LIST Z TURKMENISTANU
Za górami, za lasami… A konkretnie w środkowej Azji funkcjonuje dawna republika sowiecka Turkmenia, obecnie Turkmenistan. Właśnie w Aszchabadzie, jego stolicy piszę te słowa. Jestem tu z oficjalną delegacją Parlamentu Europejskiego, która zajmuje się relacjami z krajami Azji Centralnej. Jestem tuż po spotkaniu z zapewne najmłodszym szefem parlamentu na świecie - 36-letnią Dunjagozel Gulmanową. Skądinąd wybrany przed rokiem prezydent Serdar Berdimuchamedow też jest bardzo młody, jak na Głowę Państwa, bo ma raptem 42 lata. To syn poprzedniego władcy (!) tego kraju Gurbanguly Berdimuchamedowa, który rządził przez 15 lat . Wcześniej przez 16 lat prezydentem był Saparmyrat Nijazow, który po dwóch latach urzędowania ogłosił się „Turkmenbaszą” czyli „Ojcem Wszystkich Turkmenów”. Budował pomniki sobie, a nawet swojemu ukochanemu psu (ten akurat był ze złota).
Aszchabad jest sterylnie czysty, a na ulicach prawie nie widać ludzi. Prawie nie ma ich też w hotelu, w którym mieszkamy na obrzeżach stolicy.
Pamiętam, gdy byłem wiceprzewodniczącym europarlamentu i odpowiadałem za relacje z Azją postsowiecką, przyjmowałem delegację parlamentu Turkmenistanu. W czasie obiadu wiceszef tejże delegacji wznosząc toast powiedział, że „Turcja i Turkmenistan to jeden naród, ale dwa państwa”. Rzeczywiście tutejsze język i kultura wywodzą się z języka i kultury tureckiej. Charakterystyczne, że inaczej niż Kazachstan, Kirgistan czy Tadżykistan kraj, w którym jestem, nie przystąpił do struktur polityczno-wojskowych, w których rej wodzi Rosja, a w których znajdują się jeszcze Armenia i Białoruś.
Rosjanie podbijali to terytorium od lat 60-tych XIX wieku i na początku lat 1880-tych to im się udało. Dziś wszyscy znają tu rosyjski, ale mało kto chce być pod rosyjskim butem. Moskwa ma tu wpływy, ale systematycznie je traci...
*tekst ukazał się na stronie wio.waw.pl (20.06.2023)