Stanisław Żaryn: Kampania NIE-POkoju

Kampania prezydencka będzie miała rozciągnięty w czasie wpływ na Polskę. Społeczeństwo widzi erozję zaufania, zasad i standardów życia publicznego.
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe Stanisław Żaryn: Kampania NIE-POkoju
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe / Unsplash

Co musisz wiedzieć?

  • Polskie społeczeństwo podczas kampanii prezydenckiej zobaczyło m.in. obraz upadku debaty publicznej.
  • Już w 2024 roku komentatorzy ostrzegali, że Polaków czeka najbardziej brutalna kampania wyborcza w ostatnich latach.
  • Wybory przyniosły wiele wątpliwości, w którą stronę zmierza polska demokracja.

 

Kampania prezydencka będzie miała swój długofalowy wpływ na Polskę. Społeczeństwo zobaczyło obraz degenerującego się państwa, upadku debaty publicznej oraz deptanie standardów prowadzenia walki wyborczej. Polacy mają prawo czuć niepokój z powodu wydarzeń z ostatnich miesięcy. Ta kampania rzutuje na poczucie zaufania do państwa.

 

Nierówna gra

Już w 2024 roku komentatorzy ostrzegali, że Polaków czeka najbardziej brutalna kampania wyborcza w ostatnich latach, a może i w historii. Rzeczywiście, przez wiele miesięcy mieliśmy do czynienia z przekraczaniem kolejnych granic i wydarzeniami, które potwierdzały te ostrzeżenia. Kampania miała różne etapy i różną skalę intensywności, ale została zdominowana przez konsekwentne próby deprecjonowania i niszczenia Karola Nawrockiego. Spór programowy zszedł na dalszy plan. W tych atakach wykorzystano instytucje państwowe i samorządowe, nieuczciwe doniesienia medialne, zmanipulowane przekazy i stanowiska polityków. Widzieliśmy także prowadzoną wbrew przepisom kampanię promowania Rafała Trzaskowskiego oraz atakującą Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Zwieńczeniem tej brudnej gry było wykorzystanie przez premiera rządu RP materiałów kolportowanych przez patocelebrytę, uczestnika freak fightów, który w mediach dzielił się zasłyszanymi historiami dotyczącymi domniemanych działań Nawrockiego sprzed dwudziestu lat. Wraz ze zbliżaniem się głosowania widać było więcej brutalnych chwytów i zagrywek, które ze standardami demokratycznej walki o głosy nie mają nic wspólnego. Ten obraz będzie rzutował na zdolności polskiego systemu politycznego do prowadzenia kampanii w oparciu o zasady i standardy demokratyczne. W sposób oczywisty rząd postawił wszystko na jedną kartę – jakby uznając (być może zasadnie), że od wygranej Trzaskowskiego zależy jego polityczna przyszłość. W walce o prezydenturę dla Trzaskowskiego rząd wykorzystał wszystkie dostępne narzędzia i sposoby wsparcia, co prowadzi dziś do wniosku, że nie jakość kandydata jest w polskiej polityce najważniejsza, ale zasoby, jakie – nawet wbrew prawu – można zmobilizować. To wzbudza niepokój. Jeśli bowiem dziś tak mocno naruszono zasady prowadzenia sporu politycznego, jeśli w działania na rzecz Trzaskowskiego włączono wiele instytucji publicznych, to jak spory polityczne będą przebiegały w przyszłości?

Co może się dziać, gdy będą ważyły się losy przyszłego parlamentu? Niestety raz złamane standardy trudno odbudować. Istnieje więc poważne ryzyko, że upadek dyskursu publicznego, który obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach, zostanie z nami na dużej. Po ten sam mechanizm może sięgać obecna i każda przyszła władza.

 

Ślepota na jedno oko

Naciąganie zasad prowadzenia kampanii wyborczych, budowa przewagi przy użyciu dostępnych rządzącym metod – to oczywiście nie jest nowe zjawisko. Widać tego typu działania w wielu demokracjach na świecie. Jednakże wydarzenia w Polsce mają charakter precedensu z uwagi na skalę. Nie można bowiem mówić o równoprawnej pozycji kandydatów przy tak dużej dominacji. A i poziom akceptacji dla działań wykraczających poza zdrową rywalizację polityczną jest czymś niepokojącym. Widać, że i w Polsce, i na arenie międzynarodowej złamanie standardów nie wywołuje reakcji. Wiele osób ma w pamięci bardzo aktywne działania Komisji Europejskiej czy europejskich polityków, którzy w czasie rządów PiS byli nadaktywni.

Wyolbrzymiano wszystkie marginalne sprawy, atakowano politycznie i administracyjnie polski rząd, szantażując nasze władze i wpływając na politykę Warszawy. Bruksela próbowała wielokrotnie blokować rząd PiS, w tym stosując sankcje finansowe. Dziś wielu Polaków pyta więc, dlaczego sytuacja w Polsce nie jest przedmiotem zainteresowania tych samych instytucji i osób? Dlaczego dużo poważniejsze nadużycia uchodzą rządzącym płazem i nie odbijają się w żaden sposób w unijnej agendzie? W dość otwarty sposób o przyzwoleniu na inne „standardy” mówił Radosław Sikorski, który w jednym z wywiadów przyznał, że obecnie Unia Europejska traktuje nas inaczej, bo widzi „wiarygodność” rządu Donalda Tuska. To dość prostackie (ale być może prawdziwe) tłumaczenie hipokryzji, którą widać gołym okiem. Unijne instytucje nie tylko milczą, ale nawet – jak donoszą media zagraniczne – wspierają de facto rząd Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego. W „Le Monde” pojawiła się analiza francuskiego dyplomaty, który stwierdził, że obecnie nad Polską trzymany jest parasol propagandowy. Komisja Europejska dała zgodę środowisku premiera Tuska, by mówiło nieprawdę o przyszłych działaniach politycznych Unii Europejskiej, jeśli to miałoby pomóc w zwycięstwie Trzaskowskiego. Wydaje się, że niestety to właśnie się stało, co oznacza bardzo poważne nadużycie zaufania między obywatelami a rządem. Przykładem tego była różnica zdań, jaką można było zauważyć między premierem a kandydatem obozu rządowego. Rafał Trzaskowski kilkukrotnie pytany w debatach o stanowisko wobec Zielonego Ładu przyznawał bez wahania, że ten projekt nie istnieje i politycznie umarł. Ten przekaz kolportowany był przez wiele tygodni przez Trzaskowskiego, co nie było komentowane przez nikogo w Unii Europejskiej ani rządzie RP, choć jest to wprost sprzeczne z oficjalnymi dokumentami UE. Swojego kandydata „wsypał” dopiero premier Tusk, mówiąc w wywiadzie telewizyjnym, że dla niego Zielony Ład jest wciąż ważny. Założenia tego fatalnego dla Polski programu, o którym wiele razy pisaliśmy w „Tygodniku Solidarność”, znajdują się również w treści umowy podpisanej przez Polskę i Francję. To pokazuje skalę manipulacji i akceptacji dla okłamywania opinii publicznej przez polskich polityków. Tezy z mediów zagranicznych mają poparcie w faktach. Niestety można się obawiać, że o wielu różnych sprawach, umowach i zobowiązaniach dowiemy się dopiero teraz – już po wyborach.

Skala współdziałania i współpracy zagranicznych polityków na rzecz Trzaskowskiego to kolejny precedens w tej kampanii prezydenckiej. Komisja Europejska zbywała milczeniem łamanie zasad i praworządności w Polsce, a jednocześnie nie prostowała manipulacji i kłamstw  rządu Tuska w zakresie polityki unijnej. Widząc, co dzieje się obecnie w Rumunii, można się obawiać, że ten typ działania – manipulowanie informacjami o planach Unii Europejskiej – może być wykorzystywany do nieuczciwej gry politycznej wobec kandydatów i partii politycznych. W Rumunii naciski z Brukseli doprowadziły do unieważnienia I tury wyborów, a po zwycięstwie „akceptowalnego” kandydata już rozpoczęła się dyskusja o realnych planach UE wobec Rumunii – dotyczących paktu migracyjnego czy tzw. ustawy kagańcowej. To spotkać może dziś każdy kraj członkowski. Naciski, szantaż, narzędzia administracyjno-finansowe są w użyciu jako materiały nacisku na rządy państw członkowskich. Elity dominujące w establishmencie unijnym przekraczają kolejne granice w tej sprawie. Nie tylko zresztą one. Na Zachodzie widać było także jeszcze jedną nowość – bardzo aktywne, jednostronne działania podmiotów niemieckich. Nie tylko media, ale też  fundacje, think tanki, a nawet instytucje państwowe przez niemal całą kampanię prowadziły spójne działania informacyjne manipulujące obrazem wyborów w RP. Celem tych działań było prezentowanie fałszywej perspektywy, która sprzyjała Rafałowi Trzaskowskiemu. Niemiecka narracja sugerowała, że tylko jego wygrana pozwoli dokończyć „odbudowę demokracji w Polsce”. To skrajnie nierzetelny przekaz, który jasno budował poparcie dla kandydata rządu, ale też dowodził, że interesy Berlina są dziś powiązane ze środowiskiem Tuska i Trzaskowskiego w Polsce. To wynika wprost z działań podmiotów niemieckich. Tak duże i jawne zaangażowanie podmiotów zewnętrznych, które operują manipulacją i wpływają na kampanię wyborczą, to również nowość o charakterze precedensu. Trudno uznać to za zmianę w dobrą stronę.

 

Bezradne państwo

Opisane wyżej okoliczności dotyczące wyborów w Polsce to zdecydowanie negatywny sygnał dla obywateli. Świadczy to bowiem o tym, że w wyborach w Polsce jedna strona sporu politycznego ma prawo budować przewagę instytucjonalną – również na bazie wsparcia z zagranicy – i ją brutalnie wykorzystywać. Czyni to wbrew prawu, o czym świadczy trwający miesiącami spór między Prawem i Sprawiedliwością a rządem. PiS nie otrzymało z Ministerstwa Finansów należnych mu pieniędzy z subwencji, choć wielokrotnie przedstawiciele MF zapewniali, że ich rola w tej sprawie jest jedynie techniczna. Okazało się jednak, że mimo uchwały Państwowej Komisji Wyborczej i orzeczenia Sądu Najwyższego można pieniądze zwyczajnie wstrzymać, co w sposób oczywisty osłabia możliwości prowadzenia aktywnej kampanii kandydata wspieranego przez PiS. Restrykcje finansowe prowadzone zupełnie wbrew procedurom są już uderzeniem wprost w konstytucyjne zasady równości wobec prawa i równości procesu wyborczego. Nie dość, że kandydat obozu rządowego korzysta ze wsparcia zasobów państwowych, to jednocześnie jego koledzy z rządu blokują pieniądze najważniejszemu kontrkandydatowi. To aberracja, a nie standardy demokratycznego świata.

Co znamienne, aktywność i „twardość” instytucji rządowych w sprawie pieniędzy dla PiS nie przekłada się na twarde działania na rzecz bezpieczeństwa Polski w okresie wyborów. Wspomniane już operacje manipulujące i destabilizujące kampanię wyborczą wspierały Trzaskowskiego i atakowały jego kontrkandydatów przy zupełnie biernej postawie państwowych instytucji, głównie NASK i ABW. Żadna nie zablokowała tych kampanii, a NASK sprawą się zajął pod naciskiem opinii publicznej. Dodatkowo sam manipulował, informując o podejmowanych czynnościach. Przy tej okazji skompromitowany został cały system ochrony wyborów, który okazał się zwykłą fasadą. Brak profesjonalizmu widać było również w podejściu rządzących do działań dezinformacyjnych Rosji. Służby specjalne odpowiedzialne za walkę informacyjną w Rosji prowadziły swoje operacje informacyjno-psychologiczne, które miały wpływ na nastroje społeczne i służyły m.in. zastraszaniu Polaków w okresie kampanii i wyborów. Nie wywoływało to żadnych reakcji państwa. A gdy Rosjanie w ostatnich tygodniach kampanii zaczęli organizować prowokacje przeciwko Polsce, Radosław Sikorski zareagował na nie wręcz podręcznikowo źle. Wykorzystał działania rosyjskie, by zaatakować Karola Nawrockiego. Podobnie zrobił wcześniej Donald Tusk, gdy Kreml ogłosił sprzeciw wobec przyjęcia Ukrainy do NATO. Również ten przekaz z Kremla premier Polski uznał za dobry pretekst do ataku na Nawrockiego. Państwo polskie nie tylko było bierne wobec rosyjskich działań, ale reagując na prowokacje z Moskwy, w ten sposób sami napędzaliśmy zagrożenia. Nie dziwi więc, że nie widzieliśmy specjalnej rosyjskiej aktywności przed wyborami. Więcej zamieszania i incydentów można było zobaczyć w naszej własnej infosferze.

Wybory przyniosły wiele wątpliwości, w którą stronę zmierza polska demokracja, i sygnałów, że w naszym kraju bezpieczniki i gwarancje są systematycznie osłabiane. Niestety sytuacja jest niepokojąca i wymagać będzie dłuższego procesu restytucji, który z czasem musi nastąpić. Dla obywateli sytuacja powinna być niepokojąca z uwagi na skalę brudnej gry oraz słabości państwa, która odcisnęła się na całej kampanii.

 

Karuzela zmian…

Ostatnie miesiące pokazały też zjawiska polityczne, które warto obserwować. Okazuje się, że coraz więcej wyborców szuka alternatywnych kandydatów niezwiązanych z dominującymi siłami, a różne środowiska są w stanie wykreować liderów, którzy – oczywiście na różnych poziomie – są w stanie zaprezentować się w kampanii wyborczej i powalczyć o poparcie. Największy sukces w tej sprawie osiągnęło PiS, które postawiło na kandydata niezwiązanego ze światem polityki i wykreowało go na lidera. Partia pokazała, że potrafi wprowadzić nową, silną osobowość. I działać z sukcesem. Swoje mniejsze sukcesy na pewno będą też konsumować kandydaci z dalszych miejsc – dzięki wynikowi Sławomira Mentzena Konfederacja weszła do wyższej ligi, dobry wynik Grzegorza Brauna otwiera mu drogę do nowej partii politycznej, suma wyników kandydatów konserwatywnych w I turze wyborów dowodzi zaś tego, że polskie społeczeństwo pozostaje konserwatywne i nie chce otwierać się na lewackie ideologie i eksperymenty światopoglądowe. Dowodzi tego też przekaz programowy, który – szczególnie przed II turą wyborów – był mocno przechylony na stronę konserwatywną. W czasie kampanii wyborczej nawet Rafał Trzaskowski, polityk z lewicowego skrzydła Platformy Obywatelskiej, prezentował postulaty i stanowiska zbieżne z linią prawicową. Wspierał go w tym premier Tusk. Obaj na czas kampanii, co wzbudziło podejrzenia braku wiarygodności, stali się znacznie bardziej konserwatywni. Wyczuli zapewne, że społeczeństwo polskie nie przyjmuje lewicowej agendy. Wyniki wyborów z I tury pokazały to jasno. Głównymi przegranymi I tury wyborów są mniejsi koalicjanci. Partie będące częścią układu rządowego skompromitowały się, a ich kandydaci uzyskali bardzo niski wynik, co otwiera drogę Donaldowi Tuskowi – dzięki dobremu wynikowi Trzaskowskiego – do zwiększenia presji i dominacji w rządzie. Jeszcze przed wyborami było jasne, że po nich może dojść do mocnych przetasowań w szeregach zarówno koalicji, jak i opozycji.

Najbliższe tygodnie zapewne uruchomią nową dynamikę polityczną, co przełoży się na przemodelowanie polskiej sceny politycznej. Okres emocji, chaosu i zmian wciąż więc przed nami. Niestety u Polaków są to głównie negatywne emocje. Ta kampania miała prawo wzbudzić przede wszystkim niepokój i obawy o to, w jaką stronę zmierza Polska i polska polityka.


 

POLECANE
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników z ostatniej chwili
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników

Nowym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych została Joanna Raczkowska - przekazało PAP w poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości. Raczkowska jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa; pracuje w Wydziale Karnym.

Premier: zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów z ostatniej chwili
Premier: zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów

Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek wieczorem, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem. Jak przekazał, zatrzymano dwóch obywateli Białorusi. Policja bada okoliczności incydentu - dodał.

Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć tylko u nas
Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć

W chwili, gdy trafiła go kula, stał pod namiotem z napisem-mottem jego działalności "udowodnij mi, że się mylę". Zamachowiec mu tego nie udowodnił. Wręcz przeciwnie.

Prawica po wyborach szykuje bombę. Będzie sanacja sądownictwa? z ostatniej chwili
"Prawica po wyborach szykuje bombę". Będzie "sanacja sądownictwa"?

Na polskiej scenie politycznej szykuje się uderzenie, które może zmienić oblicze wymiaru sprawiedliwości na długie lata - czytamy we wpisie komentatora platformy X, znanego jako Jack Strong. Chodzi o nowy projekt ustawy, który, jak twierdzi autor wpisu, "rodzi się w kręgach prawicy". "Jego celem jest przeciwdziałanie anarchizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości". Projekt ten miałby być już nazywany „sanacją sądownictwa”.

Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE tylko u nas
Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE

Po raz kolejny Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej próbuje ingerować w polski system sądowniczy. Przypomnijmy, też po raz kolejny, że nie ma on do tego żadnych uprawnień, ponieważ „wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w traktatach należą do państw członkowskich” (artykuł 5 Traktatu o Unii Europejskiej), a w zakresie sądownictwa państwa członkowskie nie przyznały Unii żadnych kompetencji.

Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. Wygląda na zaplanowane działania Wiadomości
Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. "Wygląda na zaplanowane działania"

Waldemar Buda napisał o ostrzelaniu swojego samochodu w Brukseli: "9 precyzyjnych strzałów, w momencie ataku nie byłem w aucie". Europoseł PiS zaznaczył, że tylko jego samochód został potraktowany w ten sposób. Jego zdaniem zatem, atak wygląda na zaplanowane działanie. Sprawę badają belgijskie służby.    

Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: wróci kwestia reparacji Wiadomości
Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: "wróci kwestia reparacji"

Prezydent Polski Karol Nawrocki przybywa do Berlina z pierwszą wizytą zagraniczną. Niemiecki rząd podkreśla wagę utrzymywania bliskich relacji z Polską, wskazując na wspólne interesy w zakresie bezpieczeństwa. Niemieckie media podkreślają też temat reparacji, do których ma wrócić Karol Nawrocki z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem

Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego pilne
Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego

Ważna informacja dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego. W związku z budową obwodnicy Opatowa muszą się liczyć z poważnymi utrudnieniami na drogach.

Von der Leyen broni Zielonego Ładu: Świat puka się w głowę. Co zrobi polski rząd? z ostatniej chwili
Von der Leyen broni Zielonego Ładu: "Świat puka się w głowę". Co zrobi polski rząd?

Dzisiejszy kurs Komisji Europejskiej jest nieodpowiedzialny - ocenili europosłowie PiS odnosząc się do wystąpienia szefowej KE Ursuli von der Leyen w PE . Świat puka się po głowie, kiedy to wszystko słyszy; żądamy weta polskiego - mówiła Anna Zalewska.

Zła wiadomość dla pana ministra. Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom pilne
"Zła wiadomość dla pana ministra". Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom

Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że minister Waldemar Żurek odwołał 25 prezesów i wiceprezesów sądów, mimo że kolegia sądów wydały negatywne opinie wobec wniosków o ich odwołanie. Żurek pominął też KRS, której nie uznaje. "To  nie wywołuje jakichkolwiek skutków prawnych" - skomentował na platformie X mec. Bartosz Lewandowski.

REKLAMA

Stanisław Żaryn: Kampania NIE-POkoju

Kampania prezydencka będzie miała rozciągnięty w czasie wpływ na Polskę. Społeczeństwo widzi erozję zaufania, zasad i standardów życia publicznego.
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe Stanisław Żaryn: Kampania NIE-POkoju
Urna wyborcza, zdjęcie podglądowe / Unsplash

Co musisz wiedzieć?

  • Polskie społeczeństwo podczas kampanii prezydenckiej zobaczyło m.in. obraz upadku debaty publicznej.
  • Już w 2024 roku komentatorzy ostrzegali, że Polaków czeka najbardziej brutalna kampania wyborcza w ostatnich latach.
  • Wybory przyniosły wiele wątpliwości, w którą stronę zmierza polska demokracja.

 

Kampania prezydencka będzie miała swój długofalowy wpływ na Polskę. Społeczeństwo zobaczyło obraz degenerującego się państwa, upadku debaty publicznej oraz deptanie standardów prowadzenia walki wyborczej. Polacy mają prawo czuć niepokój z powodu wydarzeń z ostatnich miesięcy. Ta kampania rzutuje na poczucie zaufania do państwa.

 

Nierówna gra

Już w 2024 roku komentatorzy ostrzegali, że Polaków czeka najbardziej brutalna kampania wyborcza w ostatnich latach, a może i w historii. Rzeczywiście, przez wiele miesięcy mieliśmy do czynienia z przekraczaniem kolejnych granic i wydarzeniami, które potwierdzały te ostrzeżenia. Kampania miała różne etapy i różną skalę intensywności, ale została zdominowana przez konsekwentne próby deprecjonowania i niszczenia Karola Nawrockiego. Spór programowy zszedł na dalszy plan. W tych atakach wykorzystano instytucje państwowe i samorządowe, nieuczciwe doniesienia medialne, zmanipulowane przekazy i stanowiska polityków. Widzieliśmy także prowadzoną wbrew przepisom kampanię promowania Rafała Trzaskowskiego oraz atakującą Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Zwieńczeniem tej brudnej gry było wykorzystanie przez premiera rządu RP materiałów kolportowanych przez patocelebrytę, uczestnika freak fightów, który w mediach dzielił się zasłyszanymi historiami dotyczącymi domniemanych działań Nawrockiego sprzed dwudziestu lat. Wraz ze zbliżaniem się głosowania widać było więcej brutalnych chwytów i zagrywek, które ze standardami demokratycznej walki o głosy nie mają nic wspólnego. Ten obraz będzie rzutował na zdolności polskiego systemu politycznego do prowadzenia kampanii w oparciu o zasady i standardy demokratyczne. W sposób oczywisty rząd postawił wszystko na jedną kartę – jakby uznając (być może zasadnie), że od wygranej Trzaskowskiego zależy jego polityczna przyszłość. W walce o prezydenturę dla Trzaskowskiego rząd wykorzystał wszystkie dostępne narzędzia i sposoby wsparcia, co prowadzi dziś do wniosku, że nie jakość kandydata jest w polskiej polityce najważniejsza, ale zasoby, jakie – nawet wbrew prawu – można zmobilizować. To wzbudza niepokój. Jeśli bowiem dziś tak mocno naruszono zasady prowadzenia sporu politycznego, jeśli w działania na rzecz Trzaskowskiego włączono wiele instytucji publicznych, to jak spory polityczne będą przebiegały w przyszłości?

Co może się dziać, gdy będą ważyły się losy przyszłego parlamentu? Niestety raz złamane standardy trudno odbudować. Istnieje więc poważne ryzyko, że upadek dyskursu publicznego, który obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach, zostanie z nami na dużej. Po ten sam mechanizm może sięgać obecna i każda przyszła władza.

 

Ślepota na jedno oko

Naciąganie zasad prowadzenia kampanii wyborczych, budowa przewagi przy użyciu dostępnych rządzącym metod – to oczywiście nie jest nowe zjawisko. Widać tego typu działania w wielu demokracjach na świecie. Jednakże wydarzenia w Polsce mają charakter precedensu z uwagi na skalę. Nie można bowiem mówić o równoprawnej pozycji kandydatów przy tak dużej dominacji. A i poziom akceptacji dla działań wykraczających poza zdrową rywalizację polityczną jest czymś niepokojącym. Widać, że i w Polsce, i na arenie międzynarodowej złamanie standardów nie wywołuje reakcji. Wiele osób ma w pamięci bardzo aktywne działania Komisji Europejskiej czy europejskich polityków, którzy w czasie rządów PiS byli nadaktywni.

Wyolbrzymiano wszystkie marginalne sprawy, atakowano politycznie i administracyjnie polski rząd, szantażując nasze władze i wpływając na politykę Warszawy. Bruksela próbowała wielokrotnie blokować rząd PiS, w tym stosując sankcje finansowe. Dziś wielu Polaków pyta więc, dlaczego sytuacja w Polsce nie jest przedmiotem zainteresowania tych samych instytucji i osób? Dlaczego dużo poważniejsze nadużycia uchodzą rządzącym płazem i nie odbijają się w żaden sposób w unijnej agendzie? W dość otwarty sposób o przyzwoleniu na inne „standardy” mówił Radosław Sikorski, który w jednym z wywiadów przyznał, że obecnie Unia Europejska traktuje nas inaczej, bo widzi „wiarygodność” rządu Donalda Tuska. To dość prostackie (ale być może prawdziwe) tłumaczenie hipokryzji, którą widać gołym okiem. Unijne instytucje nie tylko milczą, ale nawet – jak donoszą media zagraniczne – wspierają de facto rząd Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego. W „Le Monde” pojawiła się analiza francuskiego dyplomaty, który stwierdził, że obecnie nad Polską trzymany jest parasol propagandowy. Komisja Europejska dała zgodę środowisku premiera Tuska, by mówiło nieprawdę o przyszłych działaniach politycznych Unii Europejskiej, jeśli to miałoby pomóc w zwycięstwie Trzaskowskiego. Wydaje się, że niestety to właśnie się stało, co oznacza bardzo poważne nadużycie zaufania między obywatelami a rządem. Przykładem tego była różnica zdań, jaką można było zauważyć między premierem a kandydatem obozu rządowego. Rafał Trzaskowski kilkukrotnie pytany w debatach o stanowisko wobec Zielonego Ładu przyznawał bez wahania, że ten projekt nie istnieje i politycznie umarł. Ten przekaz kolportowany był przez wiele tygodni przez Trzaskowskiego, co nie było komentowane przez nikogo w Unii Europejskiej ani rządzie RP, choć jest to wprost sprzeczne z oficjalnymi dokumentami UE. Swojego kandydata „wsypał” dopiero premier Tusk, mówiąc w wywiadzie telewizyjnym, że dla niego Zielony Ład jest wciąż ważny. Założenia tego fatalnego dla Polski programu, o którym wiele razy pisaliśmy w „Tygodniku Solidarność”, znajdują się również w treści umowy podpisanej przez Polskę i Francję. To pokazuje skalę manipulacji i akceptacji dla okłamywania opinii publicznej przez polskich polityków. Tezy z mediów zagranicznych mają poparcie w faktach. Niestety można się obawiać, że o wielu różnych sprawach, umowach i zobowiązaniach dowiemy się dopiero teraz – już po wyborach.

Skala współdziałania i współpracy zagranicznych polityków na rzecz Trzaskowskiego to kolejny precedens w tej kampanii prezydenckiej. Komisja Europejska zbywała milczeniem łamanie zasad i praworządności w Polsce, a jednocześnie nie prostowała manipulacji i kłamstw  rządu Tuska w zakresie polityki unijnej. Widząc, co dzieje się obecnie w Rumunii, można się obawiać, że ten typ działania – manipulowanie informacjami o planach Unii Europejskiej – może być wykorzystywany do nieuczciwej gry politycznej wobec kandydatów i partii politycznych. W Rumunii naciski z Brukseli doprowadziły do unieważnienia I tury wyborów, a po zwycięstwie „akceptowalnego” kandydata już rozpoczęła się dyskusja o realnych planach UE wobec Rumunii – dotyczących paktu migracyjnego czy tzw. ustawy kagańcowej. To spotkać może dziś każdy kraj członkowski. Naciski, szantaż, narzędzia administracyjno-finansowe są w użyciu jako materiały nacisku na rządy państw członkowskich. Elity dominujące w establishmencie unijnym przekraczają kolejne granice w tej sprawie. Nie tylko zresztą one. Na Zachodzie widać było także jeszcze jedną nowość – bardzo aktywne, jednostronne działania podmiotów niemieckich. Nie tylko media, ale też  fundacje, think tanki, a nawet instytucje państwowe przez niemal całą kampanię prowadziły spójne działania informacyjne manipulujące obrazem wyborów w RP. Celem tych działań było prezentowanie fałszywej perspektywy, która sprzyjała Rafałowi Trzaskowskiemu. Niemiecka narracja sugerowała, że tylko jego wygrana pozwoli dokończyć „odbudowę demokracji w Polsce”. To skrajnie nierzetelny przekaz, który jasno budował poparcie dla kandydata rządu, ale też dowodził, że interesy Berlina są dziś powiązane ze środowiskiem Tuska i Trzaskowskiego w Polsce. To wynika wprost z działań podmiotów niemieckich. Tak duże i jawne zaangażowanie podmiotów zewnętrznych, które operują manipulacją i wpływają na kampanię wyborczą, to również nowość o charakterze precedensu. Trudno uznać to za zmianę w dobrą stronę.

 

Bezradne państwo

Opisane wyżej okoliczności dotyczące wyborów w Polsce to zdecydowanie negatywny sygnał dla obywateli. Świadczy to bowiem o tym, że w wyborach w Polsce jedna strona sporu politycznego ma prawo budować przewagę instytucjonalną – również na bazie wsparcia z zagranicy – i ją brutalnie wykorzystywać. Czyni to wbrew prawu, o czym świadczy trwający miesiącami spór między Prawem i Sprawiedliwością a rządem. PiS nie otrzymało z Ministerstwa Finansów należnych mu pieniędzy z subwencji, choć wielokrotnie przedstawiciele MF zapewniali, że ich rola w tej sprawie jest jedynie techniczna. Okazało się jednak, że mimo uchwały Państwowej Komisji Wyborczej i orzeczenia Sądu Najwyższego można pieniądze zwyczajnie wstrzymać, co w sposób oczywisty osłabia możliwości prowadzenia aktywnej kampanii kandydata wspieranego przez PiS. Restrykcje finansowe prowadzone zupełnie wbrew procedurom są już uderzeniem wprost w konstytucyjne zasady równości wobec prawa i równości procesu wyborczego. Nie dość, że kandydat obozu rządowego korzysta ze wsparcia zasobów państwowych, to jednocześnie jego koledzy z rządu blokują pieniądze najważniejszemu kontrkandydatowi. To aberracja, a nie standardy demokratycznego świata.

Co znamienne, aktywność i „twardość” instytucji rządowych w sprawie pieniędzy dla PiS nie przekłada się na twarde działania na rzecz bezpieczeństwa Polski w okresie wyborów. Wspomniane już operacje manipulujące i destabilizujące kampanię wyborczą wspierały Trzaskowskiego i atakowały jego kontrkandydatów przy zupełnie biernej postawie państwowych instytucji, głównie NASK i ABW. Żadna nie zablokowała tych kampanii, a NASK sprawą się zajął pod naciskiem opinii publicznej. Dodatkowo sam manipulował, informując o podejmowanych czynnościach. Przy tej okazji skompromitowany został cały system ochrony wyborów, który okazał się zwykłą fasadą. Brak profesjonalizmu widać było również w podejściu rządzących do działań dezinformacyjnych Rosji. Służby specjalne odpowiedzialne za walkę informacyjną w Rosji prowadziły swoje operacje informacyjno-psychologiczne, które miały wpływ na nastroje społeczne i służyły m.in. zastraszaniu Polaków w okresie kampanii i wyborów. Nie wywoływało to żadnych reakcji państwa. A gdy Rosjanie w ostatnich tygodniach kampanii zaczęli organizować prowokacje przeciwko Polsce, Radosław Sikorski zareagował na nie wręcz podręcznikowo źle. Wykorzystał działania rosyjskie, by zaatakować Karola Nawrockiego. Podobnie zrobił wcześniej Donald Tusk, gdy Kreml ogłosił sprzeciw wobec przyjęcia Ukrainy do NATO. Również ten przekaz z Kremla premier Polski uznał za dobry pretekst do ataku na Nawrockiego. Państwo polskie nie tylko było bierne wobec rosyjskich działań, ale reagując na prowokacje z Moskwy, w ten sposób sami napędzaliśmy zagrożenia. Nie dziwi więc, że nie widzieliśmy specjalnej rosyjskiej aktywności przed wyborami. Więcej zamieszania i incydentów można było zobaczyć w naszej własnej infosferze.

Wybory przyniosły wiele wątpliwości, w którą stronę zmierza polska demokracja, i sygnałów, że w naszym kraju bezpieczniki i gwarancje są systematycznie osłabiane. Niestety sytuacja jest niepokojąca i wymagać będzie dłuższego procesu restytucji, który z czasem musi nastąpić. Dla obywateli sytuacja powinna być niepokojąca z uwagi na skalę brudnej gry oraz słabości państwa, która odcisnęła się na całej kampanii.

 

Karuzela zmian…

Ostatnie miesiące pokazały też zjawiska polityczne, które warto obserwować. Okazuje się, że coraz więcej wyborców szuka alternatywnych kandydatów niezwiązanych z dominującymi siłami, a różne środowiska są w stanie wykreować liderów, którzy – oczywiście na różnych poziomie – są w stanie zaprezentować się w kampanii wyborczej i powalczyć o poparcie. Największy sukces w tej sprawie osiągnęło PiS, które postawiło na kandydata niezwiązanego ze światem polityki i wykreowało go na lidera. Partia pokazała, że potrafi wprowadzić nową, silną osobowość. I działać z sukcesem. Swoje mniejsze sukcesy na pewno będą też konsumować kandydaci z dalszych miejsc – dzięki wynikowi Sławomira Mentzena Konfederacja weszła do wyższej ligi, dobry wynik Grzegorza Brauna otwiera mu drogę do nowej partii politycznej, suma wyników kandydatów konserwatywnych w I turze wyborów dowodzi zaś tego, że polskie społeczeństwo pozostaje konserwatywne i nie chce otwierać się na lewackie ideologie i eksperymenty światopoglądowe. Dowodzi tego też przekaz programowy, który – szczególnie przed II turą wyborów – był mocno przechylony na stronę konserwatywną. W czasie kampanii wyborczej nawet Rafał Trzaskowski, polityk z lewicowego skrzydła Platformy Obywatelskiej, prezentował postulaty i stanowiska zbieżne z linią prawicową. Wspierał go w tym premier Tusk. Obaj na czas kampanii, co wzbudziło podejrzenia braku wiarygodności, stali się znacznie bardziej konserwatywni. Wyczuli zapewne, że społeczeństwo polskie nie przyjmuje lewicowej agendy. Wyniki wyborów z I tury pokazały to jasno. Głównymi przegranymi I tury wyborów są mniejsi koalicjanci. Partie będące częścią układu rządowego skompromitowały się, a ich kandydaci uzyskali bardzo niski wynik, co otwiera drogę Donaldowi Tuskowi – dzięki dobremu wynikowi Trzaskowskiego – do zwiększenia presji i dominacji w rządzie. Jeszcze przed wyborami było jasne, że po nich może dojść do mocnych przetasowań w szeregach zarówno koalicji, jak i opozycji.

Najbliższe tygodnie zapewne uruchomią nową dynamikę polityczną, co przełoży się na przemodelowanie polskiej sceny politycznej. Okres emocji, chaosu i zmian wciąż więc przed nami. Niestety u Polaków są to głównie negatywne emocje. Ta kampania miała prawo wzbudzić przede wszystkim niepokój i obawy o to, w jaką stronę zmierza Polska i polska polityka.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe