Pani Joanna z Krakowa: "Zagrałabym w reklamie prezerwatyw"
Komenda Główna Policji przekazała, że "interwencja Policji nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia".
Gazeta.pl już się rozpędziła i pisze o "śmierci Pani Joanny z Krakowa"
Rzeczpospolita: Pani Joanna z Krakowa potrzebuje pomocy, a nie Donalda Tuska i marszu miliona serc
W reklamie prezerwatyw
Sądziłam, że jeśli moja twarz w ogóle będzie znana, to ze względu na przemoc policji. A okazało się, że właściwie stałam się twarzą aborcji w Polsce. I jestem dumna, że tak się stało. Jak byłam nastolatką, mówiłam, że nigdy nie zagram w żadnej reklamie. Potem nie miałam pieniędzy, i stwierdziłam - no dobra, w reklamie prezerwatyw bym zagrała. Ale teraz jestem reklamą aborcji i to jest zaje***ste!
- mówi teraz Joanna Parniewska w wywiadzie dla Gazeta.pl
Histeria
W tzw. "wiodących mediach" rozpętano histerię, a Donald Tusk usiłował zdyskontować negatywne emocje ogłaszając tzw. "Marsz Miliona Serc". Senator opozycji, wielokrotny kandydat Platformy Obywatelskiej i były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski żądał na antenie Polsat News ujawnienia nagrania zgłoszenia przez lekarza psychiatrę na numer 112. Tak się stało, nagranie ujawniono, a jego treść potwierdziła wersję policji, która jednocześnie zaprzeczyła jakoby miało dojść do jakichś nieprawidłowości podczas interwencji. Według nieoficjalnych informacji wPolityce "Pani Joanna" po tym jak trafiła do szpitala, miała być również pod wpływem alkoholu. Równolegle internauci przyjrzeli się osobie samej "Pani Joanny", która okazała się "performerką" i proaborcyjną aktywistką. Jeden z jej "performensów" polegał na "rodzeniu" urny z prochami na polskiej fladze, a w Sejmie opowiadała o tym, że jest "niezłą kochanką".