Marcin Bąk: Lewica utrzymanką liberalizmu

Nie ma możliwości w tak krótkiej, publicystycznej formie, jaką jest niniejszy tekst, przedstawić całej drogi jaką przebyła światowa lewica od swych początków do obecnego stanu. Postaramy się zatem naszkicować najważniejsze elementy tych zmian. W największym skrócie rzecz ujmując, lewica rodziła się jako postawa buntu wobec zastanego porządku rzeczy. Niektórzy myśliciele widzą początki lewicy w buncie Marcina Lutra, inni sięgają do sekt średniowiecznych. Można z pewnością potraktować działalność francuskich rewolucjonistów z końca XVIII wieku, jako przejaw działalności politycznej lewicy. Wtedy zresztą w odniesieniu do stronnictw parlamentarnych, zaczęto stosować terminologię z podziałem na lewicę i prawicę.
Generalnie można powiedzieć, że przez cały wiek XIX Lewica różnej maści starała się walczyć z Systemem i na różne sposoby go rozmontować. Przez System rozumiemy tutaj tradycyjne państwo, rządzone wtedy najczęściej przez monarchów ale też i stosunki społeczno – ekonomiczne, własność prywatną, religię, obyczaje i tak dalej. Wielkim antagonistą lewicy był w owym czasie liberalizm, dominująca ideologią klas posiadających jakby to ujął Karol Marks. Liberalizm utożsamiany był, słusznie poniekąd, z kapitalizmem, wielką własnością prywatną, systemem finansowym, systemem stosunków społecznych i całą sferą kultury. Jednym słowem z tym wszystkim, co lewica chciała obalić i zlikwidować, by na gruzach starego świata budować swoje utopie. Różne odmiany lewicy, socjaliści, komuniści, anarchiści traktowali więc liberalizm jako swego śmiertelnego wroga, którego należy zniszczyć bezwzględnie i ostatecznie. Jednak i Lewica i liberalizm miały także swoich, wspólnych wrogów, których zwalczaniu poświęcały znaczną energię. Szeroko rozumiany konserwatyzm, tradycja, religia to wartości uznawane zarówno przez liberałów jak i przedstawicieli Lewicy za szkodliwe i warte likwidacji.
Taktyczny sojusz
Dwaj, zdawałoby się śmiertelni wrogowie, lewica i liberalizm, zaczęli już w pod koniec wieku XIX zawierać pewne taktyczne sojusze, wymierzone najczęściej przeciwko wspólnym wrogom. Te sojusze były początkowo niewielkie, prawie niezauważalne, szczególnie dla szeregowych członków partii lewicowych, przekonanych szczerze, że nadal walczą z burżuazją i kapitalizmem. W wieku XX, szczególnie po drugiej wojnie, alians pomiędzy lewicą a liberalizmem stał się już znacznie bardziej ścisły. Jednak nie był to już ten sam, dawny liberalizm. O ile liberałowie XIX wieku walczyli o wolność gospodarczą wewnątrz państwa, na zewnątrz stosując protekcjonizm, ustanawiając cła i bariery, to w wieku XX liberalizm zaczął zmierzać w stronę globalizmu. Już nie liberalne państwo a globalne, ponadnarodowe interesy wielkich koncernów stały się głównym obiektem troski liberałów. Lewica również podlegała zmianom – od kolektywistycznej, zunifikowanej do coraz mocniej kładącej nacisk na indywidualizm. W XX wieku wzajemne relacje pomiędzy lewicą i liberalizmem przeszły dość ciekawą ewolucję. Najpierw taktyczny sojusz, wymierzony przeciwko wspólnym wrogom. Następnie ścisła współpraca i dzielenie rządów, zwłaszcza rządu dusz, w ramach tak zwanej demokracji liberalnej. Następnie zdominowanie lewicy przez globalistyczny, nowoczesny liberalizm a w końcu uczynienie z lewicy utrzymanki liberalizmu. Bo tak to dzisiaj wygląda.
„Geje czy koleje?”
Rozpoczynając swoją historyczną przygodę z polityką Lewica była siła rewolucyjną, wywracającą porządek świata. Ważnym elementem jej ideologii była zmiana stosunków własnościowych. W największym uproszczeniu – lewica ujmowała się za robotnikami w sporze z fabrykantami, za biednymi w sporze z bogatymi, za powstańcami w walce z władzą. Dzisiaj, po wielu dziesięcioleciach współpracy z ideologia liberalną, można powiedzieć, że liberalizm przeformatował lewicę na swoją modłę. Już nikt na Lewicy, poza jakimiś pojedynczymi dinozaurami „czystego Marksa”, nie zamierza znosić własności prywatnej, walczyć o społeczeństwo bezklasowe czy obalać legalnej władzy na drodze krwawej rewolucji. Wręcz przeciwnie, przedstawiciele dzisiejszej lewicy stoją na straży trwałości systemu "demokracji liberalnej", państwa opiekuńczego, kapitalizmu wprzęgniętego w system redystrybucji dóbr. Zamiast rewolucyjnych postulatów zajmują się teraz kwestiami zaimków osobowych, równości płci, kwestią tego, czy w ogóle można mówić o płciach, prawami kobiet (ale kto jest kobietą?) propagowaniem wegańskiej diety i tym podobnymi kwestiami. Nie stanowią w najmniejszym stopniu zagrożenia dla Systemu, nie zagrażają interesom międzynarodowych korporacji a nawet można powiedzieć, że zostały wkomponowane w System. W zamian za to, trwa hojne subsydiowanie działalności setek i tysięcy organizacji lewicowych. Lewicowa publicystyka, często przytaczana jako przykład tak zwanej "kawiorowej lewicy" to tylko jedna wielu lewicowych utrzymanek wielkiego kapitału. W zamian za zajecie się wyżej wymienionymi kwestiami, lewicowi intelektualiści zostawiają wielki kapitał w spokoju. Są zresztą hojnie przez ten kapitał wynagradzani.
Dzisiaj prawami pracowników częściej zajmują się ludzie i organizacje o prawicowych poglądach, bo na pytanie „Geje czy koleje” Lewica wybrała to pierwsze.