Marcin Bąk: Tak zwana "magia" adwentowych świateł
Jest i tak lepiej niż kilkanaście lat temu. Pamiętam dobrze, jak w jednym z dużych sklepów warszawskich, należących do zagranicznej sieci handlowej, której nazwy nie wspomnę, pojawiły się akcenty bożonarodzeniowe już 3 listopada. Dzień po Dniu Zadusznym można było oglądać ustawione na widoku czerwone krasnale udające św. Mikołaja, renifery z czerwonym nosem i sanki wypełnione paczkami prezentów.
Wszędzie dekoracje ze sztucznych gałązek jedliny, z bombkami i świecącymi lampkami. Dzisiaj jest z tym trochę spokojniej, choć też możemy zobaczyć w niejednym sklepie bożonarodzeniową dekorację a i w wielu domach świecą się już kolorowe lampeczki, pozawieszane na balkonach.
Czytaj również: Matczak: "Uważam, że PiS szybko wróci, bo niewiele się nauczyliśmy"
Światło jako element sacrum
O tym, jaką rolę odgrywało światło dla naszych przodków, dlaczego łączyli je zawsze ze sferą sacrum, można łatwo się przekonać wybierając nocą do lasu. Nawet takiego, jak podwarszawska Puszcza Kampinoska. Bez latarki, bez żadnego źródła światła. Bardzo szybko doświadczymy tego, co było udziałem naszych pradziadów przez większą część ich życia. Nocami było naprawdę ciemno, nawet w miastach i wsiach, jeszcze jakieś sto pięćdziesiąt lat temu. Ta ciemność trwająca przez długie godziny, była szczególnie odczuwalna zimą, gdy dzień jest najkrótszy a noce są mroźne. Światło było dla naszych przodków cenną wartością i traktowano je, podobnie jak dający światło ogień, jako zjawiska święte. Aldous Huxley w swoich esejach „Drzwi percepcji” oraz „Niebo i Piekło” w wielu miejscach zwraca uwagę na psychologiczny aspekt światła w najróżniejszych formach religijności praktykowanych na przestrzeni wieków. Misteria odbywane w ciemnej grocie z płonącym w środku świętym ogniem, procesje nocne z pochodniami, rzęsiście oświetlone wnętrza ciemnych świątyń musiały wpływać potężnie na imaginację ludzi. Gotyckie katedry, budowane według przemyślanego planu, z prezbiterium orientowanym na wschód oddziaływały na wiernych już od momentu przekroczenia przez nich progu. Człowiek szedł w ciemnym wnętrzu kościoła, ku ołtarzowi przy którym paliły się świece. W malarstwie europejskim mamy przykłady niezrównanego mistrzostwa w operowaniu światłem i ciemnością, jak choćby obrazy Georges’a de La Tour . Świeca w ciemności na obrazach „Maria Magdalena” czy „Nowo Narodzony” w mistrzowski sposób oddaje stosunek dawnych ludzi do światła wyznaczającego strefę sacrum.
Co za dużo, to niezdrowo
Trudno się dziwić, że symbolika światła występowała od dawna w świętach Bożego Narodzenia, czy w poprzedzających je różnych świętach przedchrześcijańskich, obchodzonych w okolicach Zimowego Przesilenia. W zamierzchłych czasach zima była okresem ciemnym, głodnym i złym. Moment, gdy dnia zaczynało przybywać i słońce niejako „wracało” na Ziemię traktowany był jako zapowiedź radosnych wydarzeń. U Dawnych Germanów, Celtów i u naszych przodków – Słowian rozpalano wtedy ognie świąteczne, tworzono iluminacje mające sprowadzić ogień, czyli małe słońce do domu. W symbolice chrześcijańskiej narodzenie Chrystusa też ma bogate związki ze światłem. Opis ewangeliczny wspomina najpierw o światle gwiazdy, która prowadziła mędrców ze wschodu do groty narodzenia. Same narodziny odbyły się w nocy a nadejściu aniołów, którzy nawiedzili pasterzy towarzyszyła nadziemska jasność. Chrystus określany jest w tradycji chrześcijańskiej jako „słońce Prawdziwe” i „Słońce Niezwyciężone”, „Światło, które nigdy nie gaśnie i nie zna nocy”. Światło jest stałym elementem liturgii w Kościele, szczególne miejsce zajmuje podczas świąt Bożego Narodzenia. Roraty, gdy wierni podążają jeszcze w ciemnościach z lampionami do świątyni mają bardzo czytelną symbolikę. To wszystko, co towarzyszyło ludziom w przygotowaniom świątecznym, Wigilii i samym świętom również zawierało elementy światła. Zanim do Polski przywędrowały choinki, centralne miejsce w izbie wigilijnej zajmował podłaźnik, stroik zawieszany pod sufitem, przystrojony kolorowymi ozdobami i świeczkami. Choinki starano się w XIX i XX wieku przyozdabiać bombkami i prawdziwymi świeczkami, przyczepianymi do gałązek, co było zresztą przyczyna licznych pożarów.
Wspomniane powyżej elementy symboliczne występowały w odpowiednich proporcjach. Choinkę kiedyś przystrajano w dzień Wigilii, światła zapalano przed siadaniem do stołu. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Wiele lat temu zostaliśmy zalani masą tanich, kolorowych światełek produkcji chińskiej, błyskających, zmieniających kolor a nawet grających odpowiednie melodyjki ( z nieśmiertelnym Jingle Bells na czele). Równolegle z rozpowszechnieniem iluminacji domowych nasze banki, szkoły i urzędy zostały zalane elementami oświetleniowymi, które trafiały do wymienionych miejsc coraz wcześniej przed świętami. Nikt jednak nie pobił branży handlowej, która bezbłędnie wyczuła że iluminacje świetlne, choinki z lampeczkami, doskonale wpływają na nastrój klientów i zwiększają przychody ze sprzedaży.
I tak trwają iluminacje świąteczne na ulicach, w urzędach i w galeriach handlowych, przez długie tygodnie poprzedzające Wigilię. Jak mawiał znakomity polski aktor, Kazimierz Rudzki, każdy środek wyrazu nadużywany, dewaluuje się.