70 GODZIN NA BLISKIM WSCHODZIE
Trzy doby spędziłem w Izraelu. Spotykać się z ministrami w Tel Avivie (z panią Gilą Gamliel - minister ds. służb specjalnych) czy Jerozolimie (z Amichai Chikli, ministrem ds. diaspory i zwalczania antysemityzmu) oraz posłami w Knesecie – jest łatwiej i przyjemnie. Pojechać do granicy ze Strefą Gazy, co uczyniłem, jest już trudniej. Miałem poczucie swoistego „deja vu”, bo w zeszłym roku, po paru tygodniach od napaści Rosji na naszego wschodniego sąsiada, też paradowałem w hełmie i ciężkiej kamizelce kuloodpornej. Tyle że wtedy – w Kijowie, Buczy czy Irpieniu widziałem skutki zniszczeń wojennych, widziałem zniszczone i opustoszałe bloki mieszkalne, w których nie było ani jednej szyby, zbombardowane i spalone domy, zbombardowaną drogę i most ze spalonymi wrakami samochodów – ale jednak nie słyszałem żadnych odgłosów walk.
Tu było inaczej. Odgłosy wybuchów rakiet i bomb, serie z karabinów maszynowych słychać było coraz bliżej, bliżej i w końcu już całkiem blisko. Czarne dymy po wybuchach w Strefie Gazy widoczne były co chwilę.
Nie jest to komfortowe uczucie, zapewniam, choć oczywiście mówiąc starym polskim powiedzonkiem: „Widziały gały, co brały”. Wiedziałem, gdzie jadę i na co się piszę. Wiedziałem, że chętnych na tę misję nie było zbyt wielu, a szereg osób pukało się w głowę albo trochę grzeczniej : tylko kręciło nią z dezaprobatą.
Doprawdy wojna inaczej wygląda w telewizji czy na filmie sensacyjnym, a zupełnie inaczej w realu. Także w prozaicznym wymiarze, gdy przez szereg godzin przemieszczasz się w ciężkiej kamizelce kuloodpornej, która chroni ci piersi, brzuch i plecy, to po tak długim czasie mniej myślisz o niebezpieczeństwie, a bardziej o tym, żeby to drogocenne dla twojego bezpieczeństwa cholerstwo, w końcu zdjąć.
W Tel-Avivie i Jerozolimie jest oczywiście bezpieczniej niż w graniczącym ze Strefą Gazy kibucu Kfar Aza napadniętym i po części zniszczonym przez Hamas w pierwszym dniu wojny. Ale w historycznej stolicy Żydów – Jerozolimie też giną ludzie. Przejeżdżałem tam kilka metrów od miejsca, w którym parę dni przed moją misją, miał miejsce zamach terrorystyczny, w którym zginęło sześć osób – czterech Izraelczyków i dwóch zamachowców.
Moi gospodarze podkreślają, że za palestyńskim Hamasem stoi Iran. Pokazują też hasło, że „Hamas=ISIS” i mówią, że Hamas, Państwo Islamskie i zabijające i porywające w Afryce chrześcijan Boko Haram to organizacje, mające te same cele.
Ta wojna potrwa długo…
*tekst ukazał się na portalu wio.waw.pl (07.12.2023)