść do niej), chęć osiągnięci osobistych korzyści materialnych będą wmawiać, że „to” wszystko dla dobra Polski właśnie, a jedyna szansa dla Nas wszystkich to zrzeczenie się suwerenności i wynikające z tego konsekwencje.
Wyobraźmy sobie teraz sytuację następującą – Polska staje się częścią wspólnoty , nie ma własnej armii, broni nas ta „Europejska”, decyzje o działaniach wojennych (zarówno tych defensywnych jak i ofensywnych) podejmuje, bliżej dziś nie zdefiniowany, europejski rząd. Na dalekim Wschodzie narasta napięcie między USA a Chinami. Amerykanie ograniczają swoją obecność na starym kontynencie Ze strony Rosji pojawiają się żądania ustanowienia i podziału stref wpływów w Europie. Kreml oczekuje by oddać mu decyzje dotyczące ziem polskich do „linii Wisły”, albo stawia jeszcze bardziej wygórowane żądania. Jeśli Europa nie podejmie decyzji zgodnej z jego oczekiwaniami – wojna na pełną skalę, podejmie ktoś rękawicę!?
Co potem?
Co potem!? Czy ktoś „w Brukseli” pozwoli na okupację połowy Polski (przepraszam maleńkiej części sfederalizowanej Europy).
Nie miejmy złudzeń, tak jak w Monachium jesienią 1938 roku, „stracą honor, a wojnę i tak będą mieli”. Pół biedy, że „oni” ale My też i to na swoim terytorium. I zamiast nudzić czytelnika zacytujmy tu Marka Jana Chodakiewicza: „…A co? Bruksela nie pozwoli? Berlin stanie okoniem Moskwie? Francuz będzie umierał za Gdańsk czy Tallin? Wolne żarty…Ale ponieważ charakter polityki okupacyjnej będzie dyktowała Moskwa, wszystko jest możliwe. To … dotyczy okupacji Polski. Na pewno znajdą się i tu, i tam chętni do kolaboracji, ale o formie i zakresie współpracy z okupantem zadecyduje sam okupant. Może to być totalna okupacja à la Kresy w 1939 r. czy Generalne Gubernatorstwo bądź ziemie wcielone do Rzeszy. Albo może to być Kraj Nadwiślański czy PRL w rozmaitych wariantach…Można się też spodziewać – … – jakiegoś państwa kadłubkowego, rozebranego częściowo … . Na przykład Kresy Zachodnie będą wcielone do IV Rzeszy, pardon, do Unii Europejskiej. Tam będzie obowiązywał reżim LGBT i wolność poniżej pasa wraz z aborcją na życzenie, a w kraju nadwiślańskim będzie królować putinowski pseudokonserwatyzm pod banderą pseudosuwerenności. Ostrzeżenie dla zwycięskiej (po ostatnich wyborach w Polsce) opcji brukselsko-berlińskiej: jak poddacie RP post-Sowdepii, nie jest to gwarancją, że utrzymacie stołki i będziecie służyli moskiewskiemu gosudarowi. To zależy całkowicie od niego. Możecie naturalnie podzielić się rolami lizania butów swoich panów…. Mam nadzieję, że ktoś w polskim (jeszcze) Ministerstwie Obrony Narodowej i w służbach opracowuje opcje czarnego scenariusza. I liczę na to, że ten scenariusz się nie spełni. Si vis pacem, para bellum.” (TYSOL.pl Estonia – Polska , coraz bliżej 29.11.23). Lepiej bym tego nie ujął.
Zagadka
Jest tych scenariuszy, złych i złych bardzo sporo. Nie będę ich dzisiaj (11.12.23) opisywał mamy ciekawsze kwestie do obserwowania. Zwrócę tylko uwagę na jedną możliwość. Na możliwą kooperację w akcji „antypolskiej” także innych państw niż tylko „sama” Rosja. Bo przecież nie możemy wykluczyć składania przez Rosjan takich propozycji jak Tuskowi (a rebours ta dotycząca rozbioru Ukrainy) naszym wschodnim sąsiadom Na marginesie przypomnijmy tylko, że Łukaszenka całkiem niedawno twierdził, że Białystok to nie jest polskie miasto. Zapytajmy też czy … a nie nie zapytamy – starczy tych ponurych przepowiedni, bo przecież obowiązujące od dawne hasło „…a … tam z Polską Wschodnią…” dziś nabiera zupełnie inneg wydźwięku. Na koniec zagadka pośrednio związana z tym co można było przeczytać wyżej – dwa cytaty znalezione w trakcie kwerendy do jednego z naukowych tekstów – jakie słowa pominąłem w tychże (miejsca zaznaczone na żółto), kiedy teksty były pisane i jak nazywali się (to już bardzo trudne) autorzy!? Nagród nie przewiduję!
"Idea europejska jest szeroko rozpowszechniona wśród narodu polskiego. Dotychczas jednak Polacy obawiali się stale, że nie będzie dla nich miejsca w zjednoczonej Europie. Jeśli teraz damy im nadzieję, że w nowej Europie będą mogli prowadzić i rozwijać życie zgodnie ze swym charakterem i kulturą to właśnie w […] większość narodu polskiego przyjmie tę politykę niemiecką z największym zrozumieniem. Z biegiem czasu będzie się też stawało sprawą coraz bardziej oczywistą , że w interesie zachodu […] musi być politycznym, gospodarczym, duchowym i kulturalnym środkiem tej Europy"
„[…] Konieczne jest […] popularyzowanie w słowie i w piśmie pojęcia o kierowniczym narodzie w Europie – […]. Musi istnieć w Europie jedno państwo wielonarodowe pod kierownictwem […]. Skoro […] nie ma za sobą dziesiątków ludów europejskich, a skoro zależy na tym, aby ten […] przy władzy utrzymać, należy wszelkimi sposobami głosić, że nie potrzeba żadnej suwerenności państwowej. Niech będzie jednolita Europa […]”.
Ciekawe czy ktoś kto będzie czytał te teksty, które znalazłem kilka lat temu w trakcie kwerendy w jednej z codziennych gazet i źródłach drukowanych zorientuje się kiedy je napisano, kto jest ich autorem i jakie słowa wykreśliłem tam gdzie widzimy czerwoną czcionkę !?
Póki co nie podpowiem!
[dr Piotr Łysakowski - badacz stosunków polsko - niemieckich, historyk, menedżer i działacz społeczny, doktor nauk humanistycznych, w latach 2005–2006 sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu]