Grzegorz Kuczyński: W Gruzji już trwa Reset 2.0
Obecna awantura z impeachmentem formalnej głowy państwa, która śmiała sprzeciwić się rosyjskiej agendzie faktycznej głowy państwa to tylko kolejny krok Gruzji w stronę Rosji. Prezydent Salome Zurabiszwili na co liczyła, wchodząc w polityczny romans z bezwzględnym oligarchą Bidziną Iwaniszwilim, który kasę zrobił w Rosji (w tym w Gazpromie)? Była szefowa dyplomacji za czasów Micheila Saakaszwilego, urodzona w rodzinie gruzińskich emigrantów we Francji, zawarła pakt z diabłem. Dziś za to płaci politycznie.
Czytaj również: Nieoficjalnie: Podano datę pierwszego posiedzenia nowego Sejmu
PKW podała oficjalne wyniki wyborów do Senatu
"Precz z Saakaszwilim"
Zurabiszwili chciała być taka postępowa. Precz z zamordystą Saakaszwilim. Demokratycznie, w ramach Gruzińskiego Marzenia. Tyle że ten projekt założony i finansowany przez najbogatszego Gruzina, Bidzinę Iwaniszwilego, od początku miał swój strategiczny cel: powolna zmiana kursu z prozachodniej demokracji na „demokrację” prorosyjską. Wszak dekadę temu w obozie wiwatującym po usunięciu ekipy Saakaszwilego było mnóstwo polityków mówiących wciąż o NATO, o UE, o USA, no i o demokracji. Ale mijały kolejne lata, a szef tego interesu, Iwaniszwili, pozbywał się powoli po kolei takich polityków.
Polowanie na Saakaszwilego to było swoiste „świadectwo moralności” Iwaniszwilego i jego ludzi w oczach Moskwy. Z jednej strony to serwilistyczna odpowiedź na słynne, z 2008 roku, powiedzenie Putina o „wieszaniu Saakaszwilego za jajca”. Z drugiej, i to ważniejsze, chęć niszczenia relacji z Zachodem. Sprawa uwięzienia byłego prezydenta i powolnego niszczenia jego zdrowia za kratami psuje wizerunek Gruzji w UE i USA. Ale o to Iwaniszwilemu chodzi. Takie posunięcia (także afera z inwigilacją duchownych i zagranicznych dyplomatów, tudzież umowa o współpracy ze służbami Białorusi) oddalają Gruzję od Zachodu. A więc przybliżają do Rosji.
Reset 2.0
Powolny dryf Tbilisi ku reżimowi Putinowi przyspieszył po ataku na Ukrainę. Tak jakby Iwaniszwili przestał się przejmować. Gruzja blokowała pomoc dla Kijowa i wyjazd ochotników na wojnę. Co więcej, nie przyłączyła się do zachodnich sankcji. Przeciwnie, przyjęła dziesiątki tysięcy Rosjan wyjeżdżających po ogłoszeniu mobilizacji rok temu. Większość z nich nie jest wcale przeciwna wojnie z Ukrainą i rządom Putina. Po prostu, wolą obserwować to z boku, z knajpek w Tbilisi. Jednocześnie Gruzja zwiększyła wymianę handlową z Rosją, pozwalając omijać Moskwie sankcje, oraz otworzyła swój rynek dla turystów i linii lotniczych rosyjskich.
Gruzja to przykład, jak będzie wyglądać nowy reset Zachodu z Rosją. Kraj uznawany za mocno prozachodni, skuteczny w reformach i walce z korupcją. Demokratycznie przejmuje tam rządy ekipa, która w kolejnych wyborach potwierdza legitymację. A zarazem prowadzi politykę powrotu w objęcia Rosji. Wszystko zgodnie z regułami demokracji. Praworządnie. Dlatego zajęło to dekadę czasu. Zachód niby ubolewa, ale chyba tak nie do końca… Gruzja może bowiem okazać się doskonałym poligonem, na którym można testować powrót do dobrych relacji Zachodu z Rosją.
Gotowość do uruchomienia Nord Stream 2
Po pierwsze, przykład Gruzji pokazuje, że Moskwa wcale nie jest w zupełnej defensywie. Może i traci, na Ukrainie, w Kazachstanie, w Armenii. Ale zarazem skutecznie odbudowuje wpływy w takiej choćby Gruzji, swego czasu sztandarowym przykładzie klęski Rosji w świecie posowieckim. Po drugie, okazuje się, że można wrócić do business as usual, jeśli to sprzyja (rzekomo) interesom obu stron. To zachęta dla innych krajów i ze strony demonstracja Moskwy, że tak naprawdę, mimo wszystko, chętnie wróci do interesów. Ostatnie wypowiedzi Putina o gotowości uruchomienia jednej z nitek Nord Stream 2, „w każdej chwili, jak tylko Niemcy zechcą”, to potwierdzają.