Marsz "jakiej jesteś dziś płci?"
Czerwiec. Koniec roku szkolnego. Nauczyciele prześcigają się w pomysłach co tu robić żeby nie robić i nie wystawiać ocen, które już są ustalone na koniec roku. Jest to złoty sezon na wycieczki. Pani pedagog zabrała klasę Łukaszka do Warszawy.
- Co będziemy zwiedzać? - spytała dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Nic nie będziemy zwiedzać - burknęła pani pedagog.
- Nic nie będziemy robić? - zdziwił się okularnik z trzeciej ławki.
- Tego nie powiedziałam. Będziemy bardzo aktywni - i pani pedagog uśmiechnęła się szeroko.
Po dojeździe do stolicy pani pedagog szybko sprawdziła w aplikacje jakie jeszcze demonstracje są w trakcie i postanowiła, że szybko dołączą do kończącej się właśnie manifestacji osób LGBT.
- Ale ja bym najpierw musiał... - zadudnił Gruby Maciek i wyjaśnił, ze musi do toalety.
Pani pedagog przesunęła ręką po twarzy i powiedziała, że powinny być jakieś tuż obok trasy demonstracji.
I poszli.
Rzeczywiście. Toalety były. Do żeńskiej była długa kolejka, do męskiej praktycznie nikt nie czekał. Ledwo ktoś opuścił ustronny przybytek Gruby Maciek zaraz wbił się do środka.
Reszta klasy z nudów przyglądał się kolejce do żeńskiej ubikacji. Stały w niej osoby trzymające transparenty, można więc było przypuszczać, że przed chwilą brały udział w kończącym się właśnie marszu. Ku swojemu zdumieniu i rozbawieniu zauważyli, że do żeńskiej toalety czeka jakiś mężczyzna.
- Jakiej jesteś dziś płci? - zapytał go Łukaszek.
- Jestem transkobietą - odparł basem pan. - Widzisz chłopcze, dla ciebie czyjaś płeć to płytki żart, radosny rechot, chwila rozbawienia. Dla mnie to było wiele lat dochodzenia do własnej tożsamości. Wbrew rodzinie, środowisku, znajomym. Krok po kroku dochodziłem do tego, że moje ciało nie pasuje do tego kim się czuję. I nie, nie tak jak mówią twoi prawicowi idole siejący pogardę i śmiech do takich jak ja, ja nie zmieniam płci z dnia na dzień.
I pan tak mówił jeszcze przez chwilę, a mówiąc przestępował przestępował z nogi na nogę i kiwał się rytmicznie.
- Brawo! Piękne! - zaklaskała wzruszona pani pedagog i zwróciła się do Łukaszka:
- I co Hiobowski, głupio ci teraz?
Łukaszek nie zdążył nic odpowiedzieć, bo oto otworzyły się drzwi i wyszedł Gruby Maciek.
- Już? Tak? - upewniała się pani pedagog i zakomenderowała:
- Idziemy!
- Przecież przed chwilą przyszliście i już idziecie? - zdumiał się przestępujący z nogi na nogę pan.
- No już, bo do męskiej ubikacji nie ma kolejki - wyjaśniła pani pedagog.
Pan poprzestępował jeszcze chwilę, oszacował wzrokiem kolejkę przed sobą, po czym machnął ręką, wyszedł z ogonka i ruszył w stronę drugich drzwi mówiąc do pani pedagog:
- A niech tam, dzisiaj jednak jestem mężczyzną.